Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 14-08-2013, 10:05   #31
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Zebedeusz spojrzał z szeroko otwartymi oczami na Alethe, gdy ta wydawała rozkazy. Miał coś powiedzieć, ale ugryzł się w język. Zacisnął zęby, pięści i ruszył za przywódczynią. W głowie miał setki myśli walczących ze sobą, ale może kobieta miała rację i trzeba pierw zająć się bestią a potem resztą.

Młodzieniec spojrzał jeszcze kątem oka na Rycerza. Jego sylwetka wydawała mu się taka duża, wręcz wszechpotężna na tle innych...Zastanawiające było tylko kim ów rycerz był i jakie miał zamiary. Liczył jednak że nie będzie dane mu się przekonać o tym osobiście.

Ścisnął miecz mocniej w dłoni tak by czuć go i ruszył lekkim truchtem za Alethe. Ciekawa kobieta, lecz coś...coś tu było nie tak. Bestie, mutanci, rycerz i oni na raz. Przypadek? Zebedeusz wiedział, że nie istnieje coś takiego jak przypadek.

Kątem oka zerknął na Dagmara. Miał nadzieję, że wszystko będzie dobrze z towarzyszem. Pot spływał po czole młodzieńca, który nawet tego nie zauważył. Adrenalina robiła swoje..


rzuty: 54, 73
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)

Ostatnio edytowane przez valtharys : 16-08-2013 o 08:47. Powód: Zapomniałem rzutów;
valtharys jest offline  
Stary 14-08-2013, 14:55   #32
Konto usunięte
 
Ulli's Avatar
 
Reputacja: 1 Ulli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputację
-Gdzie kurwa uciekacie?! Wracać tu i walczyć!- rzucił za uciekającymi zwierzoludźmi.

Rzucił się nawet w pościg na swoich krótkich nogach, ale po przebiegnięciu kilku metrów zorientował się, że to nie ma sensu. Splunął w ślad za uciekinierami i zawrócił na pięcie. Na drobne zranienia, których doznał w walce w ogóle nie zwrócił uwagi. Nie było nawet czego opatrywać. Podszedł do wozu i dopiero wtedy zauważył, że chłop jest zmieniony mocą chaosu. Skrzywił się, zagotowało się w nim. Miał zamiar wskoczyć na wóz i od razu ich zabić, ale Alethe go uprzedziła. Słysząc słowa kobiety skinął głową z aprobatą. Miała rację ocalenie towarzyszki było ważniejsze. Na zmutowanych chłopów przyjdzie jeszcze czas.
-Idę z wami- odpowiedział kobiecie- nie przepuszczę takiej okazji- uśmiechnął się szkaradnie.

Potem już nieco ciszej dodał.
-Mutanci muszą zginąć, jeśli wy jesteście za miękcy sam zrobię co trzeba jak wrócimy.

Jego twarz gdy to mówił przybrała zacięty, złowrogi wyraz. Usłyszał krzyki bestigora i przyspieszył kroku chcąc znowu stanąć do walki. Rzucił jeszcze kątem oka na rycerza stojącego na trakcie. Nie ruszał się, to chyba dobrze. Może faktycznie jakiś przybłęda.
Rzuty: 86, 52
 

Ostatnio edytowane przez Ulli : 15-08-2013 o 11:55. Powód: brak rzutów
Ulli jest offline  
Stary 15-08-2013, 00:20   #33
 
Inferian's Avatar
 
Reputacja: 1 Inferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputację
-Dobra, zrobię co mogę. - odparł na polecenie Alethe

Dagmar usłuchał rozkazu, jakie miał wyjście? Biec z drużyną z krwawiącym brzuchem, do tego zostawić wieśniaków?

Teraz w końcu miał czas aby się zająć raną. Towarzyszyło mu dziwne uczucie kłucia w plecach, ale na szczęście nie było to nic poważnego. Młody łowca ciągle czuwał, co chwilę spoglądając bacznie na wieśniaków na wozie. Całą sytuacja może już nie wyglądała groźnie, ale zdawał sobie sprawę, że mogli oni po tej krótkiej rozmowie z Alethe obawiać się o swoje życie.

Wampiryczny pogromca zrobił co zwykle w przypadku takich obrażeń. Ponadto ciągle będąc świadomy sytuacji w której się znajduje, sprawdzał co u towarzyszy, a zarazem czy ludzie nie planują zrobić czegoś głupiego. Jego miecz był w pochwie, był łatwy do dobycia w nagłej sytuacji. Jego ciekawość także wzbudzał tajemniczy jeździec, na którego także spoglądał kontem oka, tak aby być pewnym czy aby nie zbliża się. Z opatrzoną raną z pewnością łatwiej było by biec w nagłym wypadku.

