Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-08-2013, 23:48   #37
Pasiasty
 
Pasiasty's Avatar
 
Reputacja: 1 Pasiasty jest po prostu świetnyPasiasty jest po prostu świetnyPasiasty jest po prostu świetnyPasiasty jest po prostu świetnyPasiasty jest po prostu świetnyPasiasty jest po prostu świetnyPasiasty jest po prostu świetnyPasiasty jest po prostu świetnyPasiasty jest po prostu świetnyPasiasty jest po prostu świetnyPasiasty jest po prostu świetny
Essen, godzina 19:30
-Kolejna nudna noc.- powiedział wchodząc do domu i odwieszając kurtkę na wieszak.- Kiedyś zabije mnie ta monotonia(śmiech). Ostatnie nawet zlecenia na projekty stały się jakieś dziwne, każdy nagle chce budować sobie działkę lub dobudować niewielkie pomieszczenie do domu.
Zanim położę się spać przejrzę czy nie mam zaległych projektów. A może nawet jest jakieś zlecenie. Jest. Po przeczytaniu maila zdziwiłem się bardzo, ponieważ niedość, że zamówienie na projekt różniło się od ostatnich, to jeszcze klient dawał wynagrodzenie trzy razy większe, niż za taką samą robotę powinno się dostać, był jeden warunek. Projekt musiał być gotowy w dwa tygodnie. Zazwyczaj przez dwa tygodnie to ja się zbieram do pracy. Miał też pewne zastrzeżenia, budynek co prawda miał być pod biura, ale z wieloma piwnicami, które układają się na przemian, tworząc swego rodzaju labirynt. Dość dziwne, ale za takie pieniądze, nie mogło być bardzo łatwo. Już następnego wieczora zabrałem się do pracy.


*************

Trzy miesiące później
Parę miesięcy temu narzekałem na monotonię i nudę pod względem zamówień na projekty. W tej chwili nie mogę tego stwierdzić, nie wyrabiam się. Mój dzień wygląda tak, budzę się, idę po papierosy, pracuję i idę spać. Trzeba się w końcu odchamić. Postanowiłem zadzwonić po kolegę, żebyśmy zrobili sobie mały wypad na miasto.
****************
Essen, godzina 20:00
Zaczynałem swoją pracę nad zaległym projektem, na skończenie którego miałem termin do wczoraj. Ogólne warunki mojego mieszkanie nie sprzyjały pracy twórczej. Były dość duży bałagan po wczorajszej imprezie nocnej. Nawet w średnio dużym salonie; wyposażonym tylko w niezbędne rzeczy takie jak: telewizor, sofa, ława na kawę, parę szafek i dość stare biurko- którę trzymam z sentymentu, ponieważ dostałem je zaraz po skończeniu studiów od mojej babci. Obecność kilku puszek po piwie, przewróconej lampce nocnej, 2 walających się butelkach po Wisky i pełnej popielniczce- może wywoływać efekt dość dziwny i nieodparte poczucie, wczorajszej imprezy.
Byłem dość mocno zagłębiony i pochłonięty zaległym projektem, nawet nie docierało do mnie odgłosy psa, który skamlał w niebo głosy- upominając się o wypuszczenie go na dwór. Z zamyślenia oderwał mnie dopiero telefon, który zaczął bardzo głośno dzwonić, aż podskoczyłem na krześle. Podbiegłem dość szybko, myśląc, że dzwoni kolega, który- w ramach rewanżu, chce mnie zaprosić dziś do siebie, jednak się zdziwiłem.
- Hallo, Kris Wilson, prawda?- powiedział jakiś głos w słuchawce, zanim ja zdążyłem powiedzieć “Słucham”.
-Tak, to ja, z kim mam przyjemność...
Rozmowa trwała dość długo, wliczając w ten czas moje kilku sekundowe zdziwienie, które oznajmiłem rozmówcy dość długą chwilą ciszy. Zdziwienie, bowiem zadzwonił do mnie Werner- książe Essen. Zwrócił się do mnie z prośbą( jak książe prosi, to jak odmówić... ładna mi prośba) o to aby jeszcze dziś pojechać na miejsce pewnego wypadku. Na miejscu miałe spodkać się z szeryfem lub jego ludzmi. Werner objaśnił mi tylko pokrótce, że chodzi o jakiś budynek. Nie zwlekając ubrałem się i odrazu zadzwoniłem po taksówkę.

