Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-08-2013, 00:57   #62
Coen
 
Coen's Avatar
 
Reputacja: 1 Coen jest na bardzo dobrej drodzeCoen jest na bardzo dobrej drodzeCoen jest na bardzo dobrej drodzeCoen jest na bardzo dobrej drodzeCoen jest na bardzo dobrej drodzeCoen jest na bardzo dobrej drodzeCoen jest na bardzo dobrej drodzeCoen jest na bardzo dobrej drodzeCoen jest na bardzo dobrej drodzeCoen jest na bardzo dobrej drodzeCoen jest na bardzo dobrej drodze
Królestwo Kazrima Kazadora, Pana Stalowego Szczytu
12 Karakzet, czas Aurazytu, roku Drum - Daar 5568 KK


- Zostawcie to mi! Właściwie to sam mogę to wszystko zrobić. Co mi tam jakieś orki, ogry, co mi nawet trolle i inne monstra. Powiedział ze zwykłym dla swej krasnoludzkiej facjaty uśmiechem. Powiedział w odpowiedniej chwili. Było to wtedy, gdy przydzielono mu zadanie spalenia części obozowiska. Poczuł, że roznosi go duma. Tym razem ten uśmiech nie wyrażał pewności siebie, tym razem to okaz pyszności.
To zdanie więcej strachu przyniosło drużynie ósmej, aniżeli dodało jej animuszu. Przecież Dorrin to dzikus i wszyscy o tym doskonale wiedzieli. Bomba o opóźnionym zapłonie, która prędzej, czy później musiała przynieść im więcej złego, aniżeli dobrego. Czyżby porucznicy wystawili go na próbę, czyżby wierzyli choć trochę w tego nieopierzonego głupca. Czyżby ktoś mu zaufał?
Khazad odczuł to jako obrazę i uśmiech szybko znikł z jego twarzy. Któż zrozumie to
istnienie, w którym więcej jest zachowań barbarzyńskich, aniżeli krasnoludzkich. Dorrin nie zauważył nawet, kiedy Glandir ich opuścił, a może to Oni opuścili jego? To nie było ważne. Przynajmniej dla niego, młodego, pewnego swych umiejętności i siły wojaka. Grungni chyba jako jedyny wie, kogo ten khazad szanuje i pod czyją jurysdykcją jest.
W każdym razie szedł teraz jedynie z Baldrikiem. Równie młodym, równie ambitnym lecz..., coś ich różniło. Zarkan nie potrafił tego jeszcze sprecyzować, ale był pewien, że już niedługo wszystko samo się wyjaśni.
Temu pochodowi przewodził Baldrik, był on zdecydowanie lepszym podróżnikiem, był szybszy i zwinniejszy od olbrzyma pochodzenia krasnoludzkiego. Z wysmarowaną twarzą wyglądał w tym pochodzie, jak Hermes poszukujący kolejnego mieszkańca królestwa śmierci. Biła od niego niszczycielska potęga, którą zamierzał wykorzystać. Szli w ciszy przez kilka dłuższych chwil. W pewnym momencie Dorrin wyrwany z zamyślenia jakimś pomrukiem zauważył, że kilkanaście metrów przed nimi stał ogromny ogr. Na szczęście zdążył zareagować i pociągnął za sobą Baldrika. udało im się pozostać niezauważonym. Coś dziwnego działo się tego dnia. Te wszystkie przemiany w postępowaniu Zarkana, te wszystkie myśli, które niewątpliwie kłębiły się w jego głowie.
-... Widzisz przecież sam, nie ma innej drogi. Idziemy go zajebać, a potem to już tylko uczta i zabawa. Nie czekał odpowiedzi, ruszył, a za nim Baldrik. Ten drugi wpadł na dziwny pomysł, począł pokasływać, gwizdać, poruszać się, zwracać uwagę strażnika. Każdy humanoid wiedziałby, jak w takiej sytuacji postąpić. Każdy za wyjątkiem ogra, który stał naprzeciw członkom drużyny ósmej Czarnej Straży. Tego głupca nie zaniepokoiły dziwne odgłosy, zaciekawiły, ale nie przestraszyły, jak się później okazało przypłacił to życiem.
