Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-08-2013, 22:57   #6
Deadpool
 
Deadpool's Avatar
 
Reputacja: 1 Deadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetny
Asphyxia westchnęła przeciągle kładąc dłon na czole. - Widzisz… przekombinowałeś człowiecze. Robisz ze mnie jakiegoś głodnego władzy potwora. Mój lud wiele mi zawdzięcza, inaczej dalej byłby małą kurewką która jest na każde skinienie innych krain. Ja nikogo na siłę nie trzymam, każdy ma swoją wolę. - Wytłumaczyła. Jej wzrok przeniósł się na służkę.
- Lilith, czy ja ograniczam twoją wolność? Chcesz może odejść? Droga wolna. - Królowa Permafrost machnęła dłonią, jakby próbowała ją przegonić. Niebieskowłosa tylko pokręciła głową przecząco. - Jestem tu by służyć radą i swoimi umiejętnościami Asphyxia-sama. -
Lamia tylko rozłożyła bezradnie ręce.
Starzec uśmiechnął się tylko szeroko, widząc przedstawione mu zjawisko. - Wybacz, źle cię oceniłem - dodał w końcu, zaś na twarz powrócił bezmiar neutralności. Spojrzał tylko na chwilę na Lilith, kogoś mu przypominała, jednak nie był w stanie powiedzieć kogo. Przypomniał sobie również historie świata, w którym pewne malutkie państwo powaliło ówczesnego giganta wykorzystując dwóch sojuszników.
- Co stanie się z twoim światem, jeśli tylko zdołasz tutaj polec? - zapytał.
- Lilith. - rzuciła stanowczo, a służka zbliżyła się. - Podaj mi proszę księgę. - Dorzuciła Lamia, a niebieskowłosa posłusznie wykonała polecenie. Asphyxia wertowała kartki aż znalazła to czego szukała. - “Walki w arenach Elizjum odbywają się w innych wymiarach, każda odniesiona tam rana, nie ma znaczenia po ukończeniu pojedynku” itp itd… - Księga się zamknęła i wróciła do teczki. - To nie możliwe. - Rzekła z szerokim uśmiechem.
- Oh, widać człowiek uczy się całe życie - powiedział nieco głośniej niż zwykle, jakby chcąc wykreować wrażenie, wedle którego ta pomyłka była dla niego czymś bardzo przyjemnym. Starzec nie był już w wieku, w którym można było rozmyślać nad potencjalnymi cieniami i ciekawostkami tego typu relacji, jednak nie tylko jego potomkowie byliby w stanie to dojrzeć.
- Widzisz… ja się przygotowałam, zanim tutaj przybyłam. Przecież nie przeniosłabym się tutaj nie wiedząc nic o tym miejscu. No i bez Lilith oczywiście. Dziewczyna ma talent do skoków między wymiarowych. - Lamia powierzbiła służkę po włosach, nieumyślnie rozwalając jej fryzurę. - Właściwie… przybyłeś tu zwiedzać człowiecze, czy tańczyć? - Uśmiech na jej fioletowej twarzy raczej tłumaczył o jaki rodzaj tańca jej chodziło.
- Wrobił mnie taki jeden… - starzec nie miał problemów z ukrywaniem swej historii, swych porażek. Każda z nich dawała jakąś lekcję innym i pozwalała na uniknięcie jej w przyszłości. - Czarna owca, wnuczek co się na spadek łasi - wziął głębszy wdech, jakby sygnalizując, że zaraz wypłyną najważniejsze słowa tego wywodu.
- Nic mu nie zapisałem, haha - zaśmiał się, wyraźnie dumny ze swej chytrości.
- To nie do końca odpowiedziało na moje pytanie człowiecze. - Zauważyła Asphyxia, mrużąc oczy. - Ojej… nawet zaryzykuję stwierdzenie że celowo pominąłeś o co mi chodziło. - Położyła dłonie na policzkach jakby doznała największego szoku w życiu, jednak nie było to nic innego jak zgrywanie się.
