Jack miał już dosyć tej rozmowy. Pomysłów z dźganiem tym bardziej.
- Gadaliśmy z Wiktorem. Powinien być na tym piętrze, jeśli dobrze załapałem.
Spojrzał w stronę kierowcy.
- Daruj se nóż. Jeśli już musisz sprawdzać brutalnie, to z liścia - mruknął. Nie miał zamiaru się więcej wtrącać w ich zabawy. Jakoś nie uśmiechało mu się ryzykowanie w obronie tej dziewczyny, zwłaszcza że była, delikatnie rzecz ujmując, podejrzana. Z drugiej strony, Danny nie był sprawdzonym kompanem, a był w zasadzie zbędny. Gdyby stwarzał wyraźne zagrożenie dla kogokolwiek z pozostałych, można by go odstrzelić.
Sztywny założył maskę przeciwgazową.
- Nie pozabijajcie się - rzucił i z bronią w pogotowiu wkroczył do pomieszczenia, skąd przyszła Joanna.
__________________ Within the spreading darkness we exchanged vows of revolution.
Because I must not allow anyone to stand in my way.
-DN
Dyżurny Purysta Językowy |