Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-08-2013, 23:04   #266
Zajcu
 
Reputacja: 1 Zajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znany
- Jest dla słabych.

Łańcuchy pękły, a czarny dym otoczył ciało blondwłosego strażnika. Powoli formowało się ono w zbroję, która ukryć miała zniszczenia na ciele. Opar czerni wypełnił dziurę w sercu, jak i oplótł utraconą rękę, wycie szaleństwa stawało się coraz głośniejsze.
- Więc znowu chcesz zmieniać naturalny bieg rzeczy? –westchnął śmierć, cofając się o kilka kroków i siadając w mroku korytarza. – Nigdy nie sądziłem że coś takiego może powstać z niewinnego ziarna jakim byłaś na początku
Wilk w odpowiedzi jedynie wyszczerzył swe kły, by rozwiać się i uformować na twarzy Fausta czarny hełm. W jego wnętrzu pojawiły się kolce, które brutalnie wbiły się w czaszkę blondyna, docierając aż do mózgu… i nagle świadomość wróciła.
Czwarty z rodu, otworzył oczy, jednak czuł się dziwnie. W jego głowie szumiało, zaś świat stał się inny. Dookoła były tylko jakieś rozmyte kształty i dużo ciemności… wszędzie falowały jakieś sylwetki… to byli wrogowie Ci którzy zagrażali równowadze. Faust oparł dłoń o podłoże i powoli zaczął dźwigać się na nogi.


Wciągnął powietrze przez nos… czuł wroga na dole i na górze, byli tu Niegodni by żyć. Niegodni jak i jego broń… wrogów trzeba rozrywać, miażdżyć i pożerać. Katana o perłowej barwie opadła na ziemię, zaś w jej miejsce pojawiła się taka sama lecz czarna, stworzona z tego samego materiału co cały pancerz.
- Wrrraaaaaaaaa! - krzyk niedoszłego trupa przeszył nie tylko pobliskie piętra, ale zapewne i cały budynek. Faust, czy raczej Wataha nie wykorzystała do tego nawet cząstki mocy, po prostu cieszyła się swym nowym żywotem. Dziwna, ciemna mgła pokrywała teraz całą okolicę. Ten, który jeszcze kilka chwil temu był blondynem wystrzelił w kierunku znajdującego się na dole siłacza. Zdawało się, że wizja nadchodzącej fali uderzeniowej była dla niego niczym. Nie dość, że mięśniak zapewne nie posiadał możliwości, by nadążyć za ruchem piewcy, jeśli nie żniwiarza równowagi, to zwyczajne cięcie zapożyczone od blizny wzmocnione nie tylko magią, ale i szaleństwem powinno pozbawić nadchodzący atak wszystkich zdolności bojowych.
“- Pochłoń go! - Faust słyszał w swej głowie coraz więcej głosów. Każdy zdawał się reprezentować inny aspekt mordowania, oczywisićie - w imię najwspanialszej z idei. Ilość warczących odgłosów narastała miarowo, a żniwiarz równowagi odnajdywał w nich przedziwnie wielką ilość... prawdy.
- Wrrr....n jest sztucznym tworem, odbiera wrrr...ywym, to co ich - życie. - czerwone oczy jednego z wilków przebijały się przez ciemność duszy blondyna. Źrenice, wraz z białymi kłami zdawały się być dziwnie przyjemne, wręcz hipnotyzujące.
-Wrr... KARZ GO! - do sztuki pisanej na jedną osobę dołączało coraz więcej aktorów...”
Szaleniec zamierzał pojawić się tuż przed przeciwnikiem, wykorzystując całą siłę powstałą za sprawą prędkości, jak i swe muskuły, by czarna kata stworzyła piękną dziurę w sercu przeciwnika. Tylko po to, by potomni wiedzieli, czym kończy się chaos.
Faust nie potrzebował nawet mocy starego herszta bandytów, by przebić się przez fale dźwiękowa jaką wysłał na niego siłacz. Pęd opancerzonego blondyna, wystarczył by przedrzeć się przez falę i z głuchym łupnięciem wylądować przed Zantrą, w ciągu zaledwie ułamków sekund.
- Czym ty … - słowa jednak nie zostały dokończone, bowiem czarna niczym noc katana, uderzyła w pierś wroga. Siła z jaką to zrobiła była tak wielka, że olbrzymia dziura ziała po chwili w ciele, opadającego powoli na ziemię martwego krzykacza. Z góry nadciągnęła kolejna fala włosów, które jednak z brzdękiem odbiły się od potężnego pancerza, osłaniającego w teorii martwe ciało.
Faust czuł się jak gdyby cały czas znajdował się w wodzie, nie łatwo było oddychać, zaś szum w uszach zlewał się z warkotami prowadzących go wilków.
“- Krrew! - triumfalny krzyk przemknął przez umysł blondyna, dominując wręcz wszystko, co znajdowało się w okolicy.”
Szaleniec w czarnej zbroi wykopał ciało swego poprzedniego celu wysoko w powietrze, jakby chcąc sprawdzić, czy możliwym jest przebijanie sufitu aż tak bezużytycznymi osobnikami, które żyją tylko po to, by zakłucać idealny stan rzeczy.
- Jesteś z tych, co wrrrr...iną, gdy umie-wrrają? - zapytał, gdy noga zetknęła się z ciałem mięśniaka, zapewne łamiąc przy tym kilka kolejnych żeber. Przez pomieszczenie przemknął jednak nie tylko dźwięk uderzenia, ale i głośno wciąganego przez nozdrza powietrza.
Czarne ostrze opadło do ziemi, by po chwili wykonać szerokie cięcie w kierunku... Sana. Siła mięśni, jak i trawiącej szermierza plagi powinna sprawić, że ten atak wykończy przeciwnika.
“ Faust czuł to co robi, jednak nie do końca był pewien czemu. Każde jego działanie było naturalne, prawdziwe. Zdawało się, że trupy przybliżają tylko powrót prawdziwej równowagi, spokoju. Jego ciało było dziwnie przyjemne, lecz zarazem... obce. Wszystko wydawało się dziać z oddali, zaś pierwotny strażnik zbierał siły, nie będąc w stanie wypowiedzieć nawet jednego słowa.”
Zantra poszybował w stronę sufitu, przebijając się przez deski kolejnych pięter. Jednak gdy jego truchło znalazło się na piętrze zajmowany przez władce włosów, cienkie kolorowe nitki pochwyciły go i złożyły na ziemi. San groźnie spojrzał w dół, mimo iż jego nogi drżały, a ciało cuchnęło strachem zdawało się widzieć w jego oczach determinację. Chłopak zeskoczył w dól, a cięcie posłane przez szalonego wilka, rozbiło się o zasłonę stworzoną z włosów, twardszych od stali.
Mężczyzna opadł ciężko na nogach, niedaleko zakutego w czerń wilka, zaś włosy na jego głowie poczęły kotłować się, niczym podgrzane.
- Nie wiem czym jesteś, ale nie ma w tobie za grosz piękna. -stwierdził najpiękniejszy z trzech sługusów Nino, a jego największy atut, uformował kształt wściekłej paszczy potwora.



