Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-08-2013, 23:52   #23
Darth
 
Darth's Avatar
 
Reputacja: 1 Darth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłośćDarth ma wspaniałą przyszłość
- Nah. Preferuję proste warunki zwycięstwa. Osoba która podda się jako pierwsza, bądź straci przytomność przegrywa. Jak to brzmi dla ciebie? - zapytał marine.
- Prosto. Choć wolała bym tylko poddanie się. No dobrze możemy zaczynać. - Wyciągnęła swój miecz i zacisnęła stalową rękawicę na lewej ręce.
- A zatem zaczynajmy. - Rzucił Kaso... i zniknął by po mniej niż ułamku sekundy wyprowadzić potężne kopnięcie z prędkością światła prosto w brzuch kobiety.
- Delikatny jesteś! - Odparła z sarkazmem lądując parę metrów dalej. Musiała jednak ukucnąć na jedno kolano. - Takie napięcie mięśni, o tak wczesnej porze. Aua. - Machnęła ostrzem przed sobą, tak że w stronę Kasou poleciał powietrzny strumień. Na wysokości brzucha.
- Oy, oy. To była tylko próba. - Uśmiechnął się delikatnie, teleportując się kilka metrów w bok, usuwając się z drogi fali. - Jesteś silnym przeciwnikiem. Brakiem szacunku byłoby zbytnie wstrzymywanie się. - Wystawił palec i wystrzelił z niego laser, celując precyzyjnie w ramię, tak by ominąć wszystkie ważniejsze organy, oraz kości. Wolał nie dawać swojej przeciwniczce żadnych ran które byłyby trudne do wyleczenia.
Wojowniczka nie wstawiając wyprostowała lewą rękę w kierunku skierowanego w nią palca. Rozprostowaniem dłoni, dokładnie w tym samym momencie co wystrzał lasera, posłała w kierunku przeciwnika szybki impuls. Rozpraszając laser i odrzucając Kuroryou na kilka metrów w tył. Sama jednak odskoczyła do tyłu. - Istny dżentelmen.
- Zawsze. - rzucił uśmiech w jej kierunku. Teleportując się w czasie lotu w tył, stał już na nogach. - Ama no Murakomo. - rzucił składając dłonie i rozkładając je, ujawniając potężny miecz z czarnego światła. Teleportował się tuż przy niej, wyprowadzając potężny cios znad głowy. - Poza tym, inaczej mógłbym cię znudzić, a gdzie w tym zabawa? - powiedział do niej z góry.
Cięcie zostało zablokowane jej mieczem. Płynnie wyszła z zwarcia posyłając w piruecie tnący strumień. Rozcinając jedynie fragment marynarki. Przystanęła w bezpiecznej odległości zaciskając stalową pięść i stawiając ostrze w wygodnej pozycji.
- Zabawa. Tak. Nie jestem jednak amatorką walk. Jednak dla sportu, zdrowia i kondycji lubię je.
- Och, zgadzam się. To trening, nie staramy się zabić siebie nawzajem. - Uśmiechnął się delikatnie - Ale mimo wszystko nie mogę po prostu pozwolić ci wygrać. Wtedy niczego byśmy nie wynieśli z tej konfrontacji. - Zauważył rozciętą marynarkę i westchnął. Wyglądało na to że poniesie jeszcze więcej kosztów. Rzucił okiem w kierunku swojej przeciwniczki. Teleportował się tuż za jej plecami i przeprowadził delikatne i precyzyjne, niemożliwe do zauważenia z powodu szybkości cięcie, przecinając ubranie swojej przeciwniczki, ale nawet nie dotykając skóry. Po ataku teleportował się parę kroków do tyłu, i przyjął pozycję do bloku, gotów uciec z drogi nadchodzącego ataku z pomocą teleportacji w każdej chwili.
- Teraz jesteśmy kwita. - rzucił do niej z uśmiechem.
Białowłosa nie ruszyła się. Uważnie obserwowała gdzie i jak oddala się przeciwnik. Czekała. Po chwili znów wypuściła lecące cięcie i powróciła do wybranej pozycji.
- Nie liczę że wygram. Skoro staruszek mówi że przegram to pewnie tak będzie, ale nie zamierzam tak łatwo odpuścić.
- I tak trzymać! - rzucił do niej Kuroryu, teleportując się pionowo w górę, unikając jej ataku. - Doceniam każdego przeciwnika który staje naprzeciwko mnie z taką ambicją. - z jego nogi wystrzelił laser, uderzając kilka metrów w bok od białowłosej i powodując potężną eksplozję. Kaso miał zamiar użyć jej by wytrącić kobietę z równowagi.
Obłok eksplozji zakrył miejsce w którym była wojowniczka. Gdy opadł wojowniczka stała w nie zmienionej pozycji i najwidoczniej wybuch jej nie dotknął. Stała i czekała.
- No, no, no. Jestem pod wrażeniem. Ale... - następne słowa wypowiedział już za jej plecami - zastanawiam się jak długo zdołasz blokować moje ataki. - Gdy tylko się odwróciła wyprowadził następne kopnięcie z prędkością światła w jej brzuch, tym razem jednak wzmacniając je haki.
