Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-09-2013, 01:42   #189
Tyaestyra
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
To było z ich strony nieuprzejmie tak długo zmuszać delikatną kobietę, by brała na siebie ciężar walki. Tym bardziej, że ziejący czarnym ogniem potwór nie dawał jej możliwości przeprowadzenia precyzyjnego ataku. Zbyt wiele by ryzykowała wychylając się zza bezpiecznej tarczy swej parasolki.

A choć Yoru śpieszył jej na ratunek powoli odzyskując siły, to jednak Kohen uderzył pierwszy wydając z siebie ryk… godny smoka.
Siła jego krzyku wprawiała w powietrze w drżenie, tworząc wirującą poziomą trąbę powietrzną pędzącą niczym polujący wąż w kierunku oślepionego Oni i...




...uderzającą w niego z wielką siłą. Cios był tak potężny, że potwór został poderwany z ziemi i ciśnięty w przeciwległą ścianę wąwozu, którym szli.
Leiko instynktownie kucnęła, unikając podobnego losu. Ogr uderzył z impetem o ścianę i spadł wprost do rzeki rozchlapując wodę. Był ranny, był wściekły, ale i żywy.
Podniósł się powoli rycząc obiema głowami.- Zabiję was wszystkich, powoli i boleśnie… spalimy was do bielutkich kości!
Wyglądało na to, że już odzyskiwał wzrok, ale też i atak yōjutsusha mocno go poranił. Jego ruchy nie wydawały się już tak zwinne i szybkie, gdy teraz brodził w płytkiej rzeczce.

Łowczyni płynnym ruchem przesunęła swą parasolkę, aby tym razem ochronić się od wszelkich przypadkowych kropli wody mogących ją uraczyć kąpielą po upadku demona. Potem znad rozciągniętego materiału spojrzała w tamtym kierunku, w sposób kojarzący się z figlarnym zerkaniem znad wachlarza ku upatrzonemu w tłumie mężczyźnie. Nawet uśmiechnęła się ciepło, wprawdzie zaskoczona nagłym obrotem sytuacji, ale przede wszystkim zadowolona z ciężaru jakiego ją pozbawił czarownik. A może Oni? Trudno jej było ocenić ile teraz było w nim człowieka, a ile demona. Czy był jeszcze sojusznikiem, czy już kolejnym przeciwnikiem.

Jakkolwiek by chciała wystrzelić szpikulec prosto w jedną z rozwrzeszczanych paszczy Ogra, to myśl o szukaniu go później w rzece udaremniło i ten plan. Dlatego zamiast tego postanowiła wycofać się na bezpieczną odległość i zaczaić się za plecami jej towarzyszy, poczekać tam na odpowiedni moment do uderzenia. A po drodze, gdy wymijała młodego Wilczka, szepnęła doń spokojnym tonem, nieco zbyt figlarnym jak na okoliczności -To chyba odpowiedni moment na pokazanie raz jeszcze Twej sztuczki z ostatniej nocy, ne?

Yoru jedynie skinął głową, odzyskawszy już dech w piersiach i nie zginając się z bólu doskoczył do przeciwnika, jeszcze brodzącego w rzece. Dwugłowy ogr jeszcze zionął ogniem, lecz coś w płynącej wodzie sprawiało że jego podmuchy, nie były ani tak celne ani tak potężne. Co też i ogr zauważył próbując uciec z rzeki.
Tyle że Akado nie zamierzał, mu na to pozwolić. Błyskawicznie doskoczyła do ogra, już nie tak szybkiego jak na suchym lądzie. Jedno zamaszyste cięcie.




I odciął lewy łeb ogra, który wpadł do rzeki wzbudzając fontannę kropelek wody.
Oni ryknął wściekle wijąc się z bólu.- Zabiłeś mi brata!
I zionął ogniem. Czarne płomienie tym razem dosięgły młodego łowcę, raniąc powierzchownie w bark.

-Zabić… szybko…- szepnął ledwo trzymający się na na Kohen, wystarczająco głośno, by Leiko posłyszała te słowa. -Zabić szybko…
Myślała z początku, że czarownik słowami próbuje zapanować na wściekłością i bólem… ale nie.- Zabić szybko… Daburu kurohomura oni, zanim… jego głowa odrośnie.

