Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-08-2013, 19:34   #55
Coen
 
Coen's Avatar
 
Reputacja: 1 Coen jest na bardzo dobrej drodzeCoen jest na bardzo dobrej drodzeCoen jest na bardzo dobrej drodzeCoen jest na bardzo dobrej drodzeCoen jest na bardzo dobrej drodzeCoen jest na bardzo dobrej drodzeCoen jest na bardzo dobrej drodzeCoen jest na bardzo dobrej drodzeCoen jest na bardzo dobrej drodzeCoen jest na bardzo dobrej drodzeCoen jest na bardzo dobrej drodze
Po krótkiej walce ze skavenami przyszedł czas na długi marsz. Dorrin nie był wcale z tego powodu zadowolony. Zarkan był już bardzo zmęczony wędrówką, chciał usiąść i zjeść, cokolwiek gorącego i tłustego. Zapić to później czymś zimnym i alkoholowym. Nic mu nie mogło poprawić humoru, no może za wyjątkiem dobrej bitki, ale na taką się nie zapowiadało. Szli przez góry i lasy oddalając się od twierdzy.
Wreszcie stanęli oko w oko z przeciwnikiem, którego Dorrin miał okazję zobaczyć pierwszy raz w swoim życiu i tak się ucieszył, że omal nie wykrzyczał na głos swej radości. To były wielkie i potężne ogry!