Niespodzianka dziewczyna wypuściła broń w momencie w którym wojownik zniknął. Gdy tylko pojawił się za jej plecami wykonując kopnięcie była gotowa. Chwyciła go za nogę unosząc się na niej. Sparowała tym samym cześć siły. Następnie wyprowadziła impulsowe uderzenie prosto w jego twarz. W po uderzeniu puściła nogę by nie odlecieć razem z nim i znów chwyciła za miecz.
- Na odległość raczej sobie z tobą nie poradzę. - uśmiechnęła się.
- Ciągle przyzwyczajam się do bycia uderzanym tak często. - rzucił do niej Kuroryou również się uśmiechając - To był naprawdę dobry ruch. Ciekaw jestem... - ponownie teleportował się za jej plecy - czy zdołasz ją powtórzyć. - gdy tylko dziewczyna odwróciła się by ponownie sparować kopnięcie, zamiast niego ujrzała dwa palce na wysokości jej twarzy, z których wypłynęło oślepiające światło. Ułamek sekundy później poczuła ostrze miecza na swojej tętnicy szyjnej.
- Poddaj się. - usłyszała spokojny głos Kaso.
Z jej dłoni wyleciał miecz. Stała prosto nie wykonując żadnych zbędnych ruchów. Lekko otworzyła usta nabierając powietrza. I... potężny ryk wydobył się z jej ust. Ryk bestii. Smoka ? Miecz w jednej chwili uległ rozproszeniu hałas był tak duży że gdyby Kasou nie użył Busoshoku , bębenki w jego uszach mogły by pęknąć. Mimowolną jednak reagcją na hałas było przyłożenie rąk do głowy. Mimo iż nie było to potrzebne. Chwilę później widział jej dłonie przyłożone do jego dłoni na głowie i jej czoło na swojej twarzy. Poczuł pulsujący ból w okolicy nosa.
- Tak na dziś już wystarczy. I tak już dużo pokazałam. - odparła z zadowoleniem chowając miecz do pochwy. - To było dobre starcie. Jestem uradowana. Jednak tak jak mówił staruszek. Nie była bym w stanie wygrać.
- Wzajemnie. - rzucił z uśmiechem Kuroryu. - Muszę przyznać, zaimponowałaś mi. Widać z urodą idzie w parze siła. - westchnął - A ja ciągle nie jestem dość dobry. Powinienem być w stanie sparować ten twój ostatni cios.
Zabawny uśmiech namalował się na jej twarzy.
- Jeżeli nie zakrył byś uszu może by ci się udało. Choć to co zrobiłam miało właśnie to na celu. Teraz możemy przekazać pałeczkę towarzyszom.
- Właśnie o to chodzi. Nie było potrzeby bym zakrywał uszy. - uśmiechnął się do niej - Dawno nie widziałem walki Shujina. To powinno być interesujące. - zawahał się na moment - Powiedz mi proszę, Zero, jak dobry jest według ciebie Nobunaga? - zapytał, wyraźnie będąc czymś zmartwiony.
- Ma on jakieś drobne doświadczenie, ale... nie wydaje się być niezwykle silnym. A jak walczy twój przyjaciel ?
- Jego zdolności dają mu kompletną kontrolę nad grawitacją. Nauczył się to wykorzystywać w bardzo kreatywny sposób. - zawahał się ponownie - Odpowiedz mi szczerze na to pytanie. Uważasz mnie za potężnego przeciwnika?
- Bardzo silnego, ale... potęga to coś więcej. Coś co da się odczuć po samym spojrzeniu na przeciwnika. - Przeczesała włosy i poprawiła opaskę na oku. - Przynajmniej tak uważam.
- Zgadzam się z tą oceną. - kiwnął głową - Masz rację. Ja posiadam u nas, w naszym rodzimym świecie, rangę kontradmirała w naszym systemie wojskowym. Rangi te przyznawane są na podstawie siły i doświadczenia danej osoby. Moja ranga jest czwarta na dziewiętnaście. A w moim świecie byłem potężniejszy niż jestem tutaj. Shujin-san dzierży rangę Admirała. Jest ona druga na dziewiętnaście. I najwyraźniej nie stracił nic ze swej potęgi. - spojrzał na nią poważnie - Ten człowiek mógłby zabić nas wszystkich gdyby chciał. Ja z całą pewnością nie zdołałbym go pokonać. Wiesz do czego dążę, prawda?
- Nie wydaje się jednak potężny. - Popatrzyła na drugiego marines - Może i jest silniejszy od ciebie ale to wciąż nie potęga. Może wynika to przez jego charakter, a może... - Chwila ciszy. - Nobunaga na pewno sobie nie poradzi. Chodzi nam jednak o to by walczył i zdobywał doświadczenie, oraz pokazał na ile go stać.
- Bardziej chodzi mo o to że zapewne nie będzie w stanie wstać po tej walce. - zaśmiał się cicho Kaso - Postaram się przekonać Admirała by nie wykończył chłopaka jednym ciosem. - westchnął pod nosem - Wiem co masz na myśli mówiąc o potędze. Twoje słowa przypomniały mi o Trzech Admirałach. Sądzę że to o nich można powiedzieć iż są prawdziwie potężni.
