Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-09-2013, 20:18   #13
Dhemon
 
Dhemon's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhemon ma wspaniałą reputacjęDhemon ma wspaniałą reputacjęDhemon ma wspaniałą reputacjęDhemon ma wspaniałą reputacjęDhemon ma wspaniałą reputacjęDhemon ma wspaniałą reputacjęDhemon ma wspaniałą reputacjęDhemon ma wspaniałą reputacjęDhemon ma wspaniałą reputacjęDhemon ma wspaniałą reputacjęDhemon ma wspaniałą reputację
Gahnawek od chwili, kiedy “młoda dama” odeszła od ich stolika nie spuszczał z niej wzroku i momentalnie podążył za nią. W karczmie panował tłok, a łowca nie chciał jej zgubić. Na szczęście pólelfka z wilkiem przy nodze rzucała się w oczy w szarej masie ludzi, nie sposób było jej przeoczyć. Widząc, że dziewczyna siada przy małym stoliku przemytnik podszedł do niej pewnym krokiem i zapytał:
- Widzę, że jesteś mocno zdeterminowana, żeby wyruszyć z nami na północ. Nie mylę się?

Harley, wkurzona jeszcze bardziej niż poprzednio, w tym również na samą siebie, rozsiadła się wygodnie przy niedużym stoliku obok wyjścia. Siedziała, stukając opuszkami palców w blat i czekając na obsługę. Wnet wyrosła przed nią ciemna postać. Ba, postać owa przemówiła! W mężczyźnie rozpoznała jednego z najemników, który siedział przy stole z resztą. Uniosła jedną brew nieufnie, słysząc jego słowa.
- Czy jest coś, o czym chcesz mi powiedzieć? - mruknęła bez przekonania, spoglądając na swojego czworonoga.

- Spokojnie, chyba mnie nim nie poszczujesz? - zażartował, ale widząc groźną minę nieznajomej, wolał nie usłyszeć odpowiedzi - O tym, że mogę ci pomóc - przeszedł do sedna rzeczy, przysiadając się do stolika.

Dziewczyna wolała nie odpowiadać na głupią zaczepkę nieznajomego. Coś podpowiadało jej, że nie warto mu ufać.
- Słucham więc - powiedziała chłodno, wbijając w niego spojrzenie. Cóż, nie wierzyła w to, że mężczyzna tak ochoczo próbuje jej pomóc, nie mając złych intencji. Mimo że zachęcała go do przemowy, nie była ani trochę przekonana co do jego “wspaniałomyślności”.

- Widzę jednak, że nie jesteś zbytnio zainteresowana moją propozycją - Gahnawek podrapał się po brodzie. “Widocznie źle ją oceniłem”, pomyślał.
- Niepotrzebnie chyba zawracam ci głowę...

- Spokojnie, spokojnie. Jestem już po prostu zmęczona, ale chętnie wysłucham propozycji - odpowiedziała szybko druidka, bojąc się że znów coś powie nie tak jak trzeba. Miała ostatnio “szczęście” do wszelkich nieporozumień, wolała więc załagodzić sytuację jak najszybciej.

Widząc nerwową reakcje dziewczyny Gahnawek uśmiechnął się nieznacznie pod nosem i zaczął przedstawiać swoją propozycję.
- Mogę spróbować szepnąć słówko twoim niedoszłym pracodawcom, że warto jednak wziąć cię na północ. Powiedzieć jak to będziesz przydatna podczas wyprawy i ile tracą nie zabierając cię ze sobą. Nic nie obiecuje, ale lepsze chyba to niż wymachiwanie sztyletem przed nosem obcych ludzi - ciekawy reakcji uważnie obserwował półelfkę.

Zagadnięta uniosła brwi w zdziwieniu, słuchając uważnie jego tajemniczych słów. To o czym mówił mężczyzna było…zachęcające, ale właśnie to najbardziej ją przerażało.
- Jaki jest warunek? - zapytała wlepiając w niego uważne spojrzenie. Wolała trochę go nakręcić, pozwolić na omówienie wszystkiego, żeby mieć czas na późniejsze przemyślenie. "A nuż propozycja okaże się jednak opłacalna?"

