Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-09-2013, 19:41   #105
Ajas
 
Ajas's Avatar
 
Reputacja: 1 Ajas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie coś
Torbor otworzył oczy. W jego uszach mała orkiestra dudniła na swych instrumentach, a głośne piski, co jakiś czas przeszywały bębenki. Świat kręcił się dookoła, a sylwetki i twarze przemykały obok niego. Byli to chyba jego kompani.. a może to krasnoludy które jak i on miały pracować przez wieki w kuźni Moradina?
Gdy jednak Lenfir pomógł mu wstać, zrozumiał iż ten wojownik jest za wielki na krasnoluda. Czyli rudobrody przeżył.
- Dzinki chupie, już żem myśloł ży nos maju. –stwierdził, niezbyt świadomy tego co się wydarzyło. Dopiero po chwili, gdy jego oczy obiegły pobojowisko, zobaczył ciało swego brata na ziemi. Serce na chwile stanęło w piersi topornika, który od razu wyrwał się od podtrzymującego go kompana.
- Skalf! –ryknął opadając koło swego martwego towarzysza. – Borchu, nie rób mi tego, Brochu! –łzy napłynęły do oczu krasnoluda, który przytulił do siebie zimne od śniegu ciało. Krople bólu duszy, powoli spływały po policzkach gubiąc się w rudych kudłach brody, gdy wojownik mocno przyciskał do siebie swego poległego rodaka. Krasnoludy były braćmi, każdy był dla drugiego niczym członek rodziny. Wszak Moradin wykuł ich wszystkich z jednego kruszcu, po to by oni mogli nieść jego imię na cały świat.
Krzyk rozdartego serca przeszył okolicę, gdy Torbor dął upust emocją. Mimo ran i zmęczenia, trzech mieszkańców wioski, musiał odciągać go od ciała swego rodaka. Gdy w końcu ludzie północy owinęli kocami, zimnego Skalfa, Torbor przestał się rzucać i kląć we wszystkich znanych sobie językach. Otarł okrwawioną dłonią, zapuchnięte od łez oczy i pociągnął głośno swoim nochalem. Przez dłuższy czas nie wiedziało się dookoła niego dzieje… ocknął się z tego transu dopiero gdy dostrzegł na krześle martwe ciało kapłana.
- Dlo mnie to za dużo śmirci jok na jodyn dziń. Muszę odpocząć. –dodał, by po prostu zawrócić i opuścić świątynie Pana wojny. Słychać było jeszcze głuche łupnięcie, gdy jego pięść, okuta w rękawice uderzyła w ścianę kościoła, tak że kilka sopli spadło na ziemię.

~*~

Torbor otulił się swym kocem i usiadł przy palenisku. Milczał jak nie on. Zawsze wesoły i głośny, teraz wpatrywał się w płomień, jak gdyby nikogo po za nim nie było w izbie. Co jakiś czas słychać było pociągnięcia jego kartoflanego nosa… ale dźwiękiem o wiele bardziej złowieszczym była osełka na ostrzu topora. Miarowe ruchy, powoli pieściły broń krasnoluda, który za nic w świecie nie miał zamiaru jej odłożyć.
Orki zabrały mu krewniaka, kogoś kogo nie zdążył odpowiednio dobrze poznać. Zabrały mu pierwszego towarzysza, zabrały mu możliwość pomszczenia go w bitwie.
Więc on miał zamiar odebrać im wszystko co tylko będzie wstanie, gdy tylko następnym razem je spotka.
Ogień odbijał się w smutnych oczach krasnala, który tego wieczoru nawet raz nie pomyślał o piwie. Bowiem w jego głowie zamiast złocistego trunku, był karmazynowa krew jego brata.
 
__________________
It's so easy when you are evil.
Ajas jest offline