Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 01-08-2013, 02:17   #101
 
Plomiennoluski's Avatar
 
Reputacja: 1 Plomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputację
Byli teoretycznie bezpieczni. Wewnątrz Harvestera, z dala od grożącego wybuchem a w zasadzie już nieistniejącego Space Dragona. Coś tu było nie na miejscu, coś poza granicą pojmowania i świadomości. Przynajmniej WKP zaczęły działać, na dodatek wskazywały na to że ekipa wysłana na statek miała się całkiem dobrze. Niemalże podskoczył z radości, kiedy usłyszał głos w słuchawce.

- Stevenson?! Petrenko?! Żyjecie?! Gdzie jesteście?! Co z Sanchezem?! - usłyszeli Nicko przez intercom.
- Tu Stevenson! Z Petrenko jesteśmy w sterówce, Sanchez nie żyje. Co z wami?! Shroud, Kerensky i kapitan odzywali się? - odpowiedziała po chwili Melisa.
- Tu Shroud i Kerensky! Jesteśmy w jakiejś ładowni na Harvesterze, przy dziurze w poszyciu. Space Dragon przed chwilą wybuchł i została z niego jedynie kupa kosmicznego złomu. Kapitan i Temparillo nie żyje, mechanik odgryzł kapitanowi twarz, próbowaliśmy się z wami skontaktować cały czas! - Rzucił do komunikatora Olivier, wolał się skupić na rozmowie niż na niepokojącym wnętrzu ładowni. Mimo że powinien czuć się szczęśliwy że udało się wydostać z próżni i wejść na statek. Zaczynał się podejrzewać o paranoję.
- Shroud, nieważne jak absurdalnie to brzmi, ale omijaj każde zwłoki. Powtarzam, omijaj zwłoki! Jeżeli nie możesz, to bądź ostrożny.
- To ktoś z Dragona przeżył?! Jak Dobrze... Od samego początku staramy się dotrzeć do sterówki zgodnie z planem. Ciągle napotykamy jakieś trupy, czy ich większe mutacje. Zwarcie odbiło, odcięła nas i nie ma z nią żadnego kontaktu. Musiała mieć uszkodzony kombinezon. Jesteśmy parędziesiąt metrów od sterówki razem z Luvezzim, cali i zdrowi.
- Nie sądzę, żeby Sanchez miał uszkodzony kombinezon, a zmienił się...
- Temparillo po tym jak go zrzuciliśmy z Trampa i załatwiliśmy zmienił się w coś, musieliśmy go pociąć spawarką plazmową po tym, jak już nie miał w sobie żadnej krwi, bo dalej chodził. Ktoś wie co tu się do diabła dzieje? - Shrouda niewiele już dziwiło a omijanie zwłok brzmiało bardziej jak rozsądna praktyka niż przesąd czy nadmiar ostrożności.
- Można spróbować wysadzić drzwi do sterówki materiałami wybuchowymi, o ile ktoś takie jeszcze posiada... Starajcie się myśleć racjonalnie, część rzeczy, które widzimy to tylko halucynacje, które po chwili znikają, nie robią na krzywdy.... Na Space Dragonie tak naprawdę narozrabiał tylko pierwszy nawigator, myślę, że jeśli nie pozabijamy się nawzajem, to może jakoś z tego wyjdziemy... Znaleźliście coś co mogło być źródłem skażenia, albo jakiegoś nietypowego promieniowania? Kerensky odbiór. - Bennet odezwał się dopiero po chwili, wciąż będąc w szoku po niedawnym uniknięciu śmierci w przestrzeni kosmicznej. Kiedy skończył mówić, popatrzył na Shrouda i w podzięce uściskał go niczym niezdarny niedźwiedź.
- No już, spokojnie, później się porozczulamy. - Powiedział w miarę spokojnie do Benneta. - Na chwilę obecną musimy się zawinąć z tego miejsca. Statek startuje, chociaż nie wiem jak to zrobili. Więc zostanie tutaj przy dziurze, graniczy z samobójstwem. Drzwi coś mi wyglądają na pospawane, ale tam jakiś widać. - Wskazał na właz techniczny niedaleko.
- Jak przedarliście się z pomieszczenia po wybuchu z zaspawanymi drzwiami dalej? - Rzucił do wszystkich na ogólnym kanale. - Skoro silniki się grzeją, wolałbym tu nie siedzieć za długo. Ma ktoś schematy statku?

Nie czekał aż ktoś mu podeśle potrzebne materiały i skorzystał z włazu technicznego, nie miał zresztą czasu ani narzędzi poza spawarką plazmową, która wcześniej sprawdziła się doskonale jako broń. Skoro Stevenson ostrzegał przed zwłokami, to znaczy że mogła się jeszcze przydać, nie było więc sensu marnować baterii.
 
__________________
Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości...
Plomiennoluski jest offline  
Stary 01-08-2013, 21:18   #102
 
Armiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Armiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputację
SHROUD, KERENSKY


Nie mogli wiedzieć, że drogą, którą właśnie szli, wcześniej szlak przecierał Bambus, Petrenko i Stevenson. Niecałe pół godziny temu, ale jednak wydawało się, że minęła wieczność od momentu, kiedy zaczęła się ta feralna akcja ratunkowa.

Marsz ciasnym tunelem technicznym w kosmicznych skafandrach nie należał do najwygodniejszych, lecz obaj mężczyźni poradzili sobie z tym zadaniem bez najmniejszego trudu. Tunel kończył się drzwiami, a kiedy przez nie przeszli znaleźli się w sporym pomieszczeniu, w którym pracowała maszyneria podtrzymywania życia.


Potężne tłoki przesuwały się w cylindrycznych sworzniach, otoczone syntplastyczną obudową mechanizmy obracały się z japońską precyzją. Shroud bez trudu rozpoznał „Anioła” Mishimy – jeden z lepszych modułów podtrzymujących życie montowanych na okrętach kosmicznych. Ten najraźniej radził sobie doskonale. Światła kontrolne pulsowały, jak należy, wyświetlacze komunikowały japońskimi krzaczkami stan systemu, ale Shroud nie musiał umieć czytać w języku japońskim, by rozumieć, że maszyna działała należycie. Wystarczyło mu wsłuchać się w dźwięki wydawane przez poruszające się elementy.


NICOLAYEVA, LUVEZZI


Nickolayeva jednym susem doskoczyła do ciemnoskórej załogantki MISHIMY i wpadła z nią do pomieszczenia z którego Murzynka wyszła. Za nią wskoczył Luvezzi, któremu pierwsi okrwawieni członkowie MIshimy dosłownie deptali po piętach.

Nie zwracając uwagi na Q. Lean, bo tak sądząc po naszywce na skafandrze nazywała się Murzynka, rzucili się na drzwi, by je zamknąć. Jeden z obrzydliwych stworów zdążył jednak wsadzić rękę w drzwi i systemy elektroniczne, nastawione na bezpieczeństwo użytkowników, nie chciały się domknąć.

Huknął wystrzał pistoletowy, zwielokrotniony przez rezonans pomieszczenia, do którego wpadli i ręka stwora upadła odstrzelona na ziemię. Drzwi zamknęły się z sykiem odcinając trójkę ludzi przed horrorem na korytarzu.

