Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-09-2013, 15:21   #103
Eleanor
 
Eleanor's Avatar
 
Reputacja: 1 Eleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputację
Prawie godzinę zajęło im zbliżenie się do oznaczonego punktu. Z bardzo gęsto zaludnionego rejonu przeszli przez obszar większych domów z większymi podwórzami, omijając go jego skrajem - był bowiem dobrze oświetlony i pełny patroli. Potem znów trafili na gęstsze zabudowania, pomędzy którymi mogli przyspieszyć. Cieni i pozbawionych światła uliczek było tu bardzo dużo. Zmieniło się także otoczenie. Budynki mieszkalne zastąpione zostały przez magazyny i hale, nigdy co prawda nie tak wielkie jak spotykało się w cywilizowanych miastach, lecz jasne było, że to była produkcyjna część strefy. A dzięki temu - prawie zupełnie teraz opustoszała. Ciężko było nawet stwierdzić, czy ktoś pracował tu w czasie dnia. Posterunków także zrobiło się mniej, oprócz jednego wyjątku - hangaru, który niewątpliwie był ich celem.

Z zewnątrz budynek wyglądał jak typowy, wielki "blaszak", wysoki na dobrych pięć czy sześć metrów, oświetlony kilkoma latarniami i pozbawiony okien na ścianach. Dachu ze swojej pozycji nie widzieli dokładnie, chociaż był lekko pochyły, to nieoświetlony. Przed nim był parking, obok inne budynki, oddalone o przynajmniej dziesięć metrów. Podejście nie było więc proste, choć oświetlenie nie wszędzie docierało. Widzieli także kilka wejść. Była przede wszystkim rampa towarowa, zamknięta teraz oczywiście. Główny wjazd do hangaru a także zwykłe osobowe drzwi, umieszczone dwupoziomowo. Przy rampie nikogo nie było, lecz przy wejściach kręcili się ludzie. Dwóch przy mniejszym wejściu. Przynajmniej trzech przy drzwiach hangarowych. Na parkingu stały także dwa samochody terenowe. Oznaczeń Umbrelli z zewnątrz nie widzieli, ale niewiele to zmieniało. Przecież nie afiszowali się z tym w przypadku tego laboratorium w Mogadiszu.

Kane cmoknął, analizując ich możliwości. Strażnicy byli problemem dla niego, dla Shade znacznie mniej. Wskazał na dach.
- Jeśli to blaszak Umbrelli to muszą mieć wentylację, może i klimę. Zerknąłbym na dach. To jedyne miejsce, którym także mógłbym wejść. Chyba, że ich eliminujemy. Nie ma tu ich wielu.
Powiedział to całkiem zwyczajnie, patrząc na najemniczkę. Wydarzenia minionego dnia nie nastrajały go przychylnie dla tych popieprzonych fanatyków, zabijanie ich to jak akcja oczyszczania świata.
Shade skinęła głową najwyraźniej akceptując ten plan:
- Zajmę się na początek tymi dwoma przy małych drzwiach - powiedziała sprawdzając tłumik założony na broń. Zadowolona z oględzin wsunęła go ponownie za pasek z przodu spodni, ukrywając pod kombinezonem. Potem wyjęła jeden z noży i zważyła w dłoni. Najpierw postanowiła zajść jednego z nich od tyłu i wyeliminować ciosem w nerkę. To zazwyczaj paraliżowało ofiarę i nie pozwalało jej wydać nawet jęku. Potem, gdyby użycie noża na drugim strażniku okazało się problematyczne mogła przerzucić się na broń strzelecką. - Potem zajmiemy się tymi trzema.
O'Hara potwierdził skinieniem i sprawdził sprzęt. Nie skomentował tego, że zwykle Shade unikała zabijania, gdy tylko mogła.
- Zajdę trzech przy głównym wjeździe z drugiej strony. Jak pozbędziesz się tych dwóch i zbliżysz, daj znać. Jak coś pójdzie nie tak, zajmę ich wcześniej.

Zbliżenie się do hangaru okazało się łatwe dla obojga z nich. Pilnowano bowiem wyłącznie od strony wejść, Kane przemknął więc pod tylną ścianę, bez przeszkód zbliżając się prawie do rogu, za którym znajdowało się trzech strażników. Shade oczywiście problemów miała jeszcze mniej, bowiem jej kombinezon w ciemnościach był praktycznie nie do wykrycia. No i to było wszystko, co należało do kategorii łatwych.
Stażnicy przy małym wejściu stali w świetle palącej się nad ich głowami latarni. Jeden opierał się o ścianę przy samych drzwiach, drugi natomiast spacerował w te i wewte, gadając przy tym przez trzymaną w ręku krótkofalówkę. O'Hara dźwięki rozmów słyszał także od tych bliżej niego. Co więcej, ze środka hangaru wydobywał się jeszcze jeden, stłumiony, dość jednostajny dźwięk. Tłumił nieco także odgłosy na zewnątrz, w tym te wydawane przez najemników.