***********
Zdążyłem spalić tylko pół papierosa, a taksówka meldowała się pod moim domem. Taksówkarz nie był zbyt rozmowny i rozgarnięty. Na powitanie mruknął tylko coś w stylu “Gdzie będzie”, jakby podwoził ludzi z wielką łaską i jakby on- jedyny to robił na całym świecie. W taksówce nic się nie zmieniło, kierowca dalej nie był rozmowny i co chwila spoglądał w lusterko wsteczne i przyglądał się mojej twarzy. Irytowało mnie to. Dobrze, że droga nie była długa- adres, który dostałem mieścił się zaledwie 10minut jazdy samochodem. Położyłem pieniądze na tylnim siedzeniu i bez słowa wyszedłem.

**********
Gdy wyszedłem z auta zobaczyłem, że jesteś w podupadającej części miasta- dziwne, że w czasie drogi tego nie zauważyłem, albo nie skojarzyłem po adresie. Dookoła otaczały mnie stare, zawalające się, brudne i dawno przeznaczone do rozbiórki magazyny. Wszystko to budowało dziwny klimat, po ujrzeniu w oddali taśmy policyjnej, a obok stojącego radiowuzu poczułem się dziwnie- tak jakby wystraszony. Chwilę się zamyśliłem... może pomyliłem adresy.
Z zamyślenia wyprowadził mnie dziwny szum wiatru, rezwanego gwałtownie. Odwróciłem się mimowolnie, a tuż za mną stał Dimitrij Kolnikov - szeryf.
- Dobrze, że już jesteś - głos Dimitra był jak zawsze lekko twardy, z wyraźnym rosyjskim akcentem. - Książę pewnie nie powiedział o co dokładnie chodzi?
- Powiedział mi tylko, że jak dojadę masz na mnie czekać ze swoimi ludzmi i chce zasięgnąć mojej opinii w sprawie jakiejś konstrukcji- powiedziałem to odpalając papierosa, którym poczęstował mnie Kolnikov.
- Tej - powiedział Szeryf wskazując ręką na wystające spod sterty gruzu światła Audi - Rankiem znalazła to Policja; wóz należy do jednego z nas. Pytanie jest dość proste - uderzył samochodem i się zawaliło i był to po prostu nieszczęśliwy wypadek; czy... morderstwo? Hager, bo to jego samochód, był wczoraj na otwarciu Elizjum w Gelsenkirchen, podobno z kimś się strasznie pokłócił nad ranem i wracał do Essen... Ta droga to skrót do jego schronienia, wiec niby wszystko pasuje. Ale ja wolę się upewnić, że nikt mu nie pomógł... Tu są plany budynku. - wyjął z tuby spory zwój kalki technicznej - ja sie na tym nie znam. Jakbyś czegoś potrzebował to daj znać.
- Oj!- skrzywiłem się na sam widok- Nic przyjemnego, oczywiście dla normalnego człowieka. Dzięki za plany- chwyciłem za zwój, który trzymał przed moim brzuchem- sytuacja jest dość dziwna, gołym okiem widac, że te mury są stare, ale nie aż tak, żeby można było przywalić samochodem, a one walą się jak domek z kart. Ile tutaj mógł jechać, 50?- wskazałem na dość krętą drogę, która wiodła pomiędzy licznymi budynkami.
- Z tego co wykopała policja - 120. Na takiej prędkości zatrzymał się szybkościomierz w chwili zderzenia.