- Ani, kurwa, drgnijcie – Murzynka stała w rogu, sztywna i spięta, mierząc do obojgu z broni.

Widać było że znów jedynie pretekst oddziela ją od zastrzelenia któregoś z nich.

Szybko rozejrzeli się po pomieszczeniu. Jak się okazało, znaleźli się w messie, w której załoga Mishimy spożywała posiłki. Pomieszczenie było dość duże, w kształcie prostokąta. Wypełniało go sześć stolików. Przy każdym z nich mogło usiąść swobodnie sześcioro ludzi. Ściany przyozdobiły hologramy wyświetlające sielskie krajobrazy rodem z feudalnej Japonii – sady pełne kwitnących drzew wiśniowych, majestatyczne góry z ośnieżonymi szczytami, bambusowe lasy z przyczajonymi tygrysami poruszającymi się w cieniu patykowatych drzew, jeziora nad którymi szybowały stada żurawi i innego ptactwa.

Sielankowy wystrój messy psuły jednak wyraźne ślady walki: plamy krwi na ścianach i podłodze, poniszczone krzesła i tłuste plamy mogące być pozostałością po spalonych ciałach lub czymś podobnym.

- Musimy, kurwa, zatrzymać ten statek – warknęła Murzynka. - Za wszelką cenę!


DO STARTU POZOSTAŁY DWIE MINUTY KOMA TRZYDZIEŚCI SEKUND. ZAŁOGĘ UPRASZA SIĘ O ZAJĘCIE MIEJSC W FOTELACH PRZECIĄŻENIOWYCH.



STEVENSON, PETRENKO

Rozwalenie kokpitu niewiele pomogło, nie licząc czerwonych świateł alarmowych, które zalały starówkę swoim blaskiem. Pozostało im albo odszukać szybko główny kabel zasilający, albo przedostać się do pomieszczeń technicznych i wyłączyć silniki ręcznie. W sumie mogli to zrobić nawet w trakcie procedury lotu w jej początkowej fazie, co skutecznie zatrzymałoby SCS HARVESTERA. Nie musieli zdążyć przed zakończeniem odliczania. Nawet po tym mieli jeszcze jakieś piętnaście minut, by domknąć sprawę, nim okręt wejdzie w prędkość przy której gwałtowne wyłączenie silników mogło spowodować ich przeciążenie i nawet zniszczenie.

- Spuście paliwo – usłyszeli nagle ten sam głos, który kazał im wyłączyć silniki. – Poprowadzę was przez procedurę. Wystarczy odszukać zieloną skrzynkę na lewo od kokpitu kapitana, zerwać obudowę i ….

Nagłe trzaski przerwały dalszą wypowiedź.

Pierwsza zobaczyła ich Stevenson, która wyjrzała przez przypadek przez dziurę wyrwaną przez Petrenkę w wejściu do sterówki.

Szli w ich stronę. Cała masa powłóczących nogami, okrwawionych i okaleczonych członków załogi MISHIMY.

Za minutę zostaną odcięci od jedynego korytarza.


DO STARTU POZOSTAŁY DWIE MINUTY KOMA TRZYDZIEŚCI SEKUND. ZAŁOGĘ UPRASZA SIĘ O ZAJĘCIE MIEJSC W FOTELACH PRZECIĄŻENIOWYCH
 
Armiel jest offline  
Stary 16-08-2013, 13:08   #103
 
Plomiennoluski's Avatar
 
Reputacja: 1 Plomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputację
Olivier & Bennet

Pomieszczenie wyglądało znajomo, nic dziwnego, wiedział doskonale co się w nim znajduje i co robi. Na dodatek brzmiała jak marzenie każdego technika. Pozostawało pytanie jakim cudem, skoro cały statek jeszcze do niedawna był martwy, była w tak dobrej kondycji.
- Nie jest źle, aparatura podtrzymująca życie i chodzi jak marzenie, anioła mają cudownego to muszę przyznać. Tylko póki co nie mam zamiaru ściągać skafandra. - Rzucił do Benneta. - Którędy się kierować od machin podtrzymywania życia, czegoś unikać, na coś uważać? - Rzucił na kanale ogólnym, miło by było dostać jakieś informacje, ale w przypadku ich braku wiedzieli gdzie się kierować.

- Tak się tylko głośno zastanawiam... Nie dałoby się uniemożliwić odliczania do startu z poziomu maszynowni? Lepiej byłoby tu poczekać na wsparcie, nawet nie wiemy, jaki kurs obrała ta łajba... A z tego co mówicie wynika, że na mostku wiele nie wskóramy. - Bennet naprawdę tylko głośno myślał, nie miał pojęcia czy coś takiego mogło się udać bo nie znał się na tych kwestiach, to była raczej działka Shrouda. On sterował okrętem od strony oprogramowania, nie “wtykał wtyczki do kontaktu”.

- Pewnie że się da, tylko potrzebowałbym schematów, znajomości okrętu, dostępu do odpowiedniego miejsca i czasu. No i po pierwsze fizycznego dostępu do maszynowni... Idziemy? - Zagadnął Shroud Benneta, odpowiadając na jego głośne myśli.

- Idziemy... Chyba nie mamy tu niczego lepszego do roboty... trzeba znaleźć resztę. - Kerensky wzruszył ramionami i kontynuował marsz przez okręt. W trakcie tej wycieczki nieufnie rozglądał się na boki. Niespodziewana masakra na mostu zapewne pozostawi już u niego taki nawyk do końca życia.
- Dobrze że znam mniej więcej ten model, maszynownia powinna być w... - Zamyślił się chwilę, upewniając się że myśli o odpowiednim statku. - W tamtym kierunku. Zbierajmy się i zobaczymy co tu się dokładnie dzieje. - Rzucił Shroud do Benneta. - Idziemy z sekcji z maszynami do podtrzymywania życia do maszynowni, czy ktoś nas jeszcze słyszy? - Rzucił już na kanale ogólnym. Cisza po nagłym zrywie komunikacji była jeszcze bardziej niepokojąca, w co wpakowała się reszta, że nie byli nawet w stanie odpowiedzieć na wezwanie. Wyświetlacze pokazywały że wszystko z nimi w porządku, jednak jakoś nie do końca ufał technice w tym miejscu. Rozglądał się uważnie na boki, na wszelki wypadek, góry ani dołu też nie omijał, wolał nie wpakować się w żadną niespodziankę.
 
__________________
Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości...
Plomiennoluski jest offline  
Stary 16-08-2013, 17:41   #104
 
Neride's Avatar
 
Reputacja: 1 Neride ma w sobie cośNeride ma w sobie cośNeride ma w sobie cośNeride ma w sobie cośNeride ma w sobie cośNeride ma w sobie cośNeride ma w sobie cośNeride ma w sobie cośNeride ma w sobie cośNeride ma w sobie cośNeride ma w sobie coś
Stevenson & Petrenko

- Petrenko, idą tu! Tłum zombie! - kobieta odskoczyła jak poparzona od dziury w drzwiach. To co zobaczyła było przerażające. Nie chodzące zwłoki, a ten tłum, który zmierzał w ich kierunku w wiadomym celu. Wyglądało to, jakby w jakiś niesamowity sposób połączyła ich jedna myśl i to za nią kierowali się właśnie do sterówki, gdzie była Melisa i Dimitrij. Kobieta pokręciła głową, próbując wyrzucić z niej tą absurdalną myśl.