-Dobrze z nią? – zapytał wieśniaka wskazując na rodzącą kobietę
Cała sytuacja była dziwna, Dagmar w tej chwili sam nie widział co myśleć.
- A co było na farmie? Co stało się w nocy ? – zapytał z ciekawością, a zarazem odrazą

Rzuty: 7, 98
 

Ostatnio edytowane przez Inferian : 15-08-2013 o 22:02.
Inferian jest offline  
Stary 16-08-2013, 01:56   #34
 
ZauraK's Avatar
 
Reputacja: 1 ZauraK ma z czego być dumnyZauraK ma z czego być dumnyZauraK ma z czego być dumnyZauraK ma z czego być dumnyZauraK ma z czego być dumnyZauraK ma z czego być dumnyZauraK ma z czego być dumnyZauraK ma z czego być dumnyZauraK ma z czego być dumnyZauraK ma z czego być dumnyZauraK ma z czego być dumny
Ruszył za Alethe zamieniając po drodze kuszę na miecz. Do tej pory wystrzelił trzy bełty i tylko zmarnował. Miał przeczucie, że ostatnie dwa strzały nie były by nawet wyzwaniem nawet dla ślepego. Z obnażonym mieczem pędził starając się dogonić resztę.
Zbliżywszy się nieco do wozu zwolnił na chwilę zaskoczony nieco odmiennym wyglądem pasażerów. Ale, że deszcz już rzęsisty dosyć, i odległość, i ruch, szczegółów nie był w stanie dojrzeć. Ostatecznie to może poczekać. Skupił się na biegu i przeszkodach, które złośliwie zaczęły się pojawiać pod nogami.

Rzuty: 76, 35
 
ZauraK jest offline  
Stary 16-08-2013, 14:42   #35
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Chłopi patrzyli z przestrachem na znikających pomiędzy drzewami ludzi i krasnoluda. Kobieta ciągle krzyczała, a stary wrócił do odbierania porodu. Widział to już tylko Dagmar, ze wszystkich sił próbujący zająć się swoją całkiem poważną raną. Bez zdjęcia kolczugi i reszty górnej części ubrania się nie obeszło. Nawet nie czuł zimnego deszczu na swojej skórze. Rozcięcie krwawiło solidnie, ale jedyne co mógł zrobić sam, to zabandażować zranienie. Potrzebne było szycie, mężczyzna jednak się na tym nie za bardzo znał, a robienie tego samemu na swoim brzuchu było mało bezpieczne. Musiał poczekać na towarzyszy. W najbliższym czasie mimo wszystko raczej nie miał się wykrwawić.
Przeniósł spojrzenie na wóz, gdy usłyszał płacz dziecka. Urodziło się, żywe. Jego matka również wydawała się mieć całkiem dobrze, zważywszy na wszystkie okoliczności. Mimo tego nawet ze swojej pozycji Dagmar widział, że łysa główka naznaczona jest jakimiś ciemnymi plamkami. Nie wróżyło to dobrze. Młodszy z mężczyzn pocałował kobietę, szepcząc jej coś do ucha.

Potem zerknęli na rannego.
- Za późno żeśmy wyjechali. Farma spalona, ale żeśmy znaleźli trochę ziarna, jednej z piwniczek też nie znaleźli. To coś nocy się wydarzyło. Wiater zawiał, jakiś pył z pola na nas sypał. I wyglądało to dziwnie, jak jakie fioletowe smugi. Rano się okazało, że to zło samo do nas przylazło.
Jeden podniósł matkę, drugi wziął dziecko. Wiedzieli co się z nimi stało. Przynajmniej z częścią z nich. I zdaje się, że mieli zamiar odejść w las, korzystając z tego, że inni ciągle pozostawali w lesie. Niemal błagalnie spojrzeli na Dagmara. Zresztą, czy ten w ogóle mógł ich zatrzymać?
Na pewno mógł zawołać towarzyszy, bo zdawało się, że ryki i krzyki już ucichły. Tylko czy chciał?