Rzeczywiście… ledwie spadła głowa z szyi potwora, a już na karku pączkowała kolejna.- Zabić… zanim… on… nas.
Takami ruszył powoli do przodu, z wyraźnym trudem. Zaś obecnie jednogłowy ogr starał się jak najbardziej oddalić od nacierającego łowcy i wydostać z rzeki, plując w Yoru czarnym płomieniem.

Taktyka ta dla Leiko była przejrzysta jak kawałek kryształu, ogr stara się zyskać na czasie i zregenerować odcięty łeb. Wilczek zaś nie mógł użyć ostrza błyskawic samemu także stojąc w wodzie, zaś na lądzie ogr byłby szybszy i potężniejszy. Więc nie mógł go z tej wody wypuścić. Sytuacja była jak na razie patowa, ale najbliższe chwile mogły zdecydować o zwycięstwie jednej ze stron.

Stojąca nieco z boku łowczyni skinęła głową ze zrozumieniem. Nie wiedziała jaką wiedzę na temat demonów miał Akado, ale jej własna nie była zbyt okazała, chociaż umiejętnie skrywała to przed resztą łowców bardziej oddanych swym polowaniom niż ona. Ale Kohen już miał kilka okazji do pochwalenia się znajomością natury tych przebrzydłych bestii, do pokazania swej niezdrowej miłości do tych kreatur. Mogła zaufać jego słowom.
Wyciągnęła przed siebie złożoną parasolkę celując długim szpikulcem w stronę Oni, by w końcu go ustrzelić dla odwrócenia uwagi. Ale za bardzo się ruszali, on i Akado. Mogłaby przez przypadek zranić młodego wilczka, a tego przecież nie chciała.

Oba bibelociki, o ukrytej naturze najprawdziwszych broni, powróciły na swoje miejsca przy pasie obi otulającym talię kobiety. Ona zaś dłonią sięgnęła za swoje plecy i zza kokardy wysunęła niezwykłe wakizashi, którego sekret miała okazję poznać ostatnio. Trzymając je pewnie, ciesząc się dotykiem zdobień tsuka pod palcami, ruszyła w stronę walczących. Okrężną drogą, nawet jeśli wymagała ona zamoczenia się w rzece.
Miała nadzieję, że Yoru pod całą swoją wiarą był na tyle błyskotliwy, aby utrzymać na sobie zainteresowanie Oni. Na tyle sprytny, by po zobaczeniu jej domyśleć się planu, w którym miała z zaskoczenia zaatakować potwora swym ostrzem. Wszak.. ogr zajęty jednym przeciwnikiem, nie mógłby nagle zionąć ogniem w węża czającego się z tyłu, ne?

Leiko nie była tak silna jak Kunashi, nie była mistrzem miecza jak jej tygrys, nie była czarownikiem jak Kohen, ale… posiadała inne talenty.
Szybko i bezszelestnie niemal ruszyła w kierunku walczących ze sobą przeciwników. Jednogłowy ogr wymierzał pięściami mocno ciosy i plunął kolejnymi strugami ognia. Raniony Yoru ponawiał ataki, ciął miecze, jednak przede wszystkim unikał czarnych płomieni, przez co jego cięcia rzadko dosięgały wroga.
A łowczyni pędząc szybko i cicho dotarła do strumienia, poruszając się po jego tafli ze zwinnością niemalże nadludzką. Kroczek za kroczkiem zbliżyła się do pleców zmagającego się z Wilczkiem ogra. I zadała… szybki i silny cios. Pchnięcie tuż pod łopatkę, od tej strony która jeszcze miała głowę. Pchnięcie prosto w serce. Stwór zamarł w pół słowa czując straszliwy ból przeszywający jego szybko bijący przed chwilą organ.
Yoru wykorzystał tą chwilę wahania. I uderzył pionowo z góry, rozcinając ciało stwora na dwie prawie bliźniacze połówki.

