Velamshin spojrzał na Myszona ale jego wzrok wyrażał raczej niezrozumienie niż złość. W rzeczy samej w ciągu ostatnich kilku godzin próbował się wyciszyć i za wszelką cenę odepchnąć od siebie wszelkie uczucia odnośnie Podmroku. Cień sentymentu czy też obrzydzenie. Chciał się ich wszystkich pozbyć. Wydawało mu się, że udało mu się i to aż za dobrze. Teraz poczuł się jakby obudzony ze snu. Przez krótką chwilę nie wiedział gdzie się znajduje ani w jakim celu tu przybył. Po chwili jednak powróciła do niego pełna świadomość, a wraz z nią wszystkie emocje i przemyślenia, z którymi tak walczył...
Popatrzył na Aszega. Od razu założył, że nie będzie wstępnie go oceniał. Na opinie przyjdzie w końcu czas. Jednak teraz gdy stali twarzą w twarz... Nie wiedział jak to nazwać, ale od drowa biło coś niezwykłego. Nie było to bynajmniej jedno z tych przeczuć, które można by bez wahania zignorować. Może to przez jego dostojny wygląd? "A może to dlatego, że ostatnimi czasy nie spotykałem wielu... pobratymców..." - pomyślał Velamshin.
Niemniej jednak skinął mu nieznacznie głową i przemówił:
- Vendui'. Xuat vok ulu jor... F'sarn naut natha m'elzar. F'sarn natha qu'elaeruk... Lar uns'aa Noamuth.
__________________ Gdzieś tam, za rzeką, jest łatwiej niż tu. Lecz wolę ten kamień, bo mój. Ćwierćkrwi Szatan na forumowej emeryturze. |