Baldrik wyskoczył na wychodzoną ścieżkę stając kilka metrów przed ogrem. Strzelił bełtem prosto w jego korpus. Pocisk okazał się za słaby, bełt nie był w stanie przebić się przez nadzwyczaj dobrze wykonaną zbroję olbrzymiego potwora, wtedy stało się to. Baldrikowe morale spadło znacznie, wojownik przeraził się tego, co zobaczył. Do akcji musiał wkroczyć dziki khazad, którego tyleż się trzeba bać, co uwielbiać. Zarkan niewiele myśląc ruszył do boju, wynurzył się ze swego ukrycia i wskoczył na grzbiet ogra. Skoczył tak szybko, że ogr poczuł przytłaczającą siłę górnika. Dorrin to wykorzystał i wbił swój sztylet, atakując nieosłonięte zbroją ciało ogra. Cios poszedł szybko i celnie, uderzył w szyję oponenta. Ogr wciąż walczył w całkowitej ciszy. To mogło wydawać się bardzo dziwne. Ten heroiczny czyn krasnoluda przywrócił chęć do walki Baldrikowi, stagnacja opadła. Jego młot nie mógł tu pomóc musiał improwizować. Spróbował ataku bełtami, które pozostały w jego kaburze. Ataki tak mizerną bronią okazały się nieskuteczne wobec dobrego uzbrojenia wojownika chaosu. Znów musiał zadziałać potężny Dorrin. Ponowił atak, który tylko pobudził ogra. Górnik musiał szybko unieszkodliwić olbrzyma, by do cholery nie zabił ich w tym zimnym piekiełku. Próbował wyrwać hełm bestii, nie udało się. Wtedy do ataku wrócił Baldrik tym razem, lepiej przemyślał swój cios. Poszedł taranem przewracając oboje potworów tj. ogra i Dorrina. Zarkan wykorzystał czas dany mu przez towarzysza i zaatakował oczy potwora. Oślepił go całkowicie.
Cytat:
Oślepiony ogr stękał i jęczał, ale wciąż nie krzyczał pomocy. Upadł w śnieg i zaczął broczyć krwią jak zarzynana świnia. Wstawał i upadał... a po jednym z takich upadków Dorrin dopadł go, usiadł mu na plecach i chwycił za głowę próbując skręcić kark. Jednak potworna siła okaleczonego ogra nie pozwalała na to. Z pomocą przyszedł Baldrik. Wyszarpnął sztylet Dorrina z rany w szyi ogra i poderżnął gardło bezimiennemu wartownikowi kiedy Zarkan odchylał głowę ogromnego pancernika.
Tak oto zakończyła się walka z wielkim ogrem- obaj khazadzi żyli. Mieli zaraz zakończyć swoje zadanie. Młodzieńcy szybko przeszukali potwora, nie znajdując przy nim żadnych ciekawych przedmiotów. Zaciekawił ich jedynie brak języka w paszczy bydlaka. Cóż to miało znaczyć? Na pewno w niedługim czasie zapyta o to Rorana, albo Glandira. Po oględzinach i poszukiwaniach łupów przyszedł czas na niszczenie tropów, przysypali ciało denata.
Kilka chwil później uciekali z palącego się obozu kierując swe khazadzkie dupska za pododdziałem Rorana. Uciekając szybko i niezauważenie. Uciekając w popłochu, modląc się do wszystkich znanych im bogów, prosząc o łaskawość losu, biegli szybko.
Jak się znaleźli w towarzystwie Galeba, Baldrika, Ysassy, Rorana i Skalliego, w jakich okolicznościach, kiedy i dlaczego się spotkali? Szedł po prostu obok. Dalej groziła im śmierć.
 
__________________
"Wyobraźnia jest początkiem tworzenia.
Wyobrażasz sobie to, czego pragniesz,
chcesz tego, co sobie wyobraziłeś i w końcu
tworzysz to, czego chcesz."
Coen jest offline