Podejście bezpośrednie do mężczyzn było zdecydowanie trudne, dodatkowo kiedy rozmawiający mężczyzna nagle zamilknie jego rozmówcy zaniepokoją się ciszą i przybiegną. Mieli więc na wykonie zadania bardzo mało czasu, a to oznaczało że od momentu rozpoczęcia akcji musieli działać szybko i bezbłędnie.
Skuteczne trafienie nożem poruszającego się celu, który co więcej był solidnie zbudowanym mężczyzną, było bardziej problematyczne niż trafienie go z pistoletu. Z drugiej strony okazja rozpoczęcia zadania po cichu była bezcenna. Shade szybko oceniła sytuację i zmieniła zarówno pierwszy cel jak i miejsce trafienia. Inaczej chwyciła nóż, w drugą dłoń wzięła odbezpieczony pistolet ii podeszła bez wahania do opartego o ścianę mężczyzny. Wiedziała, że kiedy pojawi się w kręgu światła na ziemi pojawi się jej cień. Miała jednak kilka sekund zaskoczenia by ugodzić go prosto w szyję. Dobry cios w tchawicę równie skutecznie uniemożliwiał wydawanie dźwięków jak przebicie nerek. Tyle że ofiara umierała znacznie wolniej. Dłoń z pistoletem przeznaczona była dla jego towarzysza.

Pierwsza część planu szła nieźle. Poruszała się sprawnie i pewnie. Cień pojawił się, lecz strażnik nawet nieszczególnie patrzył w tę stronę. Dopiero w ostatniej chwili musiał coś poczuć, ale wtedy już nóż pędził ku jego szyi. Wbił się głęboko, lecz nie tak cicho, jak chciałaby Valerie. Tubylec zaharczał, a jego puszczony karabin uderzył z głośnym dźwiękiem o blachę. Jego towarzysz obrócił się nagle, widząc wycelowaną w siebie lufę pistoletu. Strzeliła. Krzyknął. Strzeliła drugi raz, klnąc pod nosem. Pierwszy strzał był śmiertelny, lecz nie trafił bezpośrednio w mózg. Dopiero druga kula uciszyła strażnika na wieki.
O'Hara usłyszał nagle, jak tubylcy przy drzwiach hangarowych zerwali się, krzycząc coś. I te krzyki, wydobywające się z krótkofalówki zabitego, Shade słyszała. Jakaś postać już wyłaniała się zza rogu budynku, może dziesięć metrów od niej. Wróg nie strzelił od razu. W końcu ciągle miała na sobie kombinezon. Irlandczyk wychylił się, widząc, że wszyscy trzej zwróceni są teraz w kierunku małego wejścia, unosząc i odbezpieczając automatyczne karabinki.
O'Hara był gotowy. Shotgun zwisał luźno na pasku, pięści szykował do użycia. Strzelanie nie było dobrym pomysłem. Arabusy wrzeszczały, ale może to coś w środku zagłuszy te krzyki. Odezwał się cicho przez komunikator.
- Idą do ciebie. Biorę tych z tyłu, zdejmij pierwszego.
Nie zakładał, że Valerie jeszcze nie poradziła sobie z pierwszymi dwoma. Wychynął zza winkla, jak najcichszym truchtem zbliżając się do wrogów. W standardowych warunkach mógł zabić jednym ciosem w nieosłoniętą głowę.

Zaraz po oddaniu strzałów Shade wycofała się w bezpieczną strefę cienia oddalając od dwóch trupów. Na wszelki wypadek przesunęła się nieco w bok i przykucnęła czekając na uzyskanie najlepszej pozycji dla kolejnego celu. Widziała mężczyznę, który wychylił się zza rogu, był jednak za daleko dla oddania precyzyjnego strzału. Wymierzyła, ale czekała na lepszą pozycję. Pierwszy z mężczyzn zbliżał się do Shade powoli. Chwila zawahania najemniczki, cofnięcie się w cień, sprawiło, że rzucił jeszcze kilka słów do krótkofalówki. I zatrzymał się. Wciąż daleko jak na dokładny i pewny strzał z pistoletu. Kane wyskoczył z tyłu. Odgłosy ze środka musiały faktycznie otumaniać tubylców, bo ci nie zwrócili uwagi na nowe, ciche odgłosy. Amatorzy. Pierwszego uderzył w przelocie, powalając na ziemię. Drugi zdołał się w połowie odwrócić, gdy pięść najemnika zderzyła się z jego twarzą. Zdołał krótko krzyknąć.
Ten pierwszy usłyszał to, w panice odwracając się nagle i puszczając szybką serię w kierunku rogu, na którym znalazł się O'Hara. Shade strzeliła. Za późno. Tarcza Irlandczyka zabłysła na chwilę, zanim zdołał skoczyć w bok, patrząc jak trafiony upada. A oba wejścia, tuż przy Valerie, otworzyły się nagle. Z dolnych wypadło dwóch strażników, na górnym podeście pojawił się jeszcze jeden. Nawet coś tak dobrego jak jej kombinezon nie mógł jej uchronić teraz na dłużej, niż kilka chwil. Kilka chwil, które mogły zadecydować o jej życiu lub śmierci. Tym razem nie wahała się. Cele były zdecydowanie bliżej. Uniosła dłoń i strzeliła w górny podest. Raz, drugi, potem trzeci raz w mężczyznę stojącego niżej. Szybko przemieściła się w kierunku większego cienia jednocześnie zmieniając pozycję.

