Temat przeglądałem, niemniej wypowiem się
U mnie sprawdził się "motyw przewodni postaci".
W dużym, dużym skrócie: zrobiłem graczom wstęp w formie scen - graliśmy w ciemnym pokoju. Mówiłem "scena z piaskownicą" - włączałem światło. Każdej scenie towarzyszyła odpowiednia muzyka. Kiedy kończyłem, mówiłem: "Koniec sceny" i światło gasło.
Jedna ze scen "intra" pełniła dość ważną rolę - wyłaniał się największy strach graczy oraz największy wróg. Opiszę ją, mniej więcej tak, jak wyglądał mój opis na sesji:
Jest późny, październikowy wieczór. W szyby zacina deszcz, a zimny wiatr szarpie swoimi szponami tumany czerwono-brązowych liści.
Twoja matka (do G1) pracuje dziś na nocną zmianę. W mieszkaniu jest tylko twój ojczym (cicho włączam Walk the Line Johnny'ego Casha). Siedzi w sąsiednim pokoju. Słyszycie trzask i syk otwieranej puszki z piwem.
Siedzicie przed komputerem. W waszych małych dłoniach pady. Na ekranie walczą potwory. Dużo potworów.
Muzyka przybiera na sile. Do pokoju wchodzi ojczym G1. W dłoniach trzyma antyczny magnetowid, z którego leci Johnny Cash.
Wygląda na wstawionego. Kołysze biodrami. Parskacie śmiechem - wygłupia się! Ale w jego ruchach jest coś niepokojącego, coś zboczonego - nawet wy to widzicie. Zbliża się do ciebie G2. Bierze cię pod rękę.
Johnny Cash gra.
Przystawia cię do ściany. Czujesz jak czyjaś ręka rozpina ci rozporek i ściąga majtki w dół. G1, kwilisz cicho. G2, zaczynasz płakać. Ale Johnny cię zagłusza.
Bo Johnny Cash przecież gra.
Koniec sceny.
I gaszę lampkę. I mp3.
*
Widzicie, później oczywiście historia nabrała rozpędu. Ojczym trafił do paki - uciekł, a gracze zostajac wampirami, zyskały rzadką okazję do zemsty - nie tylko za wydarzenia z zamierzchłej przeszłości.
Tylko, że nie o to chodzi.
Kiedy szukali tropów, gdzie też ojczym mógł się schować - jeśli znajdywali jego rzeczy - samochód zostawiony w garażu, listy w skrytce pod biureczkiem; jego ofiary pozostawione na torach kolejowych...
W tle zawsze przygrywał Johnny Cash.
Zawsze.
Najpierw cicho a potem coraz głośniej, im bliżej byli tego "czegoś" należącego do ojczyma G1.
No, to mi się udało