Markus poklepał chlipiącego bandziora po twarzy. Krwawił jak wieprzek i wył jak ranne źrebię.
- Stul już pysk, dobrodzieju. Zmęczysz się i umrzesz. I tak Ci się poszczęściło, Ty żyjesz, Twój koleżka Khaine'a z pewnością wita- mruknął Oppel tamując krwotok przy pomocy skrawków odzienia chłopa. Kiepsko mu szło, krew bluznęła na błoto. Cyrulik zezłościł się i krzyknął aż echo poszło. - Do wszystkich diabłów! Ciemno tu jak w rzyci. Światła mi trza. Zszyć go muszę. Ranę trza przemyć i porządnie opatrzyć. Nie wiem, może mu coś nawet amputuję? A Ty Magnus, jak już kurwa, skończyłeś obwiesia rabować, to weźże mego pacjenta za drugie ramię. Trzeba go do Frugela zanieść. Chłopaki może będą chcieli z nim porozmawiać. No, to hop!
Doszli do posiadłości Frugela bez przeszkód. Tam cyrulik dokończył dzieła i chłop mimo że pokancerowany, usnął snem sprawiedliwego.
- Gołąbek, jest żywy pół na pół. Albo Morra albo zamtuz jutro odwiedzi. Czas pokaże. Jeśli przeżyje, chętnie bym odwiedził jego lokum. Mus nam się z bandziorami zbratać. Może nawet wynajmiemy ich na tę babę, co myślicie?.
Gdy Frugel klarował, że mają opuścić posesję na cały dzień Markusa coś tknęło. Szósty zmysł, jeśli ktoś wierzył w szóste zmysły.
Gdy byli u siebie na pokojach prawił kamratom. - Znacie mnie. Wiecie, że mi co z oczu, to z serca. Lubię naszego czarodzieja. Płaci i nie wymaga, czyli ma zdrowe zasady, ale sam nie wiem. Jutro, po odstawieniu opryszka na metę, wrócę tutaj i udam , żem się pochorował i po tej zasadzce słabuję. Może się wywiem, co i jak. A jeśli plan nie wypali, to będę w pogotowiu, żeby Was połatać po wizycie w karczmie. |