Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-08-2013, 15:23   #19
Temteil
 
Temteil's Avatar
 
Reputacja: 1 Temteil jest na bardzo dobrej drodzeTemteil jest na bardzo dobrej drodzeTemteil jest na bardzo dobrej drodzeTemteil jest na bardzo dobrej drodzeTemteil jest na bardzo dobrej drodzeTemteil jest na bardzo dobrej drodzeTemteil jest na bardzo dobrej drodzeTemteil jest na bardzo dobrej drodzeTemteil jest na bardzo dobrej drodzeTemteil jest na bardzo dobrej drodze
- Co się dzieje? - Zapytał wyraźnie zafrasowany dziwnym zachowaniem swego towarzysza Eiji. - Może jednak powinieneś odpocząć? A ja w tym czasie spróbuję zakończyć tą sprawę i zająć się swoją. - Młody mężczyzna nie miał zamiaru zamęczać mnicha swoim problemem, jeśli ten miał jakieś problemy zdrowotne. Dlatego obserwował uważnie i oczekiwał jego odpowiedzi.
- Nie, nie potrzeba mi odpoczynku. Ach...Po prostu nagle poczułem ostry ból głowy a teraz wydaje mi się jakby coś wskazywało nam drogę. Jakby w moim umyśle tworzyła się jakaś ścieżka prowadząca w stronę gór, a dokładniej wydaje mi się że w stronę skrzyżowania na którym napotkałem pewnego samuraja i młodą łuczniczkę. To tak jakby ktoś wołał nas o pomoc...Może tam powinniśmy się udać? - zapytał Atsushi, w dalszym ciągu trzymając się za głowę, ze strachem że znów wróci nagły, okropny ucisk.
- Widzę mnichu, żeś cwany i ciągle mnie chcesz zaciągnąć do pomocy w twoim problemie. Dobrze więc, udamy się najpierw tam, a później powrócę zająć się tym demonem z ogrodu. Prowadź - powiedział lekko niezadowolony Eiji, ale nic mu innego nie pozostało, skoro mnich nie zdawał się być chętny do pomocy w jego problemie.
- W takim razie ruszajmy. - powiedział mężczyzna kierując się w stronę przeciwną od ogrodu, z której szedł wraz z towarzyszem. Znów pozostało im mijać małe, drewniane domki i ciasnawe uliczki by dojść na miejsce skrzyżowania dróg niedaleko gór.
Droga była dość tłoczna, wszyscy powoli zbierali się do Orishi, by zobaczyć shoguna i jego świtę, którzy mieli przybyć już niedługo. Mało kto jednak szedł tą ścieżką, którą szedł łowca i mnich. Ten drugi nie mógł odgonić od siebie dziwnego poczucia, tego, że wie gdzie idzie, a jego nogi prowadzą się same. Eiji zaś stopniowo zaczynał słyszeć szum, który nasilał się stale, mimo, że do potężnych strumieni wody, było im daleko. Liście drzew targane wiatrem, na to zwalił dźwięk, nie mógł jednak ignorować szeptów które się przebijały przez szum.
- Tędy, tędy... wioska.
Atsushi szedł w dalszym ciągu po wąskim trakcie. Dziwił się dlaczego jakaś “niewidzialna” i “niewyczuwalna” siła pchała go do przodu. Cóż...przynajmniej miał takie przeczucie. Mogło jednak też być tak, że rzeczywiście jest to tylko jego wyobraźnia która płata mu figle. Przez dłuższą chwilę bił się z myślami czy aby na pewno powiedzieć o swoim dziwnym przeczuciu towarzyszowi który mógłby odebrać je dwojako. Wydawał się jednak poważnym człowiekiem który nie uzna mnicha za szaleńca, więc ten w jednej chwili zatrzymał młodego łowcę demonów.
- Ymm, słuchaj mam dziwne wrażenie, że wiem gdzie idę a nogi jakby niosły mnie do przodu same. Ciebie też coś trapi? Może to jakiś znak, że jesteśmy blisko celu?
- Również czuję coś niepokojącego... - zamyślił się na chwilę. - Jakiś szum, głos wskazujący drogę, ciężko to zrozumieć. Dopóki nie dojdziemy, nie będziemy wiedzieć, o co chodzi, pozostaje tylko być czujnym.
- Tak... no więc idźmy dalej. Ciekawe co nas będzie czekało? - zapytał retorycznie mnich, idąc dalej i starając się wyostrzyć swe wszystkie zmysły.
Wyszli w końcu z lasu, by dotrzeć na kamienistą równinę, miejscami porośniętą nierówną trawą, gdzie w oddali majaczyły góry, obrośnięte gęstszymi lasami, niż ten, którym podróżowali. Gdzieś w tych górach i za nimi, znajdowały się wioski nękane przez bandytów.
Dotarli też na pobojowisko, a raczej miejsce masakry wieśniaków wiozących zbiory do miasta. Wszyscy zabici i ograbieni. Bandyci ruszyli dalej, a ślady wskazywały, że później ktoś ruszył za nimi.
Jednka zza wozu wyłonił się nagle ktoś jeszcze. Osobnik zmęczony, z twarzą naznaczoną długim płaczem i snu. Eiji z trudem rozpoznał w nim ogrodnika Aijiro, który podpierał się ciężko o jeden z pozostawionych wozów.
- Pan Ajiro!? Co się stało, co pan tutaj robi? - powiedział głośno zaskoczony Eiji obecnością w tym miejscu człowieka, z który, niedawno, choć w jego nieco innej postaci stoczył walkę. Następnie, bardzo cichym szeptem dodał do mnicha.
- Bądź czujny, ten starzec jest opętany - po czym ponownie patrzył w stronę ogrodnika, powoli podchodząc do niego.
Atsushi zareagował na słowa mężczyzny lekkim skinieniem głowy. Wyostrzył swój wzrok i “wbił” go w podobno opętanego starca, mocniej przy tym łapiąc swój podróżny kij.
- Nie wiem... wydaje mi się, że szedłem przez las, potem... chyba przez pole i teraz obudziłem się tutaj! Eiji-san, co tu się dzieje?!
- Długa historia. A niestety nie mamy za dużo czasu. Może pójdzie pan z nami? Ja pomoge iść. - zaoferował swoją pomoc staruszkowi Eiji. Wolał, by był gdzieś przy nich, a nie znowu się oddalił. Po załatwieniu sprawy związanej z mnichem, musiał się zająć ogrodnikiem. Oby tylko nie został opętany ponownie w najbliższym czasie.
 
__________________
"Ani drogi do nieba, ani bramy do ziemi."
Temteil jest offline