Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-09-2013, 20:12   #12
Deadpool
 
Deadpool's Avatar
 
Reputacja: 1 Deadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetny
Asphyxia vs Bafurl

- Niedźwiedź… jebany niedźwiedź… - Asphyxia, powstrzymywała się od śmiechu, jednak kiepsko jej to wychodziło. - Nie ważne… pokaż jak tańczysz worku na pchły. - Królowa Permafrost ruszyła do biegu… a raczej pełzu. Zmarznięta powierzchnia ułatwiała jej ślizg, a skracając sobie dystans do przeciwnika wytwarzała grubą taflę lodu przed sobą. Musiała go dopaść. Gdy będzie już wystarczająco blisko pchnie tafle lodu w przód, która w ostatnim momencie najeży się kolcami.
Najwyraźniej niedźwiedziowi nie było do śmiechu, że walczy z zmutowaną jaszczurką. Przykucnął jedynie i wycelował, kiedy przeciwniczka pełzła do niego, kryjąc się za barierą. Chwilę później oddał pierwszą serie. Metalowe pociski rozkruszyły część bariery, kilka z nich przeleciało nawet całkiem blisko Asphyxii, jednak żaden z nich ich nie ranił. Jednak chwilę później nadeszła druga seria, która była bardziej skuteczna. Jeden z pocisków ośmielił się zranić królową - pocisk przeszedł przez ramię, naruszając kość jednak szczęśliwie omijając większe naczynia krwionośne.
Niedźwiedź nieświadomie sprowadził na siebie piekło raniąc Apshyxię, która była całkiem wrażliwa na punkcie swego wyglądu. - Dawno nie widziałam swojej krwi… tihii. - Mruknęła, po czym jej ogon zwinął się w swoistą sprężynę, po czym wyskoczyła wysoko by promienie słoneczne były za nią, a niedźwiedziowi utrudniły celowanie. Będą w powietrzu uformowała, dwie śnieżynki, w każdą w jednej dłoni. Obracając się wokół własnej osi cisnęła nimi jedną po drugiej. Te jeszcze w powietrzu powiększyły się i obracały tworząc swoiste piły tarczowe.
Skok najwyraźniej spełnił swoją rolę, ponieważ kolejna seria wystrzelona przez Bafurla była kompletnie niecelna. Także i atak został przez niego zauważony stosunkowo późno, kiedy śnieżynki były całkiem spore. Niedźwiedź przez chwilę wpatrywał się zdziwiony, by następnie zarzucić karabin na ramię i zacząć biec na czterech łapach. Lodowy prezent nie trafił, jednak rozbijając się o ziemię posłał dookoła kilka odłamków, które trafiły jego przeciwnika.
- NO GDZIE?! - Wrzasnęła Lamia. Widząc że traci wysokość, wycelowała dłonią pod siebie tworząc swego rodzaju ślizgawkę, która zakręcała tak by dopaść przeciwnika. Gdy już była tuż nad nim wybiła się ze swego tworu i spadając wytworzyła na swej dłoni lodowe ostrze kosy. Drugie ostrze uformowało się na łokciu drugiej ręki. Z nowo utworzoną bronią zamierzała przerobić niedźwiadka na talarki, serią cięć w losowo wybrane części ciała.Lamia zbliżała się w błyskawicznym tempie na swojej ślizgawce, co jednak nie uniknęło uwagi futrzastemu. Zatrzymał się, stanął na dwóch łapach i… sięgnął po granat. Ot, standardowe wyposażenie niedźwiedzi w trakcie wycieczki na tundrę. Rzucił w kierunku zbliżającej się przeciwniczki, jednak nie trafił. To była doskonała wiadomość dla Asphyxii, ponieważ wybuch był całkiem konkretny. Chwilę później przerośnięta żmijka miała okazję zemścić się. Niedźwiedź okazał się nadzwyczajnie zwinny, jednak jedno z ostrzy sięgło jego ramię, rozcinając futro i mięsień.
- TIIHII! - Zachichotała przez zaciśnięte zęby. Naprawdę uwielbiała jak jej przeciwnik krwawi.
Uniosła dłoń w górę i zaczęła formować jakiś lodowy obiekt. Jednak to była tylko podpucha. Na czubku jej ogona uformował się morgensztern najeżony kolcami. Asphyxia obróciła się dookoła, by z całej swej nieludzkiej siły rozwalić na głowę niedźwiedzia, uformowaną wcześniej kulę z kolcami. Niedźwiedź miał jednak łut szczęścia. Chwilę zanim Lamia wykonała swój atak, on wydał z swojego gardła głośny ryk. Chociaż ten nie wpłynął jakoś szczególnie na jej samopoczucie, to był wystarczająco skuteczny, by chwilę nieuwagi przeciwniczki zamienić na nietrafiony cios. Nie zniechęciło to Asphyxii do ponownej próby, z tym że tuż przed ciosem dotknęła podłoża, by spod łap niedźwiedzia wysunęły się lodowe szczypce, które to miały go pochwycić, co by się przez przypadek nie odsunął od morgenszterna na ogonie Lamii.
Lodowe kleszcze zamknęły się wokół nóg niedźwiedzia, ten jednak był przygotowany na kolejny, jakże podobny, atak. Tym razem lodowy morgensztern napotkał pazury zwierzęcia, rozsypując się przy tym na kawałki. Wyglądało na to, że futrzak wciąż ma asa w rękawie.
- Kyahah! Nieźle! - Pochwaliła niedźwiedzia, pojedynczym klaśnięciem. Sekundę później jednak jej wyraz twarzy diametralnie się zmienił, co mogło oznaczać że znudziły się jej żarty.
Lamia opadła nisko, ponownie dotykając ręką podłoża. Miało to na celu wynurzenie pod niedźwiadkiem dużej lodowej pięści, z wyciągniętym środkowym palcem. Ot, taki miły dodatek.
Jedno, że pięść nie dotarła do swojego celu, a kompletnie drugie - że Bafurl zdołał się wydostać z sideł. I to w jakim stylu! Niedźwiedź nagle zaczął nabierać wielkości, jego pazury wydłużyły się i zaczęły świecić a na ciele pojawił się pancerz jak i korona. Ot, magia - z małego, potulnego niedźwiadka robi się sześciometrowa bestia.