- Zatrzymaj ich
- rzucił krótko rozglądając się w poszukiwaniu zielonej skrzynki. Nie musiał długo szukać. Podszedł do niej, złapał za krawędź obudowy i jednym silnym ruchem zerwał ją. W środku były kable i światełka oznaczające stan urządzeń.

Kobieta ponownie podeszła do dziury w drzwiach, zastanawiając się, w jaki sposób ma zatrzymać falę chodzących umarlaków.
Stworzenia były coraz bliżej, ale zmniejszyła się ich liczba. Część dobijała się do jakiś drzwi. Bandę umarłych prowadził “Bambus” ze zmasakrowaną głową i ciałem. Niektóre z ciał miały wyraźne zniekształcenia - zamiast ręki wypustkę kostną, jakąś narośl nad kręgosłupem czy inne deformacje.
Melisa obejrzała się przez ramię i powoli wyszła przez dziurę w drzwiach. Nie chciała zwracać na siebie większej uwagi, dlatego rozejrzała się po korytarzu w poszukiwaniu ewentualnej drogi ucieczki.
Stanęła na przeciwko nadciągającej fali. Niektórzy biegli, inni poruszali się wolniej, ale była odcięta od reszty korytarza. Najbliższe drzwi, te z hibernatorami, i drugie naprzeciwko nich - zamknięte - znajdowały się już za zmienionymi załogantami, którzy w kilka sekund dopadną ratowniczki i rozedrą ją na strzępy. Tego była pewna, że nie da rady powstrzymać tej monstrualnej fali potworów. Ucieczki nie było. Za późno o niej pomyślała wdając się w interakcje z Petrenko, który otworzył właśnie osłonę od kabli.
Melisa nie miała większego wyboru, o czym doskonale wiedziała. Wbiegła do sterówki, w poszukiwaniu czegoś, czym można było zrobić barykadę. Czy barykada powstrzyma falę umarlaków? I na jak długo? Nie był to do końca genialny pomysł, dlatego rzuciła okiem na WKP w poszukiwaniu innych ewentualnych dróg ucieczek. Szyb wentylacyjny, albo tunele techniczne były lepszym wyjściem. Zamierzała skorzystać z tunelu technicznego, dlatego zabrała się za zdjęcie kraty zabezpieczającego go.

- Stevenson! Słyszysz mnie? Załóżcie hełmy, odetnijcie ciśnienie w 321,322,323. Następnie otwórzcie przystające śluzy i wyłączcie grawitacje. Jeśli macie dostęp do SI możecie to zrobić. Stevenson, słyszysz? - Mówiła przez intercom szybko i z roztrzęsionym głosem.

- Zrozumiałam! - odpowiedziała jej Melisa, dziękując w duchu, że po drugiej stronie interkomu jest ktoś, kto potrafi im jeszcze pomóc. Byli w kiepskiej sytuacji, o ile kiepskim można było nazwać ich położenie, gdzie zaraz zostaną rozerwani na strzępy przez ich byłego kolegę i martwych załogantów statku.

- Petrenko, słyszałeś?! Musimy odciąć ciśnienia w sąsiadujących pomieszczeniach z korytarzem, otworzyć przystające śluzy i wyłączyć grawitację, a nie mamy zbyt wiele czasu! - krzyknęła kobieta.
 
Neride jest offline  
Stary 17-08-2013, 16:13   #105
 
Proxy's Avatar
 
Reputacja: 1 Proxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputację
- Nie celuj we mnie bronią, nie jestem, kur*a, Twoim wrogiem! - powtarzała się, zarazem ze strachem i stanowczością.

Czekała, wyraźnie czekała na ten symboliczny gest, który znaczył dla Nicko dość wiele.

- Rzuciłaś się na mnie, suko - wysyczała Murzynka nie opuszczając broni. - Jesteś w zmowie z tym... kurestwem! - palec wyraźnie drgnął na spuście. - Kontroluje cię!

- Nie mam najmniejszej ochoty wpier*alać Twojego mózgu. Rusz tym łbem do cholery i przestań do wszystkiego strzelać! Tuzin trupów i sterówka bez innego wyjścia. Pomyśl, kur*a, co by się tam działo! - przerwała na chwile by wziąć głębszy oddech. Wpatrywała się w kobietę z sekundy na sekundę tracąc nadzieję z coraz to większą paniką na twarzy.

- Czy możesz do kur*y nędzy pozwolić mi ratować tych na których mi zależy?

Mijały decydujące chwile w tym konflikcie. Obie kobiety najeżone na siebie wnikliwie obserwowały każdy ruch po drugiej stronie. Obie chciały przeżyć. Obie mały argumenty, ale tylko jedna dzierżyła w dłoni wystarczającą moc, by poprowadzić wszystko według jej myśli. Jedna ze stron musiała odpuścić. Murzynka lekko ruszyła głową bijąc się w myślach ze sobą. Minęła kolejna chwila.

- Ale beze mnie - opuściła broń, ale nie spuszczała wzroku z ratowniczki. - Nie ufam ci.

Po Nicko spłynęła wielka ulga. Rozluźniła się na tyle, ile mogła, uszło z niej powietrze jak i część nerwów. Oddech drżał a płuca z trudem pracowały cały czas. Może dziś nie zostanie zastrzelona przez pomyłkę. Wszystko trwało jednak zbyt długo, żeby siedzieć na miejscu dalej. Trzeba było ratować sterówkę.

- Massimo, rusz się! Myśl nad czymś! - wstała ogarniając się po chwili i nerwowo szukała rozwiązania.

Byli w kuchni, musiało być tam coś mniej bezpiecznego. Może kuchenki z butlami na gaz? Choć kto jeszcze ich używał w tych czasach... Jednak wyrzucona na korytarz i zestrzelona mogła narobić wiele... Nie. Nie... Musiała być inna możliwość. Ratownika ruszyła się z miejsca zacząć chodzić po pomieszczeniu chaotycznie rozglądając się. Większość była zniszczona. Jednak biła z niego groza o wiele większa niż z zakrwawionych korytarzy. Czuła się w nim nieswojo, dziwnie nieswojo. Sceny tragedii, walki, śmierci, obrony garstki jeszcze wtedy żyjących. Teraz został śmietnik. Bez żadnych ciał. Pustka. Po drugiej stronie znajdowała się wnęka prowadząca do części kuchennej. Stanęła tylko w progu, na tyle pozwalała jej odwaga. Nie chciała się zagłębiać, nie chciała znikać z oczu dwójce ludzi. Nie chciała ich zgubić. Póki miała ich przy sobie wszystko mogło być dobrze.

