Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-08-2013, 14:42   #35
Sekal
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Chłopi patrzyli z przestrachem na znikających pomiędzy drzewami ludzi i krasnoluda. Kobieta ciągle krzyczała, a stary wrócił do odbierania porodu. Widział to już tylko Dagmar, ze wszystkich sił próbujący zająć się swoją całkiem poważną raną. Bez zdjęcia kolczugi i reszty górnej części ubrania się nie obeszło. Nawet nie czuł zimnego deszczu na swojej skórze. Rozcięcie krwawiło solidnie, ale jedyne co mógł zrobić sam, to zabandażować zranienie. Potrzebne było szycie, mężczyzna jednak się na tym nie za bardzo znał, a robienie tego samemu na swoim brzuchu było mało bezpieczne. Musiał poczekać na towarzyszy. W najbliższym czasie mimo wszystko raczej nie miał się wykrwawić.
Przeniósł spojrzenie na wóz, gdy usłyszał płacz dziecka. Urodziło się, żywe. Jego matka również wydawała się mieć całkiem dobrze, zważywszy na wszystkie okoliczności. Mimo tego nawet ze swojej pozycji Dagmar widział, że łysa główka naznaczona jest jakimiś ciemnymi plamkami. Nie wróżyło to dobrze. Młodszy z mężczyzn pocałował kobietę, szepcząc jej coś do ucha.

Potem zerknęli na rannego.
- Za późno żeśmy wyjechali. Farma spalona, ale żeśmy znaleźli trochę ziarna, jednej z piwniczek też nie znaleźli. To coś nocy się wydarzyło. Wiater zawiał, jakiś pył z pola na nas sypał. I wyglądało to dziwnie, jak jakie fioletowe smugi. Rano się okazało, że to zło samo do nas przylazło.
Jeden podniósł matkę, drugi wziął dziecko. Wiedzieli co się z nimi stało. Przynajmniej z częścią z nich. I zdaje się, że mieli zamiar odejść w las, korzystając z tego, że inni ciągle pozostawali w lesie. Niemal błagalnie spojrzeli na Dagmara. Zresztą, czy ten w ogóle mógł ich zatrzymać?
Na pewno mógł zawołać towarzyszy, bo zdawało się, że ryki i krzyki już ucichły. Tylko czy chciał?

***

Irina nie dała rady.
Biegnąc przez las, wiedzieli że nie zdążą. Krzyknęła raz jeszcze, gdy próbując sięgnąć po nóż, bestigor pociągnął mocniej i jej dłoń puściła. Spadła na ziemię, kilka razy obijając się o gałęzie, uderzając mocno. Już wtedy ledwo przytomna, nie widziała zeskakującego na nią, wielkiego cielska. Następny dźwięk jaki wydała, był raczej rzężeniem. Potwór uderzył bowiem nogami w jej pierś, gruchocząc kości i wbijając żebra w płuca kobiety. Krew wypłynęła z jej ust, bąbelki powietrza zwiastowały najgorsze.
Nawet najlepszy z cyrulików nie mógł tu już pomóc. Bestigor nie dobił jej jednak, zwracając uwagę na pędzących na pomoc towarzyszy Kislevitki. Sięgnął po nóż, wyszarpując go zza pasa. Długi niczym krótki miecz, na tle stwora wyglądał na niewielki. Ryknął wściekle i runął do szarży.

Alethe zdołała go zahaczyć mieczem, gdy przebiegł obok, jednym machnięciem łapy odrzucając na bok Zebedeusza, poruszającego się zbyt wolno jak na wytrawnego wojownika. Żak poleciał w bok i uderzył w drzewo. Aż pociemniało mu przed oczami. Bestia biegnąc dalej cięła krasnoluda, który wyłonił się z krzaków i wpadła na niego. Była znacznie wyższa, ale khazadzi znani byli ze swojej niechęci do przewracania się. Zbite mięśnie odbiły na bok bestigora, wyhamowując jego szarżę. Rozcięcie na piersi zabójcy nie było głębokie. Potwór zaryczał, widząc, że Alethe już zawróciła. A za jego plecami pojawił się Pieter. Jego miecz został zatrzymany przez nóż, lecz ten ostatni pękł, nie przystosowany do takich uderzeń. Byłemu żołnierzowi udało się uskoczyć przed pięścią przeciwnika, teraz już otoczonego. Zorgrim i Schwarzknauen dopadli go z dwóch stron, tym razem znacznie poważniej przebijając cielsko. Osłabiony już wcześniej celnymi pociskami Iriny bestigor nie walczył już długo, miotając się wściekle. Pozbawiony broni i otoczony przed weteranów nie miał wielkich szans.
W końcu padł na ziemię, a jego ryk zamienił się w bulgotanie.

To jednak nie pomogło Irinie. Dychała jeszcze, ostatkiem sił. Z jej ust ciągle wydobywała się krew. Chyba tylko boska interwencja mogłaby jej jeszcze pomóc. Patrzyła na nich szeroko otwartymi oczami, ale nie wierzyli, by coś naprawdę widziała.
 
Sekal jest offline