Silverwolfowi nie podobały się te całe kanały. Dopiero co się doprowadził do jako takiego stanu po ucieczce kanałami pod Haven a tu znowu brodzenie w gównie. W dodatku Serena i Eliza dodatkowo go denerwowały. Nie miał pojęcia po co rycerka ciągnie ze sobą rozkapryszonego cywila. Eliza powinna zostać w mieście. Obiecał sobie, że kiedy tylko Eliza wyskoczy z nową porcją fochów głośno powie co myśli o jej obecności w drużynie. To narażało całą wyprawę.
Tymczasem doszli do miejsca w którym trzeba było przepłynąć kanał. - No to ładnie. Nie dość, że brodzimy w gównie to jeszcze teraz będziemy w nim pływać.
Alternatywy jednak nie było. Zanurzył się po szyję w cuchnącej brei i przepłynął ten kawałek.
Gdy weszli do wysokiej komnaty barbarzyńca odruchowo dobył topora. Pomieszczenie wyglądało na miejsce kultu a więc należało się spodziewać kapłanów i wiernych. Widząc zaskoczoną minę Deogwyna dotarło do niego, że i ich przewodnik nie wie gdzie się znajdują i prowadzi ich trochę na ślepo. "Ładnie żeśmy się wpakowali"- przeszło mu przez myśl.
Gdy zobaczył dziwne humanoidalne stworzenia miał jeszcze nadzieję, że uda się załatwić sprawę dyplomatycznie. W końcu żadnej ze stron nie opłacało się starcie. Mieli inne cele, wyjść na powierzchnię i odebrać Gaderowi kryształ. Jednak agresywny gest Deogwyna pogrzebał szanse na przejście bez walki.
Innego wyjścia nie było. Barbarzyńca głośno krzycząc, wzywając imienia Chislev i wywijając toporem wprawił się w szał. Ogarnięty bojową furią ruszył śmiało na grupkę humanoidów. |