Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-09-2013, 22:42   #41
Blacker
 
Blacker's Avatar
 
Reputacja: 1 Blacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputację
Ciemne okulary w nocy mogą nie wydawać się szczególnie dobrym pomysłem, bo i w sumie nieszczególnie mają przed czym chronić. Trudno było więc przekonać Fadieja by pożyczył je Młodemu na jedną noc bez podania przyczyny, ale upór odziedziczony po Brianie w końcu pozwolił przezwyciężyć i tą trudność. Woreczek z robalami w ziołach może i nie brzmiał zbyt apetycznie ale lokalny przysmak okazał się całkiem smaczny a na dodatek fajnie chrupał gdy rusznikarz przegryzał się przez chitynowe pancerzyki. Składane krzesełko ,,pożyczone" od osoby nieświadomej zaszczytu jaki ją spotkał i trochę marudzenia by zostać wpuszczonym na mury dopełniły dzieła pozwalając Młodemu na docenienie w pełni oczekiwanych tej nocy wydarzeń. Po ciężkim dniu pracy był jednak zmęczony, może i nie miał zbyt słabej kondycji to jednak wpływ niedawnego postrzału wciąż go osłabiał. Kilka razy poleciało mu oko, w pewnym momencie rozległo się nawet chrapanie jednak sen prysł niczym bańka gdy nocną ciszę rozdarł dźwięk eksplozji. Wiedząc co nastąpi zaraz młodzieniec wydobył okulary z kieszeni bluzy i faktycznie noc w chwilę później stała się jasna niczym dzień gdy rozbłysnął płonący termit. Jego upiorne, białe światło zdawało się wykrzywiać świat, nienaturalnie wydłużając cienie. Krzyki bólu świadczyły o tym że pułapka działa a głupcy którzy odważyli się wyciągnąć rękę po cudzą własność właśnie płacą za swój błąd. Młody uśmiechnął się szeroko wrzucając garść robali do ust i zza przyciemnionych okularów wpatrując się w oślepiającą, białą gwiazdę która promieniście rozchodziła się od miejsca w którym umieścił minę. Jego robota była skończona

Ktoś widząc jak rusznikarz uśmiecha się obserwując straszną śmierć kilku wyrostków i z trudem tłumi triumfalny śmiech mógłby go nazwać okrutnym. Taka opinia, choć nie aż tak daleka od prawdy byłaby jednak krzywdząca, bo Młody nie przywykł czerpać przyjemności ze sprawiania bólu innym. Ot, kilka kolejnych trupów na koncie ich wesołej gromadki, fakt nad którym przechodzi się do porządku dziennego nie przerywając śniadania. To, że sam nieczęsto zabijał nie sprawiało tu żadnej różnicy a swobodne, wręcz niefrasobliwe podejście do tematu śmierci i umierania sprawiały że nie będzie miał z tego powodu koszmarów po nocach. On po prostu wykonał swoją pracę najlepiej jak umiał z zimną, wyrachowaną konsekwencją. Jego rolą była praca na zapleczu a jego zadaniem zadbanie by nikt z QRS nie zginął. To, czy osiągał swój cel dbając o ich sprzęt, łatając ich rany gdy obrywali czy eliminując zagrożenie nim się pojawiło było nieistotne - dla niego liczył się tylko i wyłącznie rezultat, niezależnie od metod jakimi został osiągnięty. Przyjemność sprawiał mu więc nie tyle fakt śmierci tamtej czwórki, co dobrze wykonane zadanie. W warunkach polowych, z najprostszych możliwych materiałów zdołał przygotować tak skuteczne ładunki; Brian pewnie byłby dumny.

A gadki o honorowej walce i szacunku dla przeciwnika mogą sobie wszyscy w dupę wsadzić. Jeśli oczywiście lubią takie zabawy

***

Świt był już blisko, więc wciąż pogryzając ziołowy przysmak Młody doczekał chwili gdy pobojowisko oświetliły pierwsze promienie słońca, dopiero wtedy wybrał się obejrzeć z bliska co zdziałały jego pułapki. A było co oglądać, zapach towarzyszący detonacji min zlał się w jedno ze smrodem palonych ciał tworząc upajającą dla rusznikarza kombinację

- Kocham zapach termitu o poranku. Nic na świecie tak nie pachnie. To zapach zwycięstwa - rzucił w przestrzeń spacerując pomiędzy trupami. Jego wzrok przykuł jednak kompletnie spalony korpus
- Hy, a ten to się całkiem stopił - zauważył radośnie, po czym ruszył z powrotem do Fadieja. Musiał podłapać choć trochę snu, czekał go kolejny pracowity dzień

***

Kobieta, przewróciła oczami gdy Cutler odszedł. Podeszła do samochodu stawiając psiaka na ziemi. Zwierzak zaraz podszedł i zaczął obwąchiwać skrzynie, szczególnie tę z jedzeniem. Kurierka wyjęła papierosy, wyjęła jednego i odpaliła. Nie schowała jednak paczki a wyciągnęła ją w stronę Młodego.