- Jeśli już tutaj jestem, to mogę umilić sobie ostatnie chwile życia - odparł, kłaniając nieco głowę w dół, jakby w wyrazie pokory, przyznania się do popełnionej zbrodni. - Więc tak, przybyłem tutaj by oddać się aktywnej rozrywce - uzupełnił, mrucząc pod nosem iż nigdy nie zrozumie telewizji.
- Czyli… przebyłeś eliminację? powiedz że tak… - W jej żółtych patrzałkach coś zapłonęło. Tak, ci najbardziej niepozorni byli właśnie najgroźniejszymi istotami. Lamię aż przeszedł dreszcz, na samą myśl o “tańcu”. Z tym samym spojrzeniem oczekiwała odpowiedzi.
- Może otrzymałem dziką kartę? - odparł, zaś wbrew wszelkim przesłankom, na jego twarzy nie pojawiła się żadna, nawet najmniejsza oznaka uśmiechu. Jego ręka skierowała się do dziwnego futerału, czy też pochwy, którą nosił przy pasie, by po chwili zatrzymać się.
- Nie, nie mogę - skarcił sam siebie. - Co by w rodzinie pomyśleli… - dodał.
Widząc ruchy starca Lamia uśmiechnęła się jeszcze szerzej, uśmiech ten stał się wręcz demoniczny. - My...beloved… enemy. - Wycedziła ledwo, była tak podekscytowana że aż się cała trzęsła. Lilith wiedziała dokładnie co się zaczyna dziać, zniknęła na krótki moment by pojawić się z pucharkiem lodów.
- Asphyxia-sama… wspominałaś wcześniej że masz ochotę na deser. Proszę. - Na czole służki pojawiły się krople zimnego potu. Królowa Permafrost, spojrzała ostro na niebieskowłosą. Momentalnie uniosła dłoń by… wziąć pucharek. Ochłonęła w milisekundę.
- Ach… dobrze że przypomniałaś. - rzuciła radośnie, od razu łapiąc za łyżeczkę i zajadając.
Lilith odetchnęła z ulgą. Nie może pozwolić by została zdyskwalifikowana, a walki poza wyznaczonymi arenami są surowo zabronione.
- Hah, każdy młodziak by się tylko bił.. - starzec zaśmiał się głośno, w dziwnie dominujący sposób. Wskazał dłonią na futerał, by po chwili kiwnąć głową w kierunku Lilith. - To tylko futerał na fajkę, nabijaną tytoniem, nie żadna broń - odparł, rozkładając ręce na boki. W jego postawie było coś dziwnie przekonującego, szczerość, którą człowiek nabywa tylko w momencie, w którym kłamał już tak długo, że przestało go to bawić. Rozwiązanie, będące niemalże ostatecznym podpisaniem się pod zatwierdzeniem wiecznego związku z prawdą.
- Gdy zostało ci tak niewiele, widmo efektów używek przestaje być takie straszne - dodał spokojnym, nieco poważnym głosem. Jego wzrok utkwił w Lilith. - Jednak nie wcześniej dziecko, nie wcześniej.
Lilith skinęła starcowi głową, przyznając mu w ten sposób rację. - Wiem że proszę o wiele, ale nalegam by pan nie prowokował Asphyxi-samy. Kiedy wyczuwa że zbliża się walka wstępuje w nią demon. Pomimo pozorów nie jest tyranką jak większość na naszej...w naszym świecie uważa. - Kątem oka spojrzała na swoją królową, która zajadała swój deser. Prawdopodobnie nawet nie słyszała słów służki.
- Jakie zagrożenie mogłoby pochodzić z ciała, czy też duszy takiego starca jak ja? - westchnął smutno. - Chyba tylko to, że zanudzę kogoś na śmierć - dodał po chwili. Mimo wszystko kiwnął jednak ręką w kierunku Lilith, dając jej do zrozumienia iż prośba została rozważona.
- Nigdy bym tak nie powiedziała. - Służka uśmiechnęła się. - Dziękuję że pan rozumie. - zaczęła, po czym dodała nieco ciszej nachylając się do starca. - Czasami mam wrażenie że ona jest jak duże dziecko. - Jak tylko skończyła to zdanie, Asphyxia była tuż za nią, z pustym pucharkiem po lodach.
- Kto jest jak dziecko moja droga? - Spojrzała na niebieskowłosą z ukosa.