Kane zaklął. Walka na bliski kontakt groziła właśnie dokładnie tym. Inwestycja w sprzęt zwróciła się już wielokrotnie, a teraz nie było czasu na myślenie. Shotgun z odległości był marny, więc najemnik podniósł z ziemi pistolet maszynowy jednego z trupów i znów wysunął się zza rogu. Przynajmniej nie musiał być już cicho. Widząc wrogów wycelował i pociągnął za spust, wspierając Shade.

Najemniczka była celna i szybka. Niestety, mało skuteczna. Mały, słaby pistolet nie miał siły przebicia i pewność zabicia dawał wyłącznie strzał w głowę. W przypadku strzelania w kogoś powyżej, sprawy wyglądały słabo. Strażnik dostał dwa razy i z wrzaskiem upadł, trzymając się za nogi. Zdołał się jednak odturlać z powrotem do środka hangaru, choć stanowił już małe zagrożenie. Drugiego miała już na swojej wysokości i strzeliła celnie, zabijając. Ale ruszała się przy tym. Pistolet, mimo, że wytłumiony, nie był przecież ani niewidzialny, ani niesłyszalny. Ostatni z tubylców zauważył to i uniósł broń. Odskoczyła, wiedząc, że jest za wolna. Kule zaterkotały o blachę, gdy wróg zaczął pruć serią. Ale gdy spojrzała na niego znowu, leżał na ziemi w kałuży krwi, a ostatnie pociski szły w niebo. Wszystkie trzy kule z krótkiej serii, jaką puścił O'Hara, trafiły prosto w głowę.

Mieli teraz otwarte drzwi i mogli zajrzeć do środka. Niewiele mogli zobaczyć, bo niewiele było światła. Duży magazyn tylko w niewielkim stopniu wypełniony był kontenerami. Jeśli Umbrella trzymała tu sprzęt i zapasy, to większość zabrano, choć było to wątpliwe, skoro to miała być wyłącznie przykrywka. Dwa szczegóły rzucały się w oczy. Na wysokości pierwszego piętra, połączone stalowymi kładkami, znajdowało się zbudowane z blachy biuro. W świetle noktowizorów dostrzegli tam ruch i lufę karabinu. Snajper miał świetny widok na wejście. Drugim szczegółem był fakt, że na środku magazynu betonowa podłoga kierowała się w dół. I gdzieś nieco przed ścianą kończyła się potężnymi wrotami, przy których stała maszyna wyglądająca jak wielkie wiertło. To ona wydawała takie odgłosy. Za nią zaś chowało się jeszcze ze dwóch ludzi. Czy byli tu jeszcze jacyś strażnicy, tego nie dało się stwierdzić. Zwłaszcza, że kula z karabinu wbiła się z ziemię tuż obok. A potem kolejna przebiła blaszaną ścianę hangaru. Na szczęście nie trafiła.

Shade nie wahała się tym razem ani sekundy. Wyjęła granat odłamkowy, odbezpieczyła go i wrzuciła do wnętrza przez otwarte drzwi do ludzi ukrywających się przy maszynie. Potem zaś korzystając z kamuflażu skafandra ruszyła zygzakiem do środka pochylona jak najniżej przy ziemi. To była kwestia szczęścia, bo snajper musiał strzelać na oślep.
Kane wycofał się, nie chcąc oberwać przypadkiem. Nie miał możliwości znikania, więc zamiast tego wskoczył na schody mając nadzieję dostać się na górny pomost, dobić rannego i być może mieć odpowiednie pole na osłanianie kobiety. Jeśli będzie tego potrzebowała.
Granat nie trafił dokładnie tam gdzie chciała. Poleciał nieco obok, ale jego wybuch uciszył zarówno maszynę jak i zmiótł obu ludzi. Mogli przeżyć, chwilowo jednakże pozostawali niewidoczni. Wybierając odpowiedni moment przebiegła przez drzwi. Kolejny strzał snajpera przeszedł niedaleko, lecz ciągle obok. Rozejrzała się wokół, nie dostrzegając innych wrogów. Irlandczyk dotarł na górę i krótką serią dobił rannego, ciągle leżącego w drzwiach. Tamten był za wolny.

