-Wykidajłą? No, wreszcie ktoś kto po imieniu nazywa tę zgraję! Ojj, Panie Kierowniku, pieprznik tu będziesz miał nie lichy. Ja się zwę Myszon, pozwól pan Panie Kierowniku Aszerg że przedstawię całą hałastrę:
Ten z czarnymi oczami który ciągle ma wyraźną potrzebę trzymania czegoś podobnego do laski w ręku, tak ten z tym berłem w garści, to Khael Manesh, arkanista, mówiąc po normalnemu - mag, kuglarz i w ogóle to mój pan i władca. Jestem jego chowańcem, wiem przykra rola. Jak chcesz go powkurzać to zapytaj się go o krótki epizod kiedy robił za barda haha...
Ten niebieskoskóry osiłek... no w zasadzie to chyba mówi wszystko o nim, ale fajny chłop, jeszcze raz dzięki Crothgarze za uratowanie ogona wczoraj tak przy okazji...
Z drowem sam się dogadasz, wiecie, ta delikatna więź zrozumienia miedzy członkami waszej rasy. No, ty mu sztyletem w plecy on ci pod żebra, dacie rade. Valemshineż mag...
Ten skamieniały co wygląda jakby tynk za sobą miał zostawiać to Radsvin, generalnie upierdliwy, chamski ale przydatny - robi za zwiad kiedy ja jem. No co? Nieprawda? No ja jem sporo więc... no dobra!
Tamtymi pachołkami się nie przejmuj to buce jakieś niewygadane, a ten co go wloką za wozem co tam ledwo drepta to w ogóle, zapomnij, nie warty opowiadania przykry epizod...- Myszon zakończył tyradę którą rozpoczął wyłaniając się z za wozu, gdzie znęcał się nad wygłodzonym jeńcem, obficie napychając się koło niego zapasami drużyny..
-No to panowie zajmijcie się dalszym zapoznaniem a ja wracam coś zjeść. Acha, Aszergu, wziąłem sobie do serca to z tym wykidajła i liczę że zorganizujesz coś dla każdego członka drużyny! |