- A to co piękne nie jest, musi zginąć. - dodał, gdy jego ambicja i przekonania przerosły strach.
-Wrrr...ahahaha - zamaskowany rycerz wybuchnął mieszanką iście zwierzęcych odgłosów, oraz głośnego, wręcz przeraźliwego śmiechu. Przedstawiciel watahy wyciągnął przed siebie czarne ostrze, na końcu którego zaczęła się zbierać energia.
“Faust czuł napierający ze wszystkich stron negatywne emocje. Właściwie, to pojawiały się nawet te, które uznawał za neutralne, jeśli nawet nie lekko pozytywne. Teraz każde z nich zdawało się być dla niego obce. Pragnienie zniszczenia ogarniało otoczenie coraz bardziej.
- Wrrr....okaż, gdzie znajduje się prawdziwa... Wrrrrównowaga! - kusił wilk, na którego kłach pojawiały się pierwsze krople czerwonej, pięknie pachnącej cieczy.”
- Zero - nawet jeśli San nie widział teraz twarzy Fausta, z całą pewnością wyobrażał sobie uśmiech, który króluje teraz na jego obliczu. Język delikatnie oblizywał krew pozostałą ze zmartretowanego ciała siłacza. Minimalistyczny sposób przygotowania ataku zapowiadał rozwiązanie gotowe zniszczyć cały znajdujący się na świecie chaos.
Istota z włosów wytworzyła dwa potężne ramiona, które skrzyżowała, przed nadlatująca falą energii szaleństwa. Moc tego który utracił swe piękno , zderzyła się z defensywą osobnika które wierzył w nie ponad wszystko.
Po korytarzu rozszedł się swąd palonego włosia, zaś deski oraz wszelakie odłamki zostały odrzucone na wszystkie strony, by spłonąć w locie. Ogromna smuga sadzy pokryła ściany jak i spękane drewniane podłoże… zaś pośród tego wszystkiego leżał San, spalony niemal do kości i całkowicie martwy.
- Niiiiiiino - imię tego, który jako następny zasili biznes pogrzebowy wypłynęło z szalonego rycerza. Czarny miecz powoli opadł na ziemię, zaś zbroja tego samego koloru zaczęła się poruszać w kierunku, który podpowiadało mu... pragnienie równowagi. W końcu tylko miażdżąc twórcę jesteś w stanie ostatecznie oczyścić jego twory, oraz świat, który zdołał zostać przez niego zmieniony.
- Niiiinoooooo - powtórzył raz jeszcze, przechylając niecio głowę. Widząc, że w najbliższym otoczeniu nie ma zejścia piętro niżej, zrobił sobie jedno przy pomocy dwóch machnięć mieczem. Zeskoczył piętro niżej, kontynuując wędrówkę łowcy, który szuka ofiar dla kata.
“- Wrrrr...ięcej, niech równowaga zostanie przywrócona - powiedział inny z wilków. Jego oczy przymróżyły się lekko, jakby szukając znajdującego się w oddali przeciwnika. Tego, który szerzy chaos i stara się zniszczyć to, co zostało uznane za prawdziwe. Zaś Faust widział tylko i wyłącznie ciemność. Jedynym, co pozostawało, to podążać za jakże pięknymi głosami, które zdawały się być tak... zrównoważone”
 
Zajcu jest offline