Garnkowo-naczyniowe pobojowisko utwierdziło ją w tym, że wszystko, co było przydatne już dawno zostało wyniesione. Pomieszczenie było puste i nie przydatne. Nie dawało nic jednak szczelnie zamknięte dawało tak wiele. Byli odcięci i nie mogli nic na to poradzić. Głowa cały czas nerwowo szukała rozwiązania. Przytrzymywana przez dłonie pracowała ciężko. Nagle zatrzymała się, spojrzała w kierunku drzwi po czym pod swoje nogi.

- Stevenson! Słyszysz mnie?! Załóżcie hełmy, odetnijcie ciśnienie w 321, 322, 323. Następnie otwórzcie przystające śluzy i wyłączcie grawitacje. Jeśli macie dostęp do SI możecie to zrobić. Stevenson, słyszysz? - Mówiła przez intercom szybko i z roztrzęsionym głosem.

Było to jedyne rozwiązanie, które przyszło jej do głowy. Nie widziała, co działo się za ścianą. Nie wiedziała nawet, czy jeszcze żyją. Czekała stojąc w miejscu.

- Zrozumiałam! - Odbiło się od wbudowanych głośniczków w hełmie. Ratowniczce ulżyło po raz kolejny. Trzeba było czekać na efekt. Nic innego nie mogła zrobić.

Będąc bezradna, obróciła do jednego ze stolików. Zrobiła krok, chwyciła za krzesełko, pociągnęła i usiadła na nim opadając z sił. Patrzyła się przez parę wdechów ślepo przed siebie. To, że nie była w stanie wpłynąć na nic na zewnątrz pomieszczenia nie znaczyło, że w środku zatrzymał się czas.

- Lean, tak w sumie, to skąd Ty do cholery w minutę znalazłaś się już przy sterówce gdy nie było włączonych systemów? - zadawała na spokojnie pytania sama zaczynając obawiać się żyjącej kobiety - Kim byłaś na tym okręcie?

- Byłam tutaj. W tym miejscu. Ukryta.

Za cholerę nie była to odpowiedz na jej pytanie. Nie był to dobry start. Nicko zmierzyła ocalałą wzrokiem obserwując jej zachowanie, kontynuowała.

- Od jak dawna okręt jest w takim stanie? Od czego się zaczęło?

- Ja... niewiele wiem... pamiętam. To. Jest w nas. W naszych głowach. Przynieśli nasi z MISHIMY. Jakąś broń, chyba. VITELL nad nią pracował. Korporacja. A teraz umarli wstają. I te głosy w głowie. Z trudem staram się ich nie słuchać. Krwi. Pragną krwi. Cieplej. Jestem, byłam, szefem ochrony statku.

- Od jak dawna, Lean, od jak dawna to się dzieje? Ile czasu trzeba, by ktoś słyszał te głosy? Wiesz jeszcze czy ktoś przeżył? Wiesz gdzie mogliby być?

- Nie wiem czy ktokolwiek jeszcze przeżył. A to zaczęło się jakieś, jakieś, dziesięć dni temu. Chyba. Nie wiem. Mogę dostać się do systemów monitoringu ze sterówki i sprawdzić, czy ktoś żyje ale nie sądzę, by ktokolwiek, poza mną, ocalał. Nie sądzę.

Nicko pokiwała głową z poważną miną, jednak z wyrazami zrozumienia. Zadawała zbyt wiele pytań w krótkim czasie, by roztrzęsiona osoba mogła się w nich połapać. Jednak otworzyła się. To był dobry znak.

- Więc pewnie prawie od dziesięciu dni nic nie jadłaś... - mówiła powoli, spokojnie i ciepło.

Sięgnęła do przypiętego ekwipunku po batony energetyczne. Po chwili wstała grzebiąc się jedną ręką przy zamykaniu wszystkiego. Stanęła naprzeciwko najbliższego stolika przed Lean. Z początku chciała, by odebrała je osobiście, jednak po szybkim zastanowieniu odrzuciła tę myśl. Położyła je i przesunęła w jej kierunku.

- Są czekoladowe. Ponoć czekolada poprawia humor. - starała się jakoś uspokoić kobietę. Sięgnęła po raz kolejny do ekwipunku wyciągając małą aluminiową butelkę. Położyła ją obok batonów - Są zamknięte, nic z nimi nie zrobiłam. Jak chcesz gorącą to przekręć podstawkę. - Usiadła na krześle obok zastanawiając się nad sytuacją swoją, reszty i wszystkich na raz. - Cokolwiek by się nie działo, nawet w halucynacjach, nigdy nie zrobię Tobie niczego złego. Pamiętaj. Nawet nie wiesz jak jesteś ważna... - Kontynuowała na spokojnie z lekkim zamyśleniem.
 
Proxy jest offline  
Stary 17-08-2013, 16:40   #106
 
Armiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Armiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputację
SHROUD, KERENSKY

Shroud prowadził, odrobinę „na czuja”, ufając swojej znajomości okrętów kosmicznych typu E-Class Vinte do których należał SCS HARVESTER. Kerensky, chwilowo, pełnił rolę asysty.

Z pomieszczenia w którym pracował system podtrzymywania życia dotarli do schodów i zbiegli nimi w dół, na poziomy głównej maszynowni. Spieszyli się starając jednak zachować ostrożność. Odliczanie do startu informowało ich, że nie powinni za bardzo tracić czasu.

Po zbiegnięciu schodami znaleźli się w szerokim, głównym korytarzu prowadzącym do głównej maszynowni.

Korytarz był czysty. Szeroki i czysty, jeśli nie liczyć plam krwi i skrzącej instalacji elektrycznej.

Te uszkodzenia wynikały raczej z tego, że przed chwilą dosłownie obok HARVESTERA eksplodował SPACE DRAGON II i SCS HARVESTER znalazł się w zasięgu rażenia szczątków. I tak za cud należało uznać, że uszkodzenia są minimalne.

Przy wejściu do maszynowni czekała jednak na nich niemiła niespodzianka.
Ktoś założył na nich magnetyczny, wojskowy ładunek wybuchowy.
Cyferki na elektronicznym wyświetlaczu pokazywały 11 minut i 27 sekund do eksplozji.

Shroud wiedział, że założony ładunek wystarczy, by rozwalić rufę SCS HARVESTERA w kawałki. Dodatkowo eksplozja ładunku spowoduje połączony wybuch z silnikami i cały okręt zwyczajnie wyparuje.

Gdzieś, z boku, usłyszeli windę. Najwyraźniej ktoś przed chwilą skorzystał z niej, by znaleźć się jak najdalej od wybuchu.

Czyżby ujawnili się ludzie z tego niewielkiego statku podczepionego pod kadłub SCS HARVESTERA? Raczej niemożliwe było, aby na takim statku, jak ŻNIWIARZ, znajdowały się tak profesjonalne, militarne ładunki wybuchowe.


DO STARTU POZOSTAŁA MINUTA i PIĘTNAŚCIE SEKUND. PROSIMY ZAŁOGĘ , ABY ZAJĘŁA MIEJSCA W FOTELACH PRZECIĄŻENIOWYCH. SZEŚĆDZIESIĄT SEKUND DO STARTU.


STEVENSON, PETRENKO


Petrenko nie słuchał swojej koleżanki.

