Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-09-2013, 15:50   #123
Sekal
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Festag, 32 Nachhexen
Wczesne popołudnie


Niewiele znaleźli przy zajeździe, a Rex także wcale nie okazywał się pomocny. Nawet jak wyczuwał jakieś delikatne ślady zapachu, to były zbyt rozrzedzone i nie potrafił poprowadzić im jakimkolwiek tropem. No, oprócz tego prowadzącego bezpośrednio do odnalezionego wozu, gdzie prochu wyczuwał aż nadto.
Odnalezienie śladów samemu okazało się już zupełnie niewykonalne. Nikt nie zgubił innej beczułki, ani nie rozsypał dużej ilości prochu.
Przynajmniej noc minęła spokojnie, co najwyżej niektórzy obudzili się z kacem. Thomas zaś z obolałymi kośćmi i mięśniami - mimo tego czuł się po nocy znacznie lepiej, wysmarowany jakimiś maściami. Jego niemłode ciało powoli dochodziło do siebie, lecz to musiało wystarczyć.

Jazda powrotna do Averheim, oprócz obolałych ud, tyłków i w przypadku świątynnego sługi - całej reszty - okazywała się równie spokojna. Ciałami, wozem i całą resztą bałaganu zająć się miała straż, która tylko przesłuchała ich krótko na okoliczności całego zdarzenia. Potem musieli już tylko trzymać się drogi. Mijali niewielu podróżnych, nawet bliżej miasta. Strigan nie spotkali. Rex nie podjął żadnego tropu, a i nigdzie nie zobaczyli śladów prochu. Poranna mgła szybko minęła i aż do południa na niebie widać było wyłącznie niegroźne, małe chmury. Wtedy też dotarli do stolicy Averlandu, znacznie cichszego i spokojniejszego, jako, że w Festag niewiele osób pracowało. Nawet doki ucichły. Niestety smród pozostał taki sam.
Dojechali do stajni "Czerwonej Strzały", aby oddać zmęczone już wierzchowce. Pewnie dawno nie miały możliwości udać się w taką podróż. W tym czasie niebo już znacznie bardziej się zachmurzyło.
Znów zapowiadało się za deszcz. Mogli zgadywać, że zacznie padać za kilka dzwonów.


Weissa spotkali tak jak poprzednio, w biurach "Czerwonej Strzały". Co ciekawe, zanim tam dotarli, zaczepił ich jeden ze strażników miejskich.
- Kapitan chce z wami porozmawiać, macie zdać raport. Powiedział jednak, że nie jest to takie pilne, jeśli macie pilniejsze zajęcia.
Odmaszerował, nie czekając na odpowiedź. Cóż, robili się coraz bardziej rozpoznawalni w tym mieście. Kurd, po wysłuchaniu wieści, zasępił się mocno, pocierając brodę.
- Biedni ludzie. Tak myślałem, że mogło stać się coś podobnego.
Westchnął, sięgając do biurka. Obejrzał przy tym jedwab, który przynieśli. Tu wydawał się zadowolony. Wydobył sakiewkę.
- Tak jak się umawialiśmy, po pięć szylingów dla każdego. Dodatkowo dwadzieścia w sumie za materiał, podzielicie się. Wybaczcie, że nie powiedziałem, że konkretnie chodzi o proch. Pracujecie dla straży, a pewne rodzaje towaru potrafią być konfiskowane ostatnimi czasy.
Nie zmienił wyrazu twarzy, patrzył na nich myśląc o czymś zupełnie innym.
- Prócz kilku skrzynek wina, reszta wozu była nim zapakowana. Nie wiem ile dokładnie miało tego być, to wyjaśniłby list przewozowy. Dowiem się dopiero jak dotrze goniec. Zapłacę, jeśli dowiecie się czegoś o tych mutantach i grupie, o której wspomnieli. Ja niestety nic o tym nie wiem.
Usiadł na fotelu, wspierając głowę na rękach i przecierając dłońmi oczy. Wyglądał na zmęczonego.
- Miałbym dla was kolejną robotę. Wyjaśnię szczegóły, gdy zjawicie się tu jutro rano. Niekoniecznie tuż po świcie tym razem.
Uśmiechnął się słabo, lecz widać było, że nie było mu do śmiechu. Otworzył jakąś księgę, szukając czegoś. Powiedział przepraszającym tonem:
- Jeśli to wszystko, to chciałbym pozostać sam. Mam jeszcze sporo do zrobienia.
 
Sekal jest offline