Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-09-2013, 10:27   #111
Mike
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
Grey także sie ukłonił z należnym szacunkiem. Mimo, że był jedyna osobą o niezbyt paradnym stroju, to nosił się tak jakby on dyktował modę w całej Przystani.
- Witam - odrzekł i usiadł - Moja gościna podyktowana była potrzeba chwili. Ale proszę mi wierzyć, pobyt u nas w gościnie nie był całkiem bezowocny. Niestety, nie mogę podzielić się owocami jakimi obrodził.
Margeary uraczyła go krzywym uśmieszkiem i uniesieniem brwi.
- Ale zebraliśmy się tu w innej sprawie.
- To prawda - kobieta ponownie wskazała mu krzesło i sama zajęła swoje miejsce za stołem. Wzięła do ręki dzban i rozlała jego zawartość do dwóch kielichów - Lekkie różane wino. Mocy ma niewiele, ale dobrze robi na trawienie.

Uśmiechnęła się i skubnęła kawałek słodkiej bułki nim pociągnęła łyk trunku.
- Mamy negocjować warunki pokoju.
Grey usiadł, ale nie skosztował żadnej z potraw. Był po sutym inkwizytorskim posiłku.
- Pokoju? - zdziwił się uprzejmie - Wszak nie prowadzimy, ani nie prowadziliśmy wojny. Raczej nazwałbym to negocjowaniem traktatu… z braku lepszego słowa handlowego. Obie strony czegoś pragną. Postarajmy się spotkać po środku tych pragnień.
- Ach, wybacz pani. Zechciej przyjąć moje kondolencje.
- przypomniał sobie Grey, dla którego przepływ informacji był tak szybki, iż śmierć Boltona zdawała mu się tak odległą.
- Ale przejdźmy do spraw bieżących, proszę przedstaw pani wasze stanowisko.

Margeary uśmiechała się niezmiennie i kontynuowała posiłek w milczeniu, gdy Josef Grey mówił.
- Jak zwykle konkretny - westchnęła - No cóż, zacznijmy od podstaw. Chcemy pomóc miastu. Wiemy, że macie problemy z zaopatrzeniem. Rozwiążemy te problemy i będziemy je rozwiązywać przez całą zimę. Możemy wspomóc odbudowę, rzucić groszem na umocnienia - machnęła ręką w stronę podupadających murów - Ofiarować kilka statków na zalążek nowej floty. Możemy pomóc.
- A Co w zamian?
- W zamian - Margery przełamała kruchą bułeczkę i posmarowała masłem - Blogosławieństwo. Wieczyste namaszczenie Tyrellów na…
- zawahała się - Dom błogosławiony w Wierze? - machnęła ręką - Nazwę można zawsze zmienić. Chodzi o wyróżnienie i zawiązanie ścisłych więzów. Jeżeli kościół jest mężem, to Dom Róż będzie żoną - uśmiechnęła się - Wyobrażasz sobie, inkwizytorze? Zamiast Żelaznego tronu, dwa wygodne fotele… w jednym Najwyższy Septon, w drugim jego świecki odpowiednik, Pierwsza Dama Wiary, Gloriana - uśmiechnęła się z przekąsem - Ja.
- Odpowiednik najwyższego spetona?
- rzekł Grey - Czyli wybierany przez pomniejszych septonów, a w przypadku odpowiednika przedstawicieli wszystkich rodów? I jego funkcja oczywiście nie jest dziedziczna? Czy dobrze zrozumiałem? - zakończył z nikłym uśmiechem.
- Oczywiście - Margeary uśmiechnęła się w odpowiedzi - Ale ponieważ w głosowaniu mogą wziąć udział tylko te Domy, które uznają Wiarę, jako władzę nadrzędną, to na tym etapie nie mam chyba godnego przeciwnika.
- A wiesz pani, że wtedy władza Wielkiego Septona i… Glorianny będzie obejmować tylko tych którzy uznali Wiarę jako nadrzędną? Wiesz oczywiście pani, że północ w większości głęboko siedzi w starej wierze. Jeśli nie chcesz prawdziwej władzy, nie tylko tytularnej musisz pozyskać ich serca. A użycie siły skończy się tylko długotrwałym rozlewem krwi. Pamiętasz też zapewne pani, że nadchodzi zima? Tylko zjednoczony kraj może przetrwać Prawdziwie zjednoczony.
- Zjednoczony w Wierze, oczywiście… a więc po co zawracać sobie głowę innowiercami?
- przechyliła głowę na bok - Północ jest stracona, jeżeli wierzyć pogłoskom, Bolton zrobił z niej plac zabaw dla swojego szalonego bękarta. Jedyni, którzy muszą zostać przeciągnięci na moją stronę, to Lannisterowie… reszta pójdzie za nimi. Sądzę, że to się da zrobić - była niezwykle pewną siebie młodą osobą. Patrząc na nią, bez problemu można było sobie ją wyobrazić na tronie.

