Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-08-2013, 16:39   #19
Ali
 
Ali's Avatar
 
Reputacja: 1 Ali jest godny podziwuAli jest godny podziwuAli jest godny podziwuAli jest godny podziwuAli jest godny podziwuAli jest godny podziwuAli jest godny podziwuAli jest godny podziwuAli jest godny podziwuAli jest godny podziwuAli jest godny podziwu
Oczekiwanie na nowych znajomych dłużyło się. Anastazja ziewnęła przeciągle i kiedy zaczęła przeciągać się to w jedną, to drugą stronę, zamarła z rękoma splecionymi w górze. Mężczyźni, którzy zbliżali się do budynku, na pewno nie byli tymi, których oczekiwała. Chwyciła za swój karabin i zawołała Roberta, aby przyszedł czym prędzej. Gospodarz zareagował szybko, a kiedy wyszedł na powitanie przybyszom, nie miała już żadnych wątpliwości, kim oni są.
Znała ich i starała się omijać szerokim łukiem, choć sama za świętą uchodzić nie mogła. Harry i jego kompani posuwali się w kierunku czynów, których nawet ona – a może właśnie głównie ona – akceptować nie umiała. Nawet przez myśl nie przeszło jej, by wypuszczać broń z ręki lub choćby odrobinę stracić z gotowości. Pieski Rodrigueza byli obliczalni w swojej nieobliczalności, a sytuacja kreśliła się dość jasno. Robert nie miał zamiaru ich gościć, Carmen nie chciałaby ich już bliżej siebie, a wszyscy byli uzbrojeni. Świadomie czy nie, skrywała się częściowo za futryną drzwi i liczyła swoje szanse. Ich było sześcioro, szkolone psy do walk. O swoich umiejętnościach była przekonana, ale reszty sojuszników w akcji nie widziała, zresztą było ich – łącznie z Robertem – czworo, bo bachora i kryjącej się kobiety nie liczyła. Można było mieć nadzieję na powrót Johna i Cyrusa, ale ona nie pozwalała sobie na takie zgubne rozmyślania. Mało mówić, że nie czuła się komfortowo, kiedy nie mogła zająć stosunkowo bezpiecznej snajperskiej pozycji gdzieś poza obrębem zapowiadającej się – w co nie wątpiła – walki. Trudno, nie raz zdarzało się robić za strzelca wyborowego w samym środku wydarzeń. Jakkolwiek było to denerwujące, jednocześnie okazywało się mobilizujące i dziewczyna zaczęła oceniać, która broń okaże się przydatniejsza na tę odległość, gdzie wrogowie będą się w razie czego chować, od którego z nich należy zacząć eliminację i przeszukała okolicę spojrzeniem w poszukiwaniu ewentualnych skrytych przeciwników.
Gdzieś przez skrupulatną analizę przebijała myśl, czy powinna się odzywać, czy zostawić sprawy w rękach Roberta. Po pierwsze, wolała nie rzucać się w oczy. Po drugie, nie jej cyrk, nie jej małpy. Postanowiła póki co milczeć. Obejrzała się w poszukiwaniu Victora. Oby on i Angelika byli w pogotowiu. Sama trzymała uniesiony karabin i mogła strzelić prędzej, niż któremuś przez głowę przyszłoby w nią wycelować. Jednak amunicja była cenna i jeśli dawało się unikać ataku, należało to robić. Problem w tym, że pozostawienie tych mężczyzn przy życiu było jak proszenie się o kłopoty w późniejszym czasie.
 
__________________
"We train young men to drop fire on people, but their commanders won't allow them to write "fuck" on their aeroplanes because it's obscene." Apocalypse Now
Ali jest offline