***

Irina nie dała rady.
Biegnąc przez las, wiedzieli że nie zdążą. Krzyknęła raz jeszcze, gdy próbując sięgnąć po nóż, bestigor pociągnął mocniej i jej dłoń puściła. Spadła na ziemię, kilka razy obijając się o gałęzie, uderzając mocno. Już wtedy ledwo przytomna, nie widziała zeskakującego na nią, wielkiego cielska. Następny dźwięk jaki wydała, był raczej rzężeniem. Potwór uderzył bowiem nogami w jej pierś, gruchocząc kości i wbijając żebra w płuca kobiety. Krew wypłynęła z jej ust, bąbelki powietrza zwiastowały najgorsze.
Nawet najlepszy z cyrulików nie mógł tu już pomóc. Bestigor nie dobił jej jednak, zwracając uwagę na pędzących na pomoc towarzyszy Kislevitki. Sięgnął po nóż, wyszarpując go zza pasa. Długi niczym krótki miecz, na tle stwora wyglądał na niewielki. Ryknął wściekle i runął do szarży.

Alethe zdołała go zahaczyć mieczem, gdy przebiegł obok, jednym machnięciem łapy odrzucając na bok Zebedeusza, poruszającego się zbyt wolno jak na wytrawnego wojownika. Żak poleciał w bok i uderzył w drzewo. Aż pociemniało mu przed oczami. Bestia biegnąc dalej cięła krasnoluda, który wyłonił się z krzaków i wpadła na niego. Była znacznie wyższa, ale khazadzi znani byli ze swojej niechęci do przewracania się. Zbite mięśnie odbiły na bok bestigora, wyhamowując jego szarżę. Rozcięcie na piersi zabójcy nie było głębokie. Potwór zaryczał, widząc, że Alethe już zawróciła. A za jego plecami pojawił się Pieter. Jego miecz został zatrzymany przez nóż, lecz ten ostatni pękł, nie przystosowany do takich uderzeń. Byłemu żołnierzowi udało się uskoczyć przed pięścią przeciwnika, teraz już otoczonego. Zorgrim i Schwarzknauen dopadli go z dwóch stron, tym razem znacznie poważniej przebijając cielsko. Osłabiony już wcześniej celnymi pociskami Iriny bestigor nie walczył już długo, miotając się wściekle. Pozbawiony broni i otoczony przed weteranów nie miał wielkich szans.
W końcu padł na ziemię, a jego ryk zamienił się w bulgotanie.

To jednak nie pomogło Irinie. Dychała jeszcze, ostatkiem sił. Z jej ust ciągle wydobywała się krew. Chyba tylko boska interwencja mogłaby jej jeszcze pomóc. Patrzyła na nich szeroko otwartymi oczami, ale nie wierzyli, by coś naprawdę widziała.
 
Sekal jest offline  
Stary 16-08-2013, 15:21   #36
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Zebedeusz przeleciał parę metrów i wylądował na drzewie.
- Kurwa mać - wyrwało się z ust młodzieńca

Powoli zaczął wstawać opierając się na mieczu, lecz tak by go nie złamać. Ból przeszywał jego ciało, powodując że coraz ciężej oddychało mu się. Zrobił kilka kroków, lecz zachwiał się. Nogi odmówiły początkowo posłuszeństwa, lecz w końcu młodzieniec mógł ustać na nogach. Dochodził dopiero gdy towarzysze skracali życie bestii, lecz to nie on skupiał uwagę Zebiego. To Irina. Wykrwawiała się, umierając powoli. Podszedł do niej i uklęknął. A potem szybkim cięciem skrócił jej życie. Nie miało to większego sensu by dziewczyna cierpiała.
Podniósł się milcząc i ruszył ku wozom. Trzeba było jeszcze rozwiązać sprawę tych ludzi...

Czy czuł smutek. Nie. Czy czuł żal. Nie. Nie czuł nic. Po prostu stało się. Wola Sigmara się dokonała. Wszystko w życiu ma swój początek i koniec. Zebedeusz wiedział o tym doskonale. Nie musiał i nie zamierzał się tłumaczyć przed resztą dlaczego tak postąpił. Po prostu tak trzeba było.

