Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-08-2013, 21:59   #38
hollyorc
 
hollyorc's Avatar
 
Reputacja: 1 hollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputację
Baba… to stworzenie Boże,
Które trzyma się w oborze.
Że się chciało chłopu dupy,
To ją zabrał do chałupy.

Autor nieznany.
***

Noc minęła spokojnie. Aż za spokojnie. Staszek miał zdecydowanie za dużo czasu na sen, a zdecydowanie za mało czasu na zajęcie się czymś konstruktywnym. Myślenie, o tym co przyniesie kolejny dzień było owszem, ważne. Nie było jednak najważniejsze. Czemuż to? Następny dzień składał się z takiej ilości niewiadomych i zmiennych, że nawet za pomocą rachunku prawdopodobieństwa ciężko było określić, czy wydarzy się coś dobrego, czy też nie. Nie to zresztą było najważniejsze. Najistotniejszym było to, że Święty miał pewne szanse na znalezienie zatrudnienia. Ten dziwny świat, w jaki został wepchnięty wymagał od niego całej masy nowych zachowań i nowych decyzji… musiał się adaptować, musiał stać się zimnym draniem i wytrawnym graczem w walce o lepsze jutro. Niby to samo co trzydzieści lat wcześniej. Jedna różnica. Wcześniej jego narzędziami były telefon, wezwania do zapłaty i rozprawy sądowe. Teraz koperty zamieniał na klamkę, pisma na paralizator… pozostała jedynie giętka mowa. Jak zauważył, ludzie mieli niejakie problemy z realizowaniem swoich celów w tym społeczeństwie. Nie potrafili w sposób odpowiedni artykułować swoich myśli, a także naginać kogoś do swoich potrzeb. Staszek to umiał. Niewielkie podstawy psychologii jakie posiadał, wrodzona empatia i wizerunek poczciwego człowieka, dawały mu broń, którą mógł zarabiać na życie… Trzeba będzie tylko znaleźć odpowiednich odbiorców dla jego usług. Reszta na pewno jakoś się potoczy.
Gdy pojawił się na umówionym spotkaniu czekały na niego dobre wieści.
- Załatwiłem Ci robotę. Pojedziesz z nami. Mam nadzieję, że potrafisz prowadzić bo będziesz drugim kierowcą. Na fightera nie wyglądasz. Ruszamy dzisiaj, pewnie w okolicy południa. Z tymi najemnikami. Jeden z nich ma dowodzić. Rodak streścił mu to do czego doszedł.
Świętemu wydawało się, że cynglowi niezbyt uśmiecha się podporządkowanie tamtym zabijakom.
- Nie wydajesz się być szczęśliwy z tego powodu... Staszek stwierdził. - Przeczucie? Polak przegryzł kiełbasę i zagryzł tym co chyba miało być frytkami. - Jakaś szansa na wcześniejsze obejrzenie wozu? Lubię wiedzieć czym będę jechał...
Marek chwilę milczał jakby zastanawiając się czy odpowiedzieć.
- Nie znam ich. Pewnie jakaś banda ćwoków, którzy myślą, że są mega twardzielami. Jak tylko skończę dogadywać z Torrino szczegóły pokażę Ci wóz.
- A największych twardzieli zawsze najłatwiej znaleźć na cmentarzu... Kiwnął święty doskonale rozumiejąc rodaka.- Cóż... mnie też nie znasz, ja Ciebie... Pominąwszy wczorajsze głębsze i narodową skłonność do niesienia wzajem pomocy/ Coś na kształt szyderczego uśmiechu pojawiło się na twarzy Świętego. - Chyba będziemy musieli sobie do pewnego stopnia zaufać. Nie?
- Ja Ci zaufałem, załatwiłem pracę. A co do twardzieli masz rację. AS słusznie pisał.
Staszek kiwnął z uznaniem.
- Oczytany, znający języki... gotować umiesz? Szczery uśmiech wykwitł na twarzy Staszka. - Załatwiając mi robotę, zyskałeś moją wdzięczność... serio. Spłacę dług. Możesz być pewien. To ostatnie było wypowiedziane z pełną powagą. - No dobra... A co ja mam robić do czasu, kiedy Ty będziesz sobie gadał z tym Torrino?
Na deklaracje o spłacie długu skinął tylko poważnie głową.
- Napij się, pójdź na dziewczynki bo czeka Ciebie pewnie celibat...
Staszkowi zaświeciły się oczy...
- A gdzie tu jest burdel? I czy przypadkiem nie dorobię się tam brzydkiej choroby?
- W tym mieście? Prawie na bank. Spytaj barmana. Jakbyś był w sklepie zobacz czy nie mają strun. Oddam gamble.
- Rozejrzę się. Gdzie mam czekać? O której?
- Czekaj za dwie godziny tutaj albo znajdź moją znajomą. To ta blondynka, na pewno wiesz która. Pewnie grzebie przy swoim aucie.

