| "A więc jednak potrafią gadać po ludzku" - pomyślał. - Nie jestem winien żadnej wojnie i nie sprzyjam Chaosowi - odpowiedział najpierw czerwonowłosemu. - Nie mów do mnie "wy", bo ja jestem w jednej osobie i sam za swe czyny odpowiadam. Jak masz do mnie osobistą urazę, to powiedz mi to wyraźnie i zobaczym, co da się z tym zrobić. - Zamilkł na chwilę. - Po prostu daruj sobie opowiastki o złej i słabej ludzkości, bo w dupie mam co elfy myślą o ludziach. Jesteśmy tu i teraz, a jedyne co mnie interesuje to ujść stąd z życiem. I mało mnie obchodzi, czy uznasz to za samolubne, ale naprawianie świata zostawiam możnym i wysoko urodzonym. Ja łapię morderców, rabusiów i gwałcicieli i odprowadzam przed oblicze sprawiedliwości, jaka by ona nie była... Czy to jest dobre i moralne, czy złe i haniebne - nie mnie to oceniać i, po prawdzie, mam to gdzieś. - Co do skakania sobie do gardeł - kto tu mówi o rękoczynach? Zwyczajnie miałem dosyć waszych tajemnic, o których mówiliście tylko tyle, ile uznaliście za wystarczające. Nie jesteśmy stadem bydła prowadzonym na rzeź. Panuje tu jakieś szaleństwo i trza nam zewrzeć szyki - to wymaga zaufania, którego do was nie mam, bo usilnie dajecie wszystkim do zrozumienia, jakie z was mądre i tajemnicze istoty, a nasze uszy niegodne są waszych słów. I dziwicie się, że nie mamy zaufania? Znikacie gdzieś, wracacie bez słowa i wciąż uważacie, że wszystko jest w porządku? - Spojrzał na oba elfy. - I jest. O ile pozostaniecie we własnym gronie, z własnymi problemami i sprawami. Jeśli chcecie być częścią grupy, choćby po to, żeby stąd wyjść i przeżyć, to musicie - powiedział z naciskiem - przystać na warunki grupy. Jeśli nie mogę wam zaufać, to powiedzcie mi mądre elfy jak mam z wami współpracować? Bo na sługę to się nie nadaję, możecie mi wierzyć. - Powiedział bez śladu wesołości, choć jego słowa mogły być odebrane jako żart. - A co do ciebie - zwrócił się do drugiego elfa. - Jak chcecie pogadać i poprzytulać drzewka, to zapraszam na górę. Nic mnie do waszego życia, o ile wasze życie nie włazi świergocząc niczym ptaki przed moje oczy. Dla ciebie wasz udział w spisku jest śmieszny? Cóż, a pomyślałeś w swej mądrości o tym, że może tylko dla ciebie, co? Pogadać o drzewkach możecie we wspólnej mowie, a jeśli to wasze intymne sekrety, to wstrzymajcie się do czasu, aż stąd wyjdziemy i pójdziecie w swoją stronę, bo mdli mnie na samą myśl o tym, czego mógłbym się dowiedzieć. A skoro, jak twierdzisz, dwójka nie-elfów zna wasz język, to znajdź jakikolwiek powód, żeby narażać się na podejrzenia, zamiast mówić w staroświatowym? Nie znam waszych zwyczajów, ale zdążyłem zauważyć, że elfia logika nieco kuleje. - Dorzucił uszczypliwie. - I powtórzę raz jeszcze, bo chyba wbrew waszej mądrości, o której tyle wspominacie, nie dotarło do was, że nikt was nie zamierza tutaj mordować - ja zwyczajnie wyjaśniam kilka denerwujących spraw, zanim ruszymy dalej. - Jak widać można jednak wyjaśnić, skąd informacje o grupach chaosytów. Zauważ ile czasu byśmy zaoszczędzili gdybyś tą istotną dla wszystkich tu obecnych wiedzą podzielił się od razu, a nie nagabywany przeze mnie.
Magnus był zadowolony, chociaż nie dawał tego poznać na zewnątrz. Elfy jednak zdecydowały się podzielić informacjami, zamiast ciągnąć dalej te idiotyczne gierki i tworzyć atmosferę tajemniczości wokół siebie. Domyślał się, że ich duma nie pozwala traktować ludzi jako równych sobie, ale jednocześnie wiedział, że jeśli dalej będą działać w tajemnicy przed resztą grupy, to lepiej będzie się rozdzielić. Wszyscy muszą być po jednej stronie, albo zginą. Wszyscy. Śmierć nie wybiera w końcu.
Sięgnął po topór, w drugiej ręce trzymając pochodnię i ruszył za Felixem.
__________________ I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee... |