Trupy… chodzące zwłoki…Walka o przeżycie w wielkiej metalowej puszce zawieszonej gdzieś przestrzeni kosmicznej… halucynacje, zwidy, majaki i oczywiście jeszcze więcej trupów. Tajna broń która wymknęła się spod kontroli swych twórców… Cóż scenariusz niezłego horroru można by z tego skompletować, gdyby oczywiście ktoś chciał się tą tematyką zająć… Już widzę te afisze o “kroczącej śmierci” albo też “powrocie z martwych”. “Żniwa śmierci” … tak to byłby całkiem niezły tytuł. Chwytliwy i zakotwiczony w fabule. Taaak… Świetny pomysł… Znaczy, byłby świetny gdyby cała ta sytuacja nie działa się naprawdę tylko w umyśle scenarzysty i na planie filmowym. Ponieważ dla normalnego człowieka, racjonalisty cała sytuacja może powodować przeciążenie procesów myślowych.
Taki właśnie myśli krążyły po głowie
Massimo w chwili gdy
Nico rzuciła się za ocalałą szefową ochrony
Harvestera.
CZTERDZIEŚCI SEKUND DO STARTU. - zakomunikowała bezdusznie SI
Luvezzi potrząsnął głową chcąc odegnać od siebie dziwne myśli... Rzucił okiem na pomieszczenie w którym się znajdował i zauważył że
Nico wraz z
murzynką znikają za drzwiami. Słowa tej drugiej dotarły do jego świadomości. Broń... Kur*a dlaczego to musiało spotkać ich. Sprawdził w WKP czy jest stąd jakieś połączenie z maszynownią i czy będzie w stanie dobiec tam w 40 sekund.
Luvezzi nie bardzo widział szansę na szybkie przedostanie się do działu mechanicznego. Nie w kilkadziesiąt sekund. Kończył właśnie analizę planu sytuacyjnego kiedy nagle odliczanie zakończyło się i zapadły ciemności.
Po tym krzyknął do komunikatora
- Do wszystkich! Musimy bezwzględnie zatrzymać ten statek!
Shroud, Kerensky gdzie jesteście?
- Niedaleko maszynowni, chyba! - usłyszał w odpowiedzi
Ciemność, jeszcze tego brakowało…
Ale odliczanie się zakończyło więc cel został osiągnięty.
-
Massimo…?
Stevenson...? - tym razem usłyszał głos
ratowniczki
- Jestem - odpowiedział Włoch. W jego głowie krążyły miliardy myśli. Muszą zatrzymać Harvestera. To po pierwsze. Ale skoro Space Dragon przestał istnieć to czy mają choćby cień szansy na przeżycie? I czy na pewno nie dostali się już pod działanie tej “broni”. Czy mieli PRAWO przeżyć? Czy dla dobra ludzkości nie powinni zginąć razem z całym okrętem?
Skoro “broń” zrobiła to co zrobiła z całą załogą
Żniwiarza to co zrobiłaby gdyby znalazła się na ziemi… Nie, do tego nie mogli dopuścić. Jeśli istniała choć szansa że to zagrożenie się rozprzestrzeni to musieli jej zapobiec w każdy możliwy sposób. To podpowiadały fakty. Tak mówiła logika, a tej
Massimo zwykł był wierzyć.
- Słuchajcie, musimy zniszczyć
Harvestera. Musimy zlikwidować zagrożenie jakie stwarza. - powiedział do wszystkich.
Po tym apelu zwrócił się do swojej współtowarzyszki.
-
Nico - zawołał. Jego głos był nad wyraz spokojny.
Analityk zaczął iść w stronę świateł na kombnezonie koleżanki z załogi.
- Wiesz, że nie wyjdziemy z tego żywi? Nawet nie mamy prawa wyjść z tego żywi. Nie wiadomo czy to coś nie opanowało nas i nawet jeśli zniszczymy
Żniwiarza, a sami jakimś cudem uciekniemy to możemy przenieść to cholerstwo dalej.
Shroud wspominał coś o bombie… musimy wysadzić statek…Nie mamy innego wyjścia... Dzięki za wspólną służbę…
Jego towarzyszka widocznie nie dopuszczała do siebie tego logicznego rozumowania za którym podążył umysł
Włocha i nadal kurczowo trzymała się nadziei na przeżycie… jakże złudnej nadziei. Nie mieli nawet czym uciec i to był kolejny dowód dla
analityka że muszą zniszczyć okręt za cenę własnego życia. I nie chodziło o jakieś bohaterskie czyny, to po prostu było logiczne…
Wtem coś zaczęło się dziać. To było jak uderzenie. Potężne uderzenie ale jakby otrzymane ze środka czaszki, a nie z zewnątrz. Uderzenie obrazów, dźwięków… atak na wszystkie zmysły który był bardzo bolesny.
Massimo padł tam gdzie stał i przed chwilą jeszcze snuł swoje rozważania. Wizg rozsadzający jego głowę od środka był nie do zniesienia. Do tego obrazy przeskakujące mu przed oczami choć powieki miał kurczowo zaciśnięte. Pośród błysków, plam i niezidentyfikowanych obiektów widział martwe ciała walające się po ulicach wielkiego miasta. Nie… nie walające się. Te ciała były martwe, potwornie okaleczone, z wywalonymi na wierzch wnętrznościami, z poodrywanymi kończynami, okrwawione i zdeformowane na jakieś niewyobrażalne sposoby, a pomimo tego wciąż zdawało się że żyją ponieważ część z tych nieumarłych zwłok jeszcze się poruszało.
Znów niewłaściwe określenie. “Poruszało się” nie oddawało tego co działo się w tych migających obrazach. Trupy właśnie mordował młodą dziewczynę którą zapędziły do zaułka. Żywcem wgryzając się w jej ciało, szarpiąc nią tak że stawy nie wytrzymywały…Dziewczyna krzyczała tak dojmująco iż półprzytomny z bólu
Massimo miał nadzieje ze pisk się nasili i zagłuszy jej ostatnie momenty...