Na wzmiankę o blondynce Staszek podniósł wzrok, jakby nie do końca śledząc wywód swojego rozmówcy. Przyjął jednak do wiadomości wszystko co usłyszał.
- Będę! Następnie wstał i skierował swoje kroki do baru. - Barman! Staszek postawił przed sobą jeden z posiadanych naboi. - Gdzie tu można przedmuchać przewody?
Barman spojrzał na Polaka. Chwilę milczał ewidentnie myśląc po czym wyciągnął spod lady lufkę i nabił ją zielskiem.
- Na DUPY, w tym MIEŚCIE można IŚĆ?
- A... było trzeba mówić, że dziwki. No to mamy Maggie, Kunegunde i Geno... Geno... Genoveve. No i wersje de luxe Catherine ale ona jest murzynką.
- Gdzie je znajdę?

Nabój zniknął.
- Jak pojawi się więcej jego koleżków to w Twoim pokoju.
- Ile?
- Piętnaście za pierwsze trzy za Catherine czterdzieści.
- Za 40 u konkurencji mógłbym mieć dwie dziewczyny i dać upust w pełni... 25.

Barman zrobił głupią minę ale z tego co Polak się dowiedział to u niego normalne.
- Mam konkurencje?
Staszek uśmiechnął się enigmatycznie.
- A kto jej nie ma?
- Ja.
Cóż. Zawsze warto było spróbować. Mimo, iż wkręt nie wyszedł, to cena jednak uległa zmianie zdecydowanie na korzyść Piotrowskiego. Za różnicę zdecydował się jeszcze na zimny napitek. Staszek położył naboje na barze, po czym poszedł do pokoju. Miał przed sobą dwie upojne godziny i zamierzał ej w pełni wykorzystać...

***

Gdy leżał na pryczy w oczekiwaniu na zamówioną usługę wpatrywał się w sufit wspominając.
Lithuanian Prostitute by !Beauty4ever on deviantART

Nie raz zdarzało mu się korzystać z płatnych uciech. Był w wieku, kiedy mężczyzna zdecydowanie nie musiał jeszcze płacić za sex, jednak czasem tak po prostu było łatwiej… i w gruncie rzeczy taniej.
Przed samym snem i całym tym zamieszaniem zdecydowanie nie korzystał z dziwek. Zuza zaspokajała wszystkie jego potrzeby. Nawet te najbardziej wyuzdane. Na chwilę stanęła mu przed oczyma jej twarz.
prostitute oneself by ~jazstereo on deviantART
Przegnał szybko ten obraz. Był on połączony z widokiem tej samej twarzyczki otrzymującej bezpośredni postrzał. Postrzał, którego on był autorem. Te same oczy, wytrzeszczone przez strach, potem ból. Oczy zachodzące mgłą śmierci, do ostatniej chwili wyrażające zdumienie i niezrozumienie.
Potrząsnął głową. Po co mu to było?
Tak miało być. Po prostu!

