Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-08-2013, 16:40   #18
Autumm
 
Autumm's Avatar
 
Reputacja: 1 Autumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputacjęAutumm ma wspaniałą reputację
Zbliżali się...

Ronin przyłożył znacząco palec do swych ust i zaczął powolutku się skradać trzymając no-dachi w dłoni, odwrotnie niż powinno być używane. Jego ciemne i brudne kimono wydawało się wtapiać w otoczenie, gdy ostrożnie rozglądał się po okolicy szukając źródeł owych śmiechów i rozmów.

Shirakaba poczekała, aż samuraj oddali się od niej kilka metrów. Dopiero wtedy sprawdziła łuk i nałożył strzałę na cięciwę. Ruszyła za roninem, starając się podążać jego śladami. Nie bardzo uśmiechało jej się chowanie w cieniu jak...bandyci właśnie, ale nie zamierzała się tym razem spierać z bardziej doświadczonym wojownikiem. Zresztą, dla ludzi bez honoru śmierć też mogła być bez honoru...

Liczna zwierzyna zatrzymała się na posiłek i orzeźwienie przy strumieniu, z którego równocześnie korzystały dwa konie i czworo ludzi. Pozostała trójka zbierała rzeczy na rozpałkę i przygotowywała ognisko, z czego jeden zajmował się warzywami, które mieli wrzucić do czarnego, starego garnka. Wszyscy byli zajęci sobą nawzajem, śmiejąc się z błahych rzeczy, jakby w ogóle zapominając o tym, że niedawno zarżnęli wieśniaków, chcących tylko zarobić na życie, sprzedając owoce swej ciężkiej pracy.

Kuroichi rozejrzał się i wsunął powoli no-dachi do pochwy. Zerknął za siebie na Shirakabę i wskazał jednego zbieracza podpałki, przesunął szybko dłonią po gardle i przytknął palec do ust.

Po czym ruszył w kierunku innego łowcy drewienek. Sztylet tanto pojawił się w dłoni Kuroichiego. Siedmiu... bandytów nie było w oczach ronina zagrożeniem, ale też i nie widział powodu, by zrezygnować z okazji do cichego wyeliminowania paru z nich. Zamierzał zajść swoją ofiarę od tyłu i bezgłośnie pozbawić go życia, albo podcinając mu gardło, albo skręcając kark. W obu przypadkach zasłaniając mu usta, by nie zdążył ostrzec kompanów. Łuk i wzrok Shirakaby podążyły za gestem samuraja. Położyła strzałę na cięciwie i podniosła łuk, ale go nie napięła. Zdąży. Na razie czekała, zerkając raz na ofiarę, a raz na skradającego się ronina. Zamierzała uderzyć równocześnie z nim. Popatrzyła wzdłuż promienia strzały; pochylony nad ziemią mężczyzna, zajęty zbieraniem chrustu, nie mógł mieć pojęcia, że jest już właściwie martwy. Na twarzy dziewczyny pojawił się zimny uśmiech.

Bandyci co chwilę łamali gałązki, co ułatwiało Kuroichiemu zadanie. Obserwował siedzącego przy ognisku, ten jednak nie zwracał uwagi na swoich towarzyszy, starając się starannie obrać warzywa. Gdy znalazł się już bardzo blisko, skoczył szybko się prostując, chwycił ofiarę za usta i pociągnął do tyłu, podrzynając gardło. Zanim jeszcze ciało wylądowało na ziemi, powietrze obok niego przecięła strzała, która wbiła się w usta drugiego bandyty, który już chciał podnieść alarm. Gałązki poleciały na ziemię tak jak ciało przebitego strzałą. Kuroichi szybko i cicho położył swoją ofiarę na ziemi i sam skrył się w gąszczu, gdy kucharz podniósł wzrok, szukając swoich kompanów.

- Tachi? Ikki? Gdzie żeście poleźli? Rozpalicie w końcu? - zawołał, wychylając się.