- Dlatego jesteś w turnieju… - Rzuciła królowa permafrost z udawanym podziwem dla niedźwiadka. - Wreszcie potańczymy na poważnie. - Pomimo ciepłego futerka niedźwiedź mógł poczuć jak robi się chłodniej. Zamieć śnieżna zaczęła się nasilać skutecznie utrudniając widoczność, Bafurl czuł jak mroźny wiatr zaczął się także nasilać. Lamia cofnęła się do tyłu, by uformować gigantyczną gilotynę nad łbem niedźwiedzia.
Paszcza wielkiego niedźwiedzia otworzyła się, kiedy zamieć śnieżna nabierała na sile. Chwilę później wydobył się z niej ogłuszający ryk. Pęd powietrza zgarnął nie tylko sporą ilość śnieżynek, ale także samą Lamie, posyłając ją kilkadziesiąt metrów dalej, obijając po ziemi - no i psując plany powtórki z Rewolucji Francuskiej.
Asphyxia uniosła się na swym ogonie i otrzepała swe ubranie. Strzeliła karkiem, po czym wystawiła obie dłonie przed siebie. Drobinki lodu zaczęły ukształtować się w małe sopelki, które chwilę później wystrzeliły prosto w gębę przeciwnika. Przypominało to efekt jak przy użyciu działa obrotowego… nawet odgłos był podobny. Seria nie wywołała praktycznie żadnego efektu, jedynie rozzłościła Bafurla. Ten ryknął, tym razem mniej donośnie i zmienił pozycje na mniej ludzką a bardziej niedźwiedzią.
Lamia uniosła brew, widząc że jej atak nawet go nie połaskotał. Poskrobała się po głowię wpatrując się w niedźwiedzia. - Cholera… jeszcze nikt tyle nie wytrzymał. Zdumiona jestem.- Lamia złożyła dłonie po czym je rozciągnęła, kreując między nimi lodowy trójząb. Chwyciła za sam środek trzonu broni i odchyliła rękę do tyłu, prawą dłonią wskazała na Bafurla, robiąc sobie swojego rodzaju celownik. Zaraz po tym cisnęła bronią jak oszczepem. Ten jednak tuż przed trafieniem rozczepi się na trzy włócznie. W tym czasie wielka kula futra zaczęła biec w stronę swojej przeciwniczki, z każdą sekundą zbliżając się coraz bardziej. Bafurl nawet nie próbował uniknąć ataku który w niego nadleciał - i tym razem mógł tego pożałować. Dwie włócznie powstałe z rozszczepienia się harpuna co prawda po prostu się rozpadły, ale trzecia wbiła się tuż pod jego okiem. Lamia miała nawet na tyle czasu, by uniknąć stratowania! Niedźwiedź zaczął hamować, co przy jego wadze i prędkości nie było łatwym zadaniem.
Skoro miał problem z hamowaniem, Asphyxia postanowiła go wyręczyć, tworząc na jego drodze kolczasty lodowiec. W tym samym czasie zaczęła coś wytwarzać, jednak ten twór nie posiadał jeszcze kształtu.
Crashtest miśka nie wypadł zbyt pomyślnie. Chociaż Bafurl rozbił cały lodowy twór, to spora ilość odłamków pozostała w najróżniejszych miejscach jego ciała, o czym świadczył między innymi długi i zdecydowanie bolesny ryk.
- Ok… skończyłam. - Lamia wyszczerzyła się i posłała małą kulkę lodu w stronę podłoża. Nie minęła nawet sekunda, a zmarznięta gleba zaczęła się trząś i pękać. Najpierw wylazło jedno łapsko, potem drugie, aż w całości okazał się...