- Potęga. - Powiedziała do siebie zaciskając stalową pieść przed swoja twarzą. - To nie tylko dar, to także klątwa. Im jest się silniejszym tym więcej traci się szczęścia. Chyba że... - Uśmiechnęła się - ... jest się zabawną osobą. Ten cały Smok. Roku to przybysz z waszego świata ?
- D. Imię złożone z jednej litery. Pochodzą z naszego świata. - uśmiech.
- W takim razie Garu D. Szakal też był by od was? - zapytała dla pewności. W umyśle Kasou zaczęło kołatać się znajome imię. Był pewny to był Marines.
- Hmm... A może Monkey D. Garp? - zapytał. Wyglądało to na zbieg okoliczności, ale mogło być prawdą.
- Nie słyszałam ale ma D. Z pewnością ten Szakal też będzie od was. Ty jednak nie masz D.?
- D. jest... specjalne. Mało wiadomo o ludziach którzy je posiadają. Trudno również wskazać w stosunku do nich jakiś wzór. - westchnął - Wielu z nich było również straszliwymi przestępcami. Marines, w tym ja, nauczyli się być niezwykle ostrożnymi w stosunku do nosicieli tego inicjału. - rzucił, spokojnie.
- Rozumiem. Dobrze może usiądziemy obok reszty i damy wolną drogę twojemu przyjacielowi i temu młodzikowi?
- Czemu nie. Poza tym, daje mi to okazję do spędzenia nieco czasu w twoim towarzystwie, nieprawdaż? - zaśmiał się cicho - Swoją drogą, co możesz mi powiedzieć o tym Szakalu? Wydaje mi się że znam to imię, ale nie mogę go dokładnie umieścić w pamięci. - rzucił do niej, powoli wracając do miejsca w którym siedział Gramon.
- Niewiele. Spotkałam go przypadkiem, podczas zwiadu. Dziwna osoba, ale sympatyczna. Jest strzelcem. Tak określamy osoby posługujące się bronią dystansową. Nosi czapkę z... szopa. - Zrobiła dziwną minę, patrząc na strój Kasou. - Jest cały zarośnięty. Jak wyszedł z krzaków to jeden z moich podkomendnych zaczął uciekać krzycząc “niedźwiedź”. - Zaśmiała się.
- Hmm. - uśmiechnął się delikatnie - Możliwe że wiem o kogo ci chodzi. Był taki kapitan u nas, w marines. - Zastanowił się przez moment - Dziwne, pamiętam że zniknął ponad dwadzieścia lat temu. Może wylądował tutaj? - uśmiechnął się w jej kierunku - Brzmi jak D. Garp-san jest bohaterem dla naszych szeregów... co zapewne umożliwia mu jego zachowanie. Pamiętam że raz zasnął w połowie bitwy, starając się pobić wrogiego dowódcę w konkursie jedzenia ciasteczek dla psów... - uśmiechnął się kierunku wspomnienia.
Znów się zaśmiała.
- Zabawne. Mało miałam ostatnio okazji posłuchać takich opowiastek. Przydał by mi się odpoczynek. Może jak Gramon zaciągnę się pod przystań jako straż graniczna. Siedział staruszek w lesie przez cały miesiąc. Jak wrócił pozwolono mu na tydzień odpoczynku.
- Wiem co masz na myśli. - westchnął - Tak właściwie to nie miałem chwili wolnej od przeszło dwudziestu lat. Na zmianę trenowałem i walczyłem. - potarł w zastanowieniu brodę - Mnie też przydałoby się nieco odpoczynku...
- W tym miejscu masz ku temu dobrą okazję. Mało jest problemów które trzeba wykonywać siłowo. Tak z ciekawości co byś zrobił gdybyś spotkał tutaj swojego wroga. Powiedzmy nie jakiegoś zagorzałego? - Usiedli na trawie obok Gramona. - Wasza kolej powiedziała.
- Wiesz... - powiedział cicho - nie zastanawiałem się nad tym. Są tacy którzy nie zasługują na przebaczenie. - rzucił twardo Kaso - Takich zabiję bez litości gdy tylko ich spotkam. Z drugiej strony. - westchnął - W moim świecie obowiązują proste zasady. Jeśli pirata się nie zabije albo nie wsadzi do więzienia, w końcu zacznie stanowić problem dla świata. - popatrzył w dal - Tutaj nie ma takiego zagrożenia. Przynajmniej na razie. Powiedziałbym... - zawahał się przez moment - jak długo nie szkodzi niewinnym, ani moim towarzyszom, nie mam nic przeciwko niemu. Przynajmniej w tym świecie.
- W takim razie jeżeli nie spotkasz nadgorliwca. Masz wolne. - uśmiechnęła się. - Co ty na to Gramon?
- A o co pytasz?
- O piratów.
- Napił bym się z nimi, ale wydaje się ze wszyscy są aktualnie w przystani. No chyba że któryś z przybyszów.
- Tobie tylko alkohol w głowie.
- Nie tylko... - oburzył się staruszek - Jeszcze kobitki - uśmiechnął się.