Oni zginął, poczuła to zanurzona po łydki w wodzie. Maruiken mogła biec po jej powierzchni, ale stojąc zanurzała się w wodzie jak każdy inny śmiertelnik.
Potwór zginął, a ona czuła jak karmi się jego agonią. Co więcej, paskudna rana barku Wilczka się goiła na jej oczach, jak i Kohen wydawał się szybko wracać do zdrowia… a przynajmniej do swego typowego stanu zdrowia. Jej wyjątkowa zdolność gojenia szybko ran zadanych jej przez potwory, nagle… przestała być wyjątkowa.
O ile było to podejrzane, niespodziewane oraz nawet odrobinę.. rozczarowujące dla Leiko, to jednak ta siła ich całej trójki do nagłej regeneracji była czymś do przemilczenia. Do przymknięcia oczu na ten fakt, tolerować zaistnienie tego zjawiska bardziej zadziwiającego niż samo istnienie dwugłowego Oni. Przecież tak być nie powinno, rany nie powinny się same goić, i chyba każde z nich było tego świadome.

W miejscu, gdzie zaledwie chwilę wcześniej potwór pluł płomienia w Wilczka, teraz łowczyni uśmiechała się do niego wesoło. Lekkim ruchem strzepnęła czarną krew z ostrza, po czym ukłoniła się przed młodzikiem. Z wdziękiem, pomimo ubrudzonego kimona, które zaczynało jej ciążyć od wody wsiąkającej w materiał. A i ten ruch przecież bardziej przypominał podziękowanie za rozegranie partii Go lub za wspólny pokaz tańca, ta jego elegancja zdecydowanie nie komponowała się z truchłem u stóp Maruiken – To sama przyjemność walczyć wraz z Tobą przeciwko demonom, Okami-kun..
-Mogę tylko odpowiedzieć tymi samymi słowami Maruiken-san.
-odpowiedział Yoru kłaniając się podobnie dziewczynie. Tymczasem Takami w nadpalonych szatach ruszył żwawym krokiem w kierunku gruzowiska. Czarownik wydawał się zdrowszy i żywszy niż przed walką. Zupełnie jakby walka z Oni dodała mu sił życiowych, zamiast je wyczerpać.

Ostrożnie stawiając geta, aby nie poślizgnąć się na maleńkich kamyczkach wyściełających dno strumyka, Leiko powoli skierowała się ku brzegowi. Tam to wakizashi schowała do saia, po czym mając wolne obie dłonie ujęła za krańce kimona i skręcając je wycisnęła nadmiar wody na ziemię. To tylko odrobinę polepszyło jej sytuację. Wprawdzie teraz odzienie ciążyło jej odrobinę mniej, ale za to nadal przyklejało się do ciała, do tego było pomięte i dzięki niemu zostawiała za sobą ślad ze ściekających kropelek.
Z westchnieniem zbliżyła się do lawiny gruzu wcześniej wywołanej przez dwugłowego ogra. Objęła ją spojrzeniem w każdą stronę, a następnie zawołała – Kuma-san? Jesteście tam? Nic się nikomu nie stało?
-My żyjemy, co u was? Próbowaliśmy z Kazama-san, wspiąć się po gruzowisku… ale bez sukcesu. Są jacyś ranni? Co się stało? Hirami-san twierdzi, że to nie była naturalna lawina.
-odparł głośno Marasaki, a Kohen odparł.- Żyjemy, to był Oni… Już nie żyje. Nikt nie został… ranny.
Widocznie czarownik też uznał, że o pewnych sprawach nie wypada rozpowiadać.