- Ee..um… ja jestem jak dziecko czasami… hehe..he? - Nerwowa odpowiedź Lilith, wywołała na ustach królowej uśmiech. Służka dostała pstryczka w nos. - Nie ładnie jest kogoś obgadywać… i oceniać kogoś po wyglądzie. - Gdy wypowiedziała drugą część zdania zerknęła na starca. - Nieprawdaż? -
- Zgadza się - starzec zgodził się ze słowami wężowej królowej. Czas mijał za sprawą całkiem uroczej, oraz z całą pewnością nie spotykanej w macierzystym świecie, który jeszcze niedawno zdawał się być tym jedynym parki. Dla kogoś tak starego, rozmowa z następnymi pokoleniami powinna być trudna. Nie dość, że zmienia się sposób, w jaki funkcjonuje umysł przedstawicieli społeczeństwa, to jeszcze ci młodsi często próbują zapomnieć o tym kim są i kiedy się urodzili, tylko po to, by “pomóc” rozmówcy. W praktyce to jednak jedna z bardziej uciążliwych i przeważnie nieświadomych form upokarzania rozmówcy.
Jednak rozmówcy znajdujący się w Elizjum zdawali się być nieco inni - każdy posiadał coś wyjątkowego, co sprawiało że jego świadomość rozwinęła się nieco inaczej. Właśnie dzięki takim drobiazgom ci, którzy dzierżą miano poszukiwacza przygód.
Bezimienne tłumy kłębiące się na ulicach Elizjum odpychały Zwiastuna swoją obojętnością i nijakością, istoty takie jak one mogły co najwyżej być obserwatorami i kibicami ale nikt z nich nie dysponował potencjałem pozwalającym wystartować w turnieju. Od czasu do czasu dostrzegał byty w których tkwiła moc, czasem aż nadto wyraźna a czasem wciąż ukryta, czekająca na wyzwolenie. Przede wszystkim chciał odnaleźć podobnych sobie, istoty którym bliżej było do jego koncepcji wolności niż innym. Krótko mówiąc tych, którzy zamierzali uczestniczyć w turnieju. I udało mu się, gdy wśród płynącej ulicami rzeki ludzi dostrzegł, opływanych przez ludzki nurt niczym wyspy lamię oraz staruszka.
- Witam - odezwał się zaskakująco melodyjnym i przyjemnym dla ucha głosem, kompletnie nie pasującym do szkaradnego wyglądu - Mam nadzieję, że nie przeszkadzam wam w rozmowie, jednak wyróżniacie się z tłumu wystarczająco, bym założył że jesteście uczestnikami turnieju
- Prze...piękny… - Lamii niemal opadła szczęka gdy spoglądała na osobnika w kaftanie. Reakcja służki była zupełnie odwrotna, odskoczyła w tył jak oparzona instynktownie chowając się za swoją panią.
- Nazywam się Asphyxia, a ten nieuprzejmy tchórz to moja słóżka Lilith. - Rzekła obdarowując niebieskowłosą ostrym spojrzeniem. - Co taki przystojniak jak ty robi w tym miejscu? - Zapytała Królowa Permafrost, podpełzając odrobinę w stronę Zwiastuna.
Zwiastun nieco się zmieszał, nigdy nie potrafił zrozumieć kiedy z niego żartują a kiedy mówią poważnie. Jednak skoro rozmówczyni nie była człowiekiem to może i jej gust był na tyle odmienny by określenie go jako przystojnego było komplementem, a nie ironią
- Biorę udział w turnieju, właśnie przeszedłem eliminacje i zastanawiam się kim są pozostali z którymi przyjdzie mi się zmierzyć. Jestem A’Dox, w turnieju występuję jednak pod imieniem Zwiastuna
Lamia zmrużyła oczy słuchając A’Dox’a, jednak po chwili na jej twarzy pojawił się promienisty uśmiech. A nawet rumieniec. - Mam nadzieję że walczysz tak jak jesteś piękny. Godny partner do tańca to naprawdę przyjemna rzecz. - Asphyxia położyła dłonie na policzkach kiwając się na boki. Wyraźnie było widać że nie posiada się ze szczęścia. Trwało to krótką chwilę, po czym wlepiła swe żółte oczęta w Zwiastuna. Nucąc sobie znaną melodię zaczęła go okrążać, owijając się wokół niego coraz bardziej. - Wiesz… jest sporo czasu przed następną walką. - Z tymi słowami zaczęła gładzić go po policzkach, lub raczej masce. Swoją twarz trzymała bardzo blisko tej pokiereszowanej A’Dox’a, bez przerwy lubieżnie się uśmiechając. Palcem wskazującym zaczęła gładzić go po torsie.
