Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-08-2013, 22:53   #5
Zajcu
 
Reputacja: 1 Zajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znany
Przedsionki Elizjum były dziwnym miejscem dla zgromadzonych tutaj osobników. Pokazywały starożytne, antyczne wartości, które z całą pewnością nie odnosiły się do brutalności, jaka zapewne ukaże się w przeprowadzonych tutaj walkach. Starzec nie był aż tak stary by pamiętać te czasy, czy też po prostu dawno już o nich zapomniał, jednak niektórzy z jego potomków często mu o tym opowiadali. Jedni opisywali to jako wymysł głupków, idiotów, oraz innych obraźliwych słów opisujących grupę zwaną przez większość świata nauczycielami. Właściwie to siłą rzeczy poznał on znacznie więcej faktów w tej dziedzinie niż zamierzał - jeden z jego potomków był nawet archeologiem. Nazywał się niczym Indianin, czy tam Indyjczyk…
Oczy pokrytego siwymi włosami mężczyzny o wzroście godnym karła rozglądały się, pochłaniając każdy cal tego miejsca. Był to widok bardziej niż przyjemny. Ogromna precyzja wykonania poszczególnych fragmentów sprawiała, że każdy, kto chociaż trochę szanował twory innych istot, był pod wrażeniem. W okolicy zaczynały pojawiać się inni osobnicy, a może oni byli tam od początku, a to on pojawił się jako ostatni?
Nie wiedział, zaś biorąc pod uwagę to, w jak niewytłumaczalny wręcz sposób znalazł się w tym miejscu, oderwany od swej rodziny, wątpił by kiedykolwiek dostał na to odpowiedź. Wiele istot było godnych uwagi - każda z nich mogła opowiedzieć inną historię, która w porównaniu z tą toczącą się wokół starca - była opowiadaniem dla dzieci. Właściwie to chyba niedorzeczność istoty, która wyglądała jak skorpena sprawiła, że udał się właśnie do niej.
- Witaj - powiedział w końcu. Mimika jego twarzy albo zanikła przez jego wiek, albo po prostu nie istniała w tej własnie sentencji. Osobnik nie dawał wrażenia pozytywnego, szczęśliwego staruszka, który jest gotów by dać rozmówcy cukierka i pocieszyć dobrą radą.
- Czy umilisz mi nieco oczekiwania? - zapytał.
Lamia spojrzała na starca z góry. Tak. Bez problemu przewyszała go wzrostem, ale co ciekawe jej spojrzenie z poczatku wydawało się urażone, już miała otworzyć usta gdy przed nią wystąpiła lojalna służka Lilith.


- Troche szacunku starcze… nie wiesz że rozmawiasz z… - Nie dokończyła, gdyż ogon Lamii oplótł jej usta.
- Umilić? W jaki sposób. - Asphyxia podpełzła blizej staruszka, a służka zaczeła energicznie klepać czubek ogona dając jasno do zrozumienia żę nie jest jej zbyt komfortowo. Przeczesała swe białe włosy dłonią, gdy zwolniła uścisk. Jej długi ogon zwinął się w swoistą piramidkę, na której szczycie spoczęła. - Wybacz proszę człowieku za nią. Dużo mówi… czasami za dużo. - Zachichotała, przysłaniając usta dłonią. Gdy Lilith złapała już kilka wdechów przemówiła.
- Asphyxia-sama! Masz jeszcze do przejrzenia… -
- MILCZ! - Wrzasnęła na nią prezentując szereg ostrych zębów, a jej oczy zaświeciły się na żółto. Niebieskowłosa tylko spuściła głowę i cofnęła się parę kroków w tył. Królowa Permafrost, skinęła tylko sobie głową z zadowoleniem.
- Ekhem… więc jakie umilanie chodzi? - Lamia zaczęła nieprzyjemnie wpatrywać się w starca, przewiercajac go niemal na wylot swym ciekawskim spojrzeniem.
- Haha- starzec zaśmiał się głośno. Potrzebował dłuższej chwili by przerwać, czego swoistym zwiastunem było pojedyncze kaszlnięcie. Spojrzał na służkę. - Dziękuję dziecko, sprawiasz starcowi przyjemność, acz nie jestem w wieku, czy też w miejscu, byś miała powody by się martwić - dodał, zaś przez jego twarz przemknął pojedynczy impuls. Coś, co nawet przez wprawionych w swój fach psychologów zostałoby zignorowane zdawało się być niezdolną do rozłączenia mieszanką wdzięczności i zażenowania.
- Asphyxio, wbrew rozumowaniu twej służebnej, chodzi mi tylko o rozmowę. - skierował swój wzrok w kierunku osobnika, który wydawał się być glównym rozmówcą. Fascynowała go budowa jej ciała, sposób w jaki żyła, oraz co ważniejsze - gdzie. - Jestem już w momencie, w którym lepiej słuchać o podróżach, niż je przeżywać. - dodał, zaś jego oczy zdawały się przygasnąć na chwilę.