- Ile waży samochód, mniej- więcej?- chciałem się coś upewnić, ponieważ coś mi tutaj nie grało.
- Jakieś półtorej tony. Około, dokładnie wie wiem. Mogę zapytać...
-Nie, to mi wystarczy... przyjmijmy, że 1500kg. Dziwne- przez chwilę byłem pochylony nad kartką, na której robiłem obliczenia- jeśli samochód o takiej masie udeży w ściane takiej grubości i wysokości jak ta to prędkość do tego aby ją zachwiać czy też zburzyć wynosi 120km/h- dało się zauważyć dziwny błysk w oku Dimitrij’a.
- Czyli jednak to jest upozorowane?
- Jeszcze nie mogę się pokłócić o jednoznaczne stwierdzenie tego, musze to na spokojnie wyliczyć, ale z wstępnych obliczeń wyszło, że tak. Sam przecież potrafisz lepiej łączyć dowody niż ja, 1. dziwne jak tutaj można jechać 120, 2. taka prędkość jest potrzebna do naruszenie, dość poważnie konstrukcji.- mówiłem mu to, ale odnosiłem wrażenie, że on to wszystko wie.
- Wolę być pewny. - odparł - Niby nie można tu tyle jechać, ale... skoro ludzie się nie przejmują przepisami tym bardziej.. Nie ma problemu skoro, chcesz to policzyć to... - przerwał, gdy zza policyjnej taśmy zawołał go jakiś młody chłopak - Zaraz!
- To ważne!
- Kr... Chcesz to jeszcze oglądać, czy mogą zacząć sprzątać ten bajzel?
-Nie, już możesz to sprzątnąć. dla mnie to jest jasne.- kończąc poczęstowałem Dimitrij’a czerwonym Marlborem.
- Aha, to ok. Jakbyś mógł mi napisać kilka słów opinii na papierze to byłbym wdzięczny. Będę musiał się trochę z tym pobujać, a nie chce zawracać ci gitary co chwile. Wczoraj ten wybuch w Elizjum w Gelsenkirchen, potem ten wypadek, a dzisiaj jakiś kolejny burdel...
- Dimitrij... - młody przerwał po raz kolejny.
- Stul pysk... Myśl lepiej nad jakimś dobrym blefem... Ty Kris jesteś dobry w wymyślaniu historyjek?
- Nie mnie to oceniać, ale jeśli zależy Ci na tym, żeby to był nieszczęśliwy wypadek, to nie ma sprawy. Dla mnie to chwila roboty- mówiąc to poklepałem Dimitrij’a po ramieniu i na znak zgody skinąłem głową.
- Nie o tym... Z tego bajzlu będziemy się musieli nieźle tłumaczyć przed tymi pieprzonymi Tremerami. Teraz jeszcze jest jakaś rozróba na granicy Essen i Gelsenkirchen... Tam trzeba już będzie wymyślić niezły kit. Jedziesz?
- Co prawda mam zaległy projekt do skończenia w domu, ale parę godzin przerwy tylko mi pomoże. Jeśli mam się na coś przydać lub dotrzymać towarzystwa, to z chęcią.
- Świetnie. Jedzmy. - wskazał ręką samochód. Gdy trzasnęły drzwi zapytał chłopaka za kierownicą: Jak to tam wygląda?
- Kiepsko. W sumie jedenaęcie trupów. Czterech kainitow i jeden ghoul powiedzmy skinheadzi, reszta ludzie - trzech punkowców oraz trzech kloszardów. Wygląda to na jakąś grubszą sieczkę, z której ktoś zniknął. Widziało to dwu świadków i teraz kilkunastu policjantów... Jest tam przydupas księżnej Margot i ten Brandt... Z jego gadanym to może już jakiś kit zaczął wstawiać...

