Krasnolud spojrzał w strone odlatujacych patkow ..
- Wot fruwaki ... pywnie zro miecho ... - Zwrocił sie do Lany - chudzta do sołtysa , trza obgadac rubote .
Ruszył dziarsko w strone chałupy sołtysa , rozgladajac sie czyujnie za zaden zabłakany ptak nie zaatakował go zniencaka .
Stanął przed dzwiami pierwszego z brzegu domu i trzonkiem topora zapukał po krasnoludzku ...
Gdy juz rekojesc topora uderzyła w dzwi , przez głowe ze dzwi moga tego nie wytrzymac ... Usmiechnał sie pod nosem . |