Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-02-2007, 17:54   #8
Blackvampire
 
Blackvampire's Avatar
 
Reputacja: 1 Blackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwu
Magnus "Bezduszny" Lankdorf

Wszystko zaczęło się psuć, gdy Chaos najechał na ziemię Imperium. Osobista krucjata Magnusa została przerwana. Porachunki musiał odstawić na bok i udać się bronić granic swojej ojczyzny przed plugawym pomiotem z pustkowi. Po drodze na linię frontu zatrzymał się w małym miasteczku. Przesiadując w średniej co do standardów karczmie, rozmyślał nad swoją przeszłością. Nagle drzwi do karczmy otworzyły sie, a do środka wszedł młody mężczyzna wyglądający na posłańca. Posłaniec rozejrzał się po karczmie, i zobaczywszy Magnusa, udał się w jego kierunku. Po chwili stanął przed nim, ukłonił się nisko i zapytał grzecznie

-Pan Magnus Lankdorf??-

Łowca czarownic zmierzył go wzrokiem i odrzekł spokojnie

-Tak to ja, o co chodzi?-

-Mam list ze stolicy dla pana, proszę-

Po tych słowach posłaniec wręczył Magnusowi zapieczętowany list, po czym ukłonił się i wyszedł z karczmy. Lankdorf spojrzał na list, po czym jego wzrok przeniósł się na imperialną pieczęć. Sądząc po pieczęci, była to bardzo ważna wiadomość. Nie czekając ani chwili dłużej, łowca wstał i udał się do swojego pokoju, tam zamykając za sobą drzwi, usiadł na łóżku i zerwawszy pieczęć, zaczął czytać.

To co znalazł w liście zdziwiło go. Sam imperator chciał, aby stawił się na linii frontu, w celu zaznajomienia się z czekającą go specjalną misją.

~hmmm....zapowiada się ciekawie...~

Za oknem zapadał zmrok, więc Magnus postanowił spędzić jeszcze tę noc, a z samego ranka wyruszyć.

Jak pomyślał tak też uczynił. Wziąwszy rano tylko krótką kąpiel dla rozbudzenia, zączał przygotowywać sie do podróży. Kiedy już był uzbrojony, zapakowany postanowił ruszyć. Osiodłał więc konia, po czym wspiął się na niego i ruszył. Dni drogi mijały mu spokojnie, starał się jednak poruszać w miarę szybko, aby nie przybyć za późno. W końcu sam Imperator wydał mu rozkaz przybycia, a to raczej niecodzienna sprawa. Gdy już przybył na miejsce, rozejrzał się po obozie, po czym zszedł z konia. W tym samym momencie podszedł do niego jakiś oficer.

-Pan to Magnus Lankdorf?-

Łowca czarownic przytaknął.

-Proszę się nie martwić o swojego wierzchowca, nasi ludzie zajmą sie nim, a teraz proszę się udać do tego drewnianego baraku, o tam-

Oficer wskazał palcem dość sporych barak, po czym ukłoniwszy się odszedł. Magnus spojrzał na budowlę, a następnie udał się w jego kierunku.

Kiedy już wszedł do środka, zobaczył, ze nie jest sam, przy stole, który aż uginał się pod ciężarem jedzenia. Siedział, krasnolud i trzech ludzi, w tym jeden był kapłanem Sigmara, a drugi nosił symbole zakonu Czarnych Panter. Trzeci jednak był nierozpoznawalny dla łowcy. Magnus przeczesał okutą ręką swoje długie kroczoczarne włosy i zmierzył szarymi oczyma każdego z osobna. Nastepnie odezwał się spokojnym bezuczuciowym głosem.

-Witajcie...jestem Magnus Lankdorf, miło mi was poznać...-

Po tych słowach usiadł przy stole, nie częstując się jednak żadnym smakołykiem. Magnus był wysokim młodzieńcem o bardzo bladej karnacji skóry i blizną zaczynająca się nad prawym okiem, a kończącą pod nim, na policzku. Ubrany był w czarną zbroję płytową, poobwieszaną pieczęciami czystości. Jego plecy przykrywała krwistoczerwona peleryna z pod, której wystawała rękojeść półtoraręcznego miecza. Łowca nawet nie zadał sobię trudu zdjęcia go. Po prostu siadł i przyglądał się innym z takim samym wyrazem twarzy z jakim tu przybył, czyli ponurym, który w kompanii z jego długimi czarnymi włosami, szarymi oczyma i trupiobladą skórą, nadawał Lankdorfowi wygląd posępny i mroczny....
 
Blackvampire jest offline