Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-08-2013, 12:17   #19
malkawiasz
 
malkawiasz's Avatar
 
Reputacja: 1 malkawiasz ma w sobie cośmalkawiasz ma w sobie cośmalkawiasz ma w sobie cośmalkawiasz ma w sobie cośmalkawiasz ma w sobie cośmalkawiasz ma w sobie cośmalkawiasz ma w sobie cośmalkawiasz ma w sobie cośmalkawiasz ma w sobie cośmalkawiasz ma w sobie cośmalkawiasz ma w sobie coś
Tex nie próżnował, jego pierwszym celem stało się dokonanie dokładnych oględzin domostwa, które było jego tylko na papierze. Tak naprawdę jakiś inny mag panoszył w nim już wcześniej, o czym zaświadczyła wyszukana mistyczna pułapka, której natury nie zdążył zgłębić przed odwiezieniem córki szeryfa. Teraz miał jednak sporo czasu żeby naprawić to niedopatrzenie. Nikt go nie pośpieszał, nikt też nie patrzył mu przez bark na ręce. Przynajmniej nie bezpośrednio. Pośrednie zagrożenie było równie realne jak za czasów gdy działał ze swoim mentorem. Pamiętał kwestię ultimatum dostarczonego mu przez zjawę. Według słów włożonych przez nią w usta Molly, miał się wynieść natychmiast, bo jego frakcja nie cieszyła się w okolicy nadmierną popularnością. Żółtą kartkę już dostał, a była ona nader widowiskowa. Jaka więc będzie czerwona? Na razie o tym nie myślał. Szybkie oględziny domu pozwoliły stwierdzić, że centrum entropicznej energii musiało znajdować się gdzieś w piwnicy. Drzwi nie były co prawda zabite na głucho, ale pordzewiała kłódka też była pewną przeszkodą.
Rozglądał się po domu swego dzieciństwa, który teraz jarzył mu się w całkiem innych barwach. Pewnie dlatego, że miał teraz całkiem inne zmysły. Gdyby to był dom kogoś innego pewnie by tak nie węszył, ale obecność jakiegoś przebudzonego, w jego włościach sprawiła, że potraktował to jak wyzwanie. Poza tym należał do grupy magów, którzy nie mogli przejść obojętnie koło żadnej tajemnicy, której uchylenie choć rąbka mogło zwiększyć jego zrozumienie magii. Nawet gdyby trzeba było zaryzykować własne życie. Pasje odkrywania zaszczepił mu chyba jego mentor. Tex wiedział, że on i jemu podobni mają reputacje szaleńców z silnie rozwiniętym życzeniem śmierci, ale on osobiście tak nie uważał. Przygotował się na oględziny domu, w jego mniemaniu nawet solidnie. Choć każdy inny mag pewnie dorzucił by jeszcze ze dwa zaklęcia zabezpieczające. On wolał jednak skupić się na wykrywaniu i poznawaniu użytej tu magii. Szedł jak pies tropiący, tyle że zamiast zapachów kierował się śladem cienkiej nici utkane z many, którą ktoś misternie wplótł w gobelin jego domu. Delikatnie i subtelnie, niczym archeolog badał powolutku, warstwa po warstwie odsłaniający tajemnicę, która go interesowała.

“No dalej. Napracowałeś się tu Panie Nekromanto, jeszcze troszeczkę i może załapię ślad twej aury.”



Śmierć nie była jedyną domeną jaką parał się intruz. Tex potrzebował tylko jednego spojrzenia na drzwi aby dostrzec tkwiący na nich efekt Sił, wciąż nieaktywny, czekający na wyzwolenie, tak jak pułapka na ciekawskiego szkodnika. To zaklęcie miało jednak inny posmak niż poprzednie. Cuchnęło na kilometr freonem i przepalonymi kablami urządzeń elektrycznych. Powoływało w umyśle obrazy osoby mało finezyjnej, ale rzeczowej. Brutalnej i zaprawionej w zadawaniu bólu. Poprzedni czar był żelazną dłonią w aksamitnej rękawiczce. Mimo nasycenia rozkładem posiadał pewną grację. Ten stanowił odpowiednik lewego sierpowego nadlatującego na spotkanie z czyimś nosem. A to oznaczało jedno - istniał więcej niż jeden intruz, prawdopodobnie cała grupa. Jakby dobrych wieści wciąż nie było dość, dokładne sprecyzowanie sposobu aktywacji okazało się niemożliwe. Gdy tworzono to cholerstwo, użyto więcej niż jednego Arkanum. Jak więc miał zabrać się za rozbrajanie tego metafizycznego ładunku?
Tex potarł w zamyśleniu czoło zsuwając kapelusz na tył głowy. Patrzył na drzwi lecz jego spojrzenie zdawało się być jakieś nieobecne. W gruncie rzeczy jego wzrok badał strukturę zaklęcia próbując zrozumieć mechanizm działania. Wychwycił wystarczająco wiele by móc wysnuć jakieś wnioski.

“No tak pewnikiem pułapka. Siły, by urwać złodziejowi rękę przy samej dupie i coś jeszcze. Coś, co mi umyka. Hm, jeśli miałbym zakładać się o swój kapelusz, to stawiałbym na Przeznaczenie. Może jakiś warunek? Wyzwalacz? Arcyciekawe” - Trudności sprawiły, że jeszcze bardziej się zapalił do całej ekspedycji.

- No to jest problem. - Jak mu się to często zdążało zaczął mamrotać do siebie pod nosem. - Mogę pomajstrować przy tym zaklęciu i spróbować je rozbroić, albo zdalnie otworzyć drzwi i zobaczyć czy pułapka wybuchnie.