Pukanie do drzwi wyrwało go z zadumy.
- Proszę. Stwierdził cicho.
Drzwi powoli uchyliły się, a za nimi zobaczył kobietę. Nie była ona zdecydowanie w jego typie, ale mrowienie w okolicach lędźwi, dawało mu wyraźnie do zrozumienia, że w takim stanie jego organizm nie przepuścił by żadnej.
- Wejdź. Kobieta miała na sobie coś na kształt sylikonowego kostiumu, w dłoniach miała pejcz. Polak skrzywił się.
- Nie lubię takich zabaw.
- A co lubisz?
Jej głos pasował do jej fizys. Był niski, jakby paliła od urodzenia i delikatnie zachrypnięty.
- Jestem tradycjonalistom. Staszek usiadł na łóżku, delikatnie klepiąc posłanie, wskazując miejsce w którym chciał kobietę. Ta usiadła.
Pachniała brzoskwiniami i kwiatem konwalii. Miała dobrze utrzymane ciało, białe zęby i sprawiała wrażenie, że nie została jeszcze zniszczona przez swój zawód.
- Od dawna pracujesz?
- Od pół roku.
Widząc skrzywienie na twarzy polaka dodała szybko. - Ale umiem wszystko. Zobaczysz!
- To się jeszcze okaże.
Święty oparł się na łokciach o łóżko. - Nie wydaje Ci się, że zrobiło się tu gorąco?
Pojęła w lot. To dobrze. Staszek nie przepadał za odzieraniem miłości z jej tajemnic. Stwierdzenia pasujące do posiadaczy odzienia z trzema magicznymi paskami, były zdecydowanie nie w jego stylu. Nawet wobec prostytutki.
Dziwka nie traciła czasu. Sprawnym ruchem rozpięła swój kostium ukazując nagie ciało, a on poczuł podniecenie. To jeszcze nie był ten stan w którym wziął by ją w jednej chwili. Zdecydowanie potrzebne było mu coś więcej. Jednak widok nagiej kobiety u jego boku poprawił mu nastrój. W sposób znaczny.
Objął ą delikatnie, pozwalając sobie na przejechanie opuszkami palców po jej sutkach. Te początkowo nie reagowały, jednak po krótkiej chwili stwardniały.
https://www.youtube.com/watch?v=zwT6DZCQi9k

Uśmiechnął się.
- Może zaczniemy po francusku? Spojrzała na niego niepewnie, a on uspokoił ją spojrzeniem. Jej dłonie szybkimi ruchami zaczęły mocować się z paskiem jego spodni.
- Spokojnie… pomału… Aż tak nam się nie spieszy… Zezłościło go to. Jeżeli zamówiona dziwka była ofertą de Lux, mógł oczekiwać czegoś więcej.
Zdenerwowanie częściowo minęło, gdy wzięła go w usta, gdy jej ciepło rozlało się wraz ze śliną. Gdy powolnymi ruchami prawej dłoni potęgowała jego doznania.
Staszek głośno wciągnął powietrze i delektował się delikatnym łaskotaniem jej włosów, gdy te prześlizgiwały się po jego podbrzuszu.
- Dobrze mała. Rób tak dalej. Samemu rozpiął koszulę i pozwolił, aby kobieta zdjęła mu spodnie i bieliznę. Przymknął do połowy powieki i nakrył prawym nadgarstkiem swoją twarz. Uśmiechnął się. Robiła to naprawdę dobrze.
Niestety wśród dziwek panowało przekonanie, że swoją pracę należy wykonywać szybko. Czas to pieniądz, a efekt końcowy był zawsze ten sam. Zatem miłość francuska ograniczała się do pracy nie tyle całymi ustami, co zaledwie zębami. Staszek pamiętał, że raz prawie krzyknął z bólu. Kurwa mylnie myśląc uważała, że robi dobrze… a jej zdziwienie nie miało granic, gdy jej klient odszedł po chwili podciągając spodnie… i zabierając obiecaną premię.
Murzynka jednak należała do tych, niejako zaangażowanych. Dobrze.
Staszek skupił się na jej piersiach, bawiąc się sutkiem. Miał się czym bawić. Podobnie jak jeden z pisarzy w Polsce uważał, że nie było nic lepszego niż duży biust. Ponoć dziewięciu mężczyzn na dziesięciu preferowało kobiety hojnie obdarzone przez naturę. Dziesiąty wolał tych dziewięciu… ale była to przecież kwestia gustu. A o gustach się nie rozmawia.
- Wystarczy Mała. Stwierdził Polak cicho, delikatnie odciągając kobietę od swojego przyrodzenia. - Zdecydowanie lubię, gdy kobieta jest górą. Wskakuj…
- Nie dziś… bolą mnie jajniki. Może od tyłu?
Kolejny tani chwyt, jakiego panienki imały się od zarania dziejów. Miast porządnie zapracować na swoją zapłatę, szły po najmniejszej linii oporu licząc na to, że wypowiadając słowo „jajnik”, przestraszą kochanka. Staszek w tej materii nie należał do strachliwych.
- Płacę, więc wymagam. Wskakuj i spisz się dobrze… a może dostaniesz coś ekstra. W przeciwnym razie powiem Twojemu Alfonsowi, że nie byłaś dość dobra.
Nie wiedział, czy zrobił odpowiednie wrażenie, czy nie jednak stara dobra zasada kija i marchewki zadziałała. Byli tacy, którzy uważali że wystarczy rozmówcy dać możliwość wyboru pokazując kij i dwa kije. Staszek jednak był przeciwnikiem niepotrzebnego okrucieństwa.
Gdy na nim usiadła i zaczęła rytmicznie poruszać biodrami odpowiedział na jej wezwania. Po paru chwilach usłyszał westchnięcie. To mogło być udawane, orgazm mógł być udawany… jednak przyspieszony rytm serca i rozszerzone źrenice nie były tym, co można było udawać. Murzynce serce galopowało niczym mustang, a źrenice były rozszerzone do rozmiarów pięciozłotówek. Staszek uśmiechnął się.
Potrafił jednak jeszcze wywołać podniecenie nawet u małomiasteczkowej kurwy.
Ich ruchy stały się bardziej rytmiczne, głębsze i mocniejsze. Po zaledwie kilku chwilach kobieta zaczęła pojękiwać. Najpierw cicho potem głośniej. Staszek czekał. Znając zasady ars amandi, wykonywał swą, jakże przyjemną pracę. Gdy dostrzegł, ze jego kochance już niewiele brakuje, rozluźnił się pozwalając aby zalała go fala pożądania.
Doszli razem, w cichym, niemal niemym krzyku, stanowiąc przez kilka chwil jeden organizm.
Potem leżeli jeszcze splecieni, nie pozwalając aby świętokradczy czas zmazał im z ciał ulotne chwile rozkoszy.
- To jak będzie z tą premią? Zapytała łobuzersko, siedząc cały czas na nim.
- Zrobisz dla mnie jeszcze jedno…
Kobieta uniosła brwi w zdziwieniu.
- Chyba potrzebujesz chwili przerwy. Staszek roześmiał się.
- Nie wierzysz w moje możliwości? Zapytał unosząc prawą brew. - Pójdziesz dla mnie po struny.
- Struny?
- Tak struny. Potrzebuje strun. Załatwisz je dla mnie?
- To będzie kosztowało…
- Premie dostaniesz jak wrócisz. Na sam zakup dostaniesz naboje. Nie nawiej… będzie ci się opłacało.
- Dlaczego nie pójdziesz sam?
- Powiedzmy, że sprzedawcy za mną nie przepadają. Wolę taki drobiazg załatwić, przez Ciebie. Zrobisz to dla mnie?
- Skoro płacisz…
- I za to właśnie cenię dziwki…
Polak ponownie zaśmiał się.
Pozwolił, aby murzynka ubrała się, oddał jej kilka naboi po czym poczekał aż wyjdzie i poszedł się umyć.