“Moją stronę” pomyślał Grey, ale na głos rzekł:
- Innowiercy… tak nie zawracajmy sobie nimi głowy… wszak cóż oni znaczą. To tylko połowa kraju, stojąca miedzy nami i murem. Murem pod który podchodzą dzicy. Zupełnym przypadkiem też innowiercy. Co tez oni zrobią, gdy okaże się, że południe nie daje im powodów do miłości? Z cała pewnością będą bronić nas przed Królem zza muru. No bo przecież nie sprzymierzą się z nim.
- Wybacz pani mój ton, ale ostatnio mam zbyt wiele pracy i maniery nie takie jak powinny być.
Milczała przez chwilę.
- A więc nie jest pan takim głupim fanatykiem, za jakiego pana uważają - rozparła się w fotelu i westchnęła - Powiedzmy sobie więc szczerze. Mamy pieniądze i zapasy na zimę. Dużo zapasów. Wysogród to żyzna ziemia, która rodzi i rodzi, i rodzi. Jeszcze obsiewamy pola, podczas gdy dalej na Północ pewnie zaczyna już śnieżyć. To pewnie przez ciepłe prądy. Tymczasem Ziemie Królewskie i Kraina Burzy nie mają szans na przetrwanie zimy bez pomocy z zewnątrz.

Sięgnęła po kielich wina.
- Zjednam sobie wsparcie wielkich rodów.
- W jaki sposób? Kupicie ich jedzeniem?
- Jedzeniem, korzystnym małżeństwem, prośbą, groźbą lub rozumem… Każdemu podług potrzeb
- uśmiechnęła się przymilnie - Wszystko dla dobra Westerso, Panie Grey.
- Wszystko pięknie, ale wciąż nie rozwiązany pozostaje problem Boltonów - odrzekł - A stary Bolton upatrzył sobie najwyraźniej koronę. Może i teraz zadowolił by się korona północy, ale nie na długo… Trzeba ten problem rozwiązać szybko, inaczej zastanie nas Zima z, za przeproszeniem, opuszczonymi gaciami.
- Musimy jak najszybciej zawrzeć pokój z Lannisterami i zmiażdżyć Boltona, póki jest wycieńczony oblężeniem Ziem Zachodnich
- stwierdziła z entuzjazmem Margeary.
- Z tymi samymi Lanisterami, których dopiero co pozbawiliśmy tronu… nie lubią Boltonów to fakt, ale czy pogodzą się ze stratą władzy?
- Za wszystko jest odpowiedzialny Bolton - stwierdziła - Jeżeli ich udobruchamy… może małżeństwem. W końcu na tym zależy im najbardziej, by mieć wpływ na rządy. A ja… biedna wdowa, potrzebuję męskiej ręki.
- Biedna wdowa… przypomnij mi pani z jakiego rodu się wywodzisz
- rzekł z uśmiechem Grey - kto w tym rodzie sprawował rządy… Nie wiem czy Lanisterowie na to pójdą… a jeśli pójdą to mogę chcieć poczynić pewne kroki, rzekł bym nieodwracalne.
- Hmm, jest też sprawa klątwy, krążą plotki… dzicy postawili martwe konie pod miastem a chwile potem ślub przerodził się w stypę…
- Przeszłość poszła w niepamięć wraz ze śmiercią Tywina Lannistera. Teraz zdaje się, że rządzą tam bardziej racjonalnie myślące jednostki? - Margeary prychnęła, choć odrobinę nerwowo - A ludzie Wiary nie powinni chyba dawać wiary głupim klątwom pogan? To zbieg okoliczności… a nawet jeżeli jest w tym magia, to była skierowana na tego okrutnika Boltona, a nie na mnie. Prawda?
- Nie lekceważyłbym potęgi magii, albowiem powróciła na Westeros. Zmarli, którzy nie chcą spoczywać, czy pogłosy iż to Czerwona wiedźma zgładziła Lanistera. Dlaczego nie gusła innowierców? Zakładać należy najgorsze. Być może to przypadek, być może nie. Równie dobrze celem mogłaś być ty pani, by sprowadzać nieszczęście na osoby wokoło. Jesteś potencjalnie ośrodkiem zmian, a komuś te zmiany mogły nie przypaść do gustu. Nie zdziwił bym się jakby i Bolton sięgnął po takie sposoby, albo któryś z jego bękartów. I taka klątwa dobrze wymierzona może spowodować więcej szkód niż zgładzenie magią jednej konkretnej osoby. Mimo braku czasu, zajrzałem do naszych archiwów i poczytałem trochę. I jeśli magia powróci w pełnej sile to nie nastraja to mnie optymistycznie.