- Chyba brak ci ostrego rznięcia. - na te słowa Charpa zachłynęsła się powietrzem i dostała napadu kaszlu. Choć dźwięki jakie wydawała brzmiały jak słodkie pomiaukiwanie. - No już spokojnie dziecinko. - przejechała dłonią po jej włosach zjeżdżając po plecach aż do tali.
- Biorąc pod uwagę jak patrzy na każdą przechodzącą kobietę, wcale bym się nie zdziwił. - powiedział cicho pod nosem Kaso - Może coś do picia, na przeczyszczenie gardła? - rzucił niewinnie w kierunku Charpy - Słyszałem że takie ataki kaszlu są niezdrowe. - uśmiechnął się pod nosem.
- Nyee Już mi lepiej~nya.
- Nie prawda. - Powiedziała Zero łapiąc ją do tyłu i wtulając się w nią jak w małe dziecko. Charpa wydawała z siebie słodkie odgłosy.
- Pozwólmy gołąbeczką się poprzytulać. - Powiedział staruszek. - To takie miłe dla oka. Takie spokojne chwile to właśnie to co lubię. Niedługo będę musiał wrócić do służby. - Powiedział ciszej do Kuroryou by nie przeszkadzać dziewczynom - Dalej będziecie podróżować już sami. Choć podróżować to raczej złe słowo. - uśmiechnął się.
- Mogę w dalszym ciągu liczyć na ciebie w kwestii rekomendacji, prawda? - rzucił równie cicho Kuroryu - Swoją drogą, po powrocie możesz przedstawić mnie Yue. Przydałaby mi się opinia maga na temat tego co się dzieje z moimi zdolnościami. - zaśmiał sie krótko - Poza tym, kto wie? Może zdarzy się nam jeszcze ze sobą pracować. - rzucił spokojnie.
- O Yue się nie martw kolejny transfer właśnie do niego nas przeniesie. to w sumie dzięki niemu tak szybko tu się znaleźliśmy. Jak już wspominałem może on spojrzeć na twoje zdolności jednak raczej nic ci nie poradzi. A co do rekomendacji pewnie dostaniesz ją od Zero. Jeżeli jednak nie chcesz nic dostać za darmo możemy poszukać jeszcze Juto. Choć i tak nic nie załatwimy bo...
- Hmm? - zapytał, zaskoczony nagłą pauzą.
- Królewna Uri. - te dwa słowa i wszystko stało się jasne.
- Ach. Ona. - westchnął delikatnie - Może faktycznie trzeba by ją znaleźć. Plus, nieco pozytywnej reputacji nie może nam zaszkodzić. - zastanawiał się na głos.
- Racja. Ostateczną decyzję podejmuje właśnie ona. Chwilowo bym sobie jej osoba nie zawracał głowy. Lepiej przyjrzeć się ogółu sytuacji. To jest bardzo mądre dziewczę. Nawet powiedział bym, zbyt mądre. Posłuchaj pewnej bajki. - zaczął - Dawno, dawno temu żyła sobie księżniczka. Była bardzo młoda. Ja wiem 10 lat. Czarne włosy, wielkie oczy, piękny uśmiech wypisz wymaluj, księżniczka. Zły król postanowił pozbyć się pretendentów do swej korony, więc nasłał na dzieci swoich rywali zabójców. Jeden, bardzo niebezpieczny włamał się właśnie do tej księżniczki. Dziewczę nie zdawało sobie sprawy z niebezpieczeństwa, a gdy zobaczyło nieznajomego w swoim pokoju pomyślało że przyszedł się on z nią pobawić. Tak więc o to się zapytała. Głupi bachor, głupia bajka. - dodał pod nosem do siebie. - Jak wiadomo zabójca nie zaprzeczył. Chwilę później do pokoju dziecięcia wpadli strażnicy. Raz dwa poradzili sobie z agresorem. Jednak tuż przed jego neutralizacją na scenę znów weszła księżniczka. Znów się zapytała o zabawę i znów otrzymała potwierdzenie. Zaparła się i zabroniła strażnikom robić cokolwiek, powiedziała że to jej towarzysz zabaw. Nikt jej tego z głowy nie wybił. Oj pas by się wtedy przydał. Ułaskawiła ona zabójcę i zabrała do innego pokoju. Gdy z niego wyszła, po paru chwilach, nie było już przy niej zabójcy. Zgadnij kto przy niej był?
- Zgaduję że przyszły morderca złego króla. Albo nowy obrońca księżniczki. - uśmiechnął się delikatnie pod nosem. To zrobiłby on w tej sytuacji.
- Osobisty strażnik księżniczki. - Zaśmiał się staruszek - Mówiłem że głupia bajka. Jeżeli wierzyć tej opowieści to księżniczka ma dar przekonywania i jest przebiegła. Mówię jeśli wierzyć bo owego osobistego strażnika na oczy nie widziałem. Bo niby skąd.
Shujin ponownie obudził się z lekkiej drzemki, przespał wszystko co działo się odkąd Kuroryu skończył walkę.
-To co? Będziemy tak stać, czy wreszcie będę mógł przetestować wasze zdolności. Może i jestem stary, ale na pewno nie jestem słaby.- Powiedział śmiejąc się głośno.
- Wstawaj staruszku. Nasza kolej - Powiedział Nobunaga. - Tylko nie przesadź.