Ronin niczym stary kocur podkradał się powoli do kolejnej ofiary. Niczym stary doświadczony kocur, znający sztukę łowów na wylot. Krok za krokiem, zachodził go od tyłu. By zakrywając usta zadać szybkie pchnięcie pod łopatkę, prosto w serce. Shirakaba podeszła kilka kroków naprzód, starając się jednak pozostać w osłonie zieleni. Stanęła tak, by skradający się ronin nie zasłaniał jej siedzącego przy ognisku bandyty. Wymierzyła starannie w głowę kucharza i napięła łuk. Cięciwa jęknęła, kiedy Kuro był zaledwie kilka kroków od ofiary.

Samuraj choć zdziwiony tym, że towarzyszka gu uprzedziła, zdążył pochwycić ciało, chroniąc je przed głośnym upadkiem. Jednak gdy pociągnął je do tyłu, za wozy wyładowane zbiorami z pobliskiej wioski, jeden z bandytów przy strumyku wstał, poprawiając szaty i dostrzegł nogi, bezwładnie ciągnięte za wóz.

- Chwytać za broń idioci! - krzyknął do towarzyszy, podnosząc katanę z ziemi. Widział Kuroichiego, którego zresztą ciężko było nie zobaczyć na otwartej polance przy strumyku, jednak żaden z czwórki bandytów, nie widział kryjącej się w krzakach Shiry.

Trzech było standardowo wyposażeni w katany, które najlepszej jakości zapewne nie były. Najprawdopodobniej zabrane z pola bitwy, albo ukradzione. Czwarty, który wydawał się najbardziej zwinny i opanowany, pewnie trzymał naginatę.

Kuroichi zaklął pod nosem. Po czym jednak wstał i schowawszy sztylet, wyciągnął no-dachi. I wyszedł zza wozu nonszalancko opierając ostrze broni na swym ramieniu.

Zerknął na czwórkę adwersarzy uśmiechając się złowieszczo i rzekł.- Ci którzy się poddadzą, przeżyją... reszta zginie. Macie ostatnią szansę wynieść swe głowy na karku. Zanim ostrze niewidzialnej śmierci...ubije typka z naginatą.

Liczył na to że Shirakaba zrozumie jego przekaz i rozpocznie ostrzał właśnie od tego przeciwnika. Jako najbardziej niebezpiecznego z całej czwórki.
Bandyci zatrzymali się zdziwieni i spojrzeli na zniszczoną wieloletnią, prawie niekończąca się popijawą twarz Kuro.

- Sake przeżarła ci mózg, bezdomny śmieciu?! - warknął jeden, znów porywając się do szarży.
-Oj, oj... uważaj, bo się pokaleczysz - ronin pozornie nie drgnął, choć ostrze jego broni opuściło ramię i zrównało się z nogą.

Czekał na odpowiedni moment, gdy szarżujący, przeciwnik będzie blisko... a wtedy, nagły odskok i poziome cięcie na wysokości pępka przeciwnika. Liczył, że siła jego ramion i impet szarżującego wroga, wystarczy do wykonania robiącej dość duże wrażenie sztuczki. Przecięcia przeciwnika w pasie na dwie połówki, górną i dolną.

Udało się idealnie, dokładnie jak chciała. Kiedy czwórka bandziorów skupiła swoją uwagę na Kuro, Shirakaba miała wolne pole manewru. Pochyliła się i przebiegła kilka kroków po lekkim łuku. Teraz stała mniej-więcej za bandytami. Podejrzewała, że Kuro poradzi sobie nawet z trójką uzbrojonych w miecze mężczyzn, którzy przecież mordowali dotychczas tylko bezbronnych wieśniaków. Człowiek z włócznią był większym zagrożeniem. Wzięła kilka głębszych oddechów i wymierzyła w plecy włócznika. Teraz! Palce puściły strzałę w momencie, kiedy bandyta dopadł do ronina.

No-dachi było rzadko spotykane z określonych powodów. Szermierz musiał posiadać znaczącą siłę, tej jednak Kuroichiemu nie brakowało. Ponadto w kraju panował spokój, więc rzadko kiedy można było zastosować oddział uzbrojone w te wielkie miecze, służące do przecinania nóg koniom, bo to do zwalczania kawalerii głównie ich używano. Kuroichi jednak potraktował swojego wroga jak wierzchowca i rozpłatał go na pół, tak dosłownie, jak to tylko było możliwe. Pozostała dwójka nie była aż tak odporna na makabrę śmierci, która otworzyła się przed nimi wraz z ciałem, a raczej jego kawałkami. Na dodatek przebity strzałą wojownik z naginatą, padł na kolana, krzycząc i chwytając się za plecy, gdzie wbiła mu się strzała.