Rycerz na koniu. Nie dawał on spokoju młodzieńcowi. Ciarki przechodziły mu na samą myśl o możliwej potyczce z takim przeciwnikiem. Miecz schował do pochwy a w dłoni został mu tylko sztylet. Na wszelki wypadek. Szedł spokojnie, zaciskając zęby co jakiś czas, jednak nie zamierzał pokazać towarzyszom że oberwał. Bolało jak skurwysyn ale był mężczyzną, a przynajmniej ta podróż miała dowieźć że nim jest. Że jest godzien..słów uznania.. Co śmieszniejsze...coraz mniej zależało mu na nich...
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline  
Stary 16-08-2013, 16:04   #37
 
Irrlicht's Avatar
 
Reputacja: 1 Irrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znany

Splunęła z pogardą na wielkie cielsko bestigora.
- Co za kawał gówna - sapnęła, kopnąwszy wielką głowę.
Przeszukać wielkiego potwora w ramach łupów wojennych nie miała zamiaru. Zresztą, nawet jeśli coś miał, to co to mogło być? Nadobny wiecheć słomy, żeby się podetrzeć, tudzież garść ziół do ognia. Nic, co by Alethe mogła chcieć.
Mieli poważniejsze problemy.
Zza pazuchy wyciągnęła rzezaną fajkę, nabiła tytoniem i odpaliła hubką i krzesiwem z nonszalancją, nie zważając na agonalne rzężenie Iriny. Po namyśle, rzekła w końcu:
- Panie Lienz, ponoć jesteś uczony - rzekła do Zabedeusza. - Co mówicie, hę? Ja też sądzę, że chyba nic by nie pomogło, chyba tylko sam wszechmogący Sigmar by musiał z niebios zstąpić, żeby to wszystko naprawić.
Z uznaniem pokiwała głową, kiedy Zeb dokończył roboty za nią, nie mówiąc nic.
- Trzeba przyznać, że ci z Kislevu to twardzi ludzie - buchnęła dymem z ust. - Przysięgam, że gdyby jeden z naszych tak dostał, to już by dawno nie żył. Dobrze jednak, że zabiliśmy wielkiego, gotów byłby jeszcze powrócić i pomsty szukać.
Zmierzyła wzrokiem pozostałych towarzyszy: Pietera, Zorgrima i Zabedeusza.
- Dobra robota. Co do Iriny, cóż mogę powiedzieć? Kiedy wyprawiała się z nami do Penzfin, wiedziała, co ją czeka. I spotkała ją śmierć. Co do mnie, życzyłabym sobie, żebyście tak samo postąpili, jeśli mi przyjdzie tutaj umierać.
Wyjęła fajkę z ust, a ustnikiem wskazała denatkę.
- Godziłoby się stos usypać lub chociażby kurhan, wiadomo bowiem, że czasy niespokojne, a ciała nie godzi się wystawiać na łup dzikich zwierząt. Albo jeśli by co gorszego miało je spotkać, jeśli wiecie, o co mi chodzi. Tedy spalmy ciało.


W drodze powrotnej, odezwała się do krasnoluda:
- Prawda to, że wieśniacy muszą umrzeć. - szła, od czasu do czasu wydmuchując pokaźną smugę dymu z fajki. - Niechybnie sukinsyny jakąś plagę z pól przynieśli ze sobą. Jeśli dostaną się do Penzfin, ci z wsi mogą nas obwinić za to, żeśmy pozwolili im dotrzeć, nie mówiąc już o rozprzestrzenieniu plagi jeszcze dalej. Niejeden by się znalazł, co by nas na szafot posłał jako kozłów ofiarnych. Jeśli jednak spotkamy starkę, nie mówmy jej nic; dla nas, banda głupców przepadła gdzieś w głuszy. Nic przecież nie musi wiedzieć.
Pociągnęła parę razy z fajki, włócznię przełożywszy przez ramię. Była to ciągle ta sama, którą dał jej starzec; ironią losu, zapewnie jego własna głowa będzie na niej zatknięta jako przestroga dla tych, którzy mieliby się wyprawiać do Roezfels.

Rzuty: 70, 63
 
Irrlicht jest offline  
Stary 17-08-2013, 13:12   #38
 
Inferian's Avatar
 
Reputacja: 1 Inferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputację
Dagmar zabandażował ranę, ucisnął tak aby stracić mniej krwi. Słysząc historię chłopa po czół smutek. ~Człowiek ugryziony przez wampira, wybór ma mały, ale oni… oni mają świadomość, oni żyją… oni się kochają. ~ pomyślał młody łowca. Nałożył skórzaną kurtkę tak aby zatrzymać ciepłotę ciała.
Założył swój kapelusz, i trzymając jeszcze sztylet w ręku wyrzekł:
-Ścigam wampirów nie zaś ludzi, których skrzywdził los. – odpowiedział odwracając wzrok – macie mało czasu zanim wrócą, lepiej się pośpieszcie. – mówiąc to schował owy nóż.


