Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-08-2013, 17:20   #3
Plomiennoluski
 
Plomiennoluski's Avatar
 
Reputacja: 1 Plomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputację
Ogar cieszył się z tego, że opuszczają ponurą okolice, choćby i na krótko. Fakt odłączenia się dwójki towarzyszy co prawda go zasmucił, ale rozumiał ich powody. Felien chciała pomóc wrócić Valbrandowi, a przygody na które się ostatnio porywali, ocierały się o śmierć o wiele częściej niż to było mądre, czy wskazane. Więc i samotna podróż byłaby niemądra, zwłaszcza, że najwyraźniej sami te przygody przyciągali. Zaś co do samego dalijczyka, ciężko go było winić. Gdyby nie fakt, że na codzień był rozdarty między pogoń za nowymi szlakami a rodzinne strony, sam zapewne spakował by swój niewielki dobytek i ruszył do domu. Na to jednak jeszcze nie był czas.


Teraz zaś był czas by pamiętać o tym co dobre i zapomnieć o tym co złe. Dlatego też ponownie zarwał noc, kiedy przebyli Wodospady i starał się jak najwięcej czasu spędzić z serdecznymi mieszkańcami wioski. Podróż łodzią do Esgaroth również bardziej przypominała wypoczynek niż przeprawe, toteż wyciagnął swoją fletnię i umilał wszystkim czas. Chociaż głównie robił to dla siebie, muzyka niejako pozwalała mu się odgrodzić od wszystkich niedawnych wydarzeń.

Podczas przybycia do Esgaroth to jednak nie uczta i gorące przyjęcie, jakiego doświadczyli, poruszyło nim najbardziej, lecz przekazanie królewskiego klejnotu. Nie umiał nawet określić do końca jak się czuje, czy tak, jakby zdradził przyjaciela, mimo że nie oddychającego i zimnego jak to kamień, czy jakby zrzucił serca ciężar. Na pewno czuł stratę.
- Niech wróci do królewskiego emisariusza. – Powiedział Ogar, przekazując klejnot krasnoludowi, jednak głos miał tak ciężki, jakby warzyły się przy tym losy całego świata. Po części tak się czuł, jego świat na pewno był już inny, nim zanim zobaczył wspaniały naszyjnik.


Możliwe że zaraził się odrobinę chęcia posiadania od brodaczy, może zaś jedynie jego obolałe ostatnio nogi stwierdziły że jest to doskonały pomysł. Kiedy już był w stanie się podnieść o poranku po sutej uczcie, ruszył na Targ Wodny, wydać nieco bogactwa, jakie się nazbierało w jego posiadaniu. Krasnoludom musiał przyznać jedno. Umieli okazać wdzięczność złotem. To zaś z kolei, pozwoliło Ogarowi rozejrzeć się po cudach prezentowanych na straganach z zupełnie innej perspektywy. Mimo wygórowanych cen niektórych pokazywanych tam przedmiotów, mógł się na coś skusić. Znalazło się wreszcie coś, co przyciągnęło jego uwagę. Wspaniała laska podróżna. Nie był pewien, chociaż wszystko mu się zgadzało, prawie każdy detal, poza jednym. Jak jeden z Kijów Podróżnych ludzi z Białych Gór, zawędrował aż tu. Nie mógł przeoczyć takiej okazji i mimo tego, że pomimo solidnego targowania handlarz zażyczył sobie sumę niebagatelną, to jednak nie mógł go sobie odmówić.

Wędrówki po mieście na jeziorze, zaprowadziły go ponownie, do kobiety, u której dowiedział się o odświeżających ziołach. Nie mógł przepuścić możliwości wymiany opinii i uczenia się, u kogoś aż tak z nimi obeznanego. Była również dobrym słuchaczem, więc mógł nieco zrzucić to, co mu leżało na sercu, a jednocześnie nauczyć się czegoś nowego. Obie strony były zainteresowane, Ogar uczeniem się o ziołach i leczeniu trucizn, zaś Tulea wykorzystaniem gry Eingulfa, do zabawiania swoich pacjentów, coponiektórych przykutych do łóżka na dłuższy czas. Leśny człowiek nie mógł nie skorzystać z takiej okazji. Kiedy mógł, uczył sie o ziołach, zaś kiedy grał na fletni, przelewał w muzykę wszystko co mu leżało na sercu. Nie zawsze były to spokojne nuty, jednak nikt nie narzekał dzięki temu na nudę.



Nadeszła wreszcie wyczekiwana przez wielu najdłuższa noc roku. Tłumy dookola, on wraz z towarzyszami na sali biesiadnej, na której pełno było możnych gości. Całkowicie tutaj nie pasował, czuł się nieco przytłoczony, więc kiedy tylko mógł trzymał się cienia. Zamieszanie na scenie było dla niego doskonała okazją do tego, by się wyrwać. W rodzinnej wiosce, takie zaginięcie od razu wszczęło by alarm, głównie z powodu bliskości Mrocznej Puszczy, tutaj patrzono na to najwyraźniej nieco mniej poważnie. Chciał się stąd wyrwać i właśnie miał okazję. Wynurzył się niczym z pod ziemi tuż obok Branna.
 
__________________
Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości...
Plomiennoluski jest offline