Podziemia raczej mało komu kojarzyły się z kanałami i miejskimi, od dawna nie sprzątanymi ściekami.
Brodzenie po kolana w jakimś szambie zdecydowanie nie stanowiło ulubionego zajęcia Argaena. No i ten smród... Gdyby wcześniej wiedział, to by sobie załatwił jakąś chustkę na nos i skropił pachnidełkami.
Uśmiechnął się do tej wizji, a potem ruszył dalej, usiłując przestać myśleć o otoczeniu.
Argaen odetchnął z ulgą, gdy wreszcie zdołali wyleźć z pływającego gówna i znaleźli się na twardym i zdecydowanie bardziej czystym miejscu. Ciemnym co prawda, ale i tak przyjemniejszym, niż ten kawałek, z któego właśnie wyleźli.
Ciemność skończyła się nagle, co (było wyraźnie to widać) zaskoczyło nawet Deogwyna. Argaen również spodziewał się, że inne źródło swiatła zobaczy dopiero wówczas, gdy znajdą się w komnatach Gadera.
Czyżby mag - twórca i mieszkaniec cytadeli - postanowił zejść do podziemi?
Na rozważania jednak czasu nie było, bowiem istoty znajdujące się w komnacie najwyraźniej nie przejawiały pokojowych zamiarów.
- Vocant fulmen!* - powiedział Argaen, wskazując najbliższą sylwetkę. ___________________
* wezwanie błyskawic |