- Nie! Nie! - wrzasnął jeden z pozostałych, biegnąc do konia i wskakując na niego, pchany strachem. Jego towarzysz zignorował uciekającego, jak i rannego wspólnika i czy to w ostatnim życiowym przypływie odwagi, bądź głupoty, ruszył na Kuroichiego, machając mieczem wściekle i bez techniki, zapominając o jakimkolwiek treningu, jeśli kiedykolwiek go miał. Wyszło na jaw to, że od dawna walczyli tylko z farmerami.
- Jeździec! Ubij!- krzyknął głośno Kuroichi ruszając naprzeciw ostatniego z bandytów do pokonania. Uśmiechał się złowieszczo.

“-Arogancja i strach czynią twego wroga bezbronnymi, Kuroichi mój synu. Arogancki przeciwnik nie bierze pod uwagę, że może zostać zraniony, przerażony nie wierzy, że może zranić.”- pamiętał lekcję swego ojca. Ułożyć ostrze nisko, przyglądać się wrogowi i jego wymachom... wybrać moment. Uderzyć... uderzyć z całej siły tuż, przy tsubie katany wroga. Wybić mu oręż z rąk w górę, kopniakiem w brzuch powalić na ziemię. Chaotyczne ruchy bandyty utrudniały ten plan. Prawa dłoń Kuroichiego zaciskała się na rękojeści no-dachi tuż przy tsubie, lewa... niżej tuż przy końcówce, manewrując ostrzem już podczas ciosu. Być może nie będzie mógł oszczędzić ostatniego przeciwnika. Być może Kuro będzie musiał go zabić. Szkoda... planował co prawda złapać jeńca do przesłuchania, ale ostatecznie nie było sensu ryzykować życia dla tego celu.

Trafił jakże niefortunnie dla bandyty. Katana zablokowała cios, jednak no-dachi poszło nieco dalej i tak wbijając się w jego czaszkę, niemal wgniatając w niego jego własną broń. Ciało nagle zwisło bezwładnie, nogi mu zwiotczały i trzymał się w powietrzu, tylko dzięki temu, że w zasadzie sam się nabił na ostrze, które z niego wystawało i łączyło z Kuroichim.

Jeździec...Być może jednak dobrze pozwolić mu uciec? Rzuciła okiem na pobojowisko; włócznik jeszcze żył, co najwyżej użyje się jego...Podniosła łuk; nie kłopotała się celowaniem w chwiejącego się i podskakującego jeźdźca - za duża szansa, że można chybić. Strzała poszła niskim lotem, celując w brzuch albo zad konia. Ranne zwierzę wierzgnie albo się potknie... a przestraszony bandyta raczej nie był mistrzem jazdy konnej, by utrzymać się na grzbiecie przerażonego zwierzęcia.

Już drugiego bandytę trafiła więc w plecy, co w przypadku takich nędznych larw jak oni, wcale nie było skaza na jej honorze, normalnie zabraniającym takich strzałów i ciosów. Koń pozbawiony jeźdźca stanął nagle uspokojony, nie rozumiejąc czemu tak nagle i tylko na chwilę, oderwano go od wodopoju.

- No i po zabawie...- westchnął Kuro pozbywając się trupa z ostrza i zamaszystym ruchem strzepując z no-dachi posokę. Ruszył w kierunku ostatniego z bandytów, tego postrzelonego w plecy.