Shujin wstał i zaczął się rozciągać.
-Po prostu nie daj się zabić. Po tym poznaje się wojownika, musi przeżyć, żeby walczyć dalej. To co, zaczynany?
- Tak! - Młodzieniec wyciągnął se czerwone ostrze z pochwy przy pasie i ustawił się w pozycji kendo.
-Dobrze.- Powiedział głośno marine stając z założonymi rękami. - HAJIME!- Krzyknął japońską komendę.
W tym momencie gigantyczna siła uderzyła od boków w młodzieńca, zupełnie jakby admirał chciał go zgnieść.
Chłopak odczuł lekkie chrzęszczenie kości. Odruchowo machnął ostrzem w kierunku siły i o dziwo rozciął ją. Stanął w rozkroku powoli oddychając.
- Cholera! A miała to być walka. - wbił miecz w ziemię i poklepał się po twarzy - Yoshi! - Chwycił miecz i w kilku skokach znalazł się przy przeciwniku. Zamiarem ucięcia mu głowy.
Daidaiwashi był użytkownikiem Haki, wiedział dokładnie gdzie jest jego przeciwnik, oraz co zamierza on zrobić. Admirał zrobił błyskawiczny unik pojawiając się za Nobunagą. Jego ręką pokryła się czernią.
-Kōka- Jego pieść spadła z góry na głowę przeciwnika, był to podwójnie wzmocniony cios, grawitacją, oraz haki.
Młodzieniec wykonał szybki zryw i przewrót przejeżdżając mieczem po wzmocnionej ręce. Posypały się iskry. Nie pozostawił jednak żadnego śladu, ale uniknął ciosu. Gdy choć trochę wylądował kilka szybkich zrywów i znów był przy przeciwniku. Cięcie prawo-skośne dolne w klatkę piersiową.
Admirał uśmiechnął się tylko. Błyskawicznie wzmocnił swoją klatkę piersiową Haki, a jednocześnie stworzył olbrzymią siłę grawitacyjną mającą odepchnąć przeciwnika.
Cięcie zatrzymało się tuż klatką piersiową. Zabrakło w nim siły by przeciw działać oporowi. Po chwili szermierz leciał do tyłu. Gdy był już przy nim użył miecza by wyhamować i ustawić się w dogodnej pozycji. Tym razem czekał.
-Po prostu się poddaj chłopcze! Brakuje ci przekonania. Musisz chcieć mnie zabić, inaczej nie masz szans z moim Haki.- Powiedział spokojnie admirał jednocześnie uwalniając swoje haki.- Haoshoku!
Szermierz z wielkim trudem wstał i powoli z uporem dążył do przeciwnika. Na metr przed nim padł odurzony. Walka dobiegła końca.
Admirał popatrzył na Nobunagę.
-Nie martwcie się. Nic mu nie jest, został tylko ogłuszony. Muszę z nim porozmawiać, gdy się ocknie chłopak ma potencjał.- Powiedział Shujin z uśmiechem
Gramon zabił brawo.
- Dużo się nie zmęczyłeś. Faktycznie co nieco umie młodzik, ale to jeszcze za mało. - Wstał i podszedł do chłopaka. Podniósł go i przerzucił przez ramie.- To co wracamy?
-To chyba dobry pomysł. Powinniśmy się wreszcie zabrać do pracy.
Staruszek wyciągnął z pochwy runiczny sztylet i tak jak poprzednio kazał wszystkim go dotknąć. Sam zajął się ręką zdrętwiałego chłopaka.
- Runic Art Transfer! - Po tych słowach wszyscy znaleźli się w wielkiej okrągłej sali. Pomieszczenie wyglądało na świątynię. Tuż przed całym zgrupowaniem stał, w białych szatach, złoto-włosy młodzieniec i o szafirowych oczach.

- Yue~nya - wykrzyczała Catia i skoczyła ucałować chłopaka w policzek. Młodzieniec nie mówił nic jedynie ukłonił się na powitanie.
-Jestem Shujim, ale możesz mi mówić Daidaiwashi. Z kim mam przyjemność.- Powiedział wyciągając rękę.
Młodzieniec uścisnął dłoń, ponownie się ukłonił i poszedł w stronę jakiejś sali.
- Proszę mu wybaczyć. - Powiedziała Zero - On raczej nic nie mówi i nie jest zbytnio towarzyski. To Yue. Nasz towarzysz i czarodziej.
-Proszę mi wybaczyć, ale nie do końca wiem czym jest czarodziej, u nas takim mianem określało się iluzjonistów znających sztuczki magiczne, a tutaj?
- Tutaj... najprościej mówiąc korzystają oni z magi. Jakby to wytłumaczyć?
- To co umie Kuroryou i to co umie pan. Bez większych problemów powinien umieć i mag. Z tym wyjątkiem że umiał by obie te zdolności jednocześnie. - odpowiedział Gramom - Akurat Yue to zły przykład bo on stosuje tylko jeden typ magi.
-W takim razie w jaki sposób można się nauczyć magii? Wydaje się to całkiem przydatna umiejętność, chyba, że trzeba spełnić jakieś specjalne warunki.
