Ciężar przeznaczenia Rozdział II: W poszukiwaniu prawdy
Ruszyli. To było niczym nowy rozdział w ich nowym życiu. Jakby nie patrzeć, ocalenie ze sztormu można było nazwać nowym życiem, gdyż wszystko musieli zacząć od nowa... Zgodnie z ustaleniami ruszyli przed siebie w poszukiwaniu jakiejś cywilizacji. Ich drogą ku temu była wydeptana, leśna ścieżka, która prowadziła w nieznanym im kierunku. Najbardziej obawiali się tajemniczej mgły, która podczas pierwszy dnia pobytu na wybrzeżu zwiastowała fatalny koniec mieszkańców bezimiennej wioski, znajdującej się nieopodal plaży.
Tempo, którym się poruszali nie było zbyt energiczne, ze względu na wciąż nieidealny stan zdrowia Hansów. Buźka momentami czuł na piersi doskwierającą ranę po ciosie Niedźwiedzia. Drugi z mężczyzn o imieniu Hans, wciąż odczuwał efekty wysokiej gorączki. Jego organizm był zmęczony, mały apetyt sprawiał, że nie przyjmował tak chętnie posiłków w czasie postojów jak reszta podróżników.
Albrecht
Mężczyzna nie wiedział co było powodem jego spokojnych nocy. Koszmar, który przeżywał w czasie podróży na okręcie minął chwilowo, co wcale nie oznaczało, że bezpowrotnie. Mimo to ciężko mu było spać nocami. Męczyło go sumienie. Cała sytuacja, spojrzenia niektórych z towarzyszy, oraz paskudna blizna na piersi Hansa, którą Albrecht widział momentami, kiedy kompan się przebierał, albo gdy Konrad doglądał jego rany. Czy to wciąż była kara od Sigmara, jakiegoś rodzaju pokuta? Na pewno. Czy Sigmar uznał, że nadszedł czas na jej zakończenie? Możliwe. Czas miał pokazać...
Trzy dni później
Wędrówka lasem dobiegła końca. Komary i masa innych leśnych owadów nie dawała życia podróżnikom. Koniec końców las powoli zaczął się przerzedzać, lecz to nie oznaczało, że natrętne owady dadzą grupie spokój. Zapowiadało się wręcz odwrotnie.
-
Moczary...- burknął Starkad, gdy dostrzegł u podnóża pożółkłej, wysokiej na półtora metra trawy zieloną od glonów wodę.
-
Kiepsko, kiepsko...- dodał po chwili. Faktycznie nie pomylił się. Bo niedługo potem dostrzegli obszerne moczary.
-
Te grzęzawiska mogą się ciągnąć długimi milami... Nie wiem, czy to dobry pomysł, żebyśmy tędy maszerowali...-