Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-08-2013, 23:28   #17
Neride
 
Neride's Avatar
 
Reputacja: 1 Neride ma w sobie cośNeride ma w sobie cośNeride ma w sobie cośNeride ma w sobie cośNeride ma w sobie cośNeride ma w sobie cośNeride ma w sobie cośNeride ma w sobie cośNeride ma w sobie cośNeride ma w sobie cośNeride ma w sobie coś
Śledzenie bandziorów nie było trudne. Kobieta obawiała się, że zaraz po wyjściu z baru wsiądą do samochodu i odjadą jej sprzed nosa. Tak się jednak nie stało. Mężczyźni niespiesznym krokiem ruszyli przed siebie, nie odzywając się jednak do siebie przez całą drogę, co niepokoiło kobietę. Kiedy zniknęli za zakrętem jednej z uliczek Sarah zwolniła kroku, zachowując ostrożność . Mężczyźni podeszli do zaparkowanego samochodu w jednej z bocznych uliczek, na co kobieta szpetnie zaklęła pod nosem, spodziewając się, że właśnie teraz jej uciekną. Śledziła ich ruchy, przyglądając się, jak Twitch wyciągnął z bagażnika czarną torbę. Kobieta gwałtownie cofnęła się do tyłu, kiedy nagle goryl zaczął się rozglądać w poszukiwaniu ciekawskich oczu. Trzask zamykanego bagażnika i oddalające się kroki przekonały kobietę do tego, aby ponownie zajrzeć do uliczki. Mężczyźni wraz z torbą ruszyli przed siebie, ponownie znikając za zakrętem. Sarah mogła się jedynie domyślać, gdzie się kierowali, jednak nie rozumiała, czego mogli szukać w tej opuszczonej dzielnicy.

Opustoszałe ulice i nieliczni przechodzi powodowały, że kobieta musiała trzymać się daleko w tyle za Twitchem i Rocco, którzy zaczęli prowadzić ze sobą żywą rozmowę. Sarah żałowała, że właśnie teraz nie mogła usłyszeć nawet skrawka tej rozmowy, bo o zbliżeniu się nie było mowy. Po paru minutach mężczyźni zatrzymali przez starą kamienicą, gdzie rozdzielili się. Twitch zniknął w bramie, która prowadziła na dzieciniec, a Rocco stanął w bramie, zapalając papierosa. Sarah kiedyś tu zapuszczała się i doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że dziedziniec miał dwa wejścia, jednak bardzo ryzykowałaby, gdyby nagle weszła tam, wpadając na bandziora. Kobieta przystanęła przed czymś, co dumnie było nazywane tu stoiskiem z gazetami. Wiele z nich były zniszczone, a nawet nieaktualne, jednak nie przeszkadzało jej to w przeglądaniu je z zainteresowaniem, kiedy starała się wymyślić sposób w jaki ma ominąć goryla. Nie mogła postępować głupio, żeby nie powtórzyła się sytuacja włamania, kiedy spinką usiłowała otworzyć zamek.
- Jestem amatorką… - przyznała z niesmakiem kobieta, kiedy w jej głowie w ułamku sekundy nie pojawił się żaden genialny plan, dzięki któremu miała się w efektowny sposób dostać do kamienicy.
- Nie szkodzi, ja jestem całkiem niezły w te klocki – usłyszała odpowiedź zza gazet, która niesamowicie ją zaskoczyła do tego stopnia, że drgnęła. Kobieta nachyliła nad stoiskiem dopiero teraz zauważając właściciela tego przybytku. Gruby, łysiejący facet z kubkiem herbaty bez herbaty, a napojem wysokoprocentowym.
- Tylko je przeglądam, są sporo nieaktualne – odpowiedziała, marszcząc brwi na widok obleśnego uśmiechu mężczyzny.
- Tam nie ma co oglądać, instrukcja też nie jest potrzebna. Mogę pokazać ci to i owo… – zarechotał mężczyzna, wskazując palcem na gazetę, trzymaną przez nią w dłoniach. Kobieta spojrzała na kolorowe czasopismo w swoich dłoniach, uświadamiając sobie, że trzyma w rękach stare wydanie Penthouse’a. Widok trzymającej w rękach kobiety pismo dla mężczyzn, prezentujące treści mocno erotyczne, czasem uznawane za pornograficzne był nie lada widokiem. Kobieta rzuciła gazetę na stosik, mając zamiar odpowiedzieć facetowi, kiedy została szturchnięta przez chudą dziewczynkę, która idąc chodnikiem nagle wpadła na nią. Sarah obejrzała się za nią, zauważając w jej dłoniach dziwnie znajomy przedmiot – jej portfel. Czarnowłosa rzuciła się za dziewczynką, która również zaczęła biec w kierunku jednej z kamienic. Sarah jednak była szybsza i stanowczo chciała odzyskać swoją własność, dlatego szybko złapała złodziejkę jeszcze w bramie, nim ta zniknęłaby na dobre na dziedzińcu.
- Nie szarp się – warknęła kobieta, wyszarpując dziewczynce z brudnych rąk swój portfel. Złapała ją za ramię i przycisnęła do ściany, aby ta uspokoiła się.
- Chcesz zarobić? – zapytała, pokazując dziewczynie parę banknotów, na co ta pokiwała głową.
- Co mam zrobić?
- Mężczyzna przy bramie, którego mijałaś…
- Co mam zrobić? – przerwała jej niecierpliwie dziewczyna, wyciągając ręce po pieniądze.
- …odciągnij go, druga połowa zaczeka tutaj – dokończyła kobieta, wręczając dziewczynce pieniądze. Drugą połowę zapłaty włożyła pod cegłę i puściła dziewczynę. Ta strzepnęła z ramienia niewidzialny pyłek i schowała pieniądze do kieszeni, po czym od razu skierowała się w stronę Rocco, który palił papierosa w najlepsze, bawiąc się zapalniczką. Sarah zastanawiała się, czy dziewczynka faktycznie zrobi to, co jej kazała, czy zaraz nie ucieknie z jej pieniędzmi. Wychyliła się, obserwując poczynania małej złodziejki, która jak gdyby nigdy nic podeszła do goryla, wpadając nagle na niego. Ten odepchnął ją, jednak po chwili rzucił się w jej kierunku, klnąc na czym świat stoi. Sarah czym prędzej ruszyła w stronę kamienicy, znikając za bramą.

