Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-08-2013, 10:56   #57
JUCHAAS
 
JUCHAAS's Avatar
 
Reputacja: 1 JUCHAAS nie jest za bardzo znanyJUCHAAS nie jest za bardzo znanyJUCHAAS nie jest za bardzo znany
Siedziba Gotei:

Mant schował miecz i ruszył w stronę Kapitana 13 odziału, biorąc po drodze krzesło i siadając na nim naprzeciw dowódcy.
- Rebelianci coś wspominali o mordzie na ich przyjacciołach, ale ja chciałbym wiedzieć jak powód wojny widzi kandydat na wszechkapitana i dla rekrótów Salvei Kar - powiedział ironicznie Hakara, a na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech - bo przecież buntowinicy kłamali, prawda kapitanie?
- Jeśli chcesz wiedzieć, to ci powiem - stwierdził siedzący dotychczas cicho brodacz.
- Sto lat temu, ci sami ludzie, próbowali dokonać tego samego, co teraz. Wszcząć bunt. Ale nie udało im się, ponieważ wszechkapitan zajął się nimi i nie doprowadził do rzezi. My staliśmy po jego stronie. Oto cała prawda, której wszyscy boją się wyjawić - dodał.
Kazuto słysząc to powiedział
-Czyli historia zatoczyła koło. Nie udało się za pierwszym razem, za to udało za drugim.
- Można tak powiedzieć - stwierdził kapitan 10. dywizji.
- Rozumiem, że mam iść sama? Dobrze, tak zrobię... - powiedziała Aida, udając się w stronę drzwi.
-Odradzałbym ci to - powiedział Kazuto do odchodzącej pani kapitan - Nie wiem co planuje Jigoku ale jestem prawie pewny że nie zdradzi nas teraz. A nawet jeśli to nie dasz rady sama.
- To może być nasza jedyna szansa... - mruknęła.
-Stój! Jeśli moja Pani Kapitan idzie to ja też, nie zostawię cie tak.- Powiedział Kyousuke patrząc w stronę swojej kapitan.
-Nawet jeśli pójdziemy to czy to będzie miało choć najmniejszy sens? Przecież nie wiemy na co stać naszych przeciwników.-Stwierdził Nishimura cały czas patrząc na nią.
-Jeśli coś pójdzie nie tak to z całą pewnością zginiemy-
- Jeśli nie pójdziemy, zginiemy prędzej czy później - odrzekłą.
- Może on ma racje... Nie ma sensu tam iść - powiedział kapitan Salvei, a Aida lekko zdenerwowana wzięła głęboki oddech i wróciła do reszty.
Mnat po dłuższej chwili zamyśleniasporzał na brodatego kapitana
- Jeśli to jest powód wojny, to nie wiem czemu robicie z tego taką tajemnicę. Podjeliście wtedy słuszną decyzję, która uchroniła Seireitei przed wojną i nie rozumiem czemu od razu o tym nie powiedzieliści. - Mant przejechał wzrokiem po wszystkich kapitanach i zapytał - Którzy z was posługują się kido?
- Ja trochę się znam, ale mistrzem w tej dziedzinie jest kapitan Salvei - stwierdził dowódca 12. dywizji.
- Chodzi mi o wszystkich kapitanów posługujących się kido - powiedział Mant.
-Mant-san, do czego zmierzasz?- zapytał Kazuto siadając przy stole. Po tych słowach położył luźno nogi na stole i zaczął jeść kawałek soczystego mięsiwa.
- Każdy kapitan zna podstawy. Tego uczy się w akademii. Na prawdę dobrze potrafią się nią posługiwać te 2 osoby, ale lepiej lub gorzej zna się na tym każdy.
Mant spojrzał na Kar’a i uśmiechnał się. Po czym równie zadowolony skoerował swój wzrok na Kazuto, ale nic do niego nie powiedział.
- Imponujesz mi Selvei - rzucił ironicznie - główny pretendent do zostania dowudcą gotei 13, a do tego najlepiej posługujący się kido kapitan, i pewnie najsilniejszy.
- Ciesze się, że zrobiłem na tobie wrażenie - stwierdził Kar.
Mant uśmiechnął się szeroko i wstał z krzesła.
- Liczę, że gdy już przestaniesz być kapitanem 13 oddziału będę mógł zająć twoje miejsce - shinigami klepnął Kazuto w bark dając mu dość wymowny znak do opuszczenia pomieszczenia, po czym ruszył w kierunku drzwi drzwi.
Kazuto popatrzył jeszcze raz na kapitanów po czym wstał z miejsca rzucając oskubaną kością w kąt pomieszczenia. Zaraz po tym skierował się za Mantem w stronę wyjścia.