Po kilkunastu minutach dojechaliście na miejsce - kilkunastu policjantów kręciło się po okolicy, kilka nasiąkających czerwienią prześcieradeł znaczyło miejsca gdzie leżały ciała. Brant zauważył Kolnikova gdy tylko ten wysiadł z samochodu. Przerwał rozmowę i szybkim krokiem podszedł do policyjnej taśmy:
- Towarzyszu Miegonov, dobrze, że już dotarliście - powiedział trochę zbyt głośno - Nie ruszaliśmy więcej niż to konieczne dla dobra śledztwa. Pozwólcie...
Gdy tylko wszyscy znaleźliście się trochę na uboczu dodał:
- Naszego Szeryfa gdzieś wcięło i pojawili się tu zwykli gliniarze. Pomachałem odpowiednimi papierami i historyjka, którą opowiedziałem sprowadza się do miedzy narodowej przestępczości z rosyjską mafią w tle. Ty występujesz jako jakieś KGB czy inny straszny trzyliterowy skrót. - spojrzał na Dimitrija i uśmiechnął się krzywo - wiem, mało orginalne, ale nie miałem za wiele czasu... Dobrze by było jakby ciała pojechały gdzieś
- Mogą pojechać do Essen, mam wtyki w kostnicy akademickiej. Znikną. - powiedział Kolnkov - Coś jeszcze?
- Przetrzepałem łby dwu świadków zdarzenia i narysowałem portrety pamięciowe podejrzanych - prawdopodobnie cała czwórka jest wampirami, bo nie sądzę, aby jakikolwiek człowiek był w stanie wyjść z tego cało. Nie widziałem nigdy nikogo z nich, więc wszystko wskazuje na to, że mamy wojnę.
- Kurwa mać! - zaklnął Dimitrij - Sabat?!? Gdzie te szkice?
- W moim samochodzie - wskazał luksusowego mercedesa i wyciągnął kluczyki z kieszeni.
- Kris weź - powiedział szeryf - poudajesz trochę ruskiego agenta ze mną, a potem będę miał prośbę...
Gdy po dłuższej chwili policjantów zaczęło ubywać z miejsce zbrodni podszedł do mnie Dimitrij i nachylając się lekko powiedział:
-Ciało ghula jest w fazie rozpadu, więc nic z nim nie zrobimy- mówił to z wyraźnym zdenerwowaniem.
-Dla odmiany wampiry były młode- kontynuował. A reszta została przemieniona do kilku dni temu.
- Ale co tutaj właściwie się stało, takie rozróby, z tyloma ofiarami nie zdarzają się często- przerwałem Szeryfowi.
- Oto właśnie chodzi, nie mamy za bardzo pojęcia.- pokręcił głową rozglądając się jeszcze raz po okolicy.- świadkowie widzieli parę osób szybko się przemieszczających z okolic miejsca zbrodni.
- Wyświadczysz mi przysługę?- zapytał- jeśli możesz weź samochód Branta i jedz do Bruchstrasse 1, wiesz tam gdzie znajduje się Elizjum. Zapytaj w budynku o księżną Margot. Jeśli zdołasz to dobrze byłoby jej przekazać te informacje z prośbą aby przekazała je Wernerowi. To jak?- uśmiechnął się lekko.
- Dobra, tylko czy księżna będzie chciała ze mną rozmawiać?
- Powołasz się na mnie i powiesz, że masz ważne informacje.- mówiąc to rzucił kluczyki w stronę Krisa.
Gdy otwierałem samochód i miałem już zasiąść przy kierownicy, dobiegł mnie głos Dimitrija.
- Bym zapomniał. Zadzwoń pod ten numer- podchodząc podał kartkę wyrwaną z notesu z widniejącym na niej numerem telefonu.
- Powiedz, że ja potrzebuję wszystkich posiłków w Gelsenkirchen w Horst.
- Nie ma sprawy.- powiedział Wilson odpalając silnik samochodu.
*************
Już po kilku minutach jazdy musiałem zatrzymać się na pobliskiej stacji paliw, w której chciałem kupić papierosy i przy okazji zadzwonić po posiłki.
Stacja benzynowa wyglądała prawie na opuszczona, w środku paliło sie słabe światło- jakby od świeczki-, które ledwo przebijało się przez brudna szybę. Sprzedawca też nie wyglądał na przyjemniaczka, więc postanowiłem wejść i ograniczyć moją rozmowę z nim do minimum.
I tej nocy nie siądę do projektu. Jest już dość późno, a ja jeszcze muszę pojechać do Elizjum i porozmawiać z księżną. Coś czuję, że ta rozmowa do najłatwiejszych należeć nie będzie.- myślał wchodząc do budynku.
 
__________________
"The oldest and strongest emotion of
mankind is fear" -H. P. Lovecraft
*****
Szukam MG, który przyjmie początkującego gracza pod swoje skrzydła ;)
Pasiasty jest offline