Od razu uderzył w nią zapach stęchlizny i moczu, jednak nie spodziewała się czegoś więcej. Słyszała jakieś głosy, rozmawiali ze sobą, jednak kobieta nie była w stanie wyłapać niczego z rozmowy z tej odległości. Szła blisko ściany, stawiając ostrożnie kroki, aby nie zdradzić swojej obecności.
- Jak długo… czekać…lalkę.
- Spokojnie…minut.
Dziedziniec przypominał ruinę. Na środku znajdował się skrawek zieleni, który niegdyś musiał być ogrodem. Obecnie w trawie leżały butelki, jakieś kawałki drewna i masa śmieci. Podcienie w wielu miejscach nie miały kolumny i wyglądały, jakby zaraz się miały zawalić. Ubytki były wypełnione starymi deskami, wiaderkami po farbie i foliami. To miejsce wyglądało jak składowisko wszelkiego rodzaju szmelcu. Od starych desek, po zniszczone wiekowe meble. Sarah schowała się za drewnianą skrzynią, zdając sobie sprawę, że na dziedzińcu mężczyzna nie jest sam, co więcej pojawiła się jeszcze jedna osoba.
- W końcu! Ile można czekać?!
- Zamknij się, Paul.
- Nie podskakuj Ande…
- Zamknij się!
- Cicho szczeniaki! – głos Twitcha przywołał do porządku całą trójkę, urywając w ułamku sekundy całą dyskusję - Towar czeka w torbie. Zasady te same, trzymajcie się ich.
- Kabel też się ich trzymał, a jak skończył?
- Skończysz gorzej, jak nie zamkniesz jadaczki.
Sarah podeszła bliżej, przechodząc nad spróchniałymi deskami. Zbliżyła się na tyle, ile to było możliwe. Oprócz Twitcha była tam dziewczyna i wspomniany Paul, z którym się kłóciła. Obok nich na ławce siedział chłopak z dredami, który tylko przyglądał się kłócącej dwójce. Znała go, widziała go kiedyś z Kablem. Chłopak imieniem Paul nie był jej znany, natomiast dziewczyna nie pasowała do całego towarzystwa. Była dobrze ubrana i Sarah odnosiła wrażenie, że gdzieś już ją widziała, jednak nie była w stanie sobie przypomnieć gdzie.
- To się staje zbyt niebezpieczne – ponownie podjęła rozmowę dziewczyna, chowając do torebki owinięty w czarną folię pakunek.
- Dziana paniusia drży, że dobiorą się jej do tyłka? – zakpił kumpel Kabla, zabierając swoją paczkę, którą schował z plecaku i zaraz wybiegł z placu.
- Dupek! – krzyknęła za nim nastolatka, wychodząc drugim wyjściem, przeciskając się miedzy poluzowanymi deskami.
- Zabieraj się stąd i nie chcę cie widzieć aż do poniedziałku – rzucił Twitch do chłopaka, który czym prędzej ulotnił się stamtąd. Twitch spojrzał na zegarek i wyciągnął z kieszeni paczkę papierosów, po czym odpalił jednego i zaciągnął się, znowu zerkając na zegarek.
Kobiecie przemknęło przez myśl, że czeka na kogoś i powinna tu jeszcze zostać.