Dagmar zastanawiał się, że jego towarzysze mogą być z tego nie zadowoleni. – Zabójcy – westchnął ~ ja też jestem takowym, ale zabijam tylko tych, którzy swe człowieczeństwo stracili ~ myśli młodego człowieka dawały wiele otuchy, czuł tym samym, że robi dobrze.

Z pod ukosa widział jak wieśniacy oddalają się. Jego serce biło mocniej, zastanawiał się co powie dla reszty.

Zaledwie chwila i się pojawili, na przodzie Alethe wydychająca wielkie smugi dymu. Niedaleko niej krasnolud, przebierał on szybko nóżkami, jak gdyby biegnąc. Z tyłu hardo szli Pieter i Zebedeusz. Brakowało jednej osoby. Dagmar był w stanie sobie wyobrazić, że z pewnością już jej nie zobaczy.
Wyglądali oni na zdziwionych, gdy spoglądali w stronę wozu.

-Ci jak oni tam wieśniacy. Oni uciekli. Spieprzali, że się za nimi kurzyło. – wykrzyknął Dagmar. – Zna się ktoś na szyciu, bo sam sobie rady nie dam. – zmienił temat, który i tak jego zdaniem był ważniejszy

Dagmar dokładnie przeszukał wóz.

-Ten wóz nam się na pewno nie przyda. Nie ma zapasowego koła, a to, to już wióry. - powiedział lekko kopiąc w rozwalone, leżące na ziemi koło

Rzuty: 64, 12
 

Ostatnio edytowane przez Inferian : 18-08-2013 o 14:42.
Inferian jest offline  
Stary 18-08-2013, 17:34   #39
Konto usunięte
 
Ulli's Avatar
 
Reputacja: 1 Ulli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputację
Wyciągnął butelkę spirytusu z plecaka i obficie polał rozcięcie na piersi po czym pociągnął solidnego łyka. Skrzywił się. Był z siebie wyraźnie niezadowolony. Żeby trochę przerośnięty gor zdołał go tak poważnie zranić, jego- zabójcę trolli. W dodatku walczyli w przewadze liczebnej. Nie, tej walki na pewno nie będzie można zaliczyć do chwalebnych. No i stracili członka drużyny.

Widząc jak Zebedeusz skraca przedśmiertne męki Iriny skinął głową z aprobatą.
- Słusznie uczyniłeś młodziaku. To lepsza śmierć jak wielominutowe, czy wielogodzinne rzężenie.

Wysłuchał co Alethe miała do powiedzenia na temat tego co należy zrobić z ciałem. Gwałtownie potrząsnął przecząco głową gdy padła propozycja spalenia ciała.
- Zebranie wystarczająco suchego drewna by sformować stos pogrzebowy zajmie strasznie dużo czasu. Poza tym powiadomi wszystkie stwory z okolicy o naszej tu obecności. Mi by to nawet odpowiadało, ale wy pewnie wolelibyście uniknąć dalszej walki. Znam niezawodny sposób na zapobieżenie wskrzeszeniu ciała.

Ujął swój topór oburącz podszedł do ciała, wziął zamach i jednym cięciem oddzielił głowę od tułowia. Następnie wziął głowę i umieścił ją w nogach. Skinął głową.

-Teraz wystarczy nazbierać kamieni i przykryć zwłoki. Przejdę się do wozu może mieli na nim łopatę. To by bardzo ułatwiło sprawę.

Idąc ramię w ramię z Alethe słuchał jakie kobieta ma plany odnośnie zmutowanych wieśniaków. Zmarszczył brwi nie chcąc uronić ani słowa. Był trochę podpity, więc miał pewne problemy z koncentracją. W końcu przemówił.

- Co do nie mówienia starce mogę nie mówić, ale jak zapyta wprost nie będę mógł skłamać. Jako Khazad nie potrafię kłamać.

Gdy doszli do wozu okazało się, że problem wieśniaków sam się rozwiązał.

-Pozwoliłeś im uciec ofiaro- zwrócił się do Dagmara.

Rzucił okiem na prowizorycznie opatrzoną ranę na brzuchu.
- Zszyć mogę to nie żadna filozofia, zaraz zobaczę czy w plecaku znajdę jeszcze moją igłę i nici.

Na szczęście dla Dagmara igła i nici się znalazły. Polał ranę spirytusem sprawiając, że człowiek zawył z bólu, po czym zabrał się dość niezdarnie za szycie. Po kilku minutach jęków i narzekania było po robocie.
- Proszę, będzie piękna duża blizna godna zabójcy trolli.