Z zaciętą miną kontynuował swoje dzieło destrukcji, tym razem skupiając całą swoją uwagę na zerwaniu osłony z miejsca, w którym biegły kable zasilające sterówkę. Osłona szybko poddała się narzędziom zainstalowanym w skafandrze Rosjanina i teraz wystarczyło przeciąć właściwy kabel w całej plątaninie kabli, lub pociągnąć ostrzem po całości, w ten sposób załatwiając zapewne większość systemów.

Stevenson już nie czekała. Szybko zajęła się ściąganiem osłon do szybu technicznego, licząc na to, że zdoła uciec przed nadciągającymi „zombie”. Była w połowie zadania, kiedy do starówki wpadł pierwszy napastnik, a za nim, przez rozdarcie, wciskali się kolejni. Ze strachu głowica narzędzia ześliznęła się z śruby i Melissa szybko naprowadziła ją z powrotem, tracąc jednak cenne sekundy.

Bambus rzucił się w stronę znieruchomiałego Petrenki, który – co dopiero zauważyła Stevenson – trzymał się za za głowę i coś wykrzykiwał w swoim ojczystym języku. Zaatakowany Rosjanin zadziałał instynktownie i potężnym uderzeniem rękawicy Modliszki. Kiedy Bambus znalazł się na ziemi Petrenko potrząsnął głową ponownie, jakby dopiero zorientował się w sytuacji.

W jego stronę rzuciło się czterech załogantów Mishimy.


Stevenson udało się zdjąć trzecią, przedostatnią śrubę mocującą i zabrała się za czwartą. Ale i w jej stronę zbliżała się już dwójka martwych ludzi, a kolejne przeciskały się do sterówki. Nie mieli szans.


DO STARTU POZOSTAŁA MINUTA i PIĘTNAŚCIE SEKUND. PROSIMY ZAŁOGĘ , ABY ZAJĘŁA MIEJSCA W FOTELACH PRZECIĄŻENIOWYCH. SZEŚĆDZIESIĄT SEKUND DO STARTU.


Pokład SCS HARVESTER zadrżał charakterystycznie pod ich nogami.


NICOLAYEVA, LUVEZZI


Murzynka spojrzała na baton nieufnie.

- Miałam tutaj sporo zapasów jedzenia. – Wyjaśniła. – Nie głodowałam.

Ale wzięła batonik.

- Mimo to, dziękuję.

Luvezzi siedział nieruchomo na krześle, wpatrując się z nieobecnym wyrazem twarzy w stronę drzwi, którymi tutaj się dostali.

- Mam nadzieję, że zatrzymają ten przeklęty statek – Murzynka zacisnęła wargi w wąską kreskę, potrząsnęła głową ze znużeniem. - Jeśli polecimy na Echellon 13 to …

Zamilkła. Milczenie trwało przez dłuższą chwilę. Ukryci w messie ludzie próbowali usłyszeć, co dzieje się poza ich kryjówką, ale stalowe drzwi i ściany doskonale tłumiły hałasy.

- Dlaczego? – zapytała Murzynka niespodziewanie Nickolayevę.

- Dlaczego co? – ratowniczka nie za bardzo zrozumiała pytanie.

- Dlaczego jestem ważna?


DO STARTU POZOSTAŁA MINUTA i PIĘTNAŚCIE SEKUND. PROSIMY ZAŁOGĘ , ABY ZAJĘŁA MIEJSCA W FOTELACH PRZECIĄŻENIOWYCH. SZEŚĆDZIESIĄT SEKUND DO STARTU.

Zaczęło się odliczanie ostatniej minuty przed uruchomieniem silników startowych.

W żołądkach ukrytych w messie ludzi rosła lodowata gula.

Coś musiało być nie tak, skoro jeszcze Stevenson nie wyłączyła silników.

- Kurwa – wyszeptała nagle poszarzała na twarzy Murzynka i zerwała się z miejsca. – Zaczyna się!

Nie czekając na reakcję Nickolayevy i Luvezziego popędziła w stronę pomieszczeń sanitarnych przylegających do kantyny. Jak człowiek, który cierpiał na ostrą dyzenterię. Ale przerażenie malujące się na twarzy Murzynki i to, jak zaciskała dłoń na pistolecie, gdy biegła, eliminowało od razu wszelkie niemądre myśli o problemach jelitowych ocalonej.
 
Armiel jest offline  
Stary 22-08-2013, 17:04   #107
 
GreK's Avatar
 
Reputacja: 1 GreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputację
Korzystając z chwili, którą miał nim dobiegną do niego przeciwnicy sięgnął ręką w kierunku wiązki kabli. Wśród plątaniny kolorowych kabelków złapał za ten, który powinien zatrzymać silniki. Tak przynajmniej mu się wydawało. Szarpnął. Strzeliły iskry, lecz poza chwilowym przygaszeniem świateł, nic spektakularnego się nie zdarzyło.

Babmus był już tuż obok Rosjanina. Z ramienia martwego załoganta wyrastała jakaś zaostrzona kość. Monstrum zamierzyło się nią w stronę Petrenki.

CZTERDZIEŚCI SEKUND DO STARTU. - zakomunikowała bezdusznie SI.

Puścił wiązankę przekleństw w swoim ojczystym języku jakby ta miała przestraszyć atakującego go, byłego członka załogi Smoka. Złapał wszystkie kable w kleszcze rękawicy Modliszki i szarpnął raz jeszcze, tym razem wyrywając całą wiązkę. Jednocześnie rzucił się do tyłu mając nadzieję, że zdąży uniknąć nadchodzącego ciosu.

- Szybciej! - zarejestrował krzyk dziewczyny. Tak jakby się nie spieszył...

W sterówce zapanowała nagła ciemność. Efekt odcięcia zasilania. Usłyszał krzyk Melisy.

Atak nie doszedł celu. Bambus był tuż przy nim, Rosjanin czuł to.

- Massimo…? Stevenson...? - usłyszał chwiejny i niepewny głos Nico w interkomie.

Leżąc na podłodze Petrenko wyrzucił nogi w bok, podcinając stojącego obok Bambusa mocnym kopnięciem na wysokości łydki.

- Uciekaj! - krzyknął do Melisy wstając na nogi.

- A co...ja...niby...robię?! - wściekła się na niego nie wiedzieć za co. Za dobre rady? I co ona tam jeszcze robiła zamiast uciekać?

- Jeszcze żyjemy! - dorzuciła do interkomu.

Bambus upadł gdzieś obok i Petrenko miał kilka sekund swobody.

- Wskakuj! - Petrenko pogonił ponownie dziewczynę widząc stojącą ją przed kanałem technicznym.

Dlaczego się tak guzdrała? Łajza jedna. Już jej nie powinno tutaj być!

Sięgnął po dużą, pięciokilową gaśnicę wiszącą na ścianie. Podszedł do wyjścia na korytarz, przed którym tłoczyły się umarlaki, odwrócił ją do góry dnem po czym energicznie uderzając o podłogę wbił grzyb przebijając membranę. Po chwili piana wypływająca ze środka zalała korytarz przykrywając wszystko grubym korzuchem. Rozprężający się w ciasnym pomieszczeniu środek spowodował spadek temperatury otoczenia.