Pozycja, którą zajęła była wyjątkowo niewygodna i czuła już wyraźnie mięśnie, podczas gdy Twitch nadal przechadzał się w tą i z powrotem. 79 minut i 39 sekund. Tyle czasu minęło zanim Sarah usłyszała zatrzymujący się samochód i trzask zamykanych drzwi. Na widok tego, co zobaczyła po chwili, serce zabiło jej mocniej. Osobą na którą czekał Twitch był nikt inny jak James Evans – przyjaciel i partner Michael’a. Nie rozumiała, co tu robił. Nie był w mundurze, był tu prywatnie, co dziwiło kobietę. Była jeszcze bardziej zdziwiona, kiedy po prostu podszedł do mężczyzny i uścisnął mu dłoń. Znali się? Ale skąd? Czy James wiedział z kim ma do czynienia? Tyle pytań kłębiło jej się w głowie. Niestety na żadne z nich nie potrafiła znaleźć odpowiedzi.
- Da się załatwić - głos James’a sprowadził kobietę z powrotem na ziemię. Twitch wręczył mężczyźnie kopertę, której zawartością okazała się być spora suma pieniędzy. Sarah starała się dostrzec, co oprócz pieniędzy znajdowało się w kopercie. Było w niej jeszcze coś. Jakieś dokumenty, niestety nie potrafiła ocenić, czego mogą dotyczyć. Jej ciekawość sięgnęła zenitu, kiedy James oglądał jakąś fotografię, dlatego też nie dostrzegła butelki, którą niechcący potrąciła nogą. Dźwięk szkła turlającego się po płytkach od razu przyciągnął wzrok mężczyzn. Kobieta skuliła się w swojej kryjówce, czując, że zaraz zostanie odkryta jej obecność. Rozejrzała się, szukając drogi ucieczki. Niestety na to było za późno, bo już do niej zbliżał się James, który powoli wyciągnął broń i odbezpieczył ją. Sarah wstrzymała oddech, patrząc z pomiędzy desek skrzyni zawalonej szmatami na byłego przyjaciela jej narzeczonego. Stawiał ostrożnie kroki, jakby wiedział, że czeka tam na niego przeciwnik. Znała ten chód, miała okazję tylko raz go widzieć, potem następował strzał i ktoś zostawał ranny, albo martwy. James był skutecznym policjantem. Michael opowiadał jej wielokrotnie, że ręka nigdy mu nie drgnęła, nieważne jak było źle. Mężczyzna podszedł bliżej, samemu potrącając butelkę, która spadając…

