Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-08-2013, 08:29   #36
cb
 
cb's Avatar
 
Reputacja: 1 cb to imię znane każdemucb to imię znane każdemucb to imię znane każdemucb to imię znane każdemucb to imię znane każdemucb to imię znane każdemucb to imię znane każdemucb to imię znane każdemucb to imię znane każdemucb to imię znane każdemucb to imię znane każdemu
Natura, natura zawsze się powtarza. Jest czas walki i czas odpoczynku czas siania i czas zbierania. Ostatni tydzień był dla Baszara czasem odpoczynku , zbiorów. Nie tylko łowieckich czy leśnych ale też duchowych. Od rana do wieczora polował, zbierał, szukał. Po prostu czuł, że musi oczyścić swą duszę z plugastwa które spotkał w Bunkrze.

Pewnego dnia gdy spokojnie spożywali śniadanie do knajpy wpadł dzieciak zapraszając ich do jakiejś lokalnej szychy. Poszli za nim wiedzeni zarówno ciekawością jak i chęcią zysku. Indianin nie przywiązywał wielkiej uwagi ani do mijanych po drodze budynków ani do wyglądu samego sklepu. Bardziej skupił się na ludziach. W trakcie rozmowy upewnił się, że Torrino coś ukrywa a Rączka jest na pewno kimś więcej niż najemnym zbirem. Gdy negocjacje dobiegły końca Czerwonoskóry postanowił złożyć kolejną ofertę handlową.

- Panie Torrino - odezwał się stojący jak posąg Baszar- Skoro formalności mamy już za sobą mam dodatkową propozycję. Na czas ochrony na pewno zainstaluję parę dodatkowych zabezpieczeń. Po zakończeniu umowy mogę je pozostawić za niewielką opłatą. Cenę dogadamy po kontrakcie. W tej chwili nie znam obiektu no i nie wiadomo czy któreś z nich nie zostanie aktywowane. Wstępnie powiedzmy koszt materiałów plus robocizna. Ponieważ nie wspominał Pan o żadnych pułapkach zakładam, że w tej chwili nic tam nie ma?
Handlarzowi wyraźnie pomysł się spodobał. A raczej to jak Baszar zaczął tytułując go panem. Skinął głową.
- Zgadzam się, jest to dobra propozycja. Jeżeli mój szef ochrony po wszystkim wypowie się pozytywnie o tych zabezpieczeniach może będę miał dla Pana dodatkowe zlecenie w postacie zabezpieczenia innych budynków.
- Jestem otwarty na propozycje i ewentualne modyfikacje chodź więcej będziemy mogli zdziałać gdy mój młody przyjaciel wróci do formy. Jak pan doskonale wie wszystko jest tylko kwestią ceny i umiejętności.
Torrino tylko skinął głową.
- Do widzenia się zatem. -powiedział Indianin odkłaniając się.

Po paru godzinach spędzonych na przygotowaniach i rozmowach ruszyli do akcji. Dowództwo wyznaczyło czas i strefy wart zaś Baszar z Młodym zaczęli konstruować pułapki. Te zrobione przez Indianina były maksymalnie proste ale za to niezawodne. Bo jak rozbroić wilczy dół? Młody wykazał się dużo większą finezją montując całe mechanizmy, zakładając ładunki. Uśmiech błądzący na twarzy dzieciaka podczas pracy był zabawny i przerażający zarazem.Widząc stan technika Baszar wziął na siebie prace fizyczne. Był w dobrej formie, żebra już prawie nie bolały a kopiąc nie rył jak dzik tylko odrzucał ziemię tak by jak najłatwiej zamaskować niespodzianki. Gdy już kończyli zabrakło im sznurka. - Odsapnij Młody a ja skoczę do miasta. - powiedział Indianin i już go nie było. Wracając spotkał na ulicy Maczetorękiego który wlekł się strapiony.
- Hi, Bash. Co tam słychać? U Ciebie i reszty wszystko gra? - zapytał Cutler podając mężczyźnie rękę.
- Dobrze widzieć, że wracasz do zdrowia. Martwiłem się o twoje plecy. - Indianin jak zwykle mówił co mu na sercu leżało.
- Wracam, ale bardzo powoli. Nie sądziłem, że aż tak bardzo się tą sprawą zmartwię. Chyba już nie jestem tak twardy jak kiedyś... - zaśmiał się. - Słuchaj był u mnie Mark, człowiek jakiegoś miejscowego bossa. Mówił o jakiejś misji, ale nie było mu dane przejść do konkretów. - Cutler chwilę milczał. - Spokojnie. Nie wjebałem mu. - zaśmiał się znowu. - Możesz mi powiedzieć o co chodzi i kiedy wyruszamy? Nie mam kasy na nic. Na leki, na żarcie, na leczenie... - widać było, że olbrzym był bardzo skrępowany i niechętnie o tym mówił nawet przyjacielowi.
- Na razie nie ruszamy. Mamy robotę na miejscu. Zapłaciłem za twoje leczenie tabletkami. Więcej nie mam oddałem Młodemu na handel. - Odparł Indianin. - Ale zaraz, - przypomniał sobie- przecież masz pm i pistolet z bunkra, no i kask od Linxa. Może je lekarz przyjmie? Zostaną ci wtedy nóż i rewolwer. To niewiele ale mogę pożyczyć ci karabin jak by co.
- Jak bym miał PM i klamkę nie miałbym rewolweru. - powiedział James. - A kask sprzedałem, bo był mi niepotrzebny. Lynx nie miałby nic przeciwko. Po zakupie Rugera zostało mi akurat na dobre żarcie przez... Aż do dziś dnia. Jutro już nie będę miał na żarcie chociaż... to co dałeś lekarzowi wystarczy jeszcze na 2 dni leczenia. - James chwilę milczał. - Mam możliwość pracy jako ochroniarz, ale są warunki. Robię bity miesiąc. Będę miał na leki, leczenie i jeszcze odłożę, a szef przybytku dodatkowo da mi żarcie i nocleg... Jak widzisz jestem w kropce, bo nie mam niemal nic, ale samych was na tę misję nie puszczę. Nie ma mowy, Bash...
- Ech stary..., Wiesz normalnie to bym Cię wykarmił ale teraz ta robota z obstawą, no wiesz nie bardzo jest kiedy polować. Za parę dni coś Ci pożyczę ale muszą nam najpierw zapłacić. Pogadaj może z chłopakami któryś powinien coś mieć. Ja przyduszę Polaczka. W końcu dziad wyniósł masę stafu a za ochronę nam nie zapłacił. W szpitalu powiedz Młodemu niech ci da tabletki jakieś to se za żarcie wymienisz. Wiesz któreś z tych bunkrowych no. Tak czy siak nie łam się wrócimy po ciebie jak wydobrzejesz. - Indianin spojżał na kompana zbierając się do odejścia gdy coś do niego dotarło. - Ej jak to zamieniłeś PM i Glocka za rewolwer. Kiepski interes bracie. Może lepiej niech Młody kupi ci jedzenie zamiast dawać tabletki co?
- Nie wymieniłem. Tamto sprzedałem a za kasę kupiłem żarcie i rewolwer. Tydzień czasu na jednym posiłku dziennie jechać nie mogłem, Bash. Nie z moją masą i chęcią jej utrzymania. - Cutler się zastanowił. - Tylko nic grubszego beze mnie nie róbcie. Postaram się pogadać z Młodym. Znaczy zrobię to jak nic innego nie wymyślę... Dzięki za rady, stary. Trzymaj się.
- Też się trzymaj ,za parę dni postaram się bardziej pomóc.
 
cb jest offline