Elizjum miało swój urok, szczególnie nad rankiem. Spowite delikatne mgłą, oświetlone jedynie przez promienie wschodzącego słońca nieśmiało wydobywające się zza górskich szczytów. Wąskie uliczki tego miasteczka z sporą ilością knajpek i kawiarenek jak i piękny widok z każdego krańca tej latającej wyspy sprawiał bardziej wrażenie turystycznej mieściny dla zakochanych niż miejsca w którym odbywa się międzywymiarowy turniej. Trzeba jednak przyznać, że gdyby Elizjum nie było w osobnym wymiarze, to zapewne zdobyłoby ogromną popularność wśród wszelakich biur wycieczkowych. Nie licząc naturalnych atrakcji, tutejsza ludność była bardzo otwarta i rozmowna, wręcz pożądała informacji o innych światach, rasach, kulturach. Nawet fakt, że nikt nie znał ich języka im nie przeszkadzał – na Elizjum wszyscy potrafili się dogadać z wszystkimi. Trzeba przyznać, że organizatorzy, kimkolwiek by nie byli, postarali się i zapięli wszystko na ostatni guzik. Chociaż z niektórymi istotami nie chciało się zamienić słowa, nie mówiąc już o jakimkolwiek kontakcie telepatycznym. Ale cóż, taki urok zbieraniny z rozmaitych wymiarów, która ma jeden cel – zdobyć jeszcze większą potęgę.
Jednak nawet najgłupsi i najodważniejsi – niektórzy stwierdziliby, że to ta sama grupa – czuli respekt przez świątynią zbudowaną z szczerego złota, która znajdowała się w samym centrum Elizjum. Dobywająca się z niej moc była wyczuwalna w całym wymiarze, a przy murach otaczających teren świątynny, niemalże nie do zniesienia. Kto–lub co–kolwiek było odpowiedzialne za cały turniej, to z pewnością w tej imponującej budowli zamknęła jej serce, odpowiedzialne za transport jak i same walki. Chociaż istnieje wiele teorii co jest odpowiedzialne za to niezwykłe zjawisko, nikt nie był w stanie potwierdzić żadnej z nich. Z prostego powodu – wstęp na teren świątyni był zakazany nie tylko dla przybyszów, ale także dla miejscowych. Nawet nie potrzebna była ochrona – najsilniejsi, po przekroczeniu murów otaczających świątynie, dochodzili co najwyżej do schodów prowadzących do drzwi po czym mdleli. W tym stanie zostawali aż do momentu następnej walki. Dopiero wtedy, albo zostali odsyłani do domu po przegranej, albo do jednego z zakątków Elizjum.
Dodać należy, że na wyspie znaleźć można właściwie wszystko. Średniowieczne kuźnie, nowoczesne zakłady metalurgiczne jak i kowal wykuwający magiczne miecze – to wszystko koegzystuje, często nawet na jednej ulicy. Jednak walutą w większości wypadków jest coś niematerialnego, jednakże często bardzo wyraźnie namacalnego – moc. Chociaż na Elizjum można znaleźć wszystko, trzeba jednak mieć dosyć siły, aby móc to otrzymać. Tym samym jedni dar jaki otrzymują z każdą wygraną walką przeznaczają na intensywniejszy trening, a drudzy – na zakupy.