Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-08-2013, 08:07   #109
Proxy
 
Reputacja: 1 Proxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputację
- Co..? Hej! Ty gdzie?! - wstała również nagle jak Lean zaczęła biec - Luvezzi, wstawaj kur*a! Wszystko znowu się je*ie... - dodała już sama do siebie.

Rzuciła wszystko i ruszyła w pościg za ocalałą, która znała odpowiedzi na wszystkie nurtujące ją pytania.

- Lean?!

Oboje pobiegły do jeszcze jednej wnęki kantyny, która okazała się przejściem do toalet. Uciekinierka momentalnie wpadając do niewielkiego pomieszczenia zniknęła w jednej z kabin.

- CZTERDZIEŚCI SEKUND DO STARTU - zakomunikowała bezdusznie SI.

Nicko zwolniła nieco przy kabinie, nie będąc sama pewna, co się działo. Murzynka zdążyła zatrzasnąć drzwi i przekręcić zamek, co potwierdziła nieudana próba otwarcia. Jednak w tym samym momencie, w którym Ratowniczka spróbowała pociągnąć klamkę wszystkie światła zgasły. Nastała ciemność, w której był widoczny interface skafandra i lekko podświetlona twarz.

- Kur*a - syknęła podskakując wystraszona. Obróciła się i szybko włączyła reflektory swojego kombinezonu. Z początku bała się, że coś zepsuła, jednak po dłuższej chwili zaskoczyła, że musiało to mieć związek ze sterówką.

- Odejdź. Biały szum. Biały szum się zbliża. Nie czujesz tego? Zaraz skoczycie sobie do gardeł, będziecie chcieli mnie zabić! Jak inni! Jak inni! - wykrzykiwała ocalała z kabiny.

- Lean, straszysz mnie takim gadaniem… - mówiła trzęsącym się głosem - Jaki.. biały... szum? - dodała wystraszona jak nigdy.

Przełknęła ślinę stojąc jeszcze przez chwilę. Niewiele mogła zrobić. Nie miała zamiaru jej zostawić, nie chciała siłą dostać się do kabiny. Było to tak samo bezcelowe jak głupie, gdy po drugiej stronie znajduje się broń ostra. Musiała pilnować jej bezpieczeństwa. Była w końcu niezwykle ważna. Wreszcie przerywając myśli ruszyła się, wyciągając latarkę z ładownic. Włączyła ją. Do tego doczepiła repeater sygnału.

- Dobra, siedź tam, masz latarkę i radio - uprzedziła a następnie wsunęła wszystko pod drzwiczkami.

Wyprostowała się i oparła plecami o sąsiednie drzwi. Musiało stać się coś na prawdę poważnego, by wszystko trafił szlag. Czy to miała na myśli była szefowa ochrony? Przeżyła tutaj ogrom czasu. Wiedziała doskonale jak się zachować. Potrafiła to wyczuć, przewidzieć, zareagować. Potrafiła przeżyć.

"Skoczycie sobie sobie do gardeł, będziecie chcieli mnie zabić. Jak inni." Odbijało się w głowie. To nie świadczyło o niczym dobrym. Szczególnie, gdy obie nie są same. W zamkniętym pomieszczeniu znajdowała się trzecia osoba, która zgodnie z wypowiedzią mogła stać się niebezpieczna.

- Massimo…? Stevenson...? - zaczęła po chwili bardzo chwiejnym i niepewnym głosem w interkomie.

Każde ułamki sekundy bez odpowiedzi trwały wieczność potęgując strach i niepewność. W końcu jednak cisza została złamana.

- Jestem.

- Jeszcze żyjemy!

- My też, tylko ciemno tu.

Poczuła ulgę, jednak nie będąc jeszcze pewna musiała na to spojrzeć. Podeszła ostrożnie do progu, stanęła w nim i spojrzała na mężczyznę.

- Słuchajcie, musimy zniszczyć Harvestera. Musimy zlikwidować zagrożenie jakie stwarza - powiedział do wszystkich.

Wcale nie wyglądał na groźnego. Wcale nie chciał wszystkich zagryźć. Wcale nie dostał furii od której należało uciekać. Lean myliła się.