A’Dox zaintrygowany odwzajemniał spojrzenie lamii. Musiał sam przed sobą przyznać że jej zainteresowanie pochlebiało mu, odkąd przeszedł przemianę stając się tym kim był teraz budził raczej wstręt i niechęć. Może właśnie to jak bardzo był pokiereszowany wywołało jej ciekawość… A może faktycznie dostrzegła ona pod maską kim był naprawdę i co chciał osiągnąć? Przez chwilę miał ochotę zignorować względy ostrożności i rozpiąć kaftan by jako Zwiastun podarować jej prawdziwą wolność, jednak powstrzymał się. O ile piękniej by to wyglądało gdyby spotkali się na arenie i to właśnie tam pozwolił by została skąpana w jego mocy stając się jeszcze doskonalsza niż była teraz. Zasługiwała na dobrą nowinę jaką ze sobą przynosił, jednak świętokradczy pośpiech byłby wyjątkowo nie na miejscu
- Słusznie zrobiłem opuszczając swój zaściankowy plan i pojawiając się tutaj. Aż strach pomyśleć co mógłbym stracić, gdybym nie zdecydował się brać udziału w turnieju - odpowiedział uśmiechając się pod maską
- Jesteś zwiastunem. - Starzec powtórzył słowa nowego rozmówcy po nieco dłuższym czasie, jakby kontemplacja ich, jak i sylwetki jegomościa była czymś trudnym, skomplikowanym i czasochłonnym.
- Ale czego? - dopytał, spoglądając na adresata wypowiedzi.
- Wolności - odpowiedział poznaczony bliznami osobnik - Do niej właśnie dążę i to ją chcę podarować innym. I właśnie dlatego że zwiastuję nadchodzące uwolnienie zarejestrowałem się pod takim imieniem
- Dlaczego mam wrażenie że nie chodzi o szeroko pojętą “wolność”?- Przemówiła Lilith patrząc co jej królowa wyprawia, z bezpiecznej odległości.
- Potrzeba dużo siły by dysponować czymś takim jak wolność. - Asphyxia uśmiechnęła się ciepło, zacieśniając się bardziej wokół A’Dox’a. Pomimo pozorów nie zamierzała go zmiażdżyć jak wąż z filmu klasy “b”. - Mam nadzieję że jesteś silny. - Przytuliła Zwiastuna, nieumyślnie trącając go rogiem.
- Właśnie chodzi o szeroko pojętą wolność - odpowiedział odwracając swoją twarz w stronę służki, jednak zaraz zwrócił się ponownie do lamii, która zdawała się znacznie bardziej przyciągać jego uwagę. Co dziwne, wydawało się też jakby nie zauważał delikatnego zgniatania albo był z jego powodu zadowolony - trudno był określić cokolwiek z samej mimiki.
- Nie aż tyle, by obdarzyć wolnością wszystkich. Właśnie dlatego przybyłem tutaj
- Nie sądzę by nasza królowa była wielbicielką tej właśnie idei - posiadacz prawdopodobnie największej siwizny na całym Elizjum, która połączona ze starannie pielęgnowaną przez czas łysiną powiedział coś, co niekoniecznie musiało spodobać się którejkolwiek ze stron.
- Mam nadzieję, że w tym szerokim pojęciu nie ma wolności ostatecznej - dodał, całkowicie poważnie.
- Jeśli mówiąc o wolności ostatecznej masz na myśli śmierć, to nie, nie o takiej wolności mówię. Wręcz przeciwnie, nie lubię zabijać i uważam to za naprawdę smutną ostateczność
 
__________________
"My common sense is tingling..."
Deadpool jest offline