***

- Dobra, chowamy się do nocy. Wtedy jedna drużyna podkłada ogien pod wozy, druga wysadza prochownie i spierdalamy do twierdzy, czy gdzie tam, nie gadać, chować się i liczyc co mamy palnego, dobrze mówie Glandirze? rzucił szybko i cicho kapral, dając dłońmi znak by się cofać.
- O! rzekł mało odkrywczo Dorrin, jego facjata pozwalała jednak myśleć, że plan Rorana bardzo mu się spodobał. Stanął bardzo dumnie prężąc swe ciało. Był pewien, że do tak szaleńczego zadania wybiorą właśnie jego.
- Mam zapałki i oliwę - dodał z uśmiechem Thorin, któremu plan wysadzenia armat wyraźnie przypadł do gustu.
- Nie rozpędzajcie się moi mali piromani... - rzucił Galeb - Ogry są tępe jak widać skoro nawet nie zabezpieczyły obozowiska, ale nadal musimy się zastanowić dobrze co ma być naszym celem. Działa nie wybuchną same z siebie
- Najpierw się cofamy, gadamy dalej warknął kapral - Są głupie, nie głuche
-Racja.- potwierdził stanowczo Glandir. Kiedy kompani już się przenieśli w bezpieczne miejsce, rudobrody khazad zawiesił ręce na piersi -Ysasso, pilnuj proszę czy ktoś się nie zbliża. Kiedy nadejdzie czas podejmowania decyzji, zawołam Cię, by Cię to nie minęło.- rzekł do kobiety -Plan podpalenia prochu podoba mi się. Co do wozów... Te tępe skurwysyny są równie silne co głupie. Jeśli wozy podpalimy, wezmą działa na plecy. Tak myślę...- wzruszył ramionami.
- Rzucę w snieg by gasić...bo głupie-a wtedy moga spękać, ot o mi chodzi wyjasnił roran -Nagrzane i polane lodowaą wodą lub obsypane sniegieem, moga łatwo ulec pięknięciom i wybuchna gdy spróbuja ich uzyć....no i będą zajeci ratowaniem ich
-Słuszne spostrzeżenia.- przytaknął Glandir -Ale przede wszystkim skupiamy się na prochu. Samymi działami, mogą co najwyżej postukać po murach twierdzy...- rzekł ze spokojem oczekując komentarzy reszty kamratów.
- Mam cztery butle łatwo sie fajczacej gorzały, Thorin naftę, kto co ma jeszczę?zapytał kapral -No i co dalej, proponuje cofnąć się dopiero po rwakcji zastanowic co dalej. Jak roześlą pościg to marsz gdzies dalej to porażka, trza przeczekać, jak nie to można iść w inne twierdze albo kąsać ich i spróbować sie przekraść do bram wypadowych
- Mam 4 pochodnie i łatwopalny koc, który można wykorzystać dla zwiększenia natężenia ognia- powiedział wreszcie coś mądrego, chciałoby się rzec.
- Dobre, masz racje Dorinie, to bardzo sprytne. NAsączone gorzałka i naftą koce, dobrze rozpalą wozy jak trzeba...bardzo dobry pomysł pochwalił kapral.
- Jeżeli chodzi o działa to słyszałem kiedy o jakimś krasnoludzie, który odważył się na fortel zapchania naładowanych prochem dział. Udało mu się i kilku chwilach zniszczył kilka dział..., bo jak mawiał. Działa same z siebie nie wybuchną, ale kiedy je zatknąć wtedy sypią się, jak suche drewno na drzazgi zaproponował Zarkan.
- AAA, legendarny Kmicicson, słyszałem rzekł tylko Roran.
- Idealną sprawą było by przenieść choć beczułkę prochu pod największe działo , ale nie o tym chciałem - drapiąc się po brodzie Thorin rzekł - trzeba będzie dywersję zaplanować, uderzyć z innej strony, na choćby śpiące ogry, wyrżnąć, zabić ile się da, podpalić nawet, byle tylko na tym ataku się skupiły i jego za nasz cel przyjęły. Wówczas łatwiej będzie drugiej grupie do dział i prochu się przedostać i swoje zrobić. Rzecz jasna ogry łatwo wyrzynać się nie dadzą i szybko pozbierają się do boju, wówczas trasa powrotu, silnie najeżona pułapkami by się zdała. Mamy czas i wolny teren, możemy to dowolnie niemal zaplanować.
- Ja bym stawiał raczej na szok, doskok i ucieczkę, im więcej robić będziemy tym większa szansa że coś nie pójdzie, a sześć dziesiątek ogrów atakować, to nie koniecznie dobry pomysł jest. Ryzyko duże, zwłaszcza że rannego mamy a nie wiemy gdzie inne oddziały stoją. odparł Roran - Lepiej prosto zadziałać
- Mi walka zawsze się podoba, tylko ich jest tylu, ze ja nawet do takiej ilości liczyć nie umiem... Toć na pewno się coś posypie. Szybko działać trza. Skwitował młodzik Zarkan.
- Nie namawiam do wybicia całego oddziału ogrów przecież... nie da się zwyczajnie, ale mieć uszykowaną dywersję, a już na pewno drogę odwrotu najeżoną pułapkami to już inna sprawa. Bo to że w pościg za nami pójdą to rzecz pewna. - dodał Thorin
- Pułapką będziemy my, pozostali. Będziemy czekać z kuszami i bronią na trasie ucieczki, zniechęcimy pierwszych kilku i damy nam czas na ucieczkę - to najprostsza forma, zresztą zwykła w ramach napadów zbój.. .znaczy sie prowadzenia działanń wojennych zapewnił kapral - Silny ostrzał i kontrcios w punkcie szpicy pościgu zahamuje ich na parę godzin, nie będą pewni naszej siły
- To mogłoby podziałać na orki, nawet na wielką ich ilość, ale ogry? W takiej liczbie … nawet jeśli kilku z nich tylko się rzuci, to przyszpilimy co najwyżej jednego. Czemu reszta miałaby się zatrzymać? Nogi mają długie, więc i biec będą szybko. Można by z lin choćby potykacze zrobić, sidła, gałęzi nazbierać, naostrzyć i na trasie ucieczki porozstawiać... W śniegu nie będą widoczne, a nasi będą wracać po własnej ścieżce. Zieloni zapewne nie uwierzą, że jakiś mały oddziałek ośmielił się ich zaatakować, będą się spodziewać co najmniej przyczułka armii, wojsk zaczepnych, można by te przypuszczenia podsycić, ognisk kilka na znak na górze rozpalić już po dokonaniu zamachu. Niech tam biegną wabieni światłem... Być może zaczną się zbierać w większą grupę, przypuszczając, że jakie wojsko nadeszło. Tym lepiej nawet jak puste miejsce zastaną, czas i energie stracą, a następnym razem, kiedy prawdziwe wojsko nadejdzie, być może je zlekceważą, wietrząc kolejny podstęp. Dobre zmyłki i fortele to połowa zwycięstwa, tym właśnie nasi bracia nie tylko wielkie zwycięstwa przez wieki odnosili, ale i bez strat własnych uchodzili. - Rzekł Thorin nieco pogrążając się w zadumie, czytał o wielu bitwach i fortelach stosowanych. Tworzenie iluzji wielkiej armii gdy faktycznie była mała było jednym z nich, podobnie jak próby zatarcia faktycznej ilości wojska gdy było go sporo, co by wróg tym łacniej wpadł w pułapkę a nie przed bitwą uciekał. W tej chwili była ich garstka, ale przeciwnika nie trudno byłoby po nocy zmylić co do faktycznej ilości khazadów na tyłach oddziałów.
- Gdyby tak w nocy, po ataku, rozpalić choćby z tuzin ognisk, albo dwa tuziny... na całej linii wzgórza... odpowiednio je wcześniej przygotowawszy - tak aby w biegu starczyło pochodnie przytknąć i biec dalej do kolejnego. Zieloni dzień nawet cały mogli stracić, szykując się i upewniając, że wojsk jakichś za plecami nie ma. Nawet najgłupszy strateg wojenny nie pozostawiałby nie zabezpieczonych pleców w takiej sytuacji. A jeśli wojsko podzielą, osłaniać będą tyły armii, to i ataki na twierdzę będą osłabione. - Thorin wiedział, że taki nocny atak na artylerię i amunicję będzie ciosem dla armii, jednak nie skorzystać przy tej okazji aby zadać dodatkowe ciosy, bez zbędnego ryzyka, byłoby niepomierną stratą.
 
__________________
"Wyobraźnia jest początkiem tworzenia.
Wyobrażasz sobie to, czego pragniesz,
chcesz tego, co sobie wyobraziłeś i w końcu
tworzysz to, czego chcesz."
Coen jest offline