Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-08-2013, 23:56   #58
Eliasz
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
-To ma większe szanse niż pułapki. Jeden wysadzi proch, jeden rzuci płonące koce na wozy, dwóch podpala namioty i chodu. Glandir, Thorin, Dorrin, Baldrik, tak? Thorin jako najmądrzejszy załatwi proch by jego nie zabił (…)

No i Thorin konował, niedoszły wielki kronikarz, genialny planotwórca i zwyczajny wrzód na dupsku wszelkich dowodzących, zwyczajnie się doigrał. Stracił swą szansę, aby siedzieć cicho, stracił szanse aby niezauważonym przetrwać jakoś pobyt w szambie do którego ich wrzucono. Zwyczajnie, niektórzy zamierzali go w nim zatopić po uszy.

Nie pokazał po sobie gdy ślina niczym wielkie jabłko przesuwała mu się w gardle. Gdyby nie niska temperatura z pewnością pot zrosiłby jego czoło. Robiło mu się jednak na przemian to zimno to gorąco z powodu planu w jaki go władowano. Nie wiedział tylko czy pochwała jaką mu przy okazji udzielono była szczera i wpakowała go z kałuży do kanału, czy też stanowiła li tylko wymówkę aby to zrobić. Jeśli pochwała była szczera to jakoś nie widział jej odzwierciedlenia w konkretnych czynach realizujących zamysły „najmądrzejszego” … musiała być to więc wymówka, choć akurat Rorana ciężko mu było podejrzewać o plany pozbycia się kronikarza... Co innego gdyby plan ten wysunął Glandir, wówczas kronikarz byłby pewny, że sierżant chce się go zwyczajnie pozbyć. Nie znał się przecież na prochu, na jakichkolwiek właściwie materiałach wybuchowych, nie miał pojęcia jak długa ścieżkę prochu musi usypać, ani jak gruba, a nawet jak otworzy beczułkę by nie hałasować, nie praktykował nigdy skradania... Zresztą nie mógł otworzyć beczułki i wycofywać się z nią, był na tyle bystry, że wiedział, że proch na otwartej przestrzeni po prostu się wypali. Ogień musiał się odstać do zamkniętego, ściśniętego prochu aby wybuchł, to wymagało utworzenia ognistej ścieżki z pomocą nafty.

Czuł się jak skazaniec, jednak nie zamierzał okazywać strachu czy tym bardziej wycofywać się z powierzonego mu zadania. Miał okazję stać się tym który wysadzi zgromadzone zapasy prochu wrogom. Tym który uratuje Karak Azul, tym … który jeśli nie dokona natychmiast wzmianki w podręcznych notatkach, mających stać się w przyszłości kronikami, najpewniej nie zostanie nawet zapamiętany, jako ten który poświęcił swe życie, aby uratować twierdzę. Mógł mieć tylko nadzieję, że po jego śmierci spowodowanej rozerwaniem na kawałki, ktoś z oddziału Czarnego Sztandaru przeżyje i przekaże je skrybom, niezależnie jednak od pamięci o jego czynach wśród żyjących, mógł być pewny , że jego przodkowie będą z niego dumni...

Galeb Galvinson uchodził za eksperta od prochu, Thorin spisując kroniki z ich pierwszej wyprawy doskonale zdawał sobie sprawę, że jego zasługą był szereg pułapek zastawionych na przeciwnika, w tym jedna wybuchowa. Jego przed misją zamierzał wypytać o szczegóły, zwłaszcza o o to jak długa musi być ścieżka z nafty, czy należy oblać beczki czy przedziurawić jedną z nich ( po prawdzie zamierzał zastosować kombinacje obu tych elementów) , a także o wszelkie rady i pomysły jak zabrać się do sprawy porządnie. Thorin mógł pogodzić się ze śmiercią w akcie poświęcenia, nie mógłby jednak pogodzić się z faktem, że przez własną nieudolność nie udałoby się wykorzystać okazji jaką los przed nimi postawił. Okazji która nie mogła się już więcej nadarzyć, zwłaszcza przy nieudanej i wykrytej akcji sabotażu.

Pozostawało mu także ściągnąć kaftan kolczy. Stanowił i tak mizerne zabezpieczenie przed ogrami, spowalniał ruchy, lecz przede wszystkim nadmiernie hałasował. Zamierzał tez upewnić się, że i reszta sabotażystów na akcję nie zabierze niczego co by brzęczało przy każdym kroku. Pozostawała jeszcze kwestia zamaskowania, w czym pomocny miał się okazać węgiel, którego użyczył i innym kamratom. Twarze i ręce wysmarowane czarnym węglem, na tle nocy wyraźnie utrudniały wykrycie krasnoludów. Pozostało mu już tylko napisać choć krótki list pożegnalny do rodziców i wznieść modły za powodzenie misji.
 

Ostatnio edytowane przez Eliasz : 15-08-2013 o 23:59.
Eliasz jest offline