Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-08-2013, 17:54   #53
vanadu
 
Reputacja: 1 vanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znanyvanadu wkrótce będzie znany
- Ile dni stąd znajduje się Karak Azgal? - ciekawość wzięła nad nim górę, nie orientował się w rozmieszczeniu khazadzkich twierdz - no i co zrobimy ze Skallim - zapytał patrząc na rannego towarzysza.


Czy Karak Azgal czasem nie jest jedną z tych twierdz podbitych przez orków? Myślałem że Krasnoludy na zawsze utraciły Azgal na rzecz zielonoskórych...


- Ze Skallim nic nie trzeba robić, da rade, dojdzie... Choć jest to kolejny powód by wracać do twierdzy, powinien kurować się przez tydzień przynajmniej. - Stwierdził Thorin konował.

Po chwili do rozmowy wtrącił się sam Glandir spoglądając na Thorina, który chwilę wcześniej uznał, że próba pójścia po posiłki do innej twierdzy będzie zła, albowiem może zostać uznana za dezercję lub zdradę.
-Brałeś pod uwagę, że spisek, w który bez wątpienia ktoś nas wplątał może być większym niż się spodziewamy? Co jeśli doniesiemy o tajemnym przejściu a nasi zleceniodawcy i tak nikogo nie poślą z prośbą o pomoc? Albo poślą jednego lub dwóch gońców, wiedząc, że nie dadzą rady? Zastanowiłeś się nad tym? Do niedawna wierzyłem, że khazadzki honor jest twardy niczym skała z wnętrza ziemi, a teraz przejrzałem na oczy i zaczynam brać każdą ewentualność pod uwagę.- rzekł Glandir.

- I masz rację, zawsze trzeba inne ewentualności brać pod rozwagę. I masz rację że nie jest to takie pewne. Z drugiej zważ - jeśli spiskowcy sami są w twierdzy to w końcu gońców wyślą - by nie zostać w niej wyrżniętymi. To cięzka decyzja. Dziesięc dni drogi w obie strony, albo powrót...Nie wiemy co gorsze czy inne twierdze mają wolne armie. To nie nasi zleceniodawcy będa jednak podejmowac decyzje a dowództwo armii, której to podlegamy jako oddział wojskowy. A oni nie bedą ginąć dla cudzych interesów. Żołnierze mawiają zdaje się, złoto i stal, ich złoto, nasza stal. Przydzielono nas nagle pod władzę Kowali Run, nie są to zdrajcy, a jeśli są to jesteśmy wszyscy , a przez to rozumiem, twierdzę, nas, i rasę,zgubieni i tak. Tak więc, miedź przeciw złotu że wyślą z tą wiadomością jakiś oddział....zapewne nas, bo i tak jesteśmy na stracenie. Jeśli zaś zdrajcy przemówią - to wyslą nas, by znowu gońcu zgineli a nas jako świadków wywiało. Tak więc, albo możemy ruszyc teraz i oszczędzić czas ale ryzykowac honorem, a jeszcze bardziej naszym losem i morale twierdzy, albo ruszyć do twierdzy i zostać poslanymi z powrotem, ryzykujac zapewne życie i losem twierdzy, tracąc dzien czy dwa, o ile zostaniemy my właśnie posłani. Ten wybór już musisz podjąc ty. podsumował Roran, rozglądając się po skałach.

- Dokładnie - zgodził się z Roranem Thorin. - Poza tym ilu może być spiskowców na górze? Tuzin? Legion? Przecież nie wszyscy, bo do ataku w ogóle by nie doszło. Na razie możemy podejrzewać wyłącznie lorda Gervala … a i w tym przypadku jedynie podejrzewać. Poza tym jakoś jeszcze nie widzę, jak ewentualny spisek mający na celu porzucić nas na pewną śmierć w tunelach, miałby doprowadzić do upadku twierdzy? Chyba , że wiesz o czymś czego my nie wiemy... ?
Nie czekał długo na ewentualną odpowiedź, choć był gotów jej wysłuchać. Póki co prócz zleceniodawcy, żołnierze Czarnego Sztandaru nie dowiedzieli się wiele więcej o tym jak i dlaczego nastąpiła cała ta rekrutacja. Sami byli winni sobie i swojej chciwości, wizji niemałego pieniądza za służbę którą i tak by się pewnie podjęli. Thorinowi wciąż jednak kołatało po głowie to dziesięciolecie na które został skazany. Z drugiej strony, nie był to znowóż taki szmat czasu...
- Zresztą można zadbać o to, aby o tunelu dowiedziały się osoby o nieposzlakowanej opinii, mężnie i z narażeniem życia broniące twierdzy... kapłani najwyżsi, samem król nawet, jeśli ktoś zdoła do niego dotrzeć, lub chociaż pismo przekazać.

Wreszcie ozwał się i Dorrin Zarkan. Dawno tego nie robił, bardzo dawno, ale teraz był już bardzo rozsierdzony i głodny. - Krasnoludy, jak możecie pozwolić na to by ktokolwiek odważył się chociażby podważyć dobre imię naszej drużyny. Dorrin nie był typem myśliciela, dlatego jego rozumowanie było bardzo ograniczone. Nie mógł pozwolić na to, by ktoś pomyślał, że wojownik tak wspaniały, jak on pohańbił się zdradą. - Przecież Oni muszą nam uwierzyć, a Lorda Gervala to sam nabiję na pal jeżeli nie powie nam o co tu chodzi. Wracamy! Złorzeczenie i pohańbienie się może i by przeżył, ale strasznie chciało mu się jebać, a do najbliższego miasta na pewno było dalej niż do twierdzy, z której właśnie wyszli...

