Markus Oppel jęknął, a następnie podniósł się ciężko z ziemi. Uderzenie tasakiem, które poratowało kamratów nie najlepiej przysłużyło się wagabundzie. Z trudem oparł się o wysłużony kij i pokusztykał w kierunku załogi "Świtu". Syczał jak czajnik na wodę, za każdym razem gdy tylko uraził przekłuty bark.
- Dlaczego przygody zawsze tak bolą? - zagaił Sylwię. Kobieta nie odpowiedziała. Oppel rozejrzał się wokół, ale uroczej towarzyszki nigdzie nie widział. Wzruszył tylko ramionami i znowu zasyczał z bólu.
- Jego mać! - zaklął.
- Obyś sczezł Strasburger, czy jak Ci tam matka gamratka dała przy narodzinach!
Pobojowisko prezentowało się okazale. Zielona krew zmieszana z czerwienią na czarnej, zrytej buciorami ziemi. Ciała poległych, zmasakrowane, splątane w śmiertelnym ostatnim tańcu na ziemi.
- Słowa poety tego nie oddadzą - mruknął Markus, gdy wreszcie dotarł do grupki towarzyszy.
- Wielu dobrych ludzi i nieludzi oddało dzisiaj żywota - zaczął głośniej podając prawicę na przywitanie, eksponując jednocześnie bohaterskie obrażenia.
Wtem dojrzał zmasakrowane ciało Karela Stassdorfera i uśmiech rozjaśnił jego twarz.
- Ale jako że Matka Natura Rhyia nie zna próżni, paru skurwysynów dało gardło dla równowagi. Gnij verenito. - Nie widzieliście, gdzieś panny Sauerland? - zagaił. Gdy otrzymał przeczącą odpowiedź zacukał się wydatnie.
- Niedobrze. Musimy przejrzeć ciała. Wcześniej była ze mną, a teraz... jej nie ma.
Sylwii, mimo poszukiwań, nie znaleziono. Gdy pochowano poległych, nie pozostało nic innego jak wrócić na statek w ponurych nastrojach. Markus, jako ten "świeżak" w kompanii wolał tego jednak na głos nie proponować. Mogliby sobie towarzysze, Morr wie co przecie pomyśleć.
***
Podczas jednego z postojów, ćmił sobie w najlepsze fajkę na dziobie ""Świtu" częstując swymi zapasami Rombusa i Hulfiego.
- Wiecie, mógłbym nawet zostać takim żeglarzem, tylko żeby nie trzeba było włazić do wody. Po diabła ona taka zimna, nie?
Gdy dosłyszał rozprawiających na pokładzie Ericha z Konradem, skinął głową brodaczom i przycupnął przy obu mężczyznach.
- Dobrze, brateńkowie. Mam pytania. Parę drobnych pytań. Wcześniej ich nie miałem, jako że jestem człowiekiem nieciekawym z natury. Ale jako, że rozprawa z krasnoludami się zakończyła, chciałbym wiedzieć kędy Wam wiedzie droga, czy rzeka, hę? Czy i mi z Wami po drodze. I komu nadepnęliście na odcisk, że tak się kręcicie i przemyśliwujecie nad mapą? No, bo to, że Erich wygląda na opętanego to już zapewne domyśliliście się sami, co? - zmrużył chytrze oczy.
- Pytanie tylko, co i kiedy Cię opętało?