… rozbiła się w drobny mak.
- Cholera! – zaklęła Sarah, kiedy przechodząc obok jednego ze stolików musiała coś potrącić. Stanowczo nie była dzisiaj w formie. Zdążyła już pomylić zamówienia, a jeden z klientów ulotnił się, zostawiając po sobie niezapłacony rachunek, za który potrącą jej z pensji. Bar o tej porze był pełen ludzi. Właściwie to pełen pijanych mężczyzn, którzy świętowali dzisiejszą wypłatę.
- Przepraszam, już to sprzątam – rzuciła zmęczonym głosem i kucnęła, żeby wyzbierać szybko potłuczone szkło. Liczyła na to, że szef nie zauważy jej kolejnej wpadki podczas dzisiejszego wieczora.
-Pomogę – usłyszała obok siebie męski głos, który prawdopodobnie należał do właściciela strąconej butelki.
- Nie, nie, ja to zrobię – odpowiedziała szybko Sarah, doskonale zdając sobie sprawę, że gdyby jej szef zobaczył, jak klient pomaga jej w sprzątaniu, wyleciałaby jeszcze tego samego wieczora.
- Nalegam – mężczyzna nie ustępował, zbierając razem z nią szkło. Odsuwał jej dłoń od mniejszych szkiełek, nie pozwalając ich nawet dotknąć. Sam je zbierał i co musiała przyznać, robił to o wiele sprawniej niż ona.
- Wylecę za twoje gentelmeństwo z roboty – syknęła kobieta, cofając rękę, którą jak ostatnia ofiara losu skaleczyła na największym kawałku szkła. Mężczyzna wyrwał kobiecie z ręki ścierkę i owinął nią jej dłoń.
- Gdybym był chamem też wyleciałabyś – odpowiedział, nie puszczając dłoni kobiety. Dopiero teraz Sarah podniosła wzrok, chcąc zobaczyć, kim był osobnik, który tak ochoto chciał jej pomóc. Niebieskie, świdrujące oczy i czarujący uśmiech – tyle zapamiętała tego wieczora.
- Przyniosę drugie piwo - usiłowała cofnąć dłoń, jednak mężczyzna nie pozwalał jej na to.
- Jak masz na imię?
- Musze iść – powiedziała kobieta, oglądając się w stronę baru, skąd usłyszała swoje imię.
- A więc Sarah… Ładnie. Jestem James. Numer telefonu i puszczę.
- Jeśli nie puścisz, dostaniesz w twarz.
- A ty wtedy stracisz pracę.
- Wierz mi, będzie warto.
- Wierzę! Jakikolwiek namiar.
- Zgoda! – odpowiedziała kobieta i uniosła się lekko z pod stołu, zgarniając z niego serwetkę na której zaczęła coś bazgrać. Podała ją mężczyźnie i zaraz zniknęła w tłumie, czym prędzej przeciskając się do baru. Obejrzała się jeszcze za siebie, chcąc zobaczyć minę mężczyzny, kiedy będzie patrzył na serwetkę. Artystką nie była, ale miała talent. Odnalazła go wzrokiem, kiedy on szukał jej. Jego usta ułożyły się w dwa słowa…

- To kot – zaśmiał się mężczyzna, zabezpieczając broń. Kobieta ponad swoją głową usłyszała ciche mruczenie zadowolonego kocura, który wyłonił się nagle z pomiędzy desek zwabiony hałasami. Nawet nie poczuła, kiedy po jej plecach wskoczył na skrzynie.
- Cholerny pchlarz… Spadam stąd – Twitch zgarnął torbę z ławki i ruszył w kierunku bramy, znikając w niej.
- Koty… - usłyszała jeszcze na odchodne od niebieskookiego, nim sam zniknął w bramie i odjechał samochodem.

Kobieta odczekała parę minut, sama nie mogąc uwierzyć w swoje głupie szczęście. Najszybciej jak potrafiła uciekła stamtąd, kierując się w stronę swojego mieszkania. Czuła, jakby miała nogi z waty i sama nie wiedziała, czy z powodu swojego odkrycia, czy tak długiego czasu spędzonego w niewygodnej pozycji. Nie potrafiła zrozumieć, jaki interes mogli mieć James i Twitch. Wiedziała, że James zawsze zdobywał to czego chciał, nawet jeśli oznaczało to działanie na granicy prawa. Czy to oznaczało, że tym razem było tak samo? Mogłaby go zapytać, albo porozmawiać o tym, jednak to oznaczało, że musiałaby się przyznać przed nim, że śledziła Twitcha. A wtedy on zacząłby węszyć i nie dałby za wygraną, dopóki nie odkryłby całej prawdy – taki był James. To on przedstawił jej Michael’a – swojego najlepszego przyjaciela i partnera. Byli kompletnie różni. Michael był spokojny, cierpliwy, czuły, a James porywczy, niespokojny i namiętny. Był zawsze przy niej, kiedy ona i Michael miewali swoje ciche dni. Był również przy niej, kiedy go nagle jej odebrano. Dzwonił do niej, pisał, odwiedzał ją, chciał rozmawiać, ale Sarah nie chciała. Nie szukała towarzystwa, nie chciała jego pomocy, rad, ramienia do wypłakiwania się, chciała zostać sama ze swoim bólem, na co on nie chciał jej pozwolić. W ostatnim czasie szukanie tego kontaktu przez mężczyznę zmalało na intensywności, jednak nadal nie odpuszczał, a ona była nieugięta, wyprowadziła się i urwała wszelkie kontakty.
 

Ostatnio edytowane przez Neride : 15-08-2013 o 23:53.
Neride jest offline