Rzucił pustą gaśnicę wgłąb korytarza, po czym odwrócił się by popędzić za Melisą.

- Musimy zabezpieczyć wejście, żeby nas nie dopadli w tunelu! - zdążyła jeszcze krzyknąć zbierając coś z podłogi i wrzucając do kanału technicznego.

Manewr Petrenki dał im odrobinę czasu. Odrobinę. Zatrzymał kroczące zdechlaki na kilka sekund. Melisa zdążyła wsunąć się do tunelu i ruszyła nim przed siebie, ale kiedy Petrenko chciał zrobić to samo pierwszy z potworów uwiesił mu się na ręce próbując, na razie bez skutku, przegryźć się przez modliszkę zębami.

Nagle, gdzieś w uszach poczuli narastające ciśnienie. Po nim przyszedł szum. Pisk, połączony z wrzaskami, rykami, piskiem o takiej częstotliwości, że ranił uszy, wdzierał się w mózg niczym wiertło lub laserowy skalpel. Uderzył gwałtownie atakując nie tylko uszy, ale i oczy, przed którymi zaczęły skakać im białe plamy, migotać jakieś niewyraźne obrazy, pulsować kształty i figury geometryczne.

Tunel, umarlak wiszący na ręce, sterówka, kanał techniczny, od którego Petrenkę dzieliły dwa kroki, to wszystko przestało mieć znaczenie, gdy głowę wypełniły dźwięki i obrazy raniące uszy, oczy i mózg Rosjanina. Padł na kolana kuląc się w sobie, starając się schować głowę między rękami, chroniąc ją przed atakującymi go bodźcami - bezskutecznie. Odrąbane członki, poćwiartowane ciała, powykrzywiane grymasami bólu twarze, rozdzierające bembenki wizgi i jazgot. Dyszał ciężko aż w końcu w ostatniej desperackiej próbie obrony zaczął tłuc głową o posadzkę. Żeby wyrzucić, pozbyć się plugastwa. Nos chrupnął, twarz zalała krew. Jeszcze kilka uderzeń i powinien stracić przytomność. Tylko trzeba uderzyć mocniej. Mocniej…

 
__________________
LUBIĘ PBF
(miałem to wygwiazdkowane ale ktoś uznał to za deklarację polityczną)
GreK jest offline  
Stary 23-08-2013, 00:28   #108
 
Neride's Avatar
 
Reputacja: 1 Neride ma w sobie cośNeride ma w sobie cośNeride ma w sobie cośNeride ma w sobie cośNeride ma w sobie cośNeride ma w sobie cośNeride ma w sobie cośNeride ma w sobie cośNeride ma w sobie cośNeride ma w sobie cośNeride ma w sobie coś
Melisa dzieliła swoją uwagę pomiędzy czwartą śrubę, którą bezwzględnie musiała odkręcić, a dwóch napastników.

- Da sobie radę, zastrzeli ich - powtarzała jak mantrę, wierząc, że Petrenko nic nie jest w stanie zniszczyć.
Był takim chodzącym cholerstwem, którego ciężko było się pozbyć. Czwarta śruba i dwa zbliżające się trupy - tylko to liczyło się w tej chwili. Tak niewiele dzieliło ją od uratowania życia, jak jeden kawałek metalu.
Ostatnia śruba wyszła z rowka, ale pierwszy przeciwnik dosłownie wskoczył Melisie na plecy, uczepił jej skafandra próbując dostać się paznokciami do twarzy. Kobieta czuła ten ciężar na plecach i paznokcie ślizgające się po skafandrze.
Melisa pociągnęła za zapięcie, zrzucając z pleców bagaż, razem z uczepionym do niego napastnikiem. Kobieta złapała za kratę zabezpieczającą wejście, wyszarpując ją i zamachnęła się, mając zamiar chociaż ogłuszyć przeciwnika. Wciąż miała na uwadze, że było ich dwóch.

- Szybciej! - krzyknęła, wiedząc, że Rosjanin na pewno ją słyszy.

Po chwili ciemność ogarnęła sterówkę. Melisa krzyknęła ze strachu, z ulgą jednak czując, że ciężar z jej pleców opadł. Ale nie cieszyła się za długo, bo poczuła, że jakaś silna jak imadło dłoń chwyta ją za kostkę i brutalnie cięgnie w dół. Z trudem utrzymała się na nogach.

- Uciekaj! – usłyszała krzyk Rosjanina.

- A co...ja...niby...robię?! - Melisa ściskała z całych sił kratę zabezpieczającą i tłukła nią w rękę, która trzymała ją za kostkę. Nie mogła się ruszyć przez rękę, którą ją ciągnęła. Miała zamiar ją odrąbać, skoro nic innego nie działało - Pu-szczaj mnie!

- Jeszcze żyjemy!
- krzyknęła do interkomu, nie puszczając nawet na chwilę kraty.

Melisa uderzała raz za razem, ale opór zdawał się nie słabnąć. Zakleszczona noga bolała ją coraz bardziej i w końcu poczuła, że metalowa obudowa uderza o podłogę. Jednak mimo tego, że ręka została odcięta, nadal zaciskała się wokół kostki dziewczyny.
Było to nielogiczne i młoda lekarka nie potrafiła zrozumieć, jak to jest w ogóle możliwe. Wszystko, co działo się na statku było jak wyjęte z kartek powieści sci-fi.

- Wskakuj! – usłyszała ponownie krzyk mężczyzny.

- Musimy zabezpieczyć wejście, żeby nas nie dopadli w tunelu! - kobieta zebrała z podłogi trzy śruby i złapała swój bagaż, który wrzuciła do środka. Oświetlając wejście, weszła do tunelu. Wyciągnęła z plecaka pałkę świetlną, którą złamała i rzuciła dalej, aby oświetlić drogę. Wygrzebała również przecinak, którym zamierzała odciąć palce z ręki, która trzymała ją za kostkę.

Najpierw to poczuła. Coś zbliżało się, pełzało powoli do umysłu, aby ostatecznie go zaatakować. Zdążyła jedynie zrobić kilka kroków, nim jej uszy wypełnił okropny pisk. Krzyki i wrzaski wdzierały się do jej głowy, próbując zdusić jej wolę. Upadła na kolana, z całych sił przyciskając ręce do uszu. Nie dawało to żadnej ulgi, a z każdą chwilą było coraz gorzej. Skuliła się, zaciskając zęby.
- To boli… Niech to się skończy… - czuła piekące łzy pod powiekami, kiedy je zaciskała, usiłując pozbyć się obrazów, które zalewały jej umysł jak fala. Purpura zalewała każdą wizję. Wszędzie była krew. Odrąbane członki. Jazgot wypełnił jej uszy, zalewając nową falą bólu.
 
Neride jest offline  
Stary 23-08-2013, 08:07   #109
 
Proxy's Avatar
 
Reputacja: 1 Proxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputację
- Co..? Hej! Ty gdzie?! - wstała również nagle jak Lean zaczęła biec - Luvezzi, wstawaj kur*a! Wszystko znowu się je*ie... - dodała już sama do siebie.

Rzuciła wszystko i ruszyła w pościg za ocalałą, która znała odpowiedzi na wszystkie nurtujące ją pytania.