- Muszą? Młodyś Dorrinie odrpał tylko niezbyt głosno Roran.
-[i] Problem w tym młodzieńcze, że prawda jest okrutna. Jesteśmy honorowi, uczciwi i posiadamy wszelkie krasnoludzkie cnoty... a potem ci przeklęci i niecni z którymi krzyżują się twoje drogi wykorzystają to wszystko przeciw nam. Jesteśmy w takiej sytuacji i zostaliśmy tak wymanewrowani, że musimy zdać się w pełni na nasze rozumy. Też bym wolał powrócić do miasta i chociażby Mistrza Run zawiadomić o tym co się tutaj stało... lecz wiem też że niepostrzeżenie do twierdzy nie powrócimy. Zatrzymają nas i wezmą na spytki, a jeżeli będziemy mieli pecha akurat trafimy na kogoś od Gervala. Tutaj nawet szlachetne urodzenie Glandira czy moja profesja mogą niewiele pomóc.
- Dorin, wracaj do jasnej cholery wydarł się za odchodzacym krasnoludem kapral -Nie będziesz się tu sam od oddziału odłaczał więc rusz dupe i wracaj, zanim sam sie po ciebie kopsnę. To nie niziołcza impreza gdzie każdy robi co chce. Dorrin był sympatyczny...ale chyba kurwa zapominał że to oddział wojskowy. Nawet w bandzie zbójców nie ma że róbta co chceta do kurwy nędzy.
- Dobra, już dobra... Podniósłszy dolną wargę ponad górną, opuścił zatroskaną twarz ku dołowi zaczął pojękiwać i mamrotać. Co tam mówił, nie dowiedzą się towarzysze Dorrina nigdy.
-Spokojnie, zabijesz sobie troche zielonych to ci będzie lepiej pocieszył go stary kapral.

- A kto by miał nas zatrzymać? - zastanawiał się głośno Thorin. - Musieliby przynajmniej równy nam oddział wysłać, a i to by pewnie nie wystarczyło - rozejrzał się dumnie po towarzyszach wspominając dokonania grupki w mieście. Czas szybko mijał a pamięć o czynach zacierała się, lecz nie u tego który wszystko spisywał, spamiętywał i szeregował. - Nie mówiąc już o tym, że byłoby to co najmniej dziwne i nie mogłoby pozostać niezauważone. Zostaliśmy wysłani na misję i wracamy z niej, jak oddział Cervila. - Tajemnicą wciąż pozostawał mało komu znany fakt, iz oddział ten stracił dowódcę podczas walk w mieście. - Być może przewodnik odłączył się od nas ze strachu, obawiając się o własne życie w niższych tunelach, co jak widać po oddziale Łamaczy Żelaza nie byłoby całkiem bezzasadnym przypuszczeniem... Albo został zdjęty przez ogoniastych, kiedy sam buszował po korytarzach... Czy możni tego świata wtajemniczaliby jakiegoś przewodnika w arkana spisku, czy też zwyczajnie pozwolili mu zginąć wraz z nami? - zadał pytanie retoryczne nie oczekując od nikogo odpowiedzi. Te zresztą mogły być różne, o czym i sam kronikarz dobrze wiedział. Coraz bardziej wątpił, aby ktoś zamierzał wymordować krasnoludów z tego oddziału. Cóż znaczyła bowiem garstka różnorodnych khazaldów. Gdyby pochodzili choć z jednego klanu, gdyby wspólnie wcześniej nabroili, motywem mogła być zemsta. Jedynym spiskiem jakiego się obecnie dopatrywał, było podmienienie ich za szczeniaków których rodzice nie chcieli puścić na wojaczkę. - Wracajmy wypełnić rozkazy, a wszelkimi zmartwieniami, które nam wlezą na łby, zajmiemy się po kolei. Jak to czyniliśmy do tej pory. - stwierdził dalej buchając dym z fajki, korzystając z okazji której nie będzie miał raczej przez najbliższe godziny. Roran pokiwał głową.
- Mówże po krasnoludzku, od tych run bełkoczesz, jak jaki hrabia, albo inny kiep. Nic nie rozumiem- mówił całkiem poważnie Dorrin.
Thorin jedynie wzruszył ramionami pykając dalej fajkę, nie zamierzał się powtarzać.
- Thorinie mozesz zapisać w tych swoich karteluszkach, ze pochodze z Karak Norn...

Ysassa zagladała w tunel, obok niej stali Hargin i Detlef, a pod ścianą siedział Skalli i coś chciał powiedzieć ale opatrunki nie pozwalały mu na to.
- Galebie. Jeśli zalejemy tunele... utoniemy w tej jaskini, prawda? Jest też sprawa południowego fortu, o którym stało w liście do tego najemnika, może tam byśmy ruszyli? - Zastanawiała się khazadzka wojowniczka głośno.
- Nie utoniemy, jeśli żwawo ruszymy na górę. A póxniej zboczem i do twierdzy rzekł (ponownie ) zmęczony tą dyskusją Roran.

- Z zewnątrz droga do twierdzy zamknięta, przez morze orczych pomiotów. Nie mamy szans się przedrzeć przez wszystkie. 200 osobowy oddział Cervila wrócił przepołowiony, w strasznym stanie i bez dowódcy. A było to tydzień temu, gdy orki jeszcze w pełni nie rozpanoszyły się po mieście. - stwierdził Thorin mając nadzieje, że nikt nie wybierze drogi do twierdzy z zewnątrz.
 

Ostatnio edytowane przez vanadu : 14-08-2013 o 08:54.
vanadu jest offline