Fernando nie zastanawiał się nad trafnością swojego wyboru. Gdyby miał jakikolwiek... Zbyt szybko opróżnił sakiewkę na zbędne zakupy i gdy mógł ją odwracać bez ryzyka wysypania pieniędzy których w niej nie było, nie pozostała mu inna decyzja jak przystać na ofertę barona. Towarzystwo znał w większości więc przynajmniej wiedział czego można się po nich spodziewać, a plotki o baronie dość szybko wyprowadziły go z ponurych podejrzeń iż zaciągnął się do krwawego sadysty. Było to nie mniej istotne jak negocjacje Siobana, bez których zapewne zrezygnowałby z oferty. Zawsze mógł odsprzedać za pół ceny zakupiony świeżo ekwipunek i szukać szczęścia gdzie indziej. Wytargowana stawka przypadła mu jednak do gustu i mógł spokojnie złożyć swój podpis na umowie, wcześniej uważnie ją czytając. Z ciekawością spoglądał na nowe twarze , wiedząc że w służbie przyjdzie im się jeszcze zapoznać – miał nadzieje, że pobyt w Czarnym Kocie ułatwi cała sprawę. Było to dobre miejsce by przy kuflach piwa posłuchać o ostatnich dokonaniach drużyny, zwłaszcza , że nie miał nawet okazji dowiedzieć się jak poszło polowanie na porywacza i szukanie porwanej szlachcianki.
Po prawdzie Fernando naodpoczywał się gdy drużyna ścigała porywacza, wieści o misji przyjął więc z typowym dla siebie uśmiechem i radością, nieco kontrastującym z ponurą i zagniewana miną khazalda. Zdecydowanie wolał walczyć z orkami niż z ożywionymi zwłokami, nawet jeśli te pierwsze miały okazać się inteligentnym przeciwnikiem. Niewątpliwie nie była to lekka misja co widać było po kłopotach jakie zieloni sprawili khazaldom.
Rozmowę i pytania pozostawił khazaldom , mimo że jedno pytanie szczególnie kołatało się po jego główce. Być może jednak postawa khazalda przyhamowała jego nieutemperowany język i nie rzucił pytaniem o to co mają zrobić jeśli orcze pomioty już twierdzę zdobyły... Jeszcze wziąłby to za obrazę krasnoludów? Spalić czy czekać na posiłki? Z uśmiechem w duchu stwierdził, że rozstrzygnąć i tak ma dowódca. Niemal z nostalgią wspomniał czasy gdy takowego nie mieli i gdy każdy robił co chciał lub do czego został przekonany przez innych … To były czasy... |