Młoda kobieta zamilkła na chwilę i uważnie obserwowała swego rozmówcę z lekko zafrasowaną miną.
- Co więc, o uczony mężu, proponujesz bym zrobiła w sprawie domniemanej klątwy?
Grey zmarszczył czoło i zapytał:
- Czyżby śmierć Boltona nie była jedynym wypadkiem w twoim otoczeniu? Opowiedz proszę. Może się liczyć każdy szczegół. Im więcej się dowiem, tym większa szansa, że coś znajdę w archiwach.
Margeary ponownie zamilkła na dłuższą chwilę.
- Cóż… nie mogę przecież oszukiwać inkwizycji - prychnęła - Mój kochanek, zmarł w okolicznościach niepokojąco podobnych do tych, które spotkały mojego biednego męża.
- Hmm, rozumiem, że ciężko o tym mówić, ale możesz podać szczegóły tych okoliczności?
- Szczegóły?
- westchnęła - Nie obudzili się. Po prostu. Podejrzewaliśmy truciznę, ale moja babka kazała zbadać ciała Maestrowi. Znaleziono ugryzienia węża… lub węży. Niefortunny zbieg okoliczności, albo klątwa… albo zamach. Tylko dlaczego ja wciąż żyję?
- Węże same z siebie nie atakują, trzeba je jakoś sprowokować. Hmm, do tego ktoś musiał przynieśc tego wieża czy węże i potem je zabrać. Gdyby nie lektóra pewnych dizął z archiwum, stawiał bym, że macie wśród swoich służących czy strażników zdrajcę. Ale tak, pewności nie ma.
- Hmm, szkoda że nie mogłem obejrzeć ciał, a właściwie moi ludzi… mogli by wysnuć jakieś wnioski.


Margeary prychnęła.
- Idąc za przykładem Lannisterów, palimy naszych zmarłych na wszelki wypadek… zwłasza tych, którzy mogli zginąć w wyniku jakichś nadnaturalnych działań.
Tyrellówna nachyliła się ku inkwizytorowi, wksponując okolony czarną, wdowią koronką dekolt.
- No ale to podobno ja jestem okiem cyklonu? To na mnie nałożono klątwę? Może to moje ciało powinien pan zbadać?
Grey uprzejmie spojrzał na podsunięty biust i nie zrażony kontynuował:
- Wszystko co powiedziałem to przypuszczenia, mimo rozległej wiedzy magii nie studiowałem. Jedyne co mogę w tej chwili zrobić to studiować archiwa. A do badań się pani nie zgłaszaj pochopnie, czytałem traktaty o takich badaniach i wież mi. Wiele z badanego obiektu nie zostaje.
- Pozostaje mi tylko prosić by gdy ponowne zdarzy się… wypadek zachować ciało. Oczywiście z wszelkimi podjętymi środkami ostrożności.
- Zobaczymy, czy będzie kolejny raz
- Margeary z westchnieniem porzuciła próbę uwiedzenia Greya - Plotki szybko się rozprzestrzeniają… Im jednak dalej od źródła, tym trudniej w nie uwierzyć. Pokładam me nadzieje w Lannisterach, którym przyda się zastrzyk szlachetnej krwi i pomoc w pozbyciu się plagi pijawek.
- Oboje dowiedzieliśmy się rzeczy, które należy przemyśleć. Rozważyć z doradcami…, proponuje spotkajmy się ponownie jutro. Chyba , że coś jeszcze wymaga naszej uwagi już dziś?
- Ja mam czas - stwierdziła - Ale oczekuję w zamian sporych profitów. Podobnie Najwyższy Septon… ale jego czas goni, uszczuplając z dnia na dzień zapasy żywności w mieście. Proszę więc nie przeciągać zbędnie negocjacji… Dla dobra obywateli.

Margeary uśmiechnęła się szeroko i wstała. Dygnęła dwornie i czekała na ostatni w tej rozgrywce ruch Inkwizytora.
Grey także wstał i lekko się skłonił.
- Nic co czyni inkwizycja nie jest bezcelowe, pani. Ufam, że klątwa okaże się tylko zbiegiem okoliczności i spotkamy się jutro w równie dobrych nastrojach jak dziś.
Pożegnali się w promieniach południowego słońca. Maergeary, choć dbała o pozory, wydawała się nieco nieswoja na tle przepychu, którym chciała oszołomić Inkwizytora.
 
Mike jest offline