Kazuto i Mant

- Zastanawiałeś się kiedyś nad śmiercią swojego kapitana? - zapytał Mant uśmiechając się lekko.
Kazuto popatrzył na towarzysza po czym powiedział
-Każdego cholernego dnia…Jego śmierć, cała ta wojna. Wszystko to jest dziwne. Do czego zmierzasz?
- A zastanawiałeś się nad tym kto go zabił?
-Na poczatku myślałem że mógł to być jakis uciekinier jednak po późniejszych wydarzeniach sprawa stała sie bardziej skomplikowana. Menosy w mieście, atak na soul society, mi to wygląda na robotę kogoś z wewnątrz. - po tych słowach uśmiechnął się demonicznie i dodał - I jestem praktycznie w stu procentach pewny że jego zabójca znajduje się w tamtym pokoju. - zakończył swą wypowiedź wskazując palcem na drzwi prowadzące do sali kapitanów.
- Jeśli się nie mylę, to dzisiaj z nim rozmawiałeś - powiedział Mant uśmiechając się szeroko - jak myślisz ilu kapitanó byłoby w stanie zabić twojego dowódcę i przeciąć na pół 3 oficera 2 oddziału? - Mant zaśmiał się lekko i oparł o ścianę pomieszczenia, wk tórym się znajdowali - dla ułatwienia odrzuć Kemachiego, bo on nie użył by w walce kido.
Na dźwięk tych słów, przez ciało Kazuto przeszedł dreszcz. Na myśl o tym drżała każda komórka jego ciała
-Naprawdę? Chociaż i tak każdego kapitana nie lubię….- powiedział uśmiechając się szeroko - Co chcesz zrobić z tym fantem? Nie mówisz mi tego chyba z czystej przyjaźni. - powiedział żartobliwie.
Mant spojrzał na Kazuto rozbawiony
- A ja widziałem w tobie przyjaciela… Ja tylko mówię na kogo powinieneś uważać, chociaż Varand, czy Misterio wydają mi się równie podejżani, no ale to teraz nie jest najważniejsze - na czole Hakary pojawiło się kilka kropli potu - bo widzisz, chciałbym Cię prosić, żebyś razem z Kyousuke poopserwowali trochę Kar’a, a ja upewnię się co do swoich podejrzeń.
Harukaze popatrzył na shinigami po czym milczał przez chwilę myśląc nad sytuacja. Prawą ręką ciągle ściskał swój miecz.
-Dobra...zgadzam się. - powiedział przełykając ciężko ślinę - Nie spuszczę z niego oka. - po tym nastała chwila milczenia po czym Kazuto skierował się do towarzysza - Przepraszam jeśli moje słowa cię uraziły Mant-san. Po prostu...zaufanie jest teraz bardzo cennym i rzadkim towarem. - w tym momencie położył rękę na ramieniu przyjaciela - Wiedz tylko że masz moje zaufanie i poparcie. Nie nadużyj tego.
- Nie zrobię tego - powiedział dość poważnie, jak na siebie Mant - a co do wydarzeń z przed chwili, to nic się nie stało. Gdybym obrażał się za każdym razem gdy mój kapitan mnie uraził, to już dawno on byłby martwy, a ja stałbym po stronie rebeli jako uciekinier z Siedliska Larw - Hakara uśmiechnął się, po czym dodał - wiesz coś na temat Misterio, twój przyjaciel był u niego wicekapitane, a jego tajemniczość wciąż nie daje mi spokoju.
-Wybacz, ale nawet on o nim niewiele wiedział. Ten facet to chodząca zagadka nawet dla własnych ludzi. - powiedział wzdychając ciężko i krzyzując ręce na piersi - Według mnie musimy założyć że kazdy z kapitanów jest potencjalnym wrogiem. Dlatego nie mogę z nimi wytrzymać…...
- Odrzuć Tedeusa i Aidę. gdyby byli odpowiedzialni za te wydarzenia, to otworzyli by portal bractwu, a tak się nie stało, poza tym część kapitanów jest za słaba, albo za głupia na takie akcje jek ta w Siedlisku Larw -powiedział Mant do Kazuto, po czym bez wyczucia rzucił - masz może sake?
Kazuto uśmiechnął się słysząc te słowa
-Może i mam - po tym wyciągnał zza munduru butelkę sake wziętą ze stołu - Dzisiaj na koszt naszych byłych przełożonych. - mówiąc to, podał butelkę towarzyszowi - Jedna z tych niewielu, które przetrwały.
Mant roześmiał się i pociągnął kilka długich łyków sake
- Wiedziałem, że bedziesz je miał - rzucił, po czym dodał - wracajmy do sali kapitanów. Może mają jeszcze coś ciekawego do powiedzenia, a poza tym w twojej butelce skończyła się sake.
-Niech będzie… - mówiąc to potrząsnął butelka do góry dnem upewniając się że nic w niej nie ma by potem nią rzucić o ścianę. Szkło rozsypało się po podłodze a Kazuto skierował sie do drzwi.