-Z tej strony też nie widzę żadnego podejścia.. - odparła głośno Leiko, chociaż miała większą chęć wymruczeć to z nutkami niechęci i zawodu. Krótkie zlustrowanie góry kamieni piętrzącej się przed nią rzeczywiście nie zaowocowało w żadne rozsądne sposoby przebycia tej przeszkody. Może wspinaczka, ale to byłoby zbyt niebezpieczne przez mogące się obsunąć odłamki skalne.
Rozejrzała się po ich pułapce jakim był wąwóz, w końcu teraz na spokojnie, bez demona dyszącego jej na karku – Będziemy musieli znaleźć inną drogę, żeby do was dołączyć.
-Powinna być nieco mniej bezpieczna i wąska ścieżka… po zboczu jednej z gór. Hirami-san twierdzi, że wcześniej mijaliśmy podejście do niej. Będziecie musieli się cofnąć!- wrzasnął donośnym głosem Kuma, a Kasan dodał równie głośno.- Trudniejsza, ale nie niemożliwa do pokonania . Na pewno ta droga jest łatwiejsza niż walka którą żeście stoczyli przed chwilą, a skoro nikt nie został ranny… Tylko nie idźcie za wysoko. Oddech Zimy nie nadal omiata szczyty gór.
Wprawdzie jej rozmówcy nie mogli tego zobaczyć, ale Leiko kiwała lekko głową, przyswajając sobie każde słowo, każdą wskazówkę mającą przeprowadzić ich bezpiecznie przez nieznany teren. Wąska ścieżka. Zbocze góry. Podejście. Oddech Zimy. Jeśli ominą ich atrakcje w postaci kolejnych Oni, to ta przeprawa nie powinna być zbyt ciężka. Co najwyżej męcząca – Kasan-san, gdzie zaplanowałeś nasz kolejny nocleg? Jeśli nie uda nam się natrafić na siebie po drodze, to będziemy potrzebować jakiegoś konkretnego punktu do spotkania.
-Spotkamy się w wiosce o której wspominałem wcześniej… Chyba że dogonicie nas na tej ścieżce. Podążać będziemy jeszcze długo wzdłuż strumienia, więc łatwo znajdziecie nasz ślad.
- odparł głośno Hirami.
Gdy łowczyni i czarnoksiężnik prowadzili rozmowy, Akado Yoru wynosił szczątki Oni z rzeki, aby jego krew skaziła jego wód.

-Hai, dobrze. Miejmy nadzieję, że niedługo was odnajdziemy. I bądźcie ostrożni. W okolicy może się czaić więcej poczwar – mówiąc to uniosła rękę i opuszkami palców musnęła ścianę z kamieni górującą przed sobą. Pochyliła także głowę w pożegnalnym geście, ale także mając zesłać szczęście na wędrowców. Choć może teraz to ona ze swoimi dwoma towarzyszami powinna liczyć na przychylność losu?

Nie spodziewała się takich nagłych komplikacji i rozdzielenia ich grupki. To nie był dobry znak, nie tutaj, gdzie żadne z ich trójki nie znało okolicy i mogli polegać jedynie na swych instynktach, ostrzach i magicznych sztuczkach. Nawet jeśli Leiko zwykła docierać do swych celów samotnie, to w przypadku łowów na demony zawsze preferowała mieć potężną osłonę z cudzych mięśni. Im więcej tym lepiej, a z myślami o podejrzanych Chińczykach, tajemniczym rytuale i wieściami doniesionymi jej przez doradcę, chciała mieć przy sobie jak najwięcej męskich ramion bardziej niż skorych do rzucenia się jej na pomoc.
I z tego powodu niezbyt podobało jej się obecne położenie. Wprawdzie już na nieprzyjaznych ziemiach Sasaki podróżowała w towarzystwie tylko dwóch młodzików, to jednak wtedy miała też przy sobie kilku ukrytych sojuszników. Teraz przynajmniej tygrys kroczył jej śladem.. na co miała jedynie jego słowa, słodkie obietnice wyszeptane o poranku. Jeśli nadal czuwał nad swoją Tsuki no Musume, to ukrywał się za dobrze nawet dla jej oczu. Czy widział walkę, czy wie już o najnowszych planach? Oby.

Zapewne inni łowcy nie mogli narzekać na brak atrakcji. W nocy jedne paskudy do ubicia, teraz kolejny Oni. Może dostaną jakieś dodatkowe monety za ten cały trud. Dla niej ważna była tylko odpowiedź na jedno pytanie: czy te bestie atakowały ze swojej własnej woli, czy może ktoś je popchnął ku sprawdzeniu umiejętności ich grupki? Zwierzęcy instynkt czy ludzki spryt?
 
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem