Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-08-2013, 23:50   #22
Darth
 
Darth's Avatar
 
Reputacja: 1 Darth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłość
- Trochę za blisko. Ale trudno. Innym razem zobaczy się panoramę miasta. Chodźmy.
Gramon ruszył przodem. Przywitał się ze strażnikami i wszyscy razem przeszli przez olbrzymie wrota miasta. Stolica była co najmniej 2 razy większa do Lofar. Olbrzymie miasto. Pełno śnieżno białych budynków i uliczek. Łatwo można się było zgubić.
- Witajcie w stolicy! San Serandinas “Biały Pałac”. - Powiedział oficjalnie Gramon - A teraz za mną na targ.
Nie zwiedzając zbytnio całości przeszli od razu na plac targowy. Duży plac wypełniony był najrozmaitszymi straganami i sprzedawcami. Rycerz podszedł do jakiegoś znajomego jemu mężczyzny.
- Kopę lat. Staruszku. Jak życie.
- Hej Gram. A leci... jak zwykle. Dzieci szaleją starucha marudzi. - Zaśmiał się - Z czym przybywasz?
- Mam trochę rzeczy na sprzedaż. Łuski smoka skalnego i szpony. - Pokazał rozchylając worek.- I co myślisz?
Starzec wziął jedną łuskę i uważnie się jej przyjrzał.
- Lekkie i twarde zarazem. Ile?
- 30 sztuk. 4 szpony.
- Dało by radę i więcej. Są dość duże więc pewno dorosłego złapaliście. Hmm... po 10 od szponu i dajmy na to po 5 od łuski. Co ty na to?
Gramon szybko przekalkulował wynik.
- Do dwustu. - popatrzył na marines pytająco.
- Hej, nie było tak łatwo go zabić - rzucił spokojnie Marine. - Powiedziałbym... 10 od łuski i 15 od szponu - Prawie podwoił cenę, ale miał zamiar tylko rozpocząć targowanie się od wyższej stawki. Spodziewał się uzyskać przynajmniej 7 od łuski i 12 od szponu.
- Panie 10 od łuski to tylko szlachetne i w kiepskim stanie. Więcej niż 6 nie dam. Widzisz te szpony. Skalne smoki mają je zaniedbane. 10 to uczciwa cena. - Gramon dyskretnie wycofał się z linii sporu.
- 7 od łuski i 12 od szponu. I dodatkowo umowa na wyłączność. - uśmiechnął się delikatnie - A przewiduję wiele możliwości handlu w przyszłości. Na początek, planuję zapolować na szlachetnego smoka w przeciągu najbliższych kilku dni. W zamian za lepsze ceny, będę sprzedawać swoje zdobycze u ciebie. Jak to brzmi?
- Od razu widać żeś przybysz. Na szlachetne polować się zachciało. Ale skoro mówisz o wyłączności na trofea. hmm... 7 od łuski, na szlachetnego na razie nie liczę, ale jakieś poroże, albo futro by się zdało. 11 od szponu więcej nie dam.
- A zatem mamy umowę - rzucił w jego kierunku marine - A teraz zadam pytanie, tak z ciekawości. Jak potężne są te smoki szlachetne że wszyscy mnie nimi straszą? W przypadku tego tu - wskazał na resztki ze skalnego smoka - nie zdołałem się nawet zmęczyć.
- Są rzadko spotykane i niezwykle mądre. Podobno można z nimi nawet pogadać. A siła zależy od samego smoka. Szlachetny smok burzy nie dał by ci w ogóle zabawy. Zginął byś nim byś go zobaczył. Z metalicznymi czy krystalicznymi był by dopiero ubaw. Wiesz wędrowcze nic nie jest pewne. Co z tego że powiem “Czerwone są odporne na ogień” jak wyjdzie na to że go ktoś przemalował. Sam rozumiesz. - Wziął worek ze zdobyczą od Gramona. Po chwili przeliczania dał sakwę z 254 złoconymi monetami z innym emitentem.
Smokiem oplecionym wokół miecza.
- Aye. Ale ciągle wiem parę rzeczy o których ty nie wiesz, staruszku. - uśmiechnął się delikatnie - Potrzebuję funduszy, więc zapewne dostarczę ci parę szlachetnych smoków. - zaśmiał się cicho - Ale na razie... zadowolę się tym. - wziął do dłoni sakwę z pieniędzmi. - Dobrze się z tobą robi interesy. Prawdopodobnie zobaczymy się niedługo.
- Z tobą też wędrowcze. Bywaj zdrów.
- Gdzie teraz? - Zapytał Gramon gdy odeszli kawałek od stoiska.
- Mówiłeś coś o magach którzy mogliby pomóc mi w kwestii moich mocy. - rzucił marine - Gdzie można ich znaleźć?
- Avgadro. Największy z mi znanych. Jest... Powinien być na zamku, ale raczej cię nie przyjmie. Jest dość zamkniętą osobą. Z innymi trza by było poszukać. Może ktoś jest w koszarach, albo w świątyni wiedzy. Kto wie.., Jak się wam nie spieszy to zaciągnę języka w śród znajomych.
Kaso wzruszył ramionami.
- Jesteśmy o dwa dni do przodu dzięki moim mocom które oszczędziły nam na podróży. Możemy poświęcić nieco czasu. - zastanowił się przez moment - Poza tym, ciągle potrzebuję jeszcze jednej rekomendacji od członka oddziałów specjalnych. Może znajdziemy go przy okazji.
- Pewnie tak. Powinien tu być co najmniej jeden oddział. Takie zasady. Hmm. Może też być ktoś w karczmie. Wasz wybór gdzie teraz się udamy.
-Koszary są bezpieczniejszym miejscem na szukanie żołnierzy, którzy coś znaczą, a takich chyba szukamy. -Odezwał się milczący dotychczas admirał.
Gramon wzruszył ramionami.
- Trochę tu inna mentalność i specyfika osobista. - rzekł pół żartem pół serio. - a więc koszary?
-Koszary.- Odparł zdecydowanie admirał.
- Dobrze więc. Proszę za mną.- Przeszli kawałek wchodząc na górny dziedziniec. Później skręcili w drogę do zamku, a przed jego bramą w stronę wieży strażniczej. W środku dość obszernego pomieszczenia krzątało się spora liczba żołnierzy. Dało się wyczuć niemałe poruszenie. Gramon dłużej nie czekając zaczepił jednego z rycerzy.

- Gimbei!
- Czołem szefie. - uścisnęli sobie dłonie - Jak odpoczynek?
- Jeszcze trwa. Mam w zapasie 2 dni. Trochę się odpoczęło. Wiesz jak jest. - zaśmiał się przyjaźnie.
- Właśnie mieliśmy po ciebie wysyłać ludzi.
- A co się stało?
- Cofnęli ci urlop. - zaśmiał się młodzieniec - A tak na poważnie. - spojrzał ukosem na marines i skinął głową.
- Spokojnie, oni są ze mną. A teraz powiedz spokojnie co się stało.
- Księżniczka Uri zaginęła... - Gramon złapał się za głową.
- Cholera. Jak i co na to król?
- Spokojnie kazał jej poszukać bez wszczynania paniki. Zaginęła wczoraj. Jechała karocą w stronę karczmy. Prawdo podobnie wraz z obstawą zostali zaatakowani przez smoka.
Gramon chwilę się zastanowił.
- A teraz poproszę te drugie informacje...
- Do zamku wrócił Nightfall i powiedział że podczas ataku... karoca była pusta.
- Jak rozumiem informacja “non audivi”. - potwierdzające skinięcie głową, jako odpowiedź. - Dobrze tyle wystarczy. A teraz to po co tu przybyłem. Członkowie oddziałów specjalnych.
- Charpa ma wolne. Yue jest w świątyni. Juto jak i reszta jest w mieście. Zajrzyj do karczmy. Tam powinna siedzieć Zero z nowym. Nobunaga mu chyba było.
- Dzięki jeszcze tu zajrzę.
Kaso potarł w zastanowieniu brodę.
- Księżniczka... ta do której mieliśmy się zgłosić, nieprawdaż? - uśmiechnął się pod nosem - I po raz kolejny, złośliwość wszechświata zostaje udowodniona. Bo rzeczy po prostu nie mogłyby pójść po naszej myśli. - zawahał się na moment - Chcesz żebyśmy zajęli się tą sprawą?
- To będzie zajmujące. Tak czy inaczej będzie trzeba się tym zająć. Nie ma pośpiechu. - ściszył głos - Pachnie mi to drugim dnem. - znów mówił głośno. - Na razie zajmijmy się własnymi sprawami.
- Drugie dno... mówisz. - wymruczał pod nosem Kuroryu. Podejrzewał że wie o co chodzi, ale postanowił na razie milczeć. - W takim razie przejdźmy się po członkach oddziałów i znajdźmy sobie coś do roboty. Od kogo warto zacząć? - rzucił spokojnie kontradmirał.
- Yue raczej odparła. Nie pogadacie sobie choć to czarodziej. Charpa sam słyszałeś. Możemy poszukać Juto i kogoś od niego lub po prostu zajrzeć do Zero. Tylko ciekawe z kim jest Juto?
- Zero. Wiemy gdzie aktualnie przebywa, więc nie trzeba go będzie szukać. Jeśli niczego nie będzie mieć, zawsze można znaleźć Juto... - wtem marine przypomniał sobie o czymś ważnym - Ale najpierw... potrzebuję szewca. Takiego który będzie w stanie dla mnie przygotować pasujący but do garnituru. Wszystko wszystkim, ale o styl trzeba dbać.
- Znów możemy wrócić na targ - uśmiechnął się - wydaje mi się jednak że odpowiednią odzież dostaniesz tutaj na górnym dziedzińcu. W końcu to teren szlachecki. Jest tutaj taki rodzinny zakład. Ubierają człowieka od stup aż po głowę. Jak mniemam najpierw tam zajrzymy ?
- Z chęcią. Smok kosztował mnie buta; równie dobrze mogę go odkupić za zyski z niego. - rzucił, ruszając za Gramonem.
Wyszli z koszar i wrócili na plac górnego dziedzińca. Można by to nazwać dzielnicą szlachecką. Mieszczanie ubrani byli tu stylowo, głównie w białe szaty. Przeszli jakimiś wąskimi uliczkami trafiając na szyld zakładu krawieckiego “Ariadna”. Oczywiście grupa weszła do środka. Pierwszym pomieszczeniem był hol, poczekalnia i recepcja w jednym. Po odgłosach dochodzących zza ściany wynikało że reszta pomieszczeń była terenem wykonawczym. W recepcji czekała starcza babcia, a w poczekalni młode dziewczę.

Kaso wkroczył do zakładu spokojnie. Widząc oczekującą osobę, usiadł w poczekalni, zakładając na siebie nogi i krzyżujący ręce na piersi. Mógł zaczekać. Z zainteresowaniem obserwował obecnych, ciekaw czy zareagują na jego wygląd.
Dziewczę wyraźnie się uśmiechnęło, w ślad za nią i Gramon. Po chwili zadzwonił dzwonek.
- Nie musi pan czekać - powiedziała z przyjaznym uśmiechem wstając z miejsca. - Ja czekam tylko na odbiór. - Udała do recepcji w której czekały już na nią czarne kowbojki na obcasie z wyszytym wzorem kwiatów. Od razu zdjęła zastępcze pantofelki i przymierzyła zakup. Piękny dziewczęcy uśmiech wskazywał na jej zadowolenie. Przekazała recepcjonistce małą sakiewkę i udała się ku wyjściu.
- Może pan tam podejść i życzę miłego dnia. - Powiedziała wychodząc.
- I wzajemnie. - rzucił z delikatnym uśmiechem Kuroryu. Zbliżył się do recepcji. - Dzień dobry. - rzucił na powitanie - Byłbym zainteresowany kupnem pary butów.
- Dzień dobry chłopcze. - odparł typowy głos babuleńki. - Jakie te buciki będą?
Kuroryu schylił się, zdejmując ze stopy ocalałego buta.
- Takie. - powiedział - Pasujące do garnituru.
- Rozmiar ten sam czy nowa przymiarka ? Grawerunek, wyszycie, skóra? - dopytywała staruszka
- Czarna skóra, bez żadnych dodatków. Ten sam rozmiar. - zastanowił się przez moment - Czy jest w stanie pani zaproponować coś co zdoła przetrwać eksplozję? - normalnie nie byłoby to dla niego problemem, ale brak niewrażliwość będzie mieć zapewne straszliwy wpływ na jego garderobę.
- Stalowe buty strażników, ale też nie zawsze. - odparła ironicznie - Magdaleno!.
Z bocznych drzwi wyszła zawołana kobieta.

- Dzień dobry panom. Co masz dla mnie babciu? - odebrała od staruszki papier z notatkami i cały but.
- Ten pan chce by wytrzymały wybuch.
- Ha ha. Tego jeszcze nie słyszałam. - starała się powstrzymać śmiech. - Wybuch. Ha ha. No dobrze. Spróbujemy. Użyjemy utwardzanej skóry Rathalosa. Jest srebrna więc będziemy musieli ją przebarwić. Babciu podaj panu pantofle. - Przyjrzała się uważnie ocalałemu fragmentowi stroju. - Dobrze wyszyte. Nu nu nu nu. Ten już się na nic nie zda. - Wyciągnęła za pasa drobny nożyk i rozcięła cały but wzdłuż szwów. - No dobrze. To będzie hmm... dzień pracy. Jutro rano powinny być gotowe. Pan usiądzie zaraz kogoś przyślę na przymiarkę. Na czas pracy dostanie pan zastępcze obuwie.
- Dziękuję za zrozumienie. - uśmiechnął się delikatnie - Eksplozje są dość częste w moim zawodzie. - usiadł z powrotem, ponownie zakładając nogę na nogę.
Kobieta znikła za drzwiami, a po chwili wyszła z nich dziewczyna z jakąś taśmą w ręce.

Uważnie zmierzyła całą nogę Marines i wróciła za drzwi. Po chwili wyszła z nową parą butów. Pasowały na nodze idealnie, tylko że były szare o drewnianej podeszwie. Dziewczynka grzecznie się odkłoniła i znikła zamykajac za sobą drzwi od zakładu.
Kaso spojrzał na nie krytycznie.
- Nie mój styl, ale jako przejściowe mogą być. - odwrócił się w stronę staruszki - W takim razie, zgłoszę się jutro po buty. Dziękuję za pani czas. - ukłonił się delikatnie.
- Jutro z samego rana powinny być gotowe. Bywaj. - Odkłoniła się uprzejmie.
- To gdzie teraz? - Zapytał Gramon po wyjściu z budynku.
- Do karczmy, zobaczyć się z Zero. - rzucił spokojnie - Prowadź.
Sprawnie powrócili na plac górnego dziedzińca, a z niego na na dolny dziedziniec. Tuż przy głównym placu znajdowała się karczma “Szemrany Żuczek”.

Wewnątrz znajdowała się olbrzymia sala wypchana po brzegi ludźmi. Stoły były łączone razem, ale nikomu to nie przeszkadzało. Całej zabawnej atmosferze przygrywała muzyka fletów i lutni.
Shujin zaczął rozglądać się po sali.
-No więc, gdzie jest ten Zero?- Zapytał spokojnie.
- Tam siedzi! - powiedział podchodząc miejsca przy którym siedziały 3 osoby.



- Czołem wszystkim! - Powiedział donośnym uradowanym głosem. - Kopę lat. Zero! Charpa! A ty musisz być ten świeżak Nobunaga.
- Ledwo 2 tygodnie Stalowy odparła dziewczyna ubrana na biało. Cieszę się że wróciłeś.
- Miło cie widzieć~nya. - Powiedziała skromnie i dźwięcznie Catia. Mężczyna popatrzył z ukosa skinając głowę z grzeczności.
- To są Kuroryou i Shujin. Moi towarzysze podróży.
Kaso ukłonił się delikatnie.
- Miło mi poznać. - rzucił.
-Możecie mi mówić Daidaiwashi.- Powiedział z uśmiechem admirał.
Dziewczęta ładnie się uśmiechnęły, natomiast mężczyzna zwyczajnie przytaknął.
- Usiądźcie z nami. - Powiedziała ubrana na biało, z kwiecistą opaską na oko. - Jestem Zero , a to Charpa - Wskazała na Catię. - A to, jak dobrze zauważył nasz przyjaciel, jest nowy kadet Nobunaga. A więc staruszku co ci na duszy leży?
- Spokojnie drogie panie. Na razie się napijmy i porozmawiajmy. Moja dusza może poczekać. Rati! - Zawołał kelnerkę. - 3 kule piwa. A dla panów?

- Sake. - rzucił spokojnie Kuroryu - Muszę przyznać, jestem zaskoczony. - rzucił w kierunku Zero - W waszych siłach zbrojnych służy zaskakująco wiele kobiet. I wszystkie urodziwe. - uśmiechnął się delikatnie - Co tłumaczyłoby choć częściowo motywację Gramona do pozostania w nich... - wymruczał pod nosem.
-Dla mnie też piwo. Na razie nic więcej.
- Hai. - Powiedziała kelnerka i oddaliła się po zamówienie. Po chwili wróciął z tacą. Reszta osób przy stole miała już swoje wcześniejsze zamówienia.
- Doprawdy. Ciekawe. - Obie panie uśmiechły się. - Motywację mówisz. A wspominał już jak przegrał ze mną pojedynek? - Zapytała zerkając na staruszka, który próbował ukryć swoje zawstydzenie za kuflem piwa.
- To była dopiero walka~nya. - Skomentowała Catia. - Krótka walka~nyhi. - Dodała z przekąsem, rozbawiając tym samym Gramona.
- Tak muszę przyznać to było krótkie starcie. - Uśmiechnął się. - Ale nie tak krótkie jak twoje walki Charpa.
- Och? - zamruczał kontradmirał - Nie wspominał. - uśmiechnął się delikatnie - Przyznaję, jestem zaintrygowany. Gramon nie jest najpotężniejszym wojownikiem jakiego widziałem, ale nie należy też do najsłabszych. - jego uśmiech nieco się poszerzył i nabrał odrobiny drapieżności - Z chęcią ujrzałbym twoje zdolności w praktyce.
-Właśnie, może mały sparing. Chciałbym porównać swoje zdolności z resztą tego świata.
- Co ty na to młody? - Zwrócił pytanie w kierunku Nobunagi - Powalczymy poza miastem i zrobimy sobie tam ognisko. Ty pewno też chciałbyś się sprawdzić, albo chociaż rozerwać.
- No w sumie. - Uśmiechnął się drapieżnie, a ręka powędrowała w kierunku rękojeści.
- Co ty na to Zero? Przybysz jest BARDZO silny.
- Trochę rozrywki nie zaszkodzi. Tylko poza miastem. - Popatrzyła na Catię.
- Ja mam wolne~nya. Odpoczywam, ale mogę pooglądać~rrr.
- Dobrze. Kuroryou dasz radę nas wszystkich przenieść?
- Nie jednocześnie. - rzucił spokojnie - Muszę wszystko kontrolować, inaczej podróż mogłaby skończyć się dla was obrażeniami. - Uśmiechnął się złośliwie, popijając sake - Poza tym, nie chcemy rozleniwiać najlepszych żołnierzy króla. Stracisz formę jeśli wszędzie cię będę zabierać.
- Hmm. Dobrze dajcie mi chwilkę. Zaraz wrócę. - Wypił na raz cały kufel i wyszedł z karczmy. Catia uśmiechała się pod nosem.
- Cały Gramon. - skomentowała białowłosa.
- Wesoła osoba. Tak jak mówiłaś. - Powiedział Nobunaga. - Nie wygląda jednak jakby wiedział tak wiele jak opowiadałaś.
- Ma dużą wiedzę i doświadczenie. Może coś ci poradzi. Pewnie nie raz spotykał już mistrzów miecza. Zapytaj go jak wróci. A wy panowie. Jak wam podoba się ten świat?
- Ach, niezwykle. - uśmiechnął się Kuroryu. - Żadnych morderczych szaleńców od 72 godzin, żadnej śmierci wśród moich towarzyszy, i żadnej dużej wojny w trakcie. Plus, wszędzie gdzie tylko się obrócę spotykam piękne kobiety. - mrugnął do niej. - W porównaniu z naszym ojczystym światem, ten to wakacje. - powiedział spokojnie i najzupełniej poważnie.
-Sam nie wiem, dopiero przyjechałem.- Powiedział admirał z uśmiechem.
- Cieszy mnie to. Może i wydaje się on nudny ale taki spokój to sama przyjemność. Zdarzają się tu drobne konflikty ale wielkich wojen już raczej nie prowadzimy. Zasługa Króla i innych problemów. - Uśmiechnęła się. - To że trafiasz na piękne kobiety to tylko cecha uroku osobistego i szczęścia. - odparła. - Większość hołoty okupuje teraz północną rubież lub włóczy się po różnych szlakach. - Zwykła kolej rzeczy.
- Ha ha - Zaśmiał się donośnie młodzieniec - Z chęcią bym zobaczył tą całą hołotę o której mówisz. - Popił zamówione wcześniej sake. - Zgodzę się z panem pod względem pięknych kobiet. W moim świecie nie do pomyślenia było by kobiety walczyły, nawet te mniej piękne. Mogły co prawda dowodzić ale nie walczyć. Tu jednak jest inaczej, płeć nie robi różnicy. Liczy się serce. - zamyślił się.
- Czy twoje słowa są podsumowaniem twojego spotkania z tamtą szermierz ? - wojownik się zawstydził - Widzicie panowie. Wystarczy jedna przegrana walka z kobietą, a mężczyzna od razu zmienia zdanie na ich temat. - Powiedziała złośliwie Zero.
Kaso uśmiechnął się delikatnie
- Choć czasami taki wizerunek może szkodzić. - uśmiech znikł na moment z jego twarzy - U nas w świecie istnieje taka właśnie kobieta, choć nie jestem pewny czy w dalszym ciągu kwalifikuje się ona do tego miana. Charlotte Linlin. - wzdrygnął się. - Jej reputacja wynika z olbrzymiej siły... jak również z faktu iż wymusza ona od krajów haracz w słodyczach. I regularnie wymordowuje te które nie są w stanie zapłacić. Och, i ma zły zwyczaj zjadania swoich podwładnych. - Uśmiechnął się ponownie - Nie ma nic złego w przegranej z kobietą. Oznacza to tylko tyle iż byłeś zbyt słaby żeby ją pokonać. A na to jest tylko jedno rozwiązanie. - upił łyk sake - Stać się silniejszym.
- Jest jednak pewna granica tego co może osiągnąć jeden samotny wojownik. - Powiedziała jakby w myśl dokończenia sentencji - Choć wśród mistrzów miecza jest to dość wysoka granica.
- Po żyjemy zobaczymy. - upił łyk sake - Przegrałem raz, przegram i kolejny. Ważne by wciąż dążyć do celu i kroczyć z honorem.
- Ona rozłożyła cię jednym cięciem~nya. - Powiedziała Charpa rujnując doniosły nastrój. - Przybysze są tacy zabawni~nya.
- Kidy ona ostatnio przegrała? - Zapytał z ciekawości młodzieniec.
- Miesiąc temu. Walczyła ze smokiem emm.. Tym z północnej rubieży. Wiesz o kogo chodzi.
- I jak ?
- Może nie do końca przegrała, ale nie mogła wygrać. Była to jej drugi pat od kiedy wstąpiła do oddziałów specjalnych. Za pierwszym razem było podobnie. A jeżeli pytasz o bilans. W takim razie żadnej walki nie przegrała na wszystkie jakie miała. Ponad tysiąc nie licząc. - Szermierz się zawstydził. - Nie przejmuj się to wyjątkowa wojowniczka.
Kuroryu zaśmiał się cicho.
- Przypomina mi Mihawka. - powiedział do siebie - Cholera, spodobałoby mu się tu. Miło wiedzieć że nie tylko nasz świat posiada ludzi o tak potwornej sile.
- Gdzie tam potworna~nya. Mam po prostu talent~nyhihi Ucieszył mnie ten pat. On był o wiele ode mnie silniejszy jednak nie chciał walczyć~nya.
- Smok Północnej Rubieży. Zapamiętam. Może i ja się z nim spotkam.
- Szkoda czasu. Nie jest szermierzem. Poszukaj kogoś w swojej klasie. Tak będzie dla ciebie najlepiej.
- To może ten Mithawk? Dobry był by z niego przeciwnik ?
- Mihawk? Dracule “Taka no Me” Mihawk jest najpotężniejszym szermierzem mojego świata. Widziałem jak pojedynczymi cięciami przecinał góry i okręty z odległości kilkuset metrów. Widziałem również jak zmasakrował armię liczącą pięć tysięcy osób, wychodząc z tego bez zadrapania. - Pokiwał spokojnie głową - Jeśli zdołałbyś zdobyć jego szacunek, byłby z niego bardzo dobry przeciwnik. Jeśli nie, to zapewne nie pożyłbyś dość długo by zrozumieć że nie udało ci się zdobyć jego szacunku. Nie widziałem żeby ktokolwiek zdołał go zranić, a co dopiero pokonać.
Młodzieniec chwilę się zamyślił.
- Nie wiesz może czy jest w tym świecie? Bo jak na razie to tylko 10 Mistrzów miecza zajmuje pozycję najsilniejszych. Ta z którą walczyłem była zdaje się trzecim mistrzem. Poziom o wiele dla mnie za wysoki. Aktualnie poszukuję kogoś z dołu “listy”.
Marine parsknął śmiechem.
- Mihawk nie jest tak dokładnie z dołu listy. Nosi tytuł najsilniejszego szermierza na świecie głównie dlatego że nikt go nie pokonał w pojedynku. Nigdy. Od ponad dwudziestu lat. - zastanowił się przez moment - Z drugiej strony, jest najmniej prawdopodobne że cię zabije. Od paru lat szuka rywala który będzie stanowić dla niego godnego przeciwnika, więc przestał zabijać swoich co lepszych przeciwników. Zaś na temat jego obecności w tym świecie... nie wiem. Na pewno wkroczyłby tu gdyby miał okazję, ale nie wiadomo czy ta okazja mu się trafiła.
- Nie rywalizuje o tytuł mistrza. - Powiedział głos kogoś zza pleców Kuroryou - Stoczył pojedynek z Legendarnym pierwszym mistrzem. Po walce postanowił pozwiedzać ten świat i odpocząć. - Rozmówcą był młodzieniec o biało czarnych włosach, z czarnym mieczem na plecach.

- Może się do nas dosiądziesz - Zwróciła uwagę Zero - Widzę że mógł byś dołączyć się do rozmowy.
- Nie. Dziękuję pani za zaproszenie, ale na mnie już czas.
- Kim jesteś? - Zapytał Nobunaga
- Luven Tanebris. Aktualnie dziewiąty mistrz miecza.
- Walcz ze mną! - Powiedział bez zastanowienia młodzieniec.
- A potrafisz przeciąć cień ? - zagadkowe pytanie - Nie teraz. Nie dziś. Może w przyszłości szermierzu. Podszkol się. Walki o tytuł mistrza polegają na niezwykłych umiejętnościach i stylach. Miłego dnia. - ruszył w kierunku wyjścia.
- Panie Tenebris. - Rzucił do niego Kaso - Jedno pytanie. Kto wygrał? Gdy najlepsi z obu światów spotykają się w pojedynku, jest to dobrym porównaniem tego co czeka nas w przyszłości.
- Po ustaleniu zasad pojedynku... zakończył się on remisem. - zatrzymał się - Tylko kilka osób widziało tą walkę. Nikt jednak nie mówi, która ze stron była silniejsza. Sam znam to jedynie z opowieści innego mistrza. Wiem jednak, że to był pojedynek serc. Najwięksi z największych. Honor i szacunek. - Znów ruszył, tym razem znikając za drzwiami.
- Luven Tenebris. - powiedział do siebie Nobunaga - Zapamiętam.
- Pojedynek pierwszego mistrza. Zaskakujące i na pewno wielkie widowisko. - powiedziała Zero - Wiadomo już kto jest tym pierwszym mistrzem ?
- To wie tylko bieżący mistrz. Zwany drugim. - młodzieniec pokręcił przecząco głową. - Panie Kuroryou. To był ktoś z waszego świata ? Ten młodzieniec?
- Nie jestem pewien. - rzucił spokojnie marine - Jeśli jest z naszego świata, to był raczej nieznany, nigdy o nim bowiem nie słyszałem. Jest możliwe że po prostu nigdy nie zrobił niczego wartego uwagi, trenując i nie interesując się światem zewnętrznym. - wzruszył ramionami - Jestem bardziej zaskoczony tym co powiedział. Remis. Dracule Mihawk zremisował. Pierwszy mistrz, kimkolwiek jest, zasługuje na najwyższy szacunek z racji swoich zdolności.