- Lean?!

Oboje pobiegły do jeszcze jednej wnęki kantyny, która okazała się przejściem do toalet. Uciekinierka momentalnie wpadając do niewielkiego pomieszczenia zniknęła w jednej z kabin.

- CZTERDZIEŚCI SEKUND DO STARTU - zakomunikowała bezdusznie SI.

Nicko zwolniła nieco przy kabinie, nie będąc sama pewna, co się działo. Murzynka zdążyła zatrzasnąć drzwi i przekręcić zamek, co potwierdziła nieudana próba otwarcia. Jednak w tym samym momencie, w którym Ratowniczka spróbowała pociągnąć klamkę wszystkie światła zgasły. Nastała ciemność, w której był widoczny interface skafandra i lekko podświetlona twarz.

- Kur*a - syknęła podskakując wystraszona. Obróciła się i szybko włączyła reflektory swojego kombinezonu. Z początku bała się, że coś zepsuła, jednak po dłuższej chwili zaskoczyła, że musiało to mieć związek ze sterówką.

- Odejdź. Biały szum. Biały szum się zbliża. Nie czujesz tego? Zaraz skoczycie sobie do gardeł, będziecie chcieli mnie zabić! Jak inni! Jak inni! - wykrzykiwała ocalała z kabiny.

- Lean, straszysz mnie takim gadaniem… - mówiła trzęsącym się głosem - Jaki.. biały... szum? - dodała wystraszona jak nigdy.

Przełknęła ślinę stojąc jeszcze przez chwilę. Niewiele mogła zrobić. Nie miała zamiaru jej zostawić, nie chciała siłą dostać się do kabiny. Było to tak samo bezcelowe jak głupie, gdy po drugiej stronie znajduje się broń ostra. Musiała pilnować jej bezpieczeństwa. Była w końcu niezwykle ważna. Wreszcie przerywając myśli ruszyła się, wyciągając latarkę z ładownic. Włączyła ją. Do tego doczepiła repeater sygnału.

- Dobra, siedź tam, masz latarkę i radio - uprzedziła a następnie wsunęła wszystko pod drzwiczkami.

Wyprostowała się i oparła plecami o sąsiednie drzwi. Musiało stać się coś na prawdę poważnego, by wszystko trafił szlag. Czy to miała na myśli była szefowa ochrony? Przeżyła tutaj ogrom czasu. Wiedziała doskonale jak się zachować. Potrafiła to wyczuć, przewidzieć, zareagować. Potrafiła przeżyć.

"Skoczycie sobie sobie do gardeł, będziecie chcieli mnie zabić. Jak inni." Odbijało się w głowie. To nie świadczyło o niczym dobrym. Szczególnie, gdy obie nie są same. W zamkniętym pomieszczeniu znajdowała się trzecia osoba, która zgodnie z wypowiedzią mogła stać się niebezpieczna.

- Massimo…? Stevenson...? - zaczęła po chwili bardzo chwiejnym i niepewnym głosem w interkomie.

Każde ułamki sekundy bez odpowiedzi trwały wieczność potęgując strach i niepewność. W końcu jednak cisza została złamana.

- Jestem.

- Jeszcze żyjemy!

- My też, tylko ciemno tu.

Poczuła ulgę, jednak nie będąc jeszcze pewna musiała na to spojrzeć. Podeszła ostrożnie do progu, stanęła w nim i spojrzała na mężczyznę.

- Słuchajcie, musimy zniszczyć Harvestera. Musimy zlikwidować zagrożenie jakie stwarza - powiedział do wszystkich.

Wcale nie wyglądał na groźnego. Wcale nie chciał wszystkich zagryźć. Wcale nie dostał furii od której należało uciekać. Lean myliła się.

- Nico - zawołał Luvezzi. Jego głos był nad wyraz spokojny. Analityk zaczął iść w stronę świateł na kombinezonie koleżanki z załogi - Wiesz, że nie wyjdziemy z tego żywi? Nawet nie mamy prawa wyjść z tego żywi. Nie wiadomo czy to coś nie opanowało nas i nawet jeśli zniszczymy Żniwiarza, a sami jakimś cudem uciekniemy to możemy przenieść to cholerstwo dalej. Shroud wspominał coś o bombie… musimy wysadzić statek… Dzięki za wspólną służbę…

Skrzywiła się na głos o takich herezjach. Choć nie można było się dziwić. Wszyscy byli niemniej wystraszeni od ratowniczki. Jednak to siła woli trzyma ludzi przy życiu. Przez kurczliwe trzymanie się zwątpienia sami doprowadzą do swojej śmierci. Należało im to szybko wybić z głowy, lub jeśli się nie da, sprawić tak, by myśleli o tym najmniej. Przecież robiła to tyle razy...

- Co?! J*b się Luvezzi! Zalegam z czynszem i mam WIELKA, kur*a, ochotę go spłacić! - odrzuciła wrzaskliwie. Po czym obróciła głowę sama zastanawiając się nad swoimi słowami - Nie raz wychodziłam cało z takiego go*na... - powiedziała cicho pod nosem starając się ominąć niesprzyjający los - Kur*a… - złapała się rękoma za hełm.

Myśli zaczęła głębiej wentylować świeżym tlenem doprowadzanym z kombinezonu. Rozświetlone korytarze dawały szczyptę poczucia bezpieczeństwa. W pełnej ciemnicy, całkowicie straciła ochotę na siedzeniu w tych pomieszczeniach. Trzeba uciekać...

- Lean, kapsuły ratunkowe, co z nimi? - Odpytywała wyrywkowo, szukając sposobu pośród wszystkich przez siebie zasłyszanych.

- Nie ma! Wystrzeliliśmy je na samym początku! - zdążyła odpowiedzieć Murzynka, a potem krzyknęła boleśnie.

Ratowniczka momentalnie obróciła się wystraszona tak nieoczekiwaną reakcją. Krzyk przeciągnął się niemiłosiernie w bębenkach. Zmienił się w pisk. Moment później dołączyła do tego cala kakofonia wyrażająca jedną emocję: ból. Wszedł też do głowy Nicko. Złapała się za hełm po bokach. Na jej nieszczęście w takiej ochronie nie była w stanie ich zatkać. Ból stawał się coraz bardziej nie do zniesienia. Złamała się w pół jakby miało to w czymś pomóc. Pole widzenia skurczyło się, pojawiły się liczne przebarwienia i mroczki. Jasno mające związek z dźwiekami krzyków, jęków i pisku, które wybuchały niepowstrzymanie w jej głowie. Jej wzrok został zalany breją czerwieni i głębokiej czerni. Wzrok z powodu bólu od mówił posłuszeństwa. Miała wrażenie, ze głowa jej pęka a wnętrzności kipią wylewając się na zewnątrz, zabryzgując wizjer, oczy i dostają się do dróg oddechowych. Doznała niesamowitych utrudnień we wdychaniu powietrza. Gdy nie nabierała tlenu, wszystko narastało powodując już halucynacje. Obrazy współgrały z tym, co słyszała i czuła w głowie. Projekcje przesycone czerwią, ludzkimi flakami, szczątkami i wszelakie inne podobne kombinacje. Mdłości, które wywoływały nawet dla zawodowego pracownika służb ratunkowych, rozlały się i stłumiły wszystkie inne zmysły. Nicko bezwiednie już szarpała się. Ból rzucił ją na jedną ze ścian. Dłonie opatulone szczelnie rękawicami kombinezonu drapały o hełm. Całe ciało mimowolnie panikowało, by uciec od tego, co doświadczało. Po chwili uderzyła i zatrzymała się na kolejnej pionowej powierzchni.
 
