Crowley słuchała wszystkiego w ciszy, a jej brwi wedrowały powoli do góry. Przy H.O.P.E. nie mogła się dłużej powstrzymać i wybuchła śmiechem, który obumarł śmiercia naturalną, gdy do rozmowy wtrącił się Kamyczek.
- Jasne, świetnie... - zwróciła się do Dobroczyńcy w Płaszczu -No to chodźmy. Znajdziemy jakiegoś pracownika Oscorp, ja go przejmę i pozamiatane.
__________________ I don't mean to sound bitter, cold, or cruel, but I am, so that's how it comes out. ~~ Bill Hicks |