- Błahostka - łowca uśmiechnął się i rozsiadł wygodniej - Wystarczy, że udowodnisz mi, że ci na tym naprawdę zależy. Nic więcej nie chcę.

Harley spojrzała na niego podejrzliwie, mrużąc ślepia. „Jasne...”
- I ja mam w to uwierzyć? Dlaczego tak bardzo chcesz wiedzieć? - odparła jedynie, zakładając nogę na nogę. Coś jej się w tym dziwnym mężczyźnie nie podobało.

- Fakt brzmi to zbyt pięknie, ale jak nie uwierzysz, to się nie przekonasz - Gahnawek zamilkł i rozejrzał się czy aby nikt ich nie obserwuje - Jeśli zależy ci tak jak mówisz, na pewno zgodzisz się na mała przysługę dla mnie? Prawda?

- O to właśnie pytałam - dziewczyna uśmiechnęła się, w końcu słysząc coś...rzeczywistego - A zatem kontynuuj, podróżniku - dodała, zamawiając przy okazji kufel piwa. Rzadko kiedy je piła, ale stwierdziwszy że dzisiejszy dzień jest wyjątkowy, pozwoliła sobie na tą przyjemność.


Gahnawek przysunął się bliżej półelfki i mówiąc szeptem, żeby żadne niepowołane ucho nie usłyszało jego słów, wyjawił o co tak naprawdę mu chodzi.
- Sprawa jest prosta. Przyniesiesz mi brodę krasnoluda, niejakiego Nabona, a ja sprawię, że weźmiesz udział wyprawie - złożył niecodzienna propozycję, czekając jak zareaguje na nią druidka. “Odmówi, to trudno, nic na tym nie stracę. Jeśli jednak podjęłaby wyzwanie…”


Harley nie mogła uwierzyć w to, co przed chwilą usłyszała. Nigdy w życiu ani przez sekundę nie pomyślałaby o czymś podobnie głupim. To by było przecież samobójstwo, i to pewne.
- ...słucham? - zapytała sucho, wlepiając w niego zdziwione ślepka, teraz wielkości spodków.

- Potraktuj to jako test - przemytnik poklepał dziewczynę po ramieniu. - Jeśli się zdecydujesz i ci się uda, znajdziesz mnie w Dziurawym Dzbanie.


„Test?! Nie będę przecież latać z żyletką i golić wszystkich napotkanych ludzi tylko dlatego, że jakiś facet mnie o to prosi.” Harley w końcu zdała sobie sprawę, że to przecież jest ten sam najemnik, który wszczął bójkę chwilę temu. Dlaczego miałaby się poświęcać dla kogoś przez bezsensowne porachunki? Wolałaby zginąć w nieco inny sposób, może na przykład odcinając głowę przerośniętej ropusze...Poza tym wzmiankowany krasnolud nie wyrządził jej żadnej krzywdy, wolała nie wtrącać się w porachunki innych.
- Przykro mi, ale muszę chyba odmówić - odpowiedziała w końcu, uśmiechając się uprzejmie.

- Twój wybór - łowca wzruszył ramionami. Nie zamierzał rozpaczać nad decyzją druidki. Wstał i odszedł od stolika.


Harley upiła łyk piwa, które w między czasie przyniosła jej kelnerka, po czym rozejrzała się dokoła. Ludzi wraz z upływem każdej minuty przybywało coraz więcej, a ona nigdy nie lubiła przebywać zbyt długo w zatłoczonych miejscach.

Tak więc gdy przemytnik się oddalił, ta przez jakiś czas siedziała jeszcze, popijając alkohol a także myśląc o następnym dniu i o tym, jak bardzo będzie musiała się postarać by wyruszyć na wyprawę. Przecież musiał być jakiś sposób! Wreszcie Harley ponownie założyła kaptur, owinęła się szczelniej płaszczem, po czym wraz ze swoim zwierzęcym towarzyszem opuściła karczmę.
 

Ostatnio edytowane przez Dhemon : 04-09-2013 o 22:38.
Dhemon jest offline