Niestety zapas spirytusu po tych zabiegach leczniczych był na wyczerpaniu. Wszedł na wóz uważnie go przeszukując. Znalazł najpierw jedną butelkę okowity a zaraz potem drugą. Jakby bogowie mu je zesłali. Odkorkował jedną, potem drugą i pociągnął nosem. Pachniały dobrze. Miał nadzieję, że nie były zaprawione spaczeniem i to nie od nich wieśniacy zmutowali. Tak czy siak był pod ścianą. Pić musiał i nie mógł gardzić alkoholem tylko dlatego, że pochodził z niesprawdzonego źródła. Poza tym nie słyszał by ktokolwiek zmutował od alkoholu. Butelki powędrowały do plecaka.

Zeskoczył z wozu, zrobił parę kroków w kierunku rycerza stojącego na trakcie chcąc mu się lepiej przyjrzeć. Dziwnie przypominał mu tego z jego snu. "A więc tutaj czeka mnie kres mojej wędrówki i odkupienie."

-Bogowie mi sprzyjają. Już niedługo odwiedzę sale sławy Grungniego i zobaczę moich przodków. Czuję to.- Powiedział na głos.

Pociągnął z butelki spirytusu ostatniego łyka zupełnie ją opróżniając. Po tym rzucił nią z całej siły w pobliskie drzewo rozbijając butelkę na kawałeczki.

-Jak tam ludziki, gotowi do drogi? Nieśmiertelność i chwała czeka.

Popatrzył jeszcze na konia zaprzężonego do uszkodzonego wozu.
- A racja, nie można pozwolić by bydle się męczyło przy tym wozie. Zagryzą je wilki, albo wyląduje w brzuchu mutantów lub zwierzoludzi.

Wyprzągł konia po czym klepnął go w zad na pożegnanie. Zwierze wierzgnęło po czym pokłusowało w kierunku Penzfin.

-Dobra chodźmy już.
rzuty: 39, 42
 
Ulli jest offline  
Stary 19-08-2013, 11:58   #40
 
ZauraK's Avatar
 
Reputacja: 1 ZauraK ma z czego być dumnyZauraK ma z czego być dumnyZauraK ma z czego być dumnyZauraK ma z czego być dumnyZauraK ma z czego być dumnyZauraK ma z czego być dumnyZauraK ma z czego być dumnyZauraK ma z czego być dumnyZauraK ma z czego być dumnyZauraK ma z czego być dumnyZauraK ma z czego być dumny
Sprawdził czystość ostrza zanim schował miecz, mimowolnie lekko krzywiąc się na uczynejk Zebedeusza. Niby jasne było, że nie miała szans, ale pomimo tego i tak Pieter poczuł pewien niesmak. Może jednak jego wiara w cuda była zbyt wielka? Westchnął tylko i w milczeniu ruszył na końcu grupy w drogę powrotną. Zaczął się teraz dopiero zastanawiać cóż takiego odmiennego widział w pasażerach wozu? Za szybko i za daleko było aby mógł się wcześniej przyjrzeć. Alethe rzuciła jakby od niechcenia o ukatrupieniu dopiero co ocalałych. Pieter znowu poczuł zniesmaczenie. Po raz kolejny był zaskoczony swoimi odczuciami. Niesmak zamiast odrazy, sprzeciwu? Jakby zabijanie było takie naturalne. Niby miał ludzkie odruchy, chciał pomóc starowince w odszukaniu tej trójki, a teraz ze spokojem godził się żeby ich zaciukać bez powodu? Splunął z rozgoryczeniem, że tak się zmienił od czasu opuszczenia rodzinnego domu.

***
Kiedy dotarli do wozu zastali jedynie Dagmara.
- Ci jak oni tam wieśniacy. Oni uciekli. Spieprzali, że się za nimi kurzyło. – wykrzyknął Dagmar. – Zna się ktoś na szyciu, bo sam sobie rady nie dam.
Pieter popatrzył podejrzliwie na tak bardzo stanowcze postawienie sprawy i nagłą zmianę tematu. Mruknął tylko:
- Ciekawe.
Chociaż... Zmiana tematu jak najbardziej na miejscu, a i zaspokojenie ciekawości wyglądu wieśniaków niekoniecznie jest warte ich życia. Więc nieobecność tych ostatnich może jednak nie jest taka zła?
Zignorował utyskiwania Zogrima i rozejrzał się z uwagą wokół.

Rzuty: 62, 97
 
ZauraK jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 01:01.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172