Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-08-2013, 22:38   #107
Warlock
Konto usunięte
 
Warlock's Avatar
 
Reputacja: 1 Warlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputację
- Zapewne miało to związek z poszukiwaczami przygód i dawnymi uczniami. - Odparła sarkastycznie Serena, a w odpowiedzi Deogwyn rzucił jej kwaśne spojrzenie. Mężczyzna parł naprzód przez kanały trzymając pochodnię daleko przed sobą jakby miało to zauważalnie zwiększyć pole widzenia. Tuż za nim kurczowo podążała reszta drużyny. Dla postronnego widza widok ciasno zbitej gromadki podążającej w kanałach za jakimś lunatykiem musiał wydawać się zabawny, ale z pewnością osobom brodzących w miejskich ściekach nie było tyle do śmiechu. Stare, porośnięte grubymi pajęczynami podziemne przejście z pewnością nie było oczyszczane od wielu dekad. Szczury rozmiaru dojrzałego kota leniwie pływały w sadzawkach nieczystości łypiąc ledwie zaciekawionymi spojrzeniami ku intruzom. Niejeden z wędrowców wzdrygnął się gdy koło jego ud przepłynął masywny gryzoń, jakby obecność ludzi nie wzbudzała w nim lęku. Ciasny tunel ciągnął się kilkadziesiąt metrów do przodu załamując się w połowie drogi tworząc jedno wielkie bajoro, które trzeba było przepłynąć wpław – ku wyraźnemu niezadowoleniu drużyny. Po przebyciu cuchnącej przeszkody wędrowcy spostrzegli, że korytarz w którym się poruszają ostro zakręca w lewo kilkanaście metrów dalej. W miejscu tym kanalizacyjne nieczystości spływały dalej w dół przez małe zakratowane przejście ku podziemnym komnatom. Dla człowieka przedostanie się przez mały otwór było niemożliwe, ale dla szczurów nie była to żadna przeszkoda. Tuż nad spływem kanalizacyjnym znajdował się kamienny chodnik prowadzący dalej w głąb nieprzeniknionych ciemności. Pocieszającym za to był fakt, że drużyna nie musiała brodzić w ściekach ani chwili dłużej. Schodząc na ''suchy ląd'' i podążając dalej wykutym w skale oraz wolnym od nieczystości korytarzem wędrowcy spostrzegli przejście prowadzące do sporych rozmiarów komnaty. Przed pomieszczeniem na ścianie wisiał lichtarz na którym zawieszona była paląca się żywym ogniem pochodnia. Sądząc po blasku ognia dobiegającym z wnętrza komnaty, tam też musiało znajdować się jakieś źródło światła.


Deogwyn spojrzał po reszcie szukając rady lub jakiegoś oparcia w słowach, ale szybko zrozumiał, że sam siebie oszukuje - Ci ludzie byli jeszcze bardziej zdumieni od niego samego. Niepewni własnych kroków poszukiwacze przygód bardzo ostrożnie weszli do komnaty. Ogrom pomieszczenia w którym się znaleźli przytłaczał. Sufit znajdował się dobre dwadzieścia metrów ponad ich głowami i choć wyglądał solidnie to nie można było wyzbyć się wrażenie, iż zaraz tysiące ton skał pogrzebią ich na wieczność. Po przeciwległej stronie stał potężny posąg oparty o ścianę, przedstawiał on człowieka dzierżącego w uniesionej dłoni spowity ogniem miecz, zaś w drugiej trzymał odcięty łeb bliżej nieokreślonej istoty. Wędrowcy ruszyli przed siebie zbici w ciasną gromadę podziwiając cudy podziemnej architektury. Kilka chwil później usłyszeli jak gruz po ich lewej stronie usypuje się do spowitej w mroku przepaści. Dopiero wtedy zwrócili uwagę na dziwny ołtarz rytualny otoczony świecami ze znajdującym się pośrodku czymś co zdawało się być magicznym ognikiem emanującym z jakiegoś dziwnego symbolu. Ich serce zastygło na ułamek sekundy kiedy spostrzegli humanoidalną istotę o szczupłej sylwetce stojącą przed wspomnianym ołtarzem. Owe stworzenie przykucnęło wpatrując się krwistoczerwonymi ślepiami w drużynę, głośno charknęło, a na kamienną posadzkę spłynęła gęsta ślina. Z korytarza obok posągu dobiegły wtórujące charknięcia i kilka chwil później do komnaty wbiegły cztery czarne niczym cienie sylwetki z długimi podkulonymi ramiona. Kilka głośnych mlasknięć i odgłos kapiącej śliny zdradziły obecność dwóch innych osobników zawieszonych wysoko nad swymi ofiarami w dwóch wąskich szybach.


Deogwyn spojrzał niepewnie na otaczających go wrogów. - Zapewne nie przychodzicie w pokojowych warunkach...? - Rzucił w ich stronę nie oczekując odpowiedzi. - W takim razie niechże przemówi oręż! - Warknął mężczyzna, a trzymana przez niego pochodnia pomknęła w kierunku czterech istot stojących przed posągiem. Na widok ognia stwory gwałtownie cofnęły się co dało awanturnikom czas, aby sięgnąć po broń.
 
Warlock jest offline