Lucy z lekko otwartymi ustami patrzyła na ten luksus, który był kiedyś standardem. Wszystko takie czyste i w całości - żaden tynk nie spada, nie czuć wszędzie zapachu kurzu i zepsucia. Chodziła niepewnie, bardzo blisko Andyego - niemal było pewne że czuł jej oddech na plecach. Jednak mimo tej niepewności, cieszyła się takim widokiem. Nieco bezczelnie zajrzała do jednego z pudeł, by sprawdzić co jest w środku, a potem z nieco głupkowatym uśmiechem popatrzyła na faceta w ogrodniczkach.
- Dzień... Dobry? - powiedziała jakby nie używała tego wyrażenia od miliona lat. Starała się być przymilna - w jej wypadku często to działało - Czym zajmujecie się tutaj? |