- Potencjał - Uśmiechnął się Gramon
- Dokładniej chodzi o zasób energii magicznej w ciele. Prawie każdy może korzystać z magii jednak zależnie od zasobu i zdolności może być nie zdolny do walki wyłącznie magią. Ten tutaj staruszek ma doś mały zasób energii jednak jakoś udaje mu się z niej korzystać. Yue natomiast ma wielki zasób i ogromne zdolności, tylko że ograniczone do jednego typu magii.
-Cóż, chyba zostanę przy swoich zdolnościach, je już opanowałem. Z ciekawości, co to za magia, którą włada Yue?
- Woda i lód. Ale w głównej mierze to woda.
- Interesujące... - wymruczał Kuroryu - W takim razie dość różni się to od naszych zdolności. - rzucił spokojnie - Posługując się tą terminologią, my posiadamy nieograniczony zasób, ale jesteśmy ograniczeni do jednej zdolności. - zastanowił się przez moment - Jakby to ująć w prostszy sposób... O, już wiem. Przy okazji będzie to dobre porównanie. W naszym świecie istnieje człowiek o mianie Aokiji. Jest on Logią Lodu. Widziałem raz jak obrócił ocean w lód. Poza horyzont. Na tydzień. - wzruszył ramionami - Miało to służyć ewakuacji wyspy. Nie okazywał żadnych oznak zmęczenia.
- Jeżeli Yue posiada wystarczająco dużo energii i ma to sens to może i on by to potrafił. W głównej mierze gdyby miał oto sens. - Powiedział gramon. - Prędzej jednak by stworzył wystarczająco dużą krę lodu i zabrał na nią ewakuowanych. Taki już typ.
- Myśli racjonalnie~nya.
- A właśnie chciałeś go o coś zapytać?
- Tak. Zastanawiałem się czy być może zna jakiś sposób na przywrócenie moich mocy do ich pierwotnej postaci. - rzucił spokojnie - Tęsknię nieco za moimi mocami Logii. Były użyteczne. I nie musiałem się martwić ubraniami, co było największą zaletą.
- To idź może go jeszcze złapiesz. Mam iść z tobą?
- Złapanie go nie powinno być problemem. Możemy podejść razem, przyda się ktoś znajomy. - rzucił Kuroryu, podążając za magiem.
W ślad za nim ruszył Gramon, przekazując jednak Nobunagę na plecy Shujin-a. Maga złapali tuż przed wejściem do biblioteki, w innej okrągłej sali.
- Przepraszam za kłopot, ale czy mógłbym zająć moment? - odezwał się do niego marine.
Młodzieniec przystanął i spojrzał na przybysza.
- Jest pewna sprawa w stosunku do której chciałbym uzyskać twoją pomoc. - rzucił - Przejście do tego świata osłabiło moje moce, a także zmieniło je. Chciałbym je przywrócić do pierwotnego stanu.
Złoto włosy podszedł do Kasou i dotknął jego piersi. Wojownik odczuł dziwny ból w okolicy klatki piersiowej a dokładnie serca. Trwało to niespełna 5 min. Po czym bół minął. Yue chwile się zastanawiał i drapał po głowie.
- I co doktorze. Wyjdzie z tego ? - zażartował Gramon
Młodzieniec poruszył w powietrzu ręką i i stworzył 3 wodne kule. Pierwszą uformował w jabłko, drugą w strzałkę, a trzecią w banana. Chwilę gestykulował nad jabłkiem i bananem próbując wskazać jakiś ich związek. Później stworzył jeszcze 1 element - symbol płomienia. Ponownie gestykulując połączył jabłko i banana w bezkształtną masę, strzałkę zamienił na znak plusa a obok postawił symbol. Podkreślił wszystko machnięciem ręki i całość wody zlepiła się tworząc obraz ananasa. Następnie spojrzał z niemym pytaniem na Kasou, w tym czasie Gramon drapał się usilnie po głowie robiąc dziwne miny.
- Hmm. - zastanowił się Kuroryu na głos - Ananas symbolizuje moje oryginalne moce. Zgaduję że owoce symbolizują moce którymi dysponuję, bądź dysponowałem, Jabłko, zgaduję, symbolizuje moje moce bezpośrednio po przyjściu do tego świata, gdzie stały się one kamieniem. Banan symbolizuje moje obecne moce, te pochodzące od światła. Zgaduję że połączenie tych dwóch, z dodatkiem płomieni przywróci moje oryginalne moce. Czy moja interpretacja jest zgodna z prawdą? - zapytał Yue.
Młodzieniec pokiwał potwierdzająco głową i stworzył tym razem 4 figury. Dwa jabłka i taką samą ilość bananów, łącząc je w mieszane pary. Pierwsza para pokazała wcześniejszą sytuację. Yue machną ręką na skoś miedzy parami. W drugiej grupie nie doszło do połączenia owoców. Banan zgodnie z ruchem ręki młodzieńca zaczął się zmniejszać ostatecznie zanikając.
- Hmm. Zgaduję że w drugiej sytuacji dojdzie do zaniku mocy światła, które zostaną zastąpione przez moce kamienia, a następnie powrócą moce magmy, zgadza się?
