Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-08-2013, 16:04   #37
Irrlicht
 
Irrlicht's Avatar
 
Reputacja: 1 Irrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znany

Splunęła z pogardą na wielkie cielsko bestigora.
- Co za kawał gówna - sapnęła, kopnąwszy wielką głowę.
Przeszukać wielkiego potwora w ramach łupów wojennych nie miała zamiaru. Zresztą, nawet jeśli coś miał, to co to mogło być? Nadobny wiecheć słomy, żeby się podetrzeć, tudzież garść ziół do ognia. Nic, co by Alethe mogła chcieć.
Mieli poważniejsze problemy.
Zza pazuchy wyciągnęła rzezaną fajkę, nabiła tytoniem i odpaliła hubką i krzesiwem z nonszalancją, nie zważając na agonalne rzężenie Iriny. Po namyśle, rzekła w końcu:
- Panie Lienz, ponoć jesteś uczony - rzekła do Zabedeusza. - Co mówicie, hę? Ja też sądzę, że chyba nic by nie pomogło, chyba tylko sam wszechmogący Sigmar by musiał z niebios zstąpić, żeby to wszystko naprawić.
Z uznaniem pokiwała głową, kiedy Zeb dokończył roboty za nią, nie mówiąc nic.
- Trzeba przyznać, że ci z Kislevu to twardzi ludzie - buchnęła dymem z ust. - Przysięgam, że gdyby jeden z naszych tak dostał, to już by dawno nie żył. Dobrze jednak, że zabiliśmy wielkiego, gotów byłby jeszcze powrócić i pomsty szukać.
Zmierzyła wzrokiem pozostałych towarzyszy: Pietera, Zorgrima i Zabedeusza.
- Dobra robota. Co do Iriny, cóż mogę powiedzieć? Kiedy wyprawiała się z nami do Penzfin, wiedziała, co ją czeka. I spotkała ją śmierć. Co do mnie, życzyłabym sobie, żebyście tak samo postąpili, jeśli mi przyjdzie tutaj umierać.
Wyjęła fajkę z ust, a ustnikiem wskazała denatkę.
- Godziłoby się stos usypać lub chociażby kurhan, wiadomo bowiem, że czasy niespokojne, a ciała nie godzi się wystawiać na łup dzikich zwierząt. Albo jeśli by co gorszego miało je spotkać, jeśli wiecie, o co mi chodzi. Tedy spalmy ciało.


W drodze powrotnej, odezwała się do krasnoluda:
- Prawda to, że wieśniacy muszą umrzeć. - szła, od czasu do czasu wydmuchując pokaźną smugę dymu z fajki. - Niechybnie sukinsyny jakąś plagę z pól przynieśli ze sobą. Jeśli dostaną się do Penzfin, ci z wsi mogą nas obwinić za to, żeśmy pozwolili im dotrzeć, nie mówiąc już o rozprzestrzenieniu plagi jeszcze dalej. Niejeden by się znalazł, co by nas na szafot posłał jako kozłów ofiarnych. Jeśli jednak spotkamy starkę, nie mówmy jej nic; dla nas, banda głupców przepadła gdzieś w głuszy. Nic przecież nie musi wiedzieć.
Pociągnęła parę razy z fajki, włócznię przełożywszy przez ramię. Była to ciągle ta sama, którą dał jej starzec; ironią losu, zapewnie jego własna głowa będzie na niej zatknięta jako przestroga dla tych, którzy mieliby się wyprawiać do Roezfels.

Rzuty: 70, 63
 
Irrlicht jest offline