...lodowy golem! Twór dorównywał wysokości przeciwnika, gdy ten stał tylko na dwóch łapach.
- Dedziu! Bierz go! - Lamia wydała rozkaz, uśmiechając się szeroko, a golem tylko coś zaklekotał, trzasnął i ruszył do biegu. Lodowy twór odchylił obie piąchy w tył, by je złączyć i upuścić na kręgosłup Bafurla. Udało mu się to nawet zrobić na tyle szybko, że niedźwiedź nie zdążył powstać po kraksie. Ledwo zaczął się podnosić a został zmuszony do kolejnego przytulenia z ziemią.
Golem przekrzywił tylko łepek, po czy ponownie miał zamiar uderzać na przemian to jedną to drugą łapą. Asphyxia w tym czasie uformowała, na rękach lodowego konstruktu kolczaste kule.
Przy tym wszystkim machała rękoma jak dyrygent. - Zdychaj już sobie. - Rzuciła nucąc.
Niedźwiedź ryknął gdy kolejny cios spadł na jego plecy. Efekt był jednak kompletnie inny niż możnabyło się spodziewać - to ręka lodowego golema rozpadła się na małe kawałeczki! Zaraz potem wykonał nadzwyczajnie szybki obrót na plecy, blokując przy tym swoimi pazurami kolejne uderzenie. Odepchnął nogami golema, prawie pozbawiając go równowagi, po czym sam wrócił do stania na dwóch łapach, z wyraźnymi kurwikami w oczach.
- Nie rozumiesz prostych poleceń? Jak ty w cyrku przetrwałeś? - Rzuciła z pogardą, posyłając Golema do biegu. Niestety los lodowego tworu był okrutny, gdyż Lamia rozerwała go na odłamki, większe i mniejsze, po czym posłała w stronę Bafurla. Kiedy to wykonała wystawiła dłoń przed siebie, wyczekując na dogodny moment użycia promienia zamrażającego.
Lód zderzył się z górą napiętych mięśni, tłuszczu, skóry i futra, które składały się na obronę niedźwiedzia. Pojawiło się kilka nowych ranek czy zadrapań, jednak ciężko było tu mówić o czymś konkretnym. Bafurl zaczął zbliżać się do przeciwniczki, która wystrzeliła promieniem. Lamia jednak zdecydowanie powinna udać się do okulisty, ponieważ trafiła pod nogi bestii a nie w nią… co nie przeszkodziło zrobić jej kuku, ponieważ jeszcze bardziej zamarznięta ziemia postanowiła pęknąć pod nogą niedźwiedzia, posyłając go na piękne zderzenie z gruntem.
- Nie o to mi chodziło… ale co tam. - Prychnęła Asphyxia ruszając do szybkiego pełzu. Skoro bydlak leżał miała okazję zrobić mu jakąś poważniejszą krzywdę. Na jej ogonie, pojawiły się ostrza jak u jakiejś jaszczurki. A dokładniej w miejscach gdzie ogon styka się z glebą, podczas gdy pełza. Miała na celu wskoczyć na Balfurla i niczym brona wyrzeźbić na nim krwawe ślaczki, kiedy to będzie po nim pełzać jak jakiś robal. Chociaż udało jej się dostać na przeciwnika i zacząć swoją małą, krwawą orkę, to niedźwiedź już po chwili zaczął wstawać, co wymagało podjęcia szybkiej decyzji. Błyskawicznie zmieniła kierunek w stronę szyi niedźwiedzia, z takimi ostrzami jeżeli założy pętelkę wokół jego szyi Apshyxia będzie żywą garotą i rozerwie mu gardło. Okazało się, że łatwiej wstać niż dopełzać się komuś do szyi - Lamia spadła na ziemię, leżąc tuż za rozwścieczonym niedźwiedziem, który krwawił już całkiem znacząco. Co gorsza, obracał się. - Tch. - Wydala tylko z siebie szybko pełznąć pod niedźwiedziem, wyciągnęła rękę do góry podczas przemieszczania się i uformowała duże, długie ostrze o zakrzywionym i ząbkowanym ostrzu. Miała na celu rozpłatać go od dołu jak rybę.
Bafurl zatrzymał ten cios za pomocą zaledwie dwóch pazurów z górnej kończyny - ba, nawet wyprowadził kontratak. Jednym zatrzymał ostrze, by drugim wykonać cięcie, które odcięło Lamii rękę - cóż, przynajmniej tą i tak uszkodzoną.
Z szokiem, a nawet z lękiem, w oczach spojrzała na chlupiący krwią kikut. - Ty...Ty… - Lamia nie mogła się wysłowić przez buzującą w nią agresję. Rana po odcięciu ręki, pokryła się lodem i uformowała w kilkanaście ostrzy. Zamieć wokół Asphyxii nasiliła się, a ona sama wyskoczyła wysoko w górę. Gdy spadała, wyprostowała swe długie ciało tak, by czubkiem ogona spadać w stronę Bafurla. Podczas tego zaczęła obracać się dookoła, a jej ogon pokrył się warstwą lodu, który formował się w ogromne wiertło. Nie minęła chwila a cała Królowa Permafrost stałą się właśnie tym wiertłem, gdzie niegdzie pojawiły się na niej wypustki co by rozerwać, rozszarpać i poszatkować jak najwięcej cielsko Niedźwiedzia. Lamia przeszła przez brzuch niedźwiedzia, zapewne nawet likwidując jeden z przerośniętych organów, by następnie wylądować za nim. Dziura jaką zostawiła była imponująca - chwilę później jednak zmalała… jak i cały Bafurl, który wrócił do swoich normalnych rozmiarów.
Przy kontakcie z zmarzniętą glebą, wiertło rozsypało się na kawałki. Zaraz po tym, Lamia skróciła dystans do przeciwnika, strzelając w niego metrowymi soplami. Gdy już go dopadnie, zamachnie się kikutem, na którym wcześniej uformowała ostrza.
Świst towarzyszył pierwszemu soplowi, który śmignął kawałek od Bafurla. Drugi powiększył mu dziurę w brzuchu, jednak większa jego część przeleciała przez miejsce, w którym wcześniej była Lamia. Trzeci napotkał na pazury niedźwiedzia i rozpadł się na kawałki. Chwilę później jednak Apshyxia zamachnęła się ostrzami na kikucie, zostawiając piękne, krwawe ślady na jego ręce. Walka powoli dobiegała do końca.
Szkoda że niedźwiedź nie potrafił okazywać uczuć. A może po prostu nie zamierzał? Tak czy inaczej, bardzo chciała usłyszeć jak skomle o skrócenie męki. Inna sprawa że Asphyxia jest sadystką…
- Wytrzymaj jeszcze troszkę. Za mało krwi ci upuściłam. - Za niedźwiedziem, uformował się lodowy sarkofag, który otworzył się na ościerz. Lamia smagnęła ogonem, wrzucając go do środka. Sarkofag ten tak naprawdę był “Żelazną damą”, najeżoną od środka kolcami. Jedna z najciekawszych zabawek jakie widziała Lamia. Pomimo poszarpanego wyglądu z pełna gracją odwróciła się plecami do swego tworu i pstryknęła palcami. Ze środka trumny Bafurla wydobył się nieprzyjemny mlask i odgłos łamanych kości, a sama machina tortur przybrała szkarłatny kolor.
- And the rest… is silence. - Ukłoniła się tym co zapewne oglądali jej pojedynek po czym zniknęła, tak jak cały wymiar.