- Nico - zawołał Luvezzi. Jego głos był nad wyraz spokojny. Analityk zaczął iść w stronę świateł na kombinezonie koleżanki z załogi - Wiesz, że nie wyjdziemy z tego żywi? Nawet nie mamy prawa wyjść z tego żywi. Nie wiadomo czy to coś nie opanowało nas i nawet jeśli zniszczymy Żniwiarza, a sami jakimś cudem uciekniemy to możemy przenieść to cholerstwo dalej. Shroud wspominał coś o bombie… musimy wysadzić statek… Dzięki za wspólną służbę…

Skrzywiła się na głos o takich herezjach. Choć nie można było się dziwić. Wszyscy byli niemniej wystraszeni od ratowniczki. Jednak to siła woli trzyma ludzi przy życiu. Przez kurczliwe trzymanie się zwątpienia sami doprowadzą do swojej śmierci. Należało im to szybko wybić z głowy, lub jeśli się nie da, sprawić tak, by myśleli o tym najmniej. Przecież robiła to tyle razy...

- Co?! J*b się Luvezzi! Zalegam z czynszem i mam WIELKA, kur*a, ochotę go spłacić! - odrzuciła wrzaskliwie. Po czym obróciła głowę sama zastanawiając się nad swoimi słowami - Nie raz wychodziłam cało z takiego go*na... - powiedziała cicho pod nosem starając się ominąć niesprzyjający los - Kur*a… - złapała się rękoma za hełm.

Myśli zaczęła głębiej wentylować świeżym tlenem doprowadzanym z kombinezonu. Rozświetlone korytarze dawały szczyptę poczucia bezpieczeństwa. W pełnej ciemnicy, całkowicie straciła ochotę na siedzeniu w tych pomieszczeniach. Trzeba uciekać...

- Lean, kapsuły ratunkowe, co z nimi? - Odpytywała wyrywkowo, szukając sposobu pośród wszystkich przez siebie zasłyszanych.

- Nie ma! Wystrzeliliśmy je na samym początku! - zdążyła odpowiedzieć Murzynka, a potem krzyknęła boleśnie.

Ratowniczka momentalnie obróciła się wystraszona tak nieoczekiwaną reakcją. Krzyk przeciągnął się niemiłosiernie w bębenkach. Zmienił się w pisk. Moment później dołączyła do tego cala kakofonia wyrażająca jedną emocję: ból. Wszedł też do głowy Nicko. Złapała się za hełm po bokach. Na jej nieszczęście w takiej ochronie nie była w stanie ich zatkać. Ból stawał się coraz bardziej nie do zniesienia. Złamała się w pół jakby miało to w czymś pomóc. Pole widzenia skurczyło się, pojawiły się liczne przebarwienia i mroczki. Jasno mające związek z dźwiekami krzyków, jęków i pisku, które wybuchały niepowstrzymanie w jej głowie. Jej wzrok został zalany breją czerwieni i głębokiej czerni. Wzrok z powodu bólu od mówił posłuszeństwa. Miała wrażenie, ze głowa jej pęka a wnętrzności kipią wylewając się na zewnątrz, zabryzgując wizjer, oczy i dostają się do dróg oddechowych. Doznała niesamowitych utrudnień we wdychaniu powietrza. Gdy nie nabierała tlenu, wszystko narastało powodując już halucynacje. Obrazy współgrały z tym, co słyszała i czuła w głowie. Projekcje przesycone czerwią, ludzkimi flakami, szczątkami i wszelakie inne podobne kombinacje. Mdłości, które wywoływały nawet dla zawodowego pracownika służb ratunkowych, rozlały się i stłumiły wszystkie inne zmysły. Nicko bezwiednie już szarpała się. Ból rzucił ją na jedną ze ścian. Dłonie opatulone szczelnie rękawicami kombinezonu drapały o hełm. Całe ciało mimowolnie panikowało, by uciec od tego, co doświadczało. Po chwili uderzyła i zatrzymała się na kolejnej pionowej powierzchni.
 
Proxy jest offline