Pokazał samo jabłko i symbol ognia, które po połączeniu stworzyły ananasa. Pokiwał potwierdzająco głową na potwierdzenie toku rozumowania marines.
- Jednakże oba te sposoby wymagają moich mocy od kamienia... których aktualnie nie posiadam. - rzucił marine - W jaki sposób mogę je odzyskać?
Yue pokiwał przecząco głową i dotknął palcem wskazującym piersi Kuroryou, w miejscu w którym było serce. Następnie tą samą ręką pokzał znak 2 i stworzył jabłko i banana. Następnie za pomocą dodatkowej wody otoczył jabłko przezroczystą, kulistą sferą. Na końcu machnął ręką i cała woda zniknęła.
- Masz na myśli że ciągle posiadam swoje moce od kamienia, tylko nie posiadam w tej chwili do nich dostępu? - zapytał Kuroryu.
Jedno proste skinienie głowy jako odpowiedź.
- Rozumiem... - rzucił spokojnie Kuroryu - A zatem, skąd wsiąść ogień o którym mówiłeś? Bo zakładam że nie chodzi tu o zwykły ogień.
Młodzieniec chwilę się zastanowił szukając odpowiedzi. Ostatecznie wzruszył rękoma jakby znalazł jakiś pomysł, choć nie do końca pewny. Stuknął palcem wskazującym w mostek marines. Popatrzył mu w oczy i pokiwał przecząco głową. Następnie znów puknął i otwartą dłonią dotknął piesi w miejscu serca. Nie do końca dało się to przetłumaczyć. Ostatecznie wskazał na swoje oczy, odwrócił się i zrobił łuk ręką, jakby horyzont. Po minie Gramona można było wnioskowac że rozumie jedynie 1/5 całej rozmowy.
- Hmm. - tym razem mógł tylko zgadywać. Obrócił się w stronę Gramona - Czy jest w tym świecie jakiś kraj, albo kraina geograficzna związana z ogniem?
- Jest choć niedostępna chwilowo. - Odparł ciągle się zastanawiając. Yue chyba chodziło o inny ogień, ale także o tą krainę. Dlaczego pokazywał serce?
Młodzieniec pokiwał głową na boki i wykonał gest ręką wskazując po bliskość stwierdzenia.
- Nie do końca serce, ale coś wewnątrz. Rozumiesz o co mu chodzi ?
- … Haki? - wyszeptał pod nosem - Czy możliwe że masz na myśli Haki? - zapytał już głośniej.
Pokiwał przecząco głową. I znów dotknął serca otwartą dłonią.
- Chyba chodzi mu o duszę. Jego dusza?
Znów zaprzeczenie. Młodzieniec pokazał dość obsceniczny gest okręgu i wkładanego w niego palca.
- Chędożenie? Co to ma do rzeczy. Chyba musisz se znaleźć kobietę. I ty też. - Skierował do młodzieńca.
Chłopak pacnął się otwartą ręką w czoło i na chwilę zakrył oczy. Zacisnął pięść i stuknął mostek marines. Następnie z pieści wystawiając wskazujący palec znów puknął w mostek. Ostatecznie otwartymi dłońmi dotknął piersi i pogładził cały tors, poruszając dłońmi po ścieżce okręgów.
Wtem obaj mężczyźni zobaczyli tylko pustą przestrzeń w miejscu w którym stał marine. Po chwili usłyszeli głos, dobiegający gdzieś z sufitu.
- Przestała mi odpowiadać ta metoda konwersacji, dziękuję bardzo.
Yue lekko się skłonił i odszedł w swoim kierunku.
- Do tej pory nie wiem o co mu chodziło. Nie martw się jednak on nie z “tych”. Zdobyłeś odpowiedź na nużące cię pytania? - zapytał staruszek kierując się z powrotem ku reszcie grupy.
- Niektóre, tak. - rzucił Kaso, stojąc tuż obok niego. - Aczkolwiek podejrzewam że dobrym pomysłem byłoby poszukać drugiej opinii u maga który mówi... - wymruczał pod nosem.
- Jak kiedyś wspomniałem najlepszym był by Avgadro, ale gdzieś ostatnio zniknął. Będziemy musieli kogoś poszukać. U króla powinien ktoś być, ewentualnie pozostaje pokrzyczeć trochę w barze. - uśmiechnął się awanturniczo. Po chwili stali już w całym komplecie.
Wracając do reszty grupy, Kuroryu odezwał się spokojnie.
- Ta sprawa została... załatwiona, podejrzewam że to będzie dobre słowo. Co teraz? - osobiście miał parę pomysłów, ale chciał najpierw usłyszeć propozycje innych.
- Bar - powiedziały jednocześnie Zero i Charpa.
- Młodego odstawię do koszar i popytam o sprawy sercowe. - powiedział Gramon. - Widocznie chwilowo się rozdzielimy.
- W takim razie ja po towarzyszę pięknym paniom. Widzimy się później. - rzucił do Gramona.
Gramon machnął ręką na towarzysza i odebrał już pół przytomnego młodzieńca z rąk Daidaiwashi-ego.