***


Gdy wróciła, zrobili to jeszcze raz… w charakterze obiecanej premii…


***


Gdy po miłosnych zapasach wyszedł na dwór, na jego twarzy wymalowany był uśmiech. Udał się we wskazane przez Marka miejsce, tylko po to aby znaleźć w nim QRS wraz z innymi, nieznanymi mu ludźmi. Kiwnął zabijakom, po czym poprosił o wskazanie pojazdu, którym miał jechać. Do bagażnika auta wpakował torbę turystyczną z zapakowanym do środka garniturem, sam natomiast w zdobycznym i odrobinę za dużym ubraniu złożonym z zielonych bojówek i czarnego swetra wsiadł za kierownicę. Kabura z zakupionym przez Cuttlera glockiem znajdowała się pod jego lewym ramieniem. Nie blokowała mu ruchów. Był do niej przyzwyczajony. Co innego z klamką, którą wyniósł z bunkra. Ta w kaburze przyczepionej do lewego uda, była dla niego czymś zdecydowanie nowym… podobnie jak zapakowany wraz z ubraniem kałasznikow.
Staszek odpalił próbnie samochód wsłuchując się w pracę silnika. Bez wyraźnego powodu. Nie był mechanikiem, nie wiedział czy wszystko pracuje jak powinno. Z tego, co jednak mówił mu jego mechanik, należało się wsłuchać w pracę silnika. Potem jeśli coś by się psuło miało się punkt odniesienia. Kilka razy dodał gazu wprowadzając wskazówkę obrotomierza na czerwone pole. Potem ustawił fotel i wygodnie rozparł się za kierownicą. Był gotów do jazdy. Nie interesowało go gdzie, z kim i po co… ważnym było, że mu za to płacili… teraz to było najważniejsze. A on stał się najemnikiem.
 
hollyorc jest offline