Snajper przestał strzelać, czy to przeładowując, czy może uznając, że to bez sensu. Teraz jego karabin przesuwał się lekko, szukając celów.
Najemniczka poruszała się wolno, by nie zdradzić przeciwnikowi swojej pozycji dźwiękiem. Śledziła dokładnie jego ruchy przez noktowizor i zbliżała się nieubłaganie. Teraz był jej głównym celem. Musiała podejść na tyle blisko, by jej strzał był bezbłędny. Drugiej szansy mogła nie otrzymać. Snajper był zawsze niebezpiecznym wrogiem.
Były tylko trzy drogi na górę. Schody, jeden z niewielu betonowych elemetów tego miejsca, osłonięty osobną ścianą, drabina oraz drugie schody, metalowe, którymi wszedł O'Hara. Mogła bez większych trudności zakraść się tymi pierwszymi, lecz teraz, po tym jak granat wylączył wiertło, w hangarze panowała cisza i każdy dalszy krok postawiony na żelaznej, delikatnie drżącej konstrukcji podestu mógł okazać się zdradziecki. Shade zdecydowała się na schody betonowe. Była lekka i zwinna miała szansę przejść po konstrukcji bez wydawania dźwięku na wszelki wypadek odezwała się cicho do komunikatora:
- Spróbuję do niego podejść z prawej strony. Na wszelki wypadek osłaniaj mnie.
- Ok, ruszaj jak zacznę strzelać.

Kane przesunął się na schodki, unosząc pistolet maszynowy. Nie celował zbytnio, obierając za cel mniej więcej pozycję snajpera. Puścił pierwszą, długą serię. Zaczął zbiegać po schodach, podejrzewając, że tamten zacznie walić w miejsce, z którego zobaczył błysk. Następną serię, trochę celniejszą, posłał już z dołu, wychylając się zza drzwi.

Pociski z broni maszynowej zadudniły po blasze, w większości przebijając ją. Mimo, że traciły impet, to ciągle pozostawały śmiercionośne. Snajper odpowiedział ogniem, z opóźnieniem i niezwykle niecelnie. Przesuwająca się w tym czasie po podejście Valerie usłyszała jego stłumiony krzyk. Kane musiał go trafić, mimo, że wcale się nie starał. To było jak egzekucja. Zarówno dla snajpera, jak i dwóch pozostałych, słyszących co się dzieje i poranionych odłamkami z granatu. Rzucili się co prawda do ucieczki, ale szybko padli martwi. Nikogo więcej chyba tu nie było.

Nie wiadomo, czy zdołali wezwać posiłki. Krótkofalówki wydawały się być urządzeniami na krótki dystans, lecz być może ktoś z okolicy odbierał sygnał. Lub przesłano jakąś inną wiadomość. Niestety, nie było tu łatwych odpowiedzi. Wrota blokujące drogę były bardzo solidne i duże. Zbudowane z nowoczesnych materiałów opierały się nawet wielkiemu wiertłu, które wgryzło się może na kilka centymetrów. Nie było żadnych panelów dostępowych, a przynajmniej nic takiego nie dostrzegali. na piętrze, w biurach, pozostały resztki sprzętu komputerowego, zredukowane praktycznie do kilku kabli, do których podłączono jakieś urządzenia. Arabowie najwyraźniej tędy także próbowali dostać się do środka. Bezskutecznie.
- Nie mamy pewnie wiele czasu. - powiedziała Shade do Kane’a - Sprawdzaj otoczenie. Ja spróbuję podłączyć to urządzenie od Blue. Włączę komunikację z pozostałymi. Musi mi pomóc w tym zadaniu. Chyba, że ty znasz się na takich sprawach lepiej. To ja mogę zostać na czatach.
Pokręcił głową.
- Nie znam się na pewno bardziej niż ci, którzy w tym wcześniej grzebali. Jak Blue nic nie znajdzie, to my też na pewno nie. Poszukam czegoś przy wrotach. Może któryś ze strażników ma komputer lub holofon, przez niego hakerka mogłaby się podłączyć i poszukać sieci bezprzewodowych. Nie wiem co innego możemy zrobić.
Zostawił Shade i ruszył. Przy okazji chciał dokładnie przeszukać trupy, zbierając elektronikę.
 
Eleanor jest offline