Trudno powiedzieć, żeby Shirakaba była zadowolona z walki... a raczej rzezi, jaką dwójka wojowników sprawiła siedmiu mężczyznom. Żadne wyzwanie... Przypominało to raczej strzelanie do tarczy. Zeszła powoli ze zbocza. Czekało ich jeszcze trochę pracy, a do zmroku nie było daleko.
- Zostaw go żywego! - krzyknęła do ronina - Trzeba go przesłuchać...- Postawiła stopę na najbliżej leżących zwłokach i ostrożnie szarpnęła strzałę. Drzewce wyszło z cichym mlaśnięciem.
- Zamierzasz sama ich przesłuchiwać?- zdziwił się Kuro i wzruszył ramionami.
- Jeśli chcesz, zostawię tobie tą rzecz... - Dziewczyna pomyślała, że wielki i brutalny Kuro jest akurat takim typem osoby, która lubi dominować nad innymi. Wzruszyła ramionami - Pozbierajmy, co nasze i wracajmy do wioski. Zmierzcha się.
- To bierz się za odrąbywanie głów. Płacą nam od łepka i nie uwierzą na dobre słowo! -Krzyknął Kuroichi i podszedł do rannego właściciela naginaty, mówiąc.- Mogę uczynić twą śmierć krótką i honorową, albo długą i bolesną. Twój wybór.
- Krótką... krótką - wysapał bojąc się pokiwać głową, by nie narażać się na więcej bólu.
-To opowiedz przyjacielu... o waszej bandzie w górach. Ilu was tam ogólnie siedzi i gdzie siedzicie. Opowiedz o Minoru Anzai i skrócę szybko twe cierpienia.- rzekł w odpowiedzi ronin nawet przyjaźnie się uśmiechając.
- Zajęliśmy jedną z wiosek... mieszkańcy jeszcze żyją, jakoś ich trzymamy na wodzy... pięćdziesiąt chłopa nas. No teraz mniej - mruczał cicho. - Minoru Anzai was zabije.
- Nie on jeden już próbował. A jakoś jeszcze żyję.- wzruszył ramionami ronin i zadał kolejne pytanie.- Ilu mniej więcej jest bushi wśród ludzi Anzai?
- Wielu jest jego towarzyszami broni z dawnych lat. Około dwudziestu - powiedział posłusznie.
- A jak nazywa się ta wioska i gdzie leży? - spytał na koniec Kuroichi.
- Zajęliśmy Rourchi. Wysoko w górach, dojście do niej tylko przez most nie grozi śmiercią...
- Oby w następnym życiu... poszło ci lepiej - rzekł opierając ostrze o klatkę piersiową mężczyzny. Silnym i szybkie pchnięcie, ostrze momentalnie przeszyło serce. Śmierć godna wojownika... w miarę szybka i bezbolesna.

Shirakaba podeszła do ronina i stygnących jeszcze zwłok. W ręku trzymało katanę; chwyciła rękojeść dwoma rękami i wyprowadziła podręcznikowy cios; ostrze szybko opadło w dół, oddzielając głowę bandyty od ciała. Z zakamarków obi wyciągnęła miękką szmatkę i starannie wytarła krew. Chwilę przyglądała się błyszczącej stali, aż w końcu, nie znajdując więcej brudu, szybkim ruchem schowała ją do pochwy. - Miasto czy najbliższa wioska? - rzuciła w przestrzeń, mniej-więcej w kierunku Kuro.

- Jedno z nas uda się do najbliższej wioski z warzywami i jednym koniem. Drugie pogna w przeciwnym kierunku z głowami. Umiesz chyba dobrze jeździć konno, ne? Wybierzesz bardziej rączego i odbierzesz nagrody za bandytów. Po czym mnie dogonisz. Będę szedł pieszo z obciążonym towarami koniem, więc nie powinno to być trudne.- wyjaśnił swój plan Kuroichi.

Dziewczyna skinęła głową. Chwilę mocowała się z przytroczeniem ładunku do siodła, ale w końcu wskoczyła na grzbiet wierzchowca. Ruszyła, nie oglądając się za siebie. Dopiero kiedy wjeżdżała w las, zawołała:

- Nie daj się zabić! - i już jej nie było. Tylko stukot kopyt brzmiał chwilę na górskiej ścieżce.

Ronin zaś zabrał się za prowizoryczny załadunek żywności na wierzchowca. Bo przecież nie mogło się zmarnować. A potem trzeba było ruszyć na piechotę do najbliższej wioski, by powiedzieć im o trupach do pogrzebania. Zarówno bandytów jak kupców. Uznał że żywnością zdoła jakoś zapłacić za ich grzebanie.
 
__________________
"Polecam inteligentną i terminową graczkę. I tylko graczkę. Jak z każdą kobietą - dyskusja jest bezcelowa - wie lepiej i ma rację nawet jak się myli." ~ by Aschaar [banned] 02.06.2014
Nieobecna 28.04 - 01.05!
Autumm jest offline