Faust i Verand

Zatrzymali się nie daleko. Faust chciał po prostu porozmawiać w cztery oczy by nikt im nie przeszkadzał, a nie szeptać tajemnice, których nie ma usłyszeć nikt inny. Stanęli naprzeciw siebie i patrzyli chwilę nic nie mówiąc. Kapitan musiał zauważyć, że brakowało serdecznego ukłonu, którym oficer zawsze go obdarzał, ale nie był tym raczej zdziwiony widząc jego kwaśną minę. Za to jego reiatsu nic nie mówiło, było praktycznie nie wyczuwalne.
- Kapitanie... - zaczął powoli zastanawiając się co tak właściwie chce wiedzieć... patrząc na stół kapitanów z jednej strony ich rozumiał, a z drugiej czuł wielki żal i zawód swoim idolem.
- Kapitanie. Musisz mi to wytłumaczyć. Rozumiem czemu uciekliście i czemu się schowaliście. Ale powiedz mi... co tu robicie? Jakie możliwosci bierzecie pod uwagę, a jakie odrzuciliście jako niemożliwe do wykonania? Co planujecie? - spojrzał z lekkim obrzydzeniem na stół pełen sytego jadła. - Bo wierzę, że pracujecie tu, ale nie tylko czekacie.
Po krótkiej przerwie nim kapitan zdążył zebrać myśli i się odezwać dodał jeszcze.
- I jak... to wszystko się stało? Pracujemy razem już dziesiątki lat i wiemy do czego jesteśmy zdolni. “Jesteś tym kogo nawet nie zauważą, że nadchodzi” mówiłeś. Zawsze wiedziałeś co robić i orientowałeś się w tym co się dzieje... Nie potrafię uwierzyć, że nikt się nie zorientował, że więźniowie mają zamiar uciec i... jak u licha dali radę zniszczyć praktycznie każdego żyjącego Boga!? Skąd wzięli na to siły? - obejrzał się powoli po rozmawiajacych ze sobą kapitanach, sięgnął po swoją katanę i przeszedł do szeptu. - Na prawdę uważasz, że jeden z kapitanów jest zdrajcą?
- To jest pewne. Na początku myśleliśmy, że może to być ktoś z 2. dywizji, ale tylko kapitanowie wiedzieli, gdzie udają się kapitanowie Mala i Aida. Nikt inny nie miał wstępu do Siedliska Larw. Poza tym ktoś zabił naszego szpiega. Wydaje mi się, że ten dowiedział się czegoś na ten temat - odparł dowódca 2. oddziału.
- A co tu robicie? Macie jakiś plan?
- Chcieliśmy znaleźć zdrajce, ale nie mogliśmy nikogo wysłać. Nie wiedzieliśmy, czy osoba, której rozkażemy szukać zabójcy, nim nie jest. Ale wy możecie nam pomóc...
- Dalej, powiedz jak.
- Jeśli zechcecie, możecie poszperać w Soul Society. Ustaliliśmy, że najlepiej zacząć śledztwo od gabinetu zamrłego kapitana. Wydaje nam się, że odkrył on coś ważnego, dlatego musiał zginąć.
Faust przytaknął zastanawiajać się czy nie będą zbyt odsłonięci. W soul society nie pozostała praktycznie iskra życia, więc łatwo będzie znaleźć dowolnego Boga, chyba, że potrafi się dobrze ukrywać.
- Nie sądzisz, że jeśli te informacje tam były, to już ich nie ma? Dla kogoś kto zdołał go zabić nie byłoby problemem pozbycie się dowodów na to, że wiedział zbyt wiele…
- Myślę, że jedynym sposobem, żeby się przekonać, jest sprawdzenie tego. Nie musisz się bać, nauczymy cię, jak się dostać do naszej bazy. Będziesz mógł bez problemu uciec. Buntownicy na razie nie rozgryźli jak wejść do środka i mam nadzieję, że to się nie stanie. To jak? Zgadzasz się?
“Nigdy bym nie pozwolił, żeby tych dowodów dotknął ktokolwiek inny… jeśli tam nadal są.” - pomyślał znów kiwając głową na zgodę i już na głos mówiąc - Powiedz mi co musze wiedzieć… i co z resztą? - zapytał wskazując ukradkiem na resztę towarzyszy.
- Jeśli chcą, mogą iść z tobą. Kageyama czuje się już lepiej, ale jeśli chcesz, by poszedł z tobą, powinieneś się nim opiekować.
- Jeszcze jedno kapitanie… - powiedział cicho nim jego dowódzca zdąrzył wrócić do reszty. Zamyślił się na chwilę. - Próbuję się zbliżyć do mojego ducha, ale mam wrażenie, że coś mi umyka, a ona oczywiście tego nie ułatwia… - zaśmiał się patrząc wyczekująco na kapitana oczekując, że zrozumie o co mu chodzi bez dalszego otwierania się.
- Bankai, tak? Z własnego doświadczenia wiem, że nic nie zbliży was bardziej niż wspólna walka.
Faustowi nie chodziło o bankai, ale nie komentował już odpowiedzi kapitana. Sądził, że walka to nie wszystko…
 
__________________
Jakub Juchniewicz
JUCHAAS jest offline