Proxy jest offline  
Stary 23-08-2013, 19:10   #110
 
Gortar's Avatar
 
Reputacja: 1 Gortar ma wspaniałą reputacjęGortar ma wspaniałą reputacjęGortar ma wspaniałą reputacjęGortar ma wspaniałą reputacjęGortar ma wspaniałą reputacjęGortar ma wspaniałą reputacjęGortar ma wspaniałą reputacjęGortar ma wspaniałą reputacjęGortar ma wspaniałą reputacjęGortar ma wspaniałą reputacjęGortar ma wspaniałą reputację
Trupy… chodzące zwłoki…Walka o przeżycie w wielkiej metalowej puszce zawieszonej gdzieś przestrzeni kosmicznej… halucynacje, zwidy, majaki i oczywiście jeszcze więcej trupów. Tajna broń która wymknęła się spod kontroli swych twórców… Cóż scenariusz niezłego horroru można by z tego skompletować, gdyby oczywiście ktoś chciał się tą tematyką zająć… Już widzę te afisze o “kroczącej śmierci” albo też “powrocie z martwych”. “Żniwa śmierci” … tak to byłby całkiem niezły tytuł. Chwytliwy i zakotwiczony w fabule. Taaak… Świetny pomysł… Znaczy, byłby świetny gdyby cała ta sytuacja nie działa się naprawdę tylko w umyśle scenarzysty i na planie filmowym. Ponieważ dla normalnego człowieka, racjonalisty cała sytuacja może powodować przeciążenie procesów myślowych.

Taki właśnie myśli krążyły po głowie Massimo w chwili gdy Nico rzuciła się za ocalałą szefową ochrony Harvestera.

CZTERDZIEŚCI SEKUND DO STARTU. - zakomunikowała bezdusznie SI

Luvezzi potrząsnął głową chcąc odegnać od siebie dziwne myśli... Rzucił okiem na pomieszczenie w którym się znajdował i zauważył że Nico wraz z murzynką znikają za drzwiami. Słowa tej drugiej dotarły do jego świadomości. Broń... Kur*a dlaczego to musiało spotkać ich. Sprawdził w WKP czy jest stąd jakieś połączenie z maszynownią i czy będzie w stanie dobiec tam w 40 sekund.
Luvezzi nie bardzo widział szansę na szybkie przedostanie się do działu mechanicznego. Nie w kilkadziesiąt sekund. Kończył właśnie analizę planu sytuacyjnego kiedy nagle odliczanie zakończyło się i zapadły ciemności.
Po tym krzyknął do komunikatora
- Do wszystkich! Musimy bezwzględnie zatrzymać ten statek! Shroud, Kerensky gdzie jesteście?

- Niedaleko maszynowni, chyba! - usłyszał w odpowiedzi

Ciemność, jeszcze tego brakowało…
Ale odliczanie się zakończyło więc cel został osiągnięty.
- Massimo…? Stevenson...? - tym razem usłyszał głos ratowniczki
- Jestem - odpowiedział Włoch. W jego głowie krążyły miliardy myśli. Muszą zatrzymać Harvestera. To po pierwsze. Ale skoro Space Dragon przestał istnieć to czy mają choćby cień szansy na przeżycie? I czy na pewno nie dostali się już pod działanie tej “broni”. Czy mieli PRAWO przeżyć? Czy dla dobra ludzkości nie powinni zginąć razem z całym okrętem?
Skoro “broń” zrobiła to co zrobiła z całą załogą Żniwiarza to co zrobiłaby gdyby znalazła się na ziemi… Nie, do tego nie mogli dopuścić. Jeśli istniała choć szansa że to zagrożenie się rozprzestrzeni to musieli jej zapobiec w każdy możliwy sposób. To podpowiadały fakty. Tak mówiła logika, a tej Massimo zwykł był wierzyć.
- Słuchajcie, musimy zniszczyć Harvestera. Musimy zlikwidować zagrożenie jakie stwarza. - powiedział do wszystkich.

Po tym apelu zwrócił się do swojej współtowarzyszki.
- Nico - zawołał. Jego głos był nad wyraz spokojny. Analityk zaczął iść w stronę świateł na kombnezonie koleżanki z załogi.
- Wiesz, że nie wyjdziemy z tego żywi? Nawet nie mamy prawa wyjść z tego żywi. Nie wiadomo czy to coś nie opanowało nas i nawet jeśli zniszczymy Żniwiarza, a sami jakimś cudem uciekniemy to możemy przenieść to cholerstwo dalej. Shroud wspominał coś o bombie… musimy wysadzić statek…Nie mamy innego wyjścia... Dzięki za wspólną służbę…

Jego towarzyszka widocznie nie dopuszczała do siebie tego logicznego rozumowania za którym podążył umysł Włocha i nadal kurczowo trzymała się nadziei na przeżycie… jakże złudnej nadziei. Nie mieli nawet czym uciec i to był kolejny dowód dla analityka że muszą zniszczyć okręt za cenę własnego życia. I nie chodziło o jakieś bohaterskie czyny, to po prostu było logiczne…

Wtem coś zaczęło się dziać. To było jak uderzenie. Potężne uderzenie ale jakby otrzymane ze środka czaszki, a nie z zewnątrz. Uderzenie obrazów, dźwięków… atak na wszystkie zmysły który był bardzo bolesny. Massimo padł tam gdzie stał i przed chwilą jeszcze snuł swoje rozważania. Wizg rozsadzający jego głowę od środka był nie do zniesienia. Do tego obrazy przeskakujące mu przed oczami choć powieki miał kurczowo zaciśnięte. Pośród błysków, plam i niezidentyfikowanych obiektów widział martwe ciała walające się po ulicach wielkiego miasta. Nie… nie walające się. Te ciała były martwe, potwornie okaleczone, z wywalonymi na wierzch wnętrznościami, z poodrywanymi kończynami, okrwawione i zdeformowane na jakieś niewyobrażalne sposoby, a pomimo tego wciąż zdawało się że żyją ponieważ część z tych nieumarłych zwłok jeszcze się poruszało.

Znów niewłaściwe określenie. “Poruszało się” nie oddawało tego co działo się w tych migających obrazach. Trupy właśnie mordował młodą dziewczynę którą zapędziły do zaułka. Żywcem wgryzając się w jej ciało, szarpiąc nią tak że stawy nie wytrzymywały…Dziewczyna krzyczała tak dojmująco iż półprzytomny z bólu Massimo miał nadzieje ze pisk się nasili i zagłuszy jej ostatnie momenty...
 
__________________
---------------
Rymy od czasu do czasu :)
Gortar jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 13:36.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172