Problem był taki, że oba rozwiązania zniosą zaklęcie, a on zakładał, że na razie nie będzie majstrował przy cudzej robocie. Pokusa jednak była zbyt silna. Wrócił się po narzędzia, przy okazji sprawdzając inne rozwiązania.
Rozwiązań jako takich się nie doszukał, ale możliwości już tak. Przypomniał sobie, że po lewej stronie domu znajdowały się dwa okienka piwniczne, przez które zwykł się wkradać będąc małym chłopcem. Szkoda tylko, że to nijak mu nie pomagało. Wątpił żeby dorosły człowiek był w stanie przecisnąć się przez tak wąskie otwory. A nawet jeśli to deski, pewnikiem przybite przez zgryźliwego militarystę po jego ucieczce, raczej nie ułatwią mu zadania. Równie dobrze mógł się przebić przez drewniane panele na parterze, które były równie trwałe. Ale czy warto demolować cały dom żeby dostać się za chronione wrota? Musiał przemyśleć za i przeciw. Robiąc to, wbiegł po schodach na górę, żeby ponownie przyjrzeć się miejscu, gdzie aura wydawała się silniejsza. Możliwe, destrukcyjnej zmiany rzeczywistości dokonano stąd... ale przecież wycentrowano ją na piwnicy! Zrezygnowany wrócił na dół i udał się do szopy. Ta miała wystarczająco narzędzi żeby uporać się z pordzewiałym kawałkiem metalu, ale niekoniecznie z magią, która czaiła się na progu. Tego węża musiał wyciągnąć z buta samodzielnie.
Wrócił na miejsce. Drzwi jak stały tak stały. Zaklęcie dalej szczerzyło zęby w uśmiechu niosąc obietnicę poparzonych palców. Westchnął dramatycznie odkładając solidny kawałek metalu na podłogę. Podszedł bliżej do kłódki, ostrożnie, jakby faktycznie starał się zbliżyć do jadowitego gada. Oczyścił umysł przygotowując się na to co miało za chwile nastąpić. Zaklęcie miało w sobie kilka niewiadomych, ale poznał jego wagę na tyle, że postanowił pokusić się o rozbrojenie. Gdyby mu się nie udało to pozostawała jeszcze tarcza. Zatarł ręce, jakby miało mu to w jakiś sposób pomóc i zaczął śpiewnie, szeptać zaklęcie. Zwizualizował przed sobą Drzewo Sefirot. Trzy symboliczne kolumny zajaśniały złotem. Zmniejszył trochę ich wielkość i dopasowując do framugi drzwi nałożył na tkwiące tam zaklęcie. Zaiskrzyło. Teraz pozostało mu najtrudniejsze, podłączyć obce zaklęcie do swojego i sprawić by energia tego drugiego została uziemiona przez jego twór. Skupił się na tym, jakby od tego zależało jego życie. Po prawdzie całkiem możliwe, że tak było. Sekundy zlewały się w minuty, a te powoli zaczęły przypominać sobą godzinę. W końcu jednak był gotowy. Kiedy złapał za klamkę, jego uścisk niósł rozpraszające zaklęcie. Elektryczne języki w kolorze błękitu zrodziły się znikąd i wystrzeliły w kierunku uchwytu, z zamiarem usmażenia nierozsądnego intruza podczas widowiskowej potańcówki.. Ale ten był więcej niż przygotowany. W momencie zetknięcia ze skórą efekt Sił nie tyle wyparował, co samoczynnie się zniwelował.


Błyskawice odeszły, zastąpione białymi wstęgami utkanymi z Pierwszej, które rozwiewały się jeszcze przed dotknięciem betonowego podłoża. Jedno niebezpieczeństwo minęło, ale kto mógł wiedzieć ile prezentów wciąż czekało w ciemnościach? Tex złapał za łom i oderwał zardzewiałe zabezpieczenie. Drzwi do piwnicy stanęły otworem. Zwycięskie nastawienie Teksańczyka nie trwało jednak długo. Zapach, z wewnątrz zachwiał nim w posadach. Słodkawe, morowe powietrze, zapach zgniłego mięsa uderzający nozdrza jak rozpędzona ciężarówka. Tex poczuł, że musi zwymiotować i powstrzymanie tego odruchu wymagało całej samokontroli jaką w ty momencie był zdolny wykrzesać. Instynktownie zakrył usta dłonią i sięgnął drugą do przełącznika. Jak nie urok, to sraczka. Przełącznik (oczywiście) nie działał. Siadła instalacja? Żarówka się wypaliła? Podziemne pomieszczenie cuchnęło gorzej niż jakby ktoś w nim umarł!
Zaklęcie Sił przebrzmiało, zostawiwszy po sobie zjeżone włosy i mocny zapach ozonu. Chwilę potem jednak wyparty przez fetor zgnilizny. Tex nie był specjalnie wrażliwy na zapachy, jak zresztą większość facetów. Ten odór jednak był ledwie do zniesienia. Skrzywił się gdy dodatkowo okazało się, że światło nie działa. Oczywiście zakładał taką możliwość i wziął latarkę z samochodu, jednak było by miło gdyby los czasem pozytywnie go zaskoczył. Nie miał jednak co narzekać. Wyciągnął chustę i zawiązał wokół ust i nosa. Słabe zabezpieczenie i przez chwilę wahał się czy nie pójść do kuchni i czymś je nie nasączyć. Miał jednak przed sobą drogę do tajemnicy, która w końcu stanęła otworem. Wyciągnął miecz i latarkę. Przyświecając i badając ostrożnie stopnie przed sobą zaczął powoli schodzić.

 
malkawiasz jest offline