***

Asphyxia wróciła do Elizjum, cała i zdrowa. Rozruszała tylko nieistniejąca wcześniej rękę.
- Asphyxia-sama! Gratuluje wygranej. - Służka była już koło niej, uśmiechnięta i trzymająca w rękach przekąskę dla swej pani.
- Lilith… ten turniej… to najlepsze co mnie w życiu spotkało! Głupi niedźwiedź zdołał mnie tak pokiereszować, aż trzęsę się na myśl jacy będą kolejni przeciwnicy. Jestem taka szczęśliwa. - Oczy Królowej, zaszkliły się. W mig niebieskowłosa podała jej chusteczkę.
- Dziękuje moja droga. A teraz chodźmy coś zjeść i potem do łaźni. Muszą tu mieć jakąś. -
Postanowiła Lamia, nie bardzo przejmując się zdaniem służki w tym temacie. Pełznąć sobie niemal tanecznym “krokiem”, zajadała się lodami bananowymi. - Ah… Lilith nie widziałaś może gdzieś A’Dosia? - Zapytała Królowa.
- Umm. Kogo? - Służka nie miała pojęcia o kim jest mowa.
- Jak nie- - Urwała w połowie patrząc na jedne z setek wyświetlaczy, rozmieszczonym po Elizjum. - ON WALCZY TERAZ!! ON WALCZY TERAZ!! - Podekscytowana wskazała palcem, na obraz. - Znajdź jakieś wygodne miejsce. Raz raz! - Rozkazała niebieskowłosej, sama nie odrywając wzroku od walki Zwiastuna.
 
__________________
"My common sense is tingling..."
Deadpool jest offline