- Dzięki - odpowiedział Młody przyjmujac papierosa. Sam praktycznie nie palił, głównie ze względu na specyfikę swojej pracy w trakcie której jakakolwiek obecność ognia mogła się źle skończyć, jak i ze względu na fakt że fajki były drogie. W przeciwieństwie do swojego przybranego ojca nie miał takiej renomy by po zjawieniu się w nowym miejscu otrzymywać od ręki parę dobrych zleceń dzięki którym mógłby sobie pozwolić na zbytki
- Swoją drogą niezły masz samochód. Ostatni raz widziałem taki parę lat temu, jednak tamta navarra była mniej pojemna, bo na pace miała zamontowane gniazdo karabinu
- Dzięki. Takie zakapiory jak Twoi kumple wolą jakiś wielki napierdalacz a ja miejsce. Czasem muszę coś większego przewieźć. A paka ma więcej zastosowań. Dajmy na to jest wygodniejsza niż siedzenia.
- Dla naszej ekipy to najlepszy byłby chyba UAZ, bo to bydle wszędzie wjedzie. Mówiąc o transporcie… jesteś kurierem, prawda?

Karen zaśmiała się.
- Tak. Robiłam dwa lata dla ósmej mili, teraz jako wolny strzelec. Trasy w okolicach NY i Detroit.

Od strony osady nadszedł Lynx, trochę czasu zajęło mu przepakowanie sprzętu. Okazało się, że wszyscy są już na miejscu. Do dyspozycji mieli pick - upa, jeepa i łazika. Ten ostatni podobał mu się najbardziej, ale nie pogardziłby miejscem na pace pikapa, gdzie mógłby mieć odpowiednie pole ostrzału. Młody akurat zagadywał widzianą wcześniej blondynkę w barze, z tego co zrozumiał Lynx, to ona była właścicielką Nissana. Przerwał im:

- Jestem Lynx, chyba pojedziemy razem, macie już rozdzielone miejsca, kto gdzie jedzie - zapytał ni to kurierki ni to Młodego.
- Ja to najchętniej zebrałbym się navarą, ale ktoś chyba się obawia że mógłbym go wysadzić - odpowiedział żartem Młody, jednocześnie robiąc smutną minę do kurierki
- Z tym wysadzaniem to był żart. Mark z Waszym szefem ustala miejsca. Jak nie macie nic przeciwko jazzowi i psom to miejsce się znajdzie.
- Jeśli nie będziesz miała nic przeciwko, to rzucę swoje graty na pakę i pójdę się rozmówić z Loganem i Markiem?
- już miał się zbierać, kiedy zobaczył między tobołami Młodego, karabin Springfielda. - Młody skąd wytrzasnąłeś to cacko? W jakim jest stanie?
Kobieta wzruszyła ramionami, zgasiła papierosa i weszła do środka samochodu.
- Dostaliśmy na naszą ekipę za robotę, ale zaniedbany jest w ciul. Będę musiał przysiąść i doprowadzić go do stanu używalności, bo jakoś mi się nie uśmiecha by w trakcie akcji komuś się zaciął czy coś. Dorwałem też coś zajebistego w tutejszym sklepie - Młody z uśmiechem zaprezentował swojego Fivesevena - Pasuje mi do rozpylacza ojca
- Gratulacje Młody, fajna zabawka, co do Springfielda, to może jak go doprowadzisz do używalności, to go przestrzelamy i poprawimy nastawy lunety? To może być kawał dobrej snajperki wiesz? Pewnie że wiesz - zreflektował się Nataniel, przypominając sobie szeroki zakres wiedzy rusznikarskiej Młodego.
- A czy kiedyś dałem wam broń bez przestrzelania? - odpowiedział Młody nieco naburmuszony określeniem jego klami jako zabawki - Raz nawet sobie bark wybiłem jak próbowałem przestrzelić kałasza jeszcze jako gówniarz, a i to dobrze że nie zrobiłem sobie nic więcej. W pierwszej jednak kolejności muszę sprawdzić czy mechanizm nie jest uszkodzony, po spluwie widać że poprzedni właściciel powinien co najwyżej operować motyką i krowy doić a nie bronią się posługiwać.
- Co zrobisz, oka se nie wydłubiesz. Idę pogadać z Loganem, ustalimy szczegóły wyjazdu.


Młody wzruszył ramionami, kompletnie nie rozumiejąc o co chodziło Lynxowi z wydłubywaniem oka. Nie był jednak zainteresowany na tyle by drążyć temat, niech sobie reszta ustala co chce, w tej chwili rusznikarz miał ich gdzieś. Tak dobrze się spisał upewniając się że nikt nie oberwie w akcji z magazynem a jedynym kto mu pogratulował był Cutler, który i tak przyszedł tylko po to by pochwalić się rozpieprzeniem komuś łba w bijatyce. Ot, niewdzięczna rola technika. Przynajmniej teraz zamierzał jechać w miarę wygodnie, dlatego nie czekając co też reszta wymyśli z rozdzielaniem miejsc władował się do przodu w Nissanie
 
__________________
Make a man a fire, you keep him warm for a day. Set a man on fire, you keep him warm for the rest of his life.
—Terry Pratchett

Ostatnio edytowane przez Blacker : 03-09-2013 o 22:45.
Blacker jest offline