Wyjście z światyni było dobrym elementem poznawczym tego miasta. Można tu było podziwiać piękne biale domy, wzorowane prawie na pałace. Wszędzie rosły kwiaty i szumiały fontanny. Po wyjściu z górnego dziedzińca szybko trafili do karczmy. Po chwilowym przepychaniu i szukaniu miejsca grupie udało się zasiać tuż przy końcu jednego z podłużnych stołów, za to najbliżej baru. W tutejszym barze, tak jak wcześniej różnych twarzy nie brakowało. Gdzie by nie spojrzeć można było dostrzec twarze przybyszów. Z ciekawszych. Była dwie osoby siedzące w koncie sali przy dwuosobowym stoliku. Jedna była zakapturzona, druga rozsiadała się w najlepsze.

Oraz osoba siedząca samotnie przy barze.

Kaso usiadł, zamawiając sake. Weszło mu to już w nawyk.
- Wiecie, odpoczynek odpoczynkiem... - rzucił do obecnych - Ale zastanawiałem się nad pracą w tym królestwie. Jest tu coś interesującego do roboty?
- Chwilowo niewiele. - Odparła Zero. - Głównie kurierstwo, i i prace dorywcze. Wiesz ktoś coś czegoś potrzebuje, znajdź i przynieś. Słyszałem że kogoś poszukują w punkcie widokowym jako ochroniarza. Musiał byś niestety pochodzić po mieście i popytać. A ty coś słyszałaś kicia?
- Kopalnya~ i ruiny~nya.
- A tak w kopalni maja jakiś problem, ale to bardziej robota dla maga. A ruiny? Chyba przeszukują stare pozostałości twierdzy.
- Hmm... - wymruczał Kuroryu - A nagrody za niebezpiecznych przestępców? Bo spodziewam się że w tym świecie też istnieje podobny system. - rzucił.
- Za największą trójkę nic się nie dostanie bo to prawie niemożliwe, dlatego też król rozkazał ich tylko kontrolować. Z pomniejszych trzeba by do koszar zajrzeć, tam mają listy gończe. Z pamięci jednak Dave Trombald “Drwal”, oraz Fischer. Cen za głowę nie pamiętam. No i oczywiście za wszelkie informacje o Uverworld. Choć nie do końca wiadomo jak są niebezpieczni, ale za same informacje jest nagroda.
- Hmm. - ponownie zamruczał. - Jak sądzisz, Daidaiwashi-san? Wyczyszczenie tej tablicy listów gończych będzie miało pozytywny wpływ na nasze fundusze. I reputację.
-Kuroryu, obiecałem, że cię wytrenuję, więc to zrobię. Ja nie dbam o fundusze, czy reputację, ale wiem jedno. Walka ci się przyda, przynajmniej czegoś się nauczysz.
- Hai, hai. Wolałbym wrócić do pełni sił przed treningiem. - uśmiechnął się złośliwie - Poza tym, staruszku, przypominam że dla odmiany sami musimy sobie płacić za jedzenie i za nocleg. I miło byłoby budzić respekt jaki budzimy w naszym ojczystym świecie, nie sądzisz?
-Nie koniecznie, nie zawsze dobrze jest być rozpoznawalnym, poza tym, nie narzekaj. Nie zawsze będziesz w pełni sił w czasie walki, tak samo nie musisz być w pełni sił by trenować.
- Od czegoś trzeba zacząć... - wymruczał pod nosem Kuroryu, upijając nieco sake. - A jeśli będziemy za długo zwlekać, Sakazuki-Sensei wybierze się po nas osobiście. Wyobrażasz sobie jego reakcję?
Daidaiwashi uśmiechnął się lekko.
-Nikt po nas nie wyruszy. Sengoku nie będzie chciał tracić kolejnych ludzi na poszukiwania.
- Jeśli będzie mieć chwilę spokoju, to kto wie. - rzucił Kuroryu - Jesteś Admirałem, nie mogą sobie pozwolić po prostu na twoje zniknięcie. - zastanowił się przez moment - Choć nie spodziewam się by wysłali kogoś wcześniej niż za kwartał lub dwa. - upił łyk sake - A wy, drogie panie? Co planujecie na później?
- Chapra ma jeszcze kilak dni wolnego, a ja... pewnie wrócę do badania starych ruin i innych pierdół. Mało mnie to interesuje. No chyba, że król da jakiś konkretny rozkaz. Domyślam się że po zniknięciu księżniczki granice na chwilę zostaną zamknięte. Nie mam co liczyć na wycieczkę. Ech... Młody pewnie tutaj zostanie na szkolenie, a staruszek... Pewnie wróci do swoich zajęć. - upiła łyk zamówionego trunku.
Kuroryu dopił sake i wstał od stołu.
- Choć doskonale się odpoczywa, zwłaszcza w tak wspaniałym towarzystwie, musimy się zbierać. Praca czeka. - rzucił - Daidaiwashi-san, pójdziemy? Pozbędziemy się paru problemów, co przynajmniej mnie poprawi samopoczucie.
- Ja też będę zaraz ruszać. Obowiązki wzywają. A ty Charpa?
- Yue~nay.
 
__________________
Najczęstszy ludzki błąd - nie przewidzieć burzy w piękny czas.
Niccolo Machiavelli
Darth jest offline