Lamia zmrużyła oczy wpatrując się w sylwetkę staruszka. Na jej twarzy było widać wyraz zawodu. - Meh… szkoda. - Burknęła przeciągając się, a jej walory podskoczyły delikatnie.
- Człowieki… znaczy… te no… Ludzie strasznie ciekawscy są. - Stwierdziła skrobiąc się palcem bo policzku. - Pochodzę z Permafrost. A ty człowiecze? - Ponownie obniżyła swoją posturę by zrównać się wzrokiem ze starcem. Lilith zaś przysiadłą na ławce obok, przyglądając się rozmowie z nad papierów które wertowała i wkładała do teczki. Ostatnim czego chciała to zezłościć swoją Panią.
- Permafrost? - starzec nachylił się nieco w kierunku swego rozmówcy. Nie słyszał o miejscu tego typu. Jeden z jego potomków, Stefan, opowiadał mu kiedyś o wszeświecie i nieograniczonych wręcz możliwościach kr eacji bytu. Czyżby to był przykład tego, jak inny świat może wpłynąć na wygląd osobnika?
- Opowiesz coś o tym miejscu…. planecie… świecie? - zapytał.
- Jedno z wielkich państw żywiołów, w zasadzie to największe bo wybiłam konkurencje. uups. Chyba się troszkę wygadałam? - Zaśmiała się niczym dama, po czym kontynuowała.
- Ale ludzie też tam mieszkają… ba! nawet paru mi służy. - Pomachała do Lilith uśmiechając się słodko. - Ichniejsze państwo… nazywa się jakoś...tak jakoś…no nie przypomnę sobie. - Stukneła się palcem w czoło. - Zresztą… kto by się słabiątkami jakimiś przejmował. Ale roboty mają fajowskie. Wybuchają jak fajerwerki. - Klasnęła w dłonie, przyomniając sobie pewne zajście. - Ale się rozgadałam… może ty mi coś powiesz człowiecze? - Jej ogon ułożył się z boku tak by miała podparcie pod łokiec.
- Jesteś… królową? - człowiek, któy właśnie usłyszał o upadku jego rasy w innym ze światu nie przejął się tym zbytnio. Jego uwaga zdecydowanie skupiła się na skorpenie, która nagle zyskała nieco w jego oczach. Nie dośc, że zdominowała swój świat, to jeszcze zrobiła to, nie mając nóg…
Teatralnie wręcz oklepał swe ubranie, licząc na to, że ten gest pomoże mu wyczyścić je do końca, zmywając resztki niepewności jak i starości. - Gdzież moje maniery, wybacz. - dodał po chwili, kłaniając się niżej, co w jego przypadku nie zrobiło zbyt wielkiej różnicy.
- Mój świat szczęśliwie nie jest aż tak pochłonięty wojną. - odpowiedział na jej wcześniejsze pytanie, zaś smutek próbował się przebić przez starość jego naskórka.
- Wojny? Nie nie nie… NIe pozwoliłabym na wojny. Mordujące się nawzajem słabiaki nie są zabawnym widowiskiem. Było tylko parę starć z ich… “armiami” - Sposób w jaki wypowiedziała ostatnie słowo był niezwykle drwiący. - A potem grzecznie zamykali mordy. Tak to działa. Swoje stanowisko też wywalczyłam i należy mi się w kazdym calu. - Skrzyżowała ręce pod piersiami. - Świat ludzi bez wojen? Jakoś to dziwnie brzmi nie uważasz? - Uniosła brew, usmiechając się zalotnie.
- Nie powiedziałem że nie ma wojen - powtórzył poważnie, widząc że królowa nie jest jednak aż tak wspaniałą istotą, na jaką się wydaje. - Wojny istnieją, ale nie sprowadzają się do ostatecznego górowania nad inną nacją, przynajmniej dotychczas - tłumaczył powoli, cierpliwie. - Czasem znajdzie się konflikt międzynarodowy, ale to ciągle ludzie, w ten czy inny sposób… bracia - dodał. Spojrzał na Lilith, ciekawe czy była osobnikiem, który musiał podążać za swym posiadaczem, by mieć jakiekolwiek szanse na godne życie… Czyżby była nie asystentem, a niewolnikiem?
- Tak przynajmniej mówił jeden z moich wnuków - dodał, nie skrywając dumy.
- Mhm… tak tak, zdecydowanie przypominasz jednego z moi… znaczy z mojego państwa ludziów którzy gdy zbliza się ich czas wiedzą najwięcej… albo raczej tak myślą. Ale jesteś inny człowiecze, nie próbójesz się mi przypodobać ani podlizywać. Miła odmiana. - Machnęła ręką na Lilith, a ta posłusznie podeszła do Apshyxii.
- Lusterko. - Rzuciła tylko do słóżki, a ta wyciągnęła eleganckie kieszonkowe lusterko, które na pierwszy rzut oka musiałobyć ze złota. Szlachetne kamienie które na nim się znajdowały jakoś utwierdzały tylko w przekonaniu że ta mała rzecz jest warta majątek. Lamia przeglądnęłą się w nim, poprawiając gdzieniegdzie fryzure.
- Władza to tylko kolejny element posiadania - stwierdził, niemalże ignorując komplement. Najwyraźniej słyszał ich już w życiu tak wiele, że tylko te, prawione gdy mówca nie zdaje sobie z nich sprawy, zwane często przypadkiem, sprawiały mu przyjemnosć. - Tak jak i one daje przyjemność, zyski, ale i zawodzi, gdy nadejdzie czas. - stwierdził.
Królowa Permafrostu przeniosła wzrok ze swego jakże przepięknego odbicia na starca.
- Posłuszni ludzie żyją w dostatku bez wojen. Zapewniłam im bezpieczeństwo. Czego mogą więcej oczekiwać? - Zwierciadełko zamknęło się z głośnym klapnięciem, po czym zostało przekazane Lilith. - Niektórzy mają tyle szcześcią, że mają zaszczyt być jednym z moich mężów. To jak wygrać na loterii. - Oparła dłonie na biodrach.
- Nie słusznie ukrywasz swój motyw, siłując się by znaleść sens działania w imię “dobra ogółu” - odpowiedział na pierwsze z pytań. Nie unosił się, właściwie to nie wydawał się nawet zły, zachowywał się neutralnie, zaś najlepszym porównaniem do tego typu zachowania był nauczyciel.
- Szkoda tylko, że szczytem marzeń stało się stawanie twą zabawką - dodał po chwili.
 
Zajcu jest offline