- Zdawał się zwracać szczególną uwagę na palto twojego kolegi ~nya. - powiedział siedząca w ciszy Charpa
- Dracule Mithawk. Z tą osobą też będę musiał się spotkać. Ehhh. Ten świat jest niezwykle interesujący i zajmujący. A właśnie do dokąd poleciał ten staruszek?
- Do naszego przyjaciela. Tylko on jest w stanie się z nim dogadać.
- Raczej męczy go prośbami aż ten ulegnie ~nya.
- … - Kuroryu przez moment milczał bardzo wymownie. Jeśli to co mówili było prawdą, najprawdopodobniej był to pirat. Możliwe że on również powinien z powrotem założyć swój płaszcz... - O jakim przyjacielu mówimy, jeśli można spytać?
- Yue. Milczący mag. Wyjątkowa osoba, choć dość ciężko do niego trafić. W sensie znaleźć z nim wspólne fale. Chyba jedynie 3 osoby to potrafią. Król i księżniczka z racji stanu i szacunku, oraz Gramon z racji charakteru. O wilku mowa.
Do karczmy wrócił rycerz. Na ponowne powitanie wypił jednym tchem drugi, czekający na niego, kufel piwa.
- Ach. Miód na moje spragnione gardło. - dosiadł się do grupy. - Sprawa załatwiona. Nie ma jednak pośpiechu. Możemy jeszcze chwilę porozmawiać, a ja odsapnę.
- Mówiłem. Za dużo przenoszenia się z miejsca na miejsce, a za mało maszerowania. - uśmiechnął się delikatnie. - Wiecie, tak mnie ciekawi jedna rzecz. - pogładził brodę w zastanowieniu - Kogo uznalibyście za najpotężniejszą osobę tego świata?
- Z tego świata czy w tym świecie? - dopytała Zero.
- Oba. - rzucił spokojnie - Trzeba patrzeć jak najwyżej. Chcę wiedzieć kto może być najpotężniejszy z tych kogo przyjdzie mi spotkać.
- Nobunaga. - zaczeła zero.
- Pierwsza trójka mistrzów miecza. Choć ci którzy kwalifikują się do dziesiątki nie są wcale słabi. No i może ten Mithawk.
- Charpa
- Smok z północy~nya.
Gramon chwilę się zastanowił.
- Roku Druuu ?
- Nhym a dokładniej Roku D. Ryou. Dobrze zapamiętałam~nya.
- Gramon - ciągnęła dalej Zero
- Ja to bym pomyślał o każdym z krajów. Na pewno Charpa, może i Yue, władca pustyni, któryś z nordów kraju lodu. O przystani za wiele nie wiem, tak samo jak pod barierą. W kraju gór też by się ktoś znalazł. A twoja opinia Zero?
- Od naszego świata zaczynając. Avgadro jako najsilniejszy mag. Wojowników mamy wielu, ale ciężko stwierdzić który jest najsilniejszy. Z pewnością Charpa była by w czołówce. Na północy zgodzę się z Gramonem, władca kraju wiatru lub któryś z jego sługusów. O kraju gór, przystani i klifie nie wypowiem się. Kraj lodu to bezspornie najsilniejsi wojownicy. No i oczywiście mistrzowie miecza. - upiła łyk trunku z swojego kufla. - Jeszcze jest las moi drodzy. Garet - leśny łowca, lub ktoś podobny z tamtych stron. Żartobliwie można dodać jeszcze księżniczkę Uri.
- A teraz przybysze. - powiedział gramon. - Coś się zmieniło ?
- Nic. Wielką trójką są z pewnością: Smok, Wulkan i ten nieznany. Nie mniej jednak jeszcze są oni.
- Uverworld~nya.
- Tak. Uverworld. Można ich nazwać najsilniejszą grupą przybyszów. Szczęśliwie jednak nie podejmują aktualnie żadnych działań.
- D. Ha! - rzucił Kuroryu - Ten na pewno pochodzi z naszego świata. - upił łyk sake - Kim są Uverworld? Wiele się o nich słyszy, a mimo to nie wydają się za wiele robić. Jak zdołali zyskać taką reputację?
- Słyszałeś o bramie Lofar? O Bramie Piekła, lub kto woli Czarnej bramie?
- Słyszałem. To brama która podobno odpowiedzialna jest za sprowadzanie przybyszy do tego świata. Wiele więcej nie wiem.
- Uverworld ją stworzył zyskując tym samym rozgłos za wprowadzenie chaosu. Jedna z bram Lofar został zniszczona przez ich członka. To nie było silne uderzenie, zwykłe puknięcie a mur rozleciał się jakby to były zwykłe dziecięce klocki. Choć tak na prawdę wiele nie osiągnęli to zadomowili się w tym świecie. Podobno ich wywiad ma zasięg całego kontynentu, a przy najmniej wszystkich krajów.
- Słyszałem kiedyś opowieść od pewnego bajarza o osobie która podszywała się pod nich. Udawał ich członka by siać terror. Bajka kończy się dobrze. Trup uzurpatora zawisł na drzewie, wraz z informacją że był oszustem. Kto jak i gdzie go wykończył nie wiadomo. Jedynie tyle że informacje podpisał uverworld. - opowiedział Gramon.
- Chwilowo na coś czekają. Może zbierają siły albo co.
- Tego raczej na razie nie przyjdzie się nam dowiedzieć
- Myśleliście może o założeniu kontr organizacji? Kogoś kto byłby w stanie się im przeciwstawić jeśli kiedykolwiek obrócili się oni przeciwko wam?
- Król nic takiego widocznie nie planuje. Wystawił tylko oficjalnie listy gończe za prośbą pozostałych królów. Choć w sumei mało kto byłby w stanie się im przeciwstawić.
- To nie do końca prawda. - Powiedział Gramon - Po pierwsze nie wiemy kim są członkowie Uverworldu, z jednym wyjątkiem. Po drugie wiemy że Smok i Wulkan nie są członkami tej organizacji. Jednak nie pracują dla nas, ale gdyby udało się ich napuścić na wspólnego wroga... - Upił łuk piwa.
- Jednak pozostaje sprawa dezinformacji. - podsumowała Zero - O nich też za wiele nie wiemy.
- Wygląda na to że faktycznie potrzebuję odzyskać pełnię swojej mocy. - rzucił jak gdyby do siebie Kaso, po czym dopił sake - Wtedy prawdopodobnie mógłbym zdjąć dużą cześć Uverworldu sam. - zaśmiał się cicho - Interesujące. Wygląda na to że nawet w tym świecie znajdą się osoby zdolne mnie pokonać. I dobrze.
- No dobrze. Myśmy pogadali, posiedzieli to trza się teraz rozruszać. - Gramon wyciągnął swój runiczny sztylet i wbił go w stół - Zapraszam na pokład. - dopił piwo i dotknął sztyletu. - No dalej wy też. - W ślad za nim sztyletu dotknęła Zero, później Charpa. - Jak się pobawimy to będę miał tą sprawę od serca. - mrugnął do białowłosej.
Kuroryu również dotknął sztyletu, bez słowa. Tak samo jak Nobunaga i Daidaiwashi.
- Runic Art Transfer!
Po wypowiedzeniu tych słów wszyscy, którzy trzymali sztylet zniknęli z baru. Pojawili się spory kawałek na zachód od miasta. Spora przestrzeń, łąki, szlak i las. Nad i za lasem widać było fragment czegoś w kształcie olbrzymiej lekko przezroczystej kopuły.
- Drogie panie, panowie jesteśmy na miejscu. Zachodni szlak prowadzący do przystani. - Wszyscy puścili sztylet który zastał schowany do pochwy na nodze. - Tutaj możemy w spokoju powalczyć.
Kuroryu otrząsnął się delikatnie, i uśmiechnął.
- A zatem, kto chce zacząć? Jestem otwarty na propozycje. - rzucił spokojnie.
- Silny jest? - zapytała Gramona Zero
- Bardzo. Możliwe że przegrasz. Choć może młodemu damy powalczyć? Nobunaga umiesz może odbić światło?- Chłopak chwilę się zamyślił.
- Jeżeli trafiło by na miecz może bym je skierował gdzie indziej, ale raczej czegoś takiego jak rozcięcie światła nie potrafię.
- No dobra. Twój wybór Kuroryou. Droga dama czy młodzieniec?
- Panią należy się pierwszeństwo. - rzucił do Gramona i uśmiechnął się delikatnie - Poza tym, sądzę, z tego co słyszałem, że Daidaiwashi-san będzie lepszym przeciwnikiem dla Nobunagi.
- Jak nie młodzik to sam się z nim zmierzę. Zero panie przodem. A my. - Usiadł na trawie i kazał pozostałym być w jego pobliżu. Wbił runiczny sztylet w ziemię. - Runic art Zone! - Siedzących otoczyła przezroczysta bariera. - Możecie zaczynać.
- Zanim zaczniemy, chciałbym ustalić jedną rzecz. Jak bardzo mamy się wstrzymywać? - zapytał Zero spokojnie - Jeśli będę walczyć jak walczyłbym z normalnym przeciwnikiem, zapewne spowodowałbym u ciebie trwałe okaleczenie. Albo śmierć.
- Jeżeli jesteś tak silny jak mówisz to ja się nie muszę wstrzymywać. A ty hmm. Zrób co uznasz za stosowne. Chyba że wybierzemy jakieś inne warunki zwycięstwa. Np. wyjście z okręgu, pierwsze trafienie czy coś podobnego.
 
__________________
Najczęstszy ludzki błąd - nie przewidzieć burzy w piękny czas.
Niccolo Machiavelli

Ostatnio edytowane